Strony

środa, 29 kwietnia 2015

24. Prawdziwe szczęście

*Emma*
Wreszcie minął ten okropny tydzień i nasi rodzice wyjechali. Gdy wyjeżdżali była to jedna z najlepszych chwil w moim życiu. Oczywiście kochałam ich, jak to rodziców ale ta ich nadopiekuńczość była już nie do zniesienia. Wreszcie zostaliśmy sami. Mogliśmy swobodnie rozmawiać bez obawy o to  że KTOŚ nas podsłucha. Tym kimś była niestety moja matka. Niby udawała że nie przeszkadza jej James a gdy byłyśmy same wytykała mu jakieś niestworzone błędy. W tamtych chwilach wyłączałam się z rozmowy i wychodziłam. Czy ona nigdy nie zaakceptuje tego że my się kochamy? A na domiar złego myślała że nic nie wiem o jej grzeszkach. I dobrze. Niech tak dalej myśli ale wysunę jej zdradę na światło dzienne w najmniej odpowiednim momencie. Nie chciałam tego robić teraz z uwagi na mojego tatę. Był bardzo szczęśliwy z tego że będzie dziadkiem i okazywał to na każdym kroku. To byłby dla niego cios. 
Tego wieczoru James pakował się do wyjazdu. Miał do załatwienia kilka spraw w związku z filmem w którym ma zagrać. Nie byłam zbytnio zadowolona gdyż przez to musiał polecieć do Las Vegas. Wiedziałam jednak że robi to dla nas, więc odpuściłam. Nie chciałam zostawać w tym dużym domu sama, ale co poradzić. Gdy weszłam do garderoby Maslow kończył pakować swoje rzeczy. Oparłam się o framugę drzwi i westchnęłam tak aby zwrócić na siebie jego uwagę. 
-No wiem że nie chcesz żebym wyjeżdżał. Jeszcze pojutrze masz wizytę u ginekologa na której mnie nie będzie.- posmutniał.
-Myślisz że ja chcę? Wiem że robisz to dla nas ale za dużo pracujesz. Zwolnij tempa. 
-No niby mamy sporo oszczędności ale wolę teraz popracować a po porodzie zrobię sobie pół roku przerwy i zajmę się wami.- na to uśmiechnęłam się. 
-Nie mogę już się doczekać porodu.- powiedział podekscytowany i podszedł mnie przytulić.
-Dlatego ze chcesz zobaczyć nasze dziecko czy wiedzieć czy to będzie chłopczyk czy może dziewczynka?- zaśmiałam się. 
-Szczerze?- w odpowiedzi pokiwałam twierdzącą głową.- I jedno i drugie.
Poszłam do salonu i usiadłam na sofie. W tym czasie James przyniósł mi sok pomarańczowy a sobie lampkę wina i usiedliśmy w milczeniu. 
-Wiesz, byłem u prawnika i zaniosłem ten sok do którego rzekomo Harry dorzucił ci tabletek.
-I?- zapytałam niepewnie.
-I nici z tego. W soku nie wykryto żadnych podejrzanych substancji a dodatkowo pani prawnik skontaktowała się z Amelią która wszystkiemu zaprzeczyła.- poirytował się James.
-A więc o to jej chodziło. Ona jest okropna. A już myślałam że sie zmieniła. Wiesz James to trochę moja wina. Nie roztrząsajmy tej sprawy proszę. Chcę się teraz uspokoić, ogarnąć i zapomnieć. Obiecasz mi że postarasz się to zostawić?- powiedziałam błagalnie.
Przez chwilę na twarzy Jamesa widziałam irytację i zdenerwowanie, jednak po chwili odpowiedział:
-No dobrze. Obiecuję. Ale ty obiecaj że nigdy już nie spotkasz się z Harrym.
-Obiecuję.- odpowiedziałam szczerze. 
-A co robimy z sprawą twoich rodziców?
-Wiesz...- urwałam i nie dane było mi dokończyć gdyż usłyszałam dźwięk dzwonka.
*Laura*
Ostatni okres w moim życiu był okropny. Nie układało nam się z Zaynem. Przez cały czas się kłóciliśmy. Nie umieliśmy normalnie porozmawiać bez krzyku a każda próba kończyła się porażką. Zayn wychodził na miasto a ja zalewałam się łzami. Miałam mętlik w głowie. Może on faktycznie nie jest taki za jakiego go miałam? A może to ze mną jest coś nie tak? 
Dzisiejszego wieczoru nasza kłótnia weszła na znacznie wyższy poziom. Zayn wrócił do domu totalnie pijany i od tego się zaczęło. Skończyło się na wypominaniu sobie błędów. Oczywiście strzeliłam go w twarz i wykrzyczałam w emocjach że go nienawidzę. Pobiegłam na górę i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Spakowałam tylko część. Po resztę zamierzałam wrócić gdy emocje trochę opadną. Wyszłam z mieszkania. Był już późny wieczór. Po dłuższym namyśle stwierdziłam że pójdę do Em. Ona na pewno mi pomoże. Zamówiłam taksówkę i udałam się pod jej dom. Stanęłam przy furtce i zadzwoniłam domofonem. Po chwili otworzył mi James. Gdy zobaczył mnie zapłakaną zaczął wypytywać co się stało. Postanowiłam opowiedzieć im to w środku. Gdy weszłam do salonu cała zapłakana Emma od razu pobiegła i zapytała:
-Kochana, co się stało?
Przytuliła mnie na pocieszenie a brunet poszedł zrobić mi herbaty na ogrzanie. Gdy wrócił i podał mi kubek zaczęłam:
-Nie wiem co się między mną a Zaynem dzieje. Cięgle się kłócimy. Nie rozmawiamy normalnie ze sobą. Każda rozmowa zamienia się w prawdziwą kłótnie. Po tym są łzy, nieprzespane noce. Nie wiem co robić.- zapłakałam. 
-O co wam poszło?- spytał James.
-Właściwie to o wszystko, o ślub, kolegów, alkohol, wypominanie błędów. Wszystko, taka wybuchowa mieszanina problemów, kumasz?
Oboje przytaknęli i po tym zamilkliśmy. Ja kończyłam  pić moją herbatę a Emma nad czymś intensywnie myślałam. Po chwili przypomniałam sobie o jednym.
-Mam prośbę. Mogłabym u was zostać kilka dni?- spytałam wręcz błagalnym tonem. 
-No jasne, to chyba oczywiste. - odparła pokrzepiająco Em.
-Tak, wyjeżdżam na kilka dni więc będę nawet spokojniejszy jeżeli mała zostanie z kimś.- powiedział James a po wypowiedzeniu słowa ''mała'' oberwał od brunetki poduszką.- Poproszę gosposię aby ci pościeliła w gościnnym.- dodał i zniknął w ciemnym korytarzu.
-Jak ty się w ogóle czujesz, kochana?- spytałam Emma spoglądając na jej brzuszek.
-Weź, wspaniale. A i jak ci coś powiem to nie uwierzysz.- uśmiech Emmy z każdym słowem powiększał się i nie czekając na moją odpowiedź wykrzyczała.- James mi się oświadczył!
-O Boże, to wspaniale, gratuluję kochana.- przytuliłam przyjaciółkę i spojrzałam na jej pieścionek wysadzany diamentami.- Jakie cudo. Musiał sporo kosztować. 
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Maslow i powiedział:
-Słychać was w całym domu. Laura masz ju pościelone. 
-Ok, to pójdę się przespać zostawię was samych. Który to pokój?
-Wchodzisz na piętro, potem w prawo i drugie drzwi. 
Powiedziałam im tylko dobranoc i wyszłam w pomieszczenia. Westchnęłam ciężko. Jacy oni są szczęśliwi. Zaręczyli się, za niedługo ma się urodzić ich dziecko. Szkoda że ja nie mam takiego szczęścia w miłości
______________________________________________________________
Czy przyszli rodzice dobrze robią że odpuszczają Harremu? Co może się stać podczas nieobecności Jamesa? Czy Laura dogada się z Zaynem? Czy może to koniec świetnie zapowiadającego się związku? O tym w kolejnych rozdziałach.
Hejo :)
Ale dawno nic nie pisałam, ale to w sumie lepiej bo taką dziś wene miałam że rozdział napisałam w przeciągu godziny a zwykle zajmuje mi to nieco dłużej. Takie przerwy jednak dobrze na mój mózg wpływają. Dziś miałam sprawdzian z mózgu z biologi :( a jutro bd tym mózgiem na chemii ruszać czego bardzo nie lubię :(
na dziś tyle, zmykam do nauki, buziaki pa :*

piątek, 24 kwietnia 2015

23. Nalot rodziców.

*James*
Od incydentu z Harrym minął tydzień. Emma uspokoiła się. Nie zamierzałem jednak tego tak zostawić umówiłem się więc na spotkanie z prawnikiem. A właściwie prawniczką, jedną z najlepszych w mieście. Postanowiłem także pójść na to spotkanie sam, aby nie dodawać Emmie kolejnych stresów. Na razie jednak musiałem zapomnieć, a przynajmniej udawać że nic się nie stało gdyż mieli przyjechać do nas nasi rodzice. Stresowałem się tą wizytą, zwłaszcza że moi jeszcze o niczym nie wiedzieli. Byłem jednak pewien że ucieszą się gdyż zawsze chcieli mieć wnuki a ja byłem ich jedynym dzieckiem. I miałem rację. Moi rodzice byli wręcz szczęśliwi gdy się o tym dowiedzieli. Oferowali nam pomoc przy dziecku i zarezerwowali sobie dwa tygodnie gdy maluszek się urodzi aby mogli z nim pojechać na wakacje. Rodzice Em zareagowali też dość przychylnie niż podczas pierwszej wizyty Emmy choć może udawali przed moimi rodzicami aby wzbudzić ich zaufanie. Postanowiłem nie wzburzać i tak napiętej atmosfery i wyrzucić to z głowy. 
Właśnie schodziłem na dół po sok dla Emmy, gdy usłyszałem rozmowę.
-A może pójdziemy sprawdzić co oni tam robią?- zapytał Henry,tato Emmy.
-Daj spokój! Co mieli zrobić to i tak już zrobili!- zganiła go moja mama, Adele. 
Zignorowałem z napoju i wróciłem na górę aby opowiedzieć o tym co usłyszałem mojej ukochanej. Oczywiście obydwoje byliśmy lekko zaskoczeni tym że rodzice chcą nas kontrolować w naszej sypialni. Przeleżeliśmy w łóżku cały dzień gdyż rodzice dziś zajmowali się posiłkami. Wreszcie zawołali nas na kolację. Emma wstała i wtedy zagadnąłem:
-Kochanie, nie zauważyłem jak już ci brzuszek urósł. 
-No wiem. Ale nie musisz mi wypominać że przytyłam!- oburzyła się i powędrowała zarzucić coś na siebie.
Gdy schodziliśmy do jadalni usłyszeliśmy fragment rozmowy:
-Musimy się  Helen zabrać za to obydwie bo oni to...- mówiła moja mama do mamy Em
- Ci młodzi nie mają talentu organizacyjnego, nie będą potrafili dobrze zorganizować ślubu i wesela. 
W tym momencie weszliśmy a Emma zagadnęła:
-O czyim ślubie i weselu rozmawialiście?
- Co to za pytanie córeczko, o waszym.- powiedział z entuzjazmem jej tata. 
Oboje spojrzeliśmy na siebie z ogromnym zdziwieniem. Brunetka zaczęła lekko krztusić się napojem a ja zapytałem:
-O czym?
-James, proszę cię. Nie mów że nie chcecie brać ślubu.- zganiła mnie moja mama i piorunującym wzrokiem na mnie spojrzała
-Ale no oczywiście że chcemy tylko po porodzie, bo na razie nie zmieściłabym się w żadną suknie i w ogóle.- tłumaczyła nas Emma.
Wreszcie gosposia przyniosła jedzenie i zaczęliśmy kosztować tego co przyrządziły nasze mamy. Ugotowały same warzywa, zero jakichkolwiek dodatków, prawie zero przypraw. Widziałem skwaszoną minę Em gdy musiała to jeść. 
-A dlaczego same warzywa?- zapytała moja ukochana.
-No skarbie jak to dlaczego?- zganiła ją Adele, moja matka.- Ty musisz o siebie dbać, zero przypraw, żadnych konserwantów, sama natura a najlepiej tylko warzywa i nic więcej. A i pamiętaj żadnych słodyczy.
Po raz kolejny tego wieczoru zapadła piorunująca cisza. Pod stołem znalazłem rękę Emmy i uścisnąłem ją aby dodać jej wsparcia. Popatrzyliśmy tylko na siebie i uśmiechnęliśmy się...
*Emma* 
Przy stole panowała dość drętwa atmosfera. Jeszcze to jedzenia, okropne. Myślałam że zaraz puszczę tam pawia. Dobrze że był ze mną James. Bez niego chyba bym nie przetrwała. I jeszcze ta gadka o ślubie. Przecież ja potrafię zaplanować własny ślub, do jasnej cholery. Czy one muszą się we wszystko wtrącać? Najgorsze było to że Maslow jutro pójdzie sobie do pracy i zostawi mnie z nimi samą. Nie przeżyję. 
Siedzieliśmy nadal w milczeniu w końcu Mark, tato Jamesa odezwał się:
-A jak chcecie dać na imię dziecku? 
Po tych słowach rozegrała się prawdziwa dyskusja między naszymi mamami. Wymyślały przeróżne imiona dla NASZEGO dziecka. 
-Emma, a ja bym cię prosiła że jak będzie chłopczyk to że to był Romeo lub Edwin...Albo nie, dajcie mu Joseph, po dziadku Jamesa.- prosiła Adele, mama Jamesa. 
-A jeżeli dziewczynka to  koniecznie Mariah! Koniecznie kochanie.- moja mama wtrąciła swoje trzy grosze. 
-Dobrze kochani- zaczął mój ukochany.- Rozważymy wasze propozycje a na razie Emma jest bardzo zmęczona i musi się położyć aby nie zaszkodzić Josephowi lub Mariah. No to dobranoc.
PO tych słowach poszliśmy do siebie ale nadal słyszeliśmy ich śmiechy. Gdy weszła zamknęłam drzwi na klucz i runęłam na łóżko.
-Słyszałaś to? Joseph, Mariah... Skąd oni to wzięli?- zapytał ironicznie Maslow.
-Chyba sprzed wojny. Ale nie martw się maluszku.- wróciłam się do dziecka.- My wymyślimy ci ładniejsze imię. 
James położył się obok mnie i zaczął głaskać mnie po brzuszku co jakiś czas składając na nim delikatne pocałunki. 
-A co myślisz o tym ślubie?- zagadnęłam.
Wtedy Jamie wstał, podszedł do szuflady i wyjął z niej malutkie czerwone pudełeczko. Podniosłam się i zaciekawiona spojrzałam na niego. On uklęknął na jedno kolano i zapytał:
-No to jak... Wyjdziesz za mnie, skrbie?
Ze łzami w oczach odpowiedziałam:
-Oczywiście że tak. 
Po tych słowach James nasunął mi na palec cudowny pierścionek i czule pocałował. Gdy oderwaliśmy się od siebie zagadnęłam:
-Tego bym się nie spodziewała. Jestem bardzo szczęśliwa. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo... 
___________________________________________
Podobały wam się oświadczyny Jamesa? Nikt się nie spodziewał? Czy rodzice dadzą narzeczonym spokój? Jakie relacje mogą połączyć Jamesa z panią prawnik? O tym wkrótce.
Tych oświadczyn nie spodziewaliście się. Tak jakoś mi wpadły na myśl i są. 
Nareszcie zmieniłam ten wygląd bo tamten był nie za fajny :( Mam nadzieję że każdemu się spodoba :)
____________________________________
Moje mordeczki założyły bloga. Link:  http://some-things-take-time-blog.blogspot.com/ 
Nie jest to blog z opowiadaniami ale uważam że pomysł jest twórczy i kreatywny. Mają sporo pomysłów, mają pasje i są ambitne a to jest najważniejsze. I tu z mojej strony prośba. Gdybyście mogli zerknąć i skomentować byłoby mi i im niezmiernie miło :) 
buziaki :*

czwartek, 23 kwietnia 2015

22. Plan doskonały.

*Emma*
Nie wiedziałam czy dobrze postępuję idąc na spotkanie z Harrym. Mam nadzieję że będzie to ostatnie spotkanie. Że zniknie z mojego życia tak szybko jak się w nim pojawił. Postanowiłam trzymać się zamierzonej wersji: to dziecko jest Jamesa. Pewnym krokiem wyszłam z samochodu i nagle zwaliło mnie z nóg. Co robi tu Amelia? Nie wierze.
,,Jeszcze jej mi tylko brakuje do szczęści''- pomyślałam ironiczne i chwyciłam za klamkę do drzwi kawiarenki.
Na miejscu siedział już Styles. Miał przy sobie bukiet czerwonych róż. Niech mnie tylko spróbuje przepraszać i błagać o powrót a pożałuje. Podeszłam i odezwałam się:
-Cześć Harry. Co robi tu Amelia.
-O witaj. Dobre pytanie, sam chciałbym wiedzieć.
Podniósł się i chciał mnie pocałować jednak ja odsunęłam się i usiadłam na krześle.Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. Każde z nas jakby w myślach błagało by ta druga osoba rozpoczęła tą rozmowę. W końcu postanowiłam przerwać denerwującą i budzącą napięcie cieszę, i zagadnęłam:
-O czym chciałeś pogadać?
-Może zamówimy coś do picia?- powiedział Harry prawie w tym samym czasie.- Kelner. Poproszę dwie kawy.
-Yyy.- chrząknęłam.- Ja nie mogę pić kawy więc poproszę sok pomarańczowy.
Gdy złożyliśmy zamówienia i kelner odszedł, Harry chwycił mnie za rękę, którą szybko mu wyrwałam. Odetchnął rozdzierająco, po czym zaczął:
-Ja... Ja chciałem o nas porozmawiać.
-Ale nie ma żadnych nas. Dziecko które noszę pod swoim sercem jest Jamesa. Wyprzedzam twoje kolejne pytanie, tak, jestem tego pewna.
-Ale..- zaczął błagalnym tonem ale ja mu przerwałam.
-Muszę do toalety, daj mi dziesięć minut.
Podniosłam się z zajmowanego siedzenia i wyszła. Weszłam do kabiny i zamknęłam drzwi. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w odbicie. Miałam wielką nadzieję że po raz ostatni muszę go okłamywać. Mimo iż on zrobił mi tak wiele złego nie potrafiłam normalnie spojrzeć mu w oczy. Chyba mam za dobre serce. Umyłam ręce, poprawiłam makijaż i wyszłam z toalety. Gdy wróciłam do stolika nasze napoje już na nas czekały. Przysiadłam się i Harry kontynuował:
-Naprawdę żałuję tego co zrobiłem. Gdybym mógł cofnąć czas, wybaczyłbym ci tą zdradę. Bylibyśmy teraz po ślubie.
-Ale nie cofniesz czasu Harry! Ja już wtedy, po tym jak poszłam do łóżka z Jamesem byłam hipokrytką. Kochałam Jamesa ale wmawiałam sobie że to ciebie kocham. Przepraszam, bardzo cię przepraszam.
- Sięgnęłam po szklankę z moim zamówieniem i już miałam wziąć łyk, gdy do kawiarenki wpadła przerażona Amelka i zawołała:
-Emma nie! Proszę cię nie pij tego!
Harry spiorunował ją wzrokiem a ja zbaraniałam.
-O co ci chodzi? Dlaczego mnie obserwujesz?
-No bo... No bo Harry mnie zmusił, powiedział że jak komuś wygadam to mnie zabiję, ale ja nie mogę... Nie mogę tak...- mówiła przez łzy.
-Amela, spokojnie. Powiedz o co ci chodzi.
-No bo on dorzucił ci do napoju tabletek wczesnoporonnych. Chce żebyś poroniła to dziecko.
-Harry, o czym ona mówi?- skierowałam pytanie do Harrego i czekałam na jakąkolwiek odpowiedź.
W tym momencie Styles zerwał się do ucieczki a z kieszeni jego płaszcza wypadło opakowanie tabletek. Chciał je podnieść jednak ja byłam szybsza. Gdy zobaczyłam te tabletki i to co pisze na ulotce zrozumiałam że on naprawdę chciał to zrobić. Dosypał mi do napoju 10 małych pigułek. Wściekła wrzasnęłam:
-Co ty idioto chciałeś zrobić?! Sądząc po ilości tabletek chciałeś nie tylko uśmiercić to dziecko ale sprawić by coś mi się stało! Jak mogłeś siedzieć tu przede mną  i kłamać mi prosto w oczy?! Nienawidzę cię!
Wybiegłam z kawiarni. Usiadłam na ławce a z moich oczu poleciały łzy. Na co ja naraziłam moje dziecko? James miał rację. Po chwili dosiadła się do mnie Amelia. Niepewnym głosem spytała:
-Co mogę dla ciebie zrobić?
-Mogłabyś zdobyć mi ten sok, który chciałam wypić? Proszę.
Moja była przyjaciółka kiwnęła twierdząco głową i poszła jakimś cudem odzyskać dla mnie ten napój. Chciałam mieć dowód na policji że Harry chciał zabić moje dziecko. W między czasie zadzwoniłam do Jamesa. Zdołałam wydusić tylko:
-James, błagam przyjedź pod tą kawiarnię w której umówiłam się z Harrym...
*James*
Gdy usłyszałem zapłakany głos Emmy w słuchawce spanikowałem. Wiedziałem że ten kretyn coś jej zrobił. Po prostu to czułem. Jak on mógł? Tym razem zamierzam zgłosić to na policję i wyciągnąć wszystkie jego winy. Wsiadłem w samochód i nie zważając na ograniczenie prędkości pojechałem prosto do kawiarni. Było już dość późno i słońce chowało się za horyzontem. Gdy dojechałem na miejsce zobaczyłem siedzącą na ławce Em a obok niej... Amelie? Co ona mogła tu robić? Jej obecność bardzo mnie zdziwiła. Wysiadłem z samochodu i podbiegłem do Roztrzęsionej ukochanej. Usiadłem obok niej i mocno ją przytuliłem. Roztrzęsiona Emma przytuliła się do mojej klatki. Po krótkim wyczekiwaniu, spytałem:
-Kotku co się stało? Co on ci zrobił?
Emma otarła łzy i uspokoiła oddech. Wzięła trzy głębokie wdechy i powiedziała:
-Tylko obiecaj że nie zrobisz niczego głupiego... Dosypał mi tabletek antykoncepcyjnych do napoju. 
Po takiej wiadomości zamilkłem z przerażenia. Myślałem że on jest zdolny do wszystkiego ale tego akurat się nie spodziewałem. Miałem ochotę rozszarpać go na kawałki. Siedziałem i tępo patrzyłem w przestrzeń a w moich oczach z pewnością malowała się niewyobrażalna wściekłość. 
-Gdyby nie Amelia.- odezwała się Em i spojrzała na swoją ex przyjaciółkę- nasze dziecko pewnie by umierało teraz a ja skutki odczułabym za kilka godzin gdy było już za późno. Co teraz zrobimy?
-Teraz to zabieram cię do domu.- powiedziałem z niezwykłym spokojem.- Zmarzłaś? Dam ci kurtkę.
Bez zastanowienia ściągnąłem z siebie kurtkę i zarzuciłem ją Em na ramiona po czym odprowadziłem ją do samochodu. Wróciłem na chwilę aby porozmawiać z Amelką. Podszedłem do ławki na której siedziała i zacząłem:
-Dziękuję.
-CO?- spytała oszołomiona
-Dziękuję za to że uratowałaś moje dziecko. Nie spodziewałem się tego po tobie.
-Nie ma sprawy.- uśmiechnęła się beznamiętnie. 
- Mogłabyś potwierdzić to że Harry dosypał Emmie do picia tych tabletek.
-Tak, mogę. Wyślę ci na maila pewien filmik który wszystko ci wyjaśni, a tymczasem pa.
-Pa.- pożegnałem sie i odszedłem do samochodu.
Przez drogę do domu nie odzywaliśmy się z Em ani słowem. Każde z nas czuło w sobie nienawiść i niechęć do Stylesa. Tym razem zniszczę go perfekcyjnie. Nie wywinie się od tego. Nie tym razem. Gdy dotarliśmy do domu Emma niemal bez słowa poszła pod prysznic. Czułem się dziwnie i miałem wrażenie że w jej dziwnym zachowaniu maczał Harry. A może tylko mi się wydawało? Może nadal była mocno wstrząśnięta tym co chciał zrobić jej były...
________________________________
Czy Harry wywinie się z tego? Co go czeka? Wierzycie w przemianę Amelii? Co gorszego może spotkać Emmę i Jamesa?
Wiem że rozdział miał być wczoraj ale nie dałam rady. Kończyłam czytać sagę ,,Szeptem'' ostatni tom, nie mogłam się oderwać i ani sie na kapłam a zasnęłam na książce. 
+prosze, przeczytajcie notkę która pojawi się już dziś, może jutro
buziaki :*

wtorek, 21 kwietnia 2015

21. Chcesz tego słuchać?

*James*
To był jeden z najwspanialszych dni w moim życiu. Usłyszeć bicie serca swojego dziecka to jest naprawdę wspaniałe uczucie. Nie mogłem opanować swojego wzruszenia nawet gdy wróciliśmy do domu. Emma poszła wziąć prysznic a ja w tym czasie wziąłem zdjęcia usg i płytkę którą nagrała nam pani doktor i włączyłam laptopa. Jeszcze raz miałem ochotę posłuchać bicia serca mojego dziecka. Gdy je znów usłyszałem do oczu napłynęły mi łzy. Gdy Em weszła do salonu otarłem dyskretnie oznaki wzruszenia jednak ona była szybsza i powiedziała z irytacją:
-Nie rozumiem, czemu wy faceci tak się wstydzicie swoich uczuć. 
-Może dlatego że żaden z nas nie chce być mięczakiem tylko samcem alfa?
W odpowiedzi usłyszałem tylko cichy chichot który zignorowałem. 
-Co dalej robimy z moją matką i Harrym?- spytała po dłuższej chwili milczenia.
-To zależy tylko od ciebie.
-To jest trudne. Z jednej strony nie chcę aby matka okłamywała mojego ojca, ale z drugiej przecież on się załamie jak usłyszy taką wieść o swojej wspaniałej ''żonie''.
Emma podeszła i przytuliła się do mnie. Oparła głowę na mojej klatce piersiowej z ja zacząłem gładzić ją po włosach. PO chwili wyszeptała:
-To jest takie trudne.
-Jest trudne. ale wybrniemy z tego razem. Nie zostawię cię z tym samej. 
-Bardzo cię kocham.
-Ja ciebie też. A wiesz..- urwałem, a raczej przerwał mi dźwięk telefonu Emmy. 
Moja dziewczyna podniosła się i spojrzała na wyświetlacz. Po chwili z irytacją powiedziała:
-Harry... Boże czego on chce?!
-Odbierz to się przekonamy. 
Czułem że brunetka jest niezadowolona ale po chwili odebrała telefon. Włączyła na głośnomówiący i z pełnym irytacji głosem zaczęła:
-Czego chcesz?
-Spotkać się. Obiecałaś mi to. Musimy przegadać kilka spraw. Chcę ci je przedstawić w innym świetle niż zdążył już to zrobić James. 
-Skąd ta pewność że mam ochotę słuchać kolejnych kłamstw z twoich ust?
-O ile się nie mylę napisałaś mi sms'a że po powrocie do LA spotkamy się i pogadamy o dziecku.- podszedł mnie dość sprytnie.- Mam teraz chwilę wolnego. W kawiarni ,,Dreams''? Za pół godziny? Będę czekał.
-Niech ci będzie.- odpowiedziała Em.
Ta odpowiedź nie spodobała mi się. Ona chce słuchać jego wyjaśnień. Natychmiast zareagowałem:
-Ty po tym wszystkim chcesz słuchać jego wyjaśnień? Kochanie proszę cię.
-James, obiecałam mu to! 
-Dobra, ale ja jadę z tobą- jak zwykle starałem się postawić na swoim.
-To nie jest dobry pomysł!- natychmiast zaprotestowała Emma.- Pogadam z nim w cztery oczy, wyjaśnimy sobie to i owo i wrócę. Nie bój się, Harry tym razem mnie nie porwie. 
-Niech ci będzie- niechętnie ustąpiłem.- tylko wracaj szybko.
Ucałowałem ją na pożegnanie i Emma wyszła. Byłem poirytowany że tak łatwo jej ustąpiłem. A co jeżeli Harry wygada jej o tym co mu powiedziałem w sprawie ojcostwa? Em będzie z pewnością wściekła. Zmartwiony tym co będzie dalej a zarazem wkurwiony na Stylesa walnąłem się na kanapę i niemal natychmiast odpłynąłem do krainy snu...
*Laura*
Wróciłam do domu długo przed Zaynem. Zdziwiło mnie to ponieważ zwykle to on czekał na mnie z kolacją. Postanowiłam że tym razem będzie nieco inaczej. Mimo iż nie umiem zbytnio gotować postanowiłam spróbować swoich kulinarnych możliwości. Ubrałam niebieski fartuszek i zabrałam się do gotowania. Postawiła na klasykę. Przygotowałam ulubione spaghetti Zayna, zapaliłam świece na stole, otworzyłam wino aby ''pooddychało'' i udałam się na górę. Zanim jednak przemierzyłam wszystkie stopnie prowadzące na górę w zamku do drzwi usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Zayn wrócił. Kuźwa, nie zdążę się przebrać. Pośpiesznie ściągnęłam fartuszek i wrzuciłam go za dużego kwitka po to aby się nie zbłaźnić. Pośpiesznie zbiegłam na dół i rzuciłam się w ramiona swojemu ukochanemu. 
-Myślałem że to ja będę na ciebie czekał a tu role się nieco odwróciły. Przepraszam za spóźnienie słoneczko.- powiedział Zayn. 
- Nic się nie stało. Siadaj, zrobiłam twoje ulubione spaghetti.
Posiłek minął nam w przyjemnej atmosferze. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy. Obiecaliśmy sobie że dziś ustalimy szczegóły związane z naszym ślubem który miał odbyć się za niecałe 4 miesiące. Usiedliśmy z lampkami wina, laptopem na kolanach przy kominku w salonie i zaczęliśmy sporządzać listę gości. Oczywiście znalazła się na niej Em wraz z James ale nie spodobało mi się to że był na niej Styles. Przemilczałam jednak ten fakt z uwagi na to że Zayn i Harry byli najlepszymi kumplami i nawet jeśli ostatnio trochę się posprzeczali to widocznie sie pogodzili. Mieliśmy wybrać menu które miałam zatwierdzić w restauracji gdzie organizowaliśmy wesele. Oczywiście była to jedna z najlepszych w LA. Wybierał ją Zayn i kilka dni temu byliśmy tam na kolacji by sprawdzić jakie mają jedzenie. Oczywiście mój ukochany miał świetny gust. Gotowali wyśmienicie. Większość rzeczy została już załatwiona, pozostała tylko kwestia świadków. Pewna siebie powiedziałam:
-No na pewno Emma i...- tu urwałam w oczekiwaniu na to że Malik coś powie
-...I Harry- powiedział po chwili milczenia.
-Harry? Serio? A nie mógłby być Niall lub Liam? 
-Nie! Laura, to mój najlepszy przyjaciel.
-Tak, a kilka dni temu jak byłeś na niego wkurwiony to jakoś zapomniałeś że jest to twój najlepszy przyjaciel, tak?- odgryzłam się z ironią
-Byliśmy pokłóceni, ale się pogodziliśmy. Nie jesteś w stanie tego zaakceptować? 
-Nie, nie zaakceptuję tego że jest on dla ciebie ważniejszy niż nasz ślub!- krzyczałam.- Wiem że byłeś z nim dziś na piwie, że chodzisz z nim do baru codziennie! Robisz ze mnie głupią?!
-Kochanie, uspokój się.- podszedł i przytulił mnie. 
Przez chwilę staliśmy w milczeniu i Zayn myślał że załagodził sprawę jednak mylił się. Ledwie słyszalny szeptem powiedziałam:
-Wybieraj, albo koledzy i imprezy do rana, albo ja...
-Nie każ mi wybierać pomiędzy przyjaciółmi a tobą!- tym razem on się zdenerwował. 
-W takim razie... ŚLUBU NIE BĘDZIE!
_________________________________________________
Jaką ''niespodziankę'' szykuje Harry dla Em? Czy ślubu Laury i Zayna faktycznie nie będzie? A może Laura zrobiła niepotrzebną awanturę? O tym wkrótce. 
No i trzymam was w niepewności. Myśleliście że dowiecie się jak przebiegnie spotkanie Herriego z Em a tu BUM. Nie ma! Ale szykuję dla was szok i momenty zgrozy! Dawno nie było Amelii, znienawidzonej przez was laski więc za tydzień znów zagości w życiu Emmy. 
na dziś się żegnam, spotykamy się jutro o stałej porze :* do zobaczenia :) 

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

20.Przepraszam...

*Laura*
Byłam zszokowana tym co opowiedziała mi Emma, ale nie chodziło tu o kłamstwa Jamesa ale o to co wyprawia jej matka z Harrym. Jak oni mogli zrobić jej coś takiego? Przez nich teraz biedna Em pokłóciła się z Jamesem. Oczywiście co do kłótni z Jamesem to musiałam niestety przyznać rację Maslowowi. Zrobił to dla jej dobra. Choć z drugiej strony Em jest w ciąży, hormony buzują i chłopak mógł się spodziewać jak zareaguje jego ukochana. Em mieszkała z nami dopiero jeden dzień. Oczywiście nie przeszkadzało mi to, mogłaby nawet zamieszkać na zawsze gdyż z Zaynem nie da się zrobić zakupów w internecie, nie pomoże mi w doborze sukienki a i nie o wszystkim mogę z nim porozmawiać. Dzisiaj przegadałam z przyjaciółką prawie całą noc. W końcu poszłyśmy spać ale nie z powodu braku tematów czy zmęczenia tylko dlatego że Emma miała jutro wizytę u ginekologa i musiała być wypoczęta. Oczywiście, jak to ona, wahała się czy zabrać na tą wizytę Jamesa czy iść na nią sama. Z Zaynem namawialiśmy ją żeby porozmawiała szczerze z Jamesem i zabrała go na wizytę kontrolną ale ona jak zwykle rzuciła to swoje zastanowię się i uciekła do pokoju.
Tego dnia spałam chyba do 11:00. Gdy wstałam zauważyłam że nie ma obok mnie Malika, za to na stoliku jest taca ze śniadaniem i karteczka. Podniosłam kawałek papieru i przeczytałam:
,,Nie chciałem cię rano budzić więc wyczmychnąłem po cichu do pracy. Wrócę jak zwykle i przygotuję dla nas kolację. Na razie życzę ci smacznego śniadanka i do zobaczenia wieczorem kociaku 
                                                                                                                                              buziaki :* 
twój Zayn :)  ''
Po przeczytaniu tej karteczki mój humor od razu był o sto punktów lepszy. A czekała mnie dziś ciężka sesja. Miałam do studia na 13:00 więc przed wyjściem chciałam pogadać Emmą. Zaglądnęłam do jej pokoju i zauważyłam że pakuje swoje rzeczy. Zdziwiona podeszła i spytałam:
- Emma, co ty robisz? Gdzie się wyprowadzasz?
-Wracam do Jamesa. Tam gdzie moje miejsce. Przemyślałam sobie wszystko i zrozumiałam że to ja popełniłam większy błąd niż on. Napadłam na niego jakby mnie zdradził lub coś gorszego.
-A, no to dobrze. Fajnie że wrócicie do siebie. 
-Nie jestem pewna czy wrócimy. Czy James będzie mnie jeszcze chciał po tym jak mu nagadałam...- posmutniała.
-Nie martw się.- podeszłam i przytuliłam przyjaciółkę.- Na pewno cię nie odtrąci. Macie mieć razem dziecko, kochacie się i odbudujecie na nowo lekko nadszczerbniętą relację.
-Myślisz?- zapytała z nadzieję Em
-Jestem tego pewna.- zapewniłam z uśmiechem na ustach.- No dobrze to ja muszę lecieć na sesję bo już późno, a Jacob nie lubi spóźnień.
- Ok, ja też już spadam, trzymaj za mnie kciuki.
Na pożegnanie przyjaciółka podeszła, przytuliła mnie i opuściła moje mieszkanie. Ja tymczasem powędrowałam do swojej garderoby ubrać się. W duchu liczyłam na to że nasze zakochańce jakoś się pogodzą. Zresztą ich zgoda była niemal pewna. Oni poza sobą nie widzą świata. Zupełnie tak jak ja z Zaynem. Oby nadal nam się tak układało.
*Emma*
Nawet nie zjadłam śniadania tylko od razu podążyłam do domu. Martwiłam się o Jamesa. Nie miałam z nim kontaktu od prawie dwóch dni. Wprawdzie wyłączyłam telefon gdyż moja matka i Harry próbowali się ze mną skontaktować a mnie drażniło to że co pięć minut do mnie wydzwaniają. Telefon włączyłam dopiero przed domem. Zobaczyłem 110 nieodebranych połączeń od Jamesa i około 50 wiadomości. Postanowiłam ich nie czytać tylko od razu rozpoczęłam poszukiwania moich kluczy w torebce. W końcu je znalazłam i dostałam się do domu. Jak zwykle panował w nim porządek. Gdzieniegdzie były tylko rozrzucone podkoszulki, bluzy czy buty. Zaczęłam szukać Jamesa. Nie zajęło mi to długo gdyż znalazłam go w naszej sypialni. Spał przytulony do... Tak spał przytulony do mojej bluzki która pachniała mną a z boku na pościeli leżało zdjęcie usg naszego dziecka. Podeszła do niego i okryłam go kołdrą. Odłożyłam torbę i przysiadłam na skraju łóżku. Nie mogłam się powstrzymać od tego aby go nie dotknąć i pogłaskałam go po policzku. Miał na nim dość duży zarost co świadczyło że nie golił się od kilku dni. Ściągnęłam buty i ułożyłam się obok niego przytulając go. Mój ruch zbudził go. Przetarł oczy i na mój widok lekko się uśmiechnął. Gdy zobaczył że odwzajemniłam jego uśmiech, wstał do pozycji siedzącej, chwycił mnie za rękę i zaczął:
-Skarbie, tak bardzo cię przepraszam. Nie chciałem cię oszukać, chciałem tylko waszego dobra...- gdy tak mówił do jego oczu zaczęły napływać łzy.
Podniosłam się z poduszki i czule do objęłam. Ułożył głową na moim ramieniu a ja powiedziałam:
-Wiem, kochanie wiem. To ja cię powinnam przeprosić. Zachowałam się jak rozhisteryzowana nastolatka. Nie wiem co we mnie wstąpiło, do hormony zaczynają buzować. 
Przez chwilę milczeliśmy, tuląc się do siebie, po czym dorzuciłam z uśmieszkiem:
-Teraz, skoro zobowiązałem się do tego dziecka, do tego że mnie kochasz, będziesz musiał znosić moje humorki jeszcze przez jakieś 7 miesięcy. 
- Wytrzymam.- powiedział i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. 
Znów ułożyliśmy się na łóżku. Nagle przypomniałam sobie o mojej wizycie. Zerknęłam na telefon  i odetchnęłam z ulgą. 13:34. Mam jeszcze sporo czasu.
-Dziś mam wizytę kontrolną u ginekologa. Chcesz iść ze mną?- spytałam Jamesa.
Na jego twarzy natychmiast pojawił się uśmiech. Odetchnął po czym powiedział:
-Oczywiście że chcę.
-No to super, mam na 17. Teraz idę się rozpakować i powypakowywać ubrania których ty jeszcze nie zdążyłeś.
Jak powiedziałam tak też zrobiłam. Weszłam do mojej garderoby i zauważyłam setki porozrzucanych ubrań, walizek, kartonów. Byłam wściekła że nie ogarnęłam tego wcześniej. Zabrałam się więc za układanie tego w szufladach i wieszanie na wieszakach. Została mi jeszcze kolekcja moich ukochanych bucików gdy spojrzałam na zegarek. OMG, już 16. Szybko rzuciłam wszystko i poszłam ubrać się. Trochę wydłużyło mi się to dlatego z domu wyjechaliśmy mocno spóźnieni. Byłam zła na siebie i Jamesa za to że spóźnimy się i to już na pierwszą wizytę. Dzięki Bogu udało nam sie dotrzeć na czas i punktualnie o 17 zostaliśmy zaproszeni do gabinetu. Na samym początku przedstawiłam wyniki badań i USG, a dopiero po sprawdzeniu ich lekarka zaproponowała:
-No to co, sprawdzamy co tam u państwa dziecka słychać.
Oboje pokiwaliśmy twierdząco głowami po czym lekarka dodała:
-Rozumiem że pan chce być obecny przy badaniu, tak?
-Tak-odpowiedziałam pewnie za Jamesa i pani doktor przystąpiła do badania.
Przez chwilę wpatrywaliśmy się z monitor na którym niemal nic nie widzieliśmy po czym jednak pojawiła się mała kuleczka z plamką. No już nie taka mała, 6 tydzień w końcu.
- O proszę zobaczyć, to jest państwa dziecko. Rozwija się prawidłowo. A teraz posłuchamy bicia serduszka.
i Już po chwili usłyszałam  szybkie i równomierne bicie serca mojego dziecka. Oczy zaszły mi łzami wzruszenia i z ogromnym uśmiechem na twarzy spojrzałam na Jamesa. Zobaczyłam jego lekko zaszklone oczy i delikatny uśmiech.
_________________________________________________
Czy Laura i Zayn będą szczęśliwi? Czy ta sielanka w życiu obydwu par potrwa długo? Kto może ją zakłócić?
Heja, hej :)
w tym tygodniu z uwagi na wolne, będzie się pojawiało dużo nowych rozdziałów, mam nadzieję że się cieszycie.
Dziękuję moim mordeczką z klasy które dziś nabijały mi wyświetlenia i podpowiadały nowe postaci które mogą się pojawić, na pewno większość z nich pojawi się w niedalekiej przyszłości :)
Na dziś żegnam, buziaki i do jutra :*

sobota, 18 kwietnia 2015

19.To koniec?

*James*
Nie mogłem powiedzieć Emmie tego co odkryłem. Nie teraz. Przecież to by ją załamało a ja nie chciałem żeby przez stres coś stało się jej i naszemu dziecku. Po chwili ciszy odpowiedziałem więc:
-Poszedłem do klubu i jakieś szczyle przeczepiły się do mnie. Chcieli kasy. Trochę sie poprzepychaliśmy, nic takiego...
-Nie oszukujesz mnie? Nie byłeś u Harrego?
-Kochanie..-zacząłem niecierpliwie.- Czy ja cię kiedykolwiek okłamałem?
W odpowiedzi Em pokiwała przecząco głową. 
-No widzisz! Nie masz się o co martwić. Dobrze ja idę to - tu pokazałem na ranę na czole.- jakoś ogarnąć i widzimy się w sypialni.
Przed wyjściem z kuchni dałem jej namiętnego buziaka w usta i podążyłem do łazienki. Miałem lekkie wyrzuty sumienia. Jakie lekkie wyrzuty? Było mi po prostu wstyd przed samym sobą że ją oszukałem. Już nie chodzi o to że nie powiedziałem jej gdzie byłem tylko o to że nie wyjawiłem jej wielkiego sekretu jej matki. Choć przecież nie mogę tak po prostu zrujnować małżeństwa moich przyszłych teściów? Oni by mi tego nie wybaczyli. Zacząłem zmywać krew z czoła gdy do łazienki wpadła zdenerwowana Emma. Trzymała w dłoni mój telefon i krzyczała:
-Jak mogłeś mnie okłamać? Myślałam że mogę ci zaufać a tu okazuje się że nie dość że okłamałeś mnie w sprawie tego gdzie byłeś to jeszcze nie powiedziałeś mi o romansie mojej matki! W ilu rzeczach mnie jeszcze oszukiwałeś?
-Kochanie, nie oszukiwałem cię nigdy, to był ten jeden raz, kiedy nie...
-Milcz!- przerwała mi.- To był jeden raz i o jeden raz za dużo. Dostałeś sms'a od Harrego, uwaga cytuję: ,,Jeżeli powiesz Emmie o tym że zobaczyłeś mnie z jej matką to ciężko tego pożałujesz i zgłoszę na policję dzisiejsze pobicie''
Staliśmy przez chwilę w milczeniu. Z oczu Emmy powoli zaczęły lecieć łzy. Podszedłem do niej. Chciałem ją przytulić jednak ona odepchnęła mnie. Powiedziałem wtedy:
-Kochanie, przepraszam.
- Powiedziałam milcz!- krzyknęła znów.- Nie chcę cię znać! Zapomnij o mnie i o dziecku.
Powiedziawszy to wybiegła z łazienki prosto do garderoby. Wzięła podręczną torbę i zaczęła wrzucać do niej ciuchy. Wyrwałem jej bluzkę i zawołałem:
- CO ty wyprawiasz? Teraz chcesz się wyprowadzić? Teraz? Gdy już wszystko zaczęło się układać? Pomyśl o dziecku, nie myśl tylko o sobie!
-I gdy to wszystko zaczęło się układać ty musiałeś to spieprzyć, standard! Właśnie w tej chwili myślę tylko o dziecku i o tym że nie będzie się wychowywało z człowiekiem który jest oszustem.
Spakowała część swoich rzeczy i minęła mnie w progu bez słowa. NIE! To nie może się ta skończyć! Kocham ją najbardziej na świecie i będę o nią walczył! Pobiegłem za nią. Udało mi się złapać ją w progu gdy już wychodziła.
-Em, kochanie, błagam cię na kolanach.- tu uklęknąłem na kolana.-wybacz mi, skarbie. Nie wyobrażam sobie życia bez was.
-Będziesz musiał sobie wyobrazić bo to koniec!- wykrzyczała i minęła mnie.
Gdy już miała wychodzić odwróciła się i powiedziała:
-Po resztę rzeczy wezmę jutro.
Trzasnęła drzwiami i wyszła a mnie zalała fala łez. Dlaczego ją oszukałem? Mogłem od razu powiedzieć jej prawdę.
*Emma*
Nie mogłam znieść tego jak ten dupek mnie potraktował? Jak mógł mnie oszukać? Myślałam że mogę mu bezgranicznie zaufać, jednak pomyliłam się. Moje dziecko na pewno nie będzie się z nim wychowywać. Mimo że go tak bardzo kochałam to nie zasługiwał na drugą szansę. Przecież nie okłamuję się kogoś kogo się kocha i kto ci ufa? Nie potrafiłabym mu teraz na nowo zaufać. NIGDY! Wyjadę stąd i postaram się o nim jak najszybciej zapomnieć! Tylko że pojawił się problem. Po pierwsze nie mogę wyjechać bez reszty rzeczy a po drugie muszę iść na umówioną wizytę u ginekologa którą miałam jutro. Nie spostrzegłam się nawet że jest już pierwsza w nocy. Co ja teraz mam robić? Mogłabym pójść do hotelu jednak nie potrafiłabym teraz siedzieć sama w czterech ścianach? Ale przecież nie jestem sama! Mam dziecko. Gdy myślałam o moim maleństwie mój humor od razu się poprawiał. Spojrzałam na mój brzuch i pogłaskałam go. Postanowiłam pojechać do Laury. Wiedziałam że jest teraz z Zaynem, który z pewnością od razu zadzwoni i opowie wszystko Harremu jednak potrzebowałam jej wsparcia. Zadzwoniłam po taksówkę. Gdy znalazłam się pod drzwiami mieszkania mojej przyjaciółki przez chwilę wahałam się ale w końcu zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył mi Zayn. Mój widok lekko go zdziwił. Przez chwilę staliśmy bez słowa w końcu powiedział:
- Hej Emma, co cię tu sprowadza?
- Cześć Zayn, jest może Laura?
- Wiesz,- zaczął.- jeszcze jej nie ma. Dziś ma nocne zdjęcia na sesji do jakiegoś magazynu czy coś, wróci późno, za jakąś godzinkę, ale wejdź. Poczekasz na nią.- zaprosił mnie do środka.
-Dzięki.
-Słyszałem o twojej ciąży, gratuluję.- powiedział dość sympatycznie na rozluźnienie sytuacji.
Uśmiechnęłam się tylko, po czym odpowiedziałam:
-No niespodziewanie ale jestem. Dziękuję, cieszę się z tego. 
- A jeżeli mógłbym zapytać, coś się stało? Jakaś kłótnia z tatusiem dziecka?- zapytał dość ''delikatnie''.
- Tak, opowiem ci wszystko, znaczy wam, tobie i Laurze. Tylko mam dwie  prośby. Pierwsza jest taka czy mogłabym się zatrzymać u was na kilka dni, potem wyjadę do rodziców ale na razie nie mam zbytnio gdzie mieszkać. A druga to taka czy mógłbyś mi zrobić herbatki bo przemarzłam strasznie.
-Na obydwie twoje prośby odpowiadam: oczywiście.- uśmiechnął się.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, po czym Zayn oprzytomniał z transu myślowego i rzucił:
-To ja zrobię ci tą herbatkę a ty mi o wszystkim opowiesz.
- Pokiwałam twierdząco głową a on zniknął w kuchni. W sumie jest całkiem w porządku. Znałam go jako niepokornego podrywacza kobiet, który na wszystko odpowiadał swoimi chamskimi tekstami a teraz zmienił się. Przynajmniej moja przyjaciółka ma szczęście w miłości. Mimo iż Zayn był podrywaczem i nigdy nie miał stałej kobiety, to według Harrego był lojalny i uczciwy. I mam nadzieję że taki pozostał. Chciałam żeby Laura była szczęśliwa. Gdy Zayn wrócił zaczęłam mu o wszystkim opowiadać. O tym że James mnie okłamał i oczywiście nie pominęłam wątku romansu Harrego z moją matką. Tym drugim zachowaniem mój towarzysz rozmowy był wręcz zbulwersowany. On opowiedział mi o swoim konflikcie z chłopakami z 1D i o ślubie z Laurą który planuję. Ucieszyłam się na wieść o ślubie mojej przyjaciółki. Pogratulowałam im zaręczyn i oboje zamilkliśmy. 
- Wiesz co- zaczął Zayn- myślę że nie powinnać odstawiać Jamesa na boczny tor tylko z powodu kłamstwa. Z tego co mi powiedziałaś zrobił to tylko po to aby chronić ciebie i wasze dziecko przed stresem który może wam zaszkodzić.
- Jak tak na to teraz patrzę z perspektywy czasu to trochę przegięłam. Nie powinnam była z nim zrywać. On chciał dobrze.
Po tej krótkiej wymianie zdań oboje zamilkliśmy. Wiedziałam że Zayn ma stuprocentowa rację. Nadal jednak się wahałam w sprawie powrotu do Maslowa. A co jeżeli nie będę potrafiła mu na nowo tak samo silnie zaufać...
_____________________________________________________
Czy Emma i James wrócą do siebie? Kto może im w tym przeszkodzić? Czy związek rodziców Emmy rozwali się? O tym wkrótce :)
Nie wierze, napisałam ten rozdział ;o. Ale to było wspaniałe. Normalnie tak sobie wczoraj pół nocy myślałam co pisać ale nic mi do głowy nie przychodziło aż tu nagle dziś oglądam sobie powtórki HK i taki zajebisty pomysł na dalsze pisanie mi wpadł. Znaczy zajebisty jak zajebisty, wy to musicie ocenić nie? Ale moim jakże skromnym zdaniem jest to jeden z lepszych rozdziałów, jestem z niego zadowolona :)
no to zmykam, kolejny rozdział <być może> jutro :) 
trzymajcie się buziaki :* :* 
+ wiem, tytuł nie powala :(

piątek, 17 kwietnia 2015

18. Szokujące spotkanie...

*Emma*
Gdy znalazłam się już w hotelu szybko włączyłam laptopa. Moim jedynym marzeniem było jak najszybciej znaleźć się w Los Angeles, z Jamesem. Sprawdziłam loty. Był za 2 godziny, lot jakichś tanich linii lotniczych do LA. Postanowiłam skorzystać. Wiedziałam że lot takimi liniami nie jest zbyt bezpieczny ale miałam to gdzieś. Nie chciałam zostać tu ani minuty dłużej. Pośpiesznie spakowałam wszystkie swoje rzeczy i zamówiłam taksówkę. Na lotnisku byłam grubo przed czasem. Wzięłam więc swoje rzeczy i udałam się do najbliższego automatu po kawę. Wiedziałam że jeżeli James by zobaczył że piją kawę, nieźle by się wkurzył, ale w tym momencie potrzebowałam czegoś na odstresowanie. Kawa zawsze działała najlepiej na moje emocje. Teraz najchętniej po tej trudnej rozmowie zapaliłabym sobie fajkę ale wiedziałam czym grozi palenie w ciąży. Nie! Nie ma mowy! Nie będę narażać swojego dziecka na takie coś! Szybko odgoniłam od siebie tę myśl. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i napisałam sms'a do Jamesa:
,,Bardzo za tobą tęsknię. Już nie mogę się doczekać kiedy znów się zobaczymy. Kocham cię :*''
Wysłałam sms'a i już miałam schować telefon do kieszeni gdy przypomniałam sobie o jednym fakcie. Przecież ja miałam chodzić co dwa tygodnie na wizytę do ginekologa, a przez te wakacje, rodziców i Harrego kompletnie o tym zapomniałam. Postanowiłam jak najszybciej zarejestrować się na wizytę. Zadzwoniłam do niej. Pojutrze, piątek, 17:00. Jest okej. Mam nadzieję że James znajdzie pół godziny czasu i przyjdzie. Ostatnio dużo pracuje. Pewnie siedzi teraz wieczorami na planie i się męczy. Kurde, przecież ja nie mogę żyć na jego koszt! Muszę wrócić do agencji, do pracy! Wprawdzie James nie zgodzi się abym robiła sobie sesje w ciąży, ale ja nie zamierzam go słuchać! Przez to myślenie, nawet nie zauważyłam a już była godzina mojego odlotu.Gdy już wreszcie siedziałam w samolocie mogłam w pełni odetchnąć w ulgą. Jednak Londyn nie będzie mi się kojarzył zbyt dobrze i szybko tu nie wrócę. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z faktu że moje dziecko musi mieć kontakt z dziadkami i nie zamierzałam im go utrudniać ale moje relacje z mamą nigdy nie powrócą do tych sprzed lat. Było mi z tego powodu przykro jednak musiałam się z tym pogodzić. Moja własna matka mi nie wierzy... To było okropne. Dobrze że chociaż miałam oparcie w tacie. On może inaczej patrzył na tą sprawę i gdyby nie żady silnej ręki które sprawowała w domu moja mama, tato z pewnością cieszyłby się z tego że będzie miał wnuka. Z podręcznego bagażu wyciągnęłam moją ulubioną książkę i odpłynęłam w literacki świat. Nim się obejrzałam samolot podchodził do startowania z LA. Byłam szczęśliwa że wreszcie tu wróciłam. Uwielbiałam to miasto i moje dziecko musi wychować się właśnie w nim. Postanowiłam zamówić taksówkę i nie budzić Jamesa który pewnie śpi. Pod naszą willę dotarłam w przeciągu połowy godziny. No tak, pierwsza noc w nowym łóżku. Nie zdążyłam jej jeszcze dokładnie obejrzeć więc jutro będę miała na to czas. Z trudem wtaszczyłam ciężką walizkę do holu i zaświeciłam światło. Wtedy z głębi domu wyszedł w samych bokserkach zaspany James. Gdy mnie zobaczył natychmiast się rozbudził i podbiegł mnie przytulić.
- Czemu nie zadzwoniłaś? Przyjechałbym po ciebie.
- Nie chciałam cię budzić, wiem że dużo pracujesz....- powiedziałam i podniosłam moją walizkę z zamiarem wniesienia jej do garderoby.
Jamesowi jednak udało się mnie wyprzedzić. Podniósł walizkę mówiąc:
- I ty to sama dźwigałaś?
-Przykro mi kochanie, ale nie mam bagażowego który nosi za mnie moje torby.- powiedziałam z lekką ironią.
-W takim razie będę musiał ci go załatwić, nie możesz tego dźwigać.- skarcił mnie i zaniósł moją walizkę do garderoby a ja tymczasem wskoczyłam do wanny.
Leżałam i relaksowałam się ciepłą wodą. Po chwili do łazienki wszedł James. Zaczął delikatny masaż moich ramion i zapytał:
-Jak wizyta u rodziców?
-Lepiej nie pytaj... To mają być rodzice? Nie uwierzyli mi w nic, nie uwierzyli w to że Harry mnie porwał, znęcał się nade mną. A na wieść o tym że jestem w ciąży nie zareagowali pozytywnie.- opowiedziałam oburzona.
-Wiesz może jeszcze...- w tym momencie przerwał nam dźwięk mojego telefonu.
Podniosłam go z półki obok wanny i powiedziałam:
- Oho, mamusia dzwoni. Włączę na głośnomówiący, zobaczymy co radosnego powie mi tym razem.- powiedziałam i odebrałam telefon.- Halo mamo.
- Emma, czy ty możesz mi powiedzieć dlaczego mnie okłamałaś?- powiedziała zbulwersowana.
- Ale ja cię nie okłamałam, mamo... Kto ci jakichś głupstw naopowiadał.
- Otóż, to nie Harry cię bił tylko James! Taką przyszłość fundujesz sobie i swojemu dziecku?! Ten chłopak zniszczył twój związek z Harrym... Harry to taki porządny chłopak.
- Mamo, kto naopowiadał ci takich głupstw? Harry?!- wrzasnęłam wkurzona.
Odpowiedziała mi cisza to znaczy miałam rację. Harry nastawił moich rodziców na Jamesa! Co za prostak? Myśli że w ten sposób mnie zdobędzie? Myli się! Najbardziej żal było mi Jamesa który stał obok i słuchał bezpodstawnych oskarżeń mojej matki. Szybko rozłączyłam się i wyszłam z wanny. Owinęłam się tylko ręcznikiem i podeszłam do Jamesa który stał pochylony nad umywalką. Objęłam go od tyłu i powiedziałam:
-Głupio zrobiłam że pojechałam do rodziców... Harry naopowiadał im głupstw pod wpływem tego że pewnie matka wygadała się mu o tym co mi zrobił a on nie chcąc narazić swojej nieskazitelnej reputacji w oczach moich rodziców, oskarżył ciebie. To podłe.
- Najgorsze jest to że jestem skreślony w oczach twoich rodziców...- powiedział beznamiętnie James.
- Ale co ty mówisz, odkręcimy to jakoś razem.- zapewniałam go
- Nie kochana, ja to odkręcę.- powiedział i wybiegł z domu....
*James*
Byłem mega wkurwiony na Harrego! Jak on mógł nagadać takich głupstw? Oczernił mnie w oczach rodziców Em którzy w ten sposób nigdy mnie nie zaakceptują. Postanowiłem się odegrać. Wybiegłem z domu i wsiadłem w samochód. Przekraczając dozwoloną prędkość pędziłem prosto do mieszkania Harrego. Tym razem on musiał odpokutować za swoje winy. Zaraz po powrocie do domu postanowiłem pokazać Emmie kompromitujące tego gnoja filmiki aby raz na zawsze pożałował tego że zadarł ze mną. Gdy dotarłem na miejsce, wbiegłem do budynku i popędziłem prosto do jego mieszkania. Zapukałem energicznie do drzwi. Myślałem że go nie ma jednak po chwili usłyszałem przekręcanie klucza w zamku i drzwi otwarły się. Stanął w nich, jak zwykle z tym swoim idiotycznym uśmiechem Styles. Zdziwił go mój widok. I słusznie. Ale raczej nie zdziwi go to co planowałem mu zrobić. Przez chwilę staliśmy w milczeniu, po czym mój rywal odezwał się:
- Cóż za odwiedziny! Przyszedłeś się pogodzić?
- Pogodzić? Z tobą? Za to jakich bzdur naopowiadałeś matce Emmy ja mam sie z tobą pogodzić?- spytałem głosem pełnym ironii.
- Przecież to była sama prawda. Ty jesteś niezrównoważony psychicznie! Powinieneś się leczyć.
- Ja powinienem się leczyć? I kto to mówi? Człowiek który pobił dziewczynę którą rzekomo ''kocha''. Jesteś zerem!- wykrzyczałem mu.
Zaglądnąłem do środka gdyż usłyszałem tam czyjeś kroki. Widok osoby którą zobaczyłem w mieszkaniu Harrego zwalił mnie z nóg. W jego mieszkaniu była matka Emmy, prawie całkowicie naga, ubrana tylko w narzuconą niedbale koszulę Harrego. W pierwszych sekundach tego widoku nie byłem w stanie wypowiedzieć nawet słowa. Ten gnój wpadł w romans z matką jego byłej narzeczonej. Całe szczęście byłej. PO chwili milczenia w końcu się odezwałem:
-No proszę, proszę. Widzę że w taki to sposób przekupujesz inne kobiety. Ciekaw jestem od jak dawna to trwa. Emma będzie wprost szczęśliwa gdy się o tym dowie.- mój głos był pełen ironii i pogardy dla tych dwoje.
-To nie twój interes, Maslow!
- Poczekajcie- wyciągnąłem z kieszeni telefon.- zrobię wam zdjęcie, uśmiech.- cyknąłem im fotkę i schowałem telefon do kieszeni.
Wtedy wyprowadziłem Stylesa z równowagi. Podszedł  do mnie i warknął mi prosto w twarz:
-Masz to skasować!
-Zapomnij!- krzyknąłem i z całej siły przywaliłem mu w twarz.
Harry zatoczył się i zarył ryjem o glebę. Z jego nosa leciała krew. Podszedłem do niego i warknąłem mu prosto w twarz:
-To za te wszystkie krzywdy, śmieciu!
Już miałem odchodzić gdy Styles podniósł się i z całej siły przywalił mi z liścia. Uderzyłem głową o ścianę, mimo to podniosłem się i na odchodne posłałem mu kpiący uśmiech. Pod blokiem wsiadłem do samochodu i spojrzałem w lusterko. Miałem rozwaloną głowę. Nie mogę tak się pokazać Emmie, jednak wiedziałem że nie ukryję przed nią tego. Wyciągnąłem chusteczkę i otarłem lecącą po policzku krew a następnie znów nie zwracając uwagi na prędkość, pomknąłem do domu. Zobaczyłem palące się światło w kuchni. Wiedziałem że Emma siedzi i czeka na mnie. Wszedłem do domu i od razu podążyłem do kuchni. Wiedziałem że bede musiał sie ostro wytłumaczyć. Od razu gdy wszedłem Em dopadła mnie i zaczeła wypytywać:
 - James, gdzie ty byłeś? Martwiłam sie! O Boże, co ci sie stało w głowe?
 ______________________________________________
Czy James powie Em o swoim odkryciu ? Jak ona na to zareaguje? A może nie powie ukochanej, aby jej nie denerwowac? 
Jest, wyrobiłam sie! Miał byc jutro ale jest dziś :)
sama nwm kiedy bd next, nie wiem co dalej pisac, #help #me #plz :*
buziaki i do zobaczenia za jakis czas  :)
 

środa, 15 kwietnia 2015

17. Prawda bywa ciężka...

*Emma*
Dziś był ostatni dzień pobytu na Gran Canarii. Wieczorem mieliśmy samolot do Londynu. Tak do Londynu. Obiecałam sobie że zaraz po zakończeniu tych wakacji pojadę do rodziców i wszystko im wyjaśnię. Nadal wahałam się czy wizyta u rodziców w towarzystwie Jamesa jest dobrym Pomysłem. Nie przepadali zbytnio za nim a wieść że jestem z nim w ciąży totalnie ich skołuje. Postanowiłam że rozmowę z rodzicami odbędę sam na sam... Nie chciałam żeby podczas tej rozmowy poleciały słowa których możemy wszyscy żałować. Gdy powiedziałam o tym mojemu partnerowi nie spodobał mu się ten pomysł. Zaczął wymigiwać się samotnego powrotu do LA pod pretekstem tego że musi mnie pilnować, że może mi stać się coś stać ale ja byłam nieugięta. Koniec końców, po obiecaniu mu że zaraz po rozmowie z rodzicami wracam do Ameryki i że będę na siebie uważać zgodził się. 
Dziś, ostatniego dnia pobytu na słonecznej wyspie wybrałam się z Laurą na zakupy. Słońce cudownie świeciło ale nam to nie przeszkadzało. Po odwiedzeniu miliona sklepów i przymiarce milionów sukienek, butów, bluzek wybrałyśmy tylko połowę z zamierzonych. Oczywiście wydałam dużo. Za dużo. Wyobrażałam sobie minę Jamesa gdy będzie sprawdzał stan swojego konta ale po pierwsze sam obiecał mi te zakupy a po drugie to są niestety moje ostatnie takie zakupy. Od teraz będę już coraz grubsza i będę musiała kupować dwa razy większe bluzki, a potem zrzucać te zbędne kilogramy żeby móc znowu pójść na normalne zakupy do butiku a nie do sklepu dla ciężarówek więc to był dostateczny pretekst na wydanie tak dużej sumy pieniędzy. Po powrocie z zakupów i nadźwiganiu się kilku kilogramów ubrań byłam wykończona. Walnęłam się na łóżko i natychmiast zapadłam w sen. Nie było mi jednak dane zbyt długo rozkoszować się tą chwilą gdyż musieliśmy zdążyć na samolot, ja do Londynu a James do LA. Miałam samolot godzinę wcześniej ale oczywiście James uparł się że musi ze mną poczekać na lotnisku. Tak jego opiekuńczość była przesłodka ale przytłaczała mnie trochę. Przy odprawie nie obyło się bez pocałunków i zapewnień że już się tęskni. Oczywiście będę za nim tęsknić ale nareszcie będę mieć czas aby odetchnąć od tej jego nadopiekuńczości. Wreszcie wsiadłam na pokład samolotu. Jak zwykle, całą podróż przespałam. Gdy dotarłam do Londynu był tam wczesny ranek. Poszłam zameldować się na jedną noc do hotelu z uwagi na to że jutro obiecałam stawić się z powrotem w naszym nowym domu w Ameryce. W hotelu odłożyłam tylko walizkę i natychmiast wybrałam się w miasto. Była 10:00. Miasto tętniło życiem. Prawdę powiedziawszy nie było mnie tu kilka tygodni ale stęskniłam się za tą piękną londyńską panoramą. Postanowiłam zatelefonować do taty. Nie znałam jego stosunku na temat całej tej sytuacji, ponieważ nie miałam czasu aby z nim porozmawiać ale miałam nadzieję że jak zawsze ciepło mnie przywita. Niestety trochę się pomyliłam. Po odebraniu telefonu tato nie był dla mnie zbyt miły. Po moich usilnych prośbach zgodził się na to abyśmy się spotkali. Umówiliśmy się o 13:00 w willi moich rodziców. W moim rodzinnym domu. W domu w którym dorastałam, mieszkałam od najmłodszych lat, opłakiwałam moje niepowodzenia i zawody miłosne, w miejscu w którym oświadczył mi się Harry na romantycznej kolacji z całą rodziną. To ostatnie wydarzenie chciałam jak najszybciej wymazać z pamięci. Dlaczego ja ciągle ostatnio o nim myślę? Moje uczucia były teraz trochę niepoukładane ale nie! To niemożliwe abym nadal go kochała. Nie po tym jak mnie porwał, przetrzymywał i omal nie zabił mojego dziecka. Muszę przestać o nim myśleć!
Dla odstresowania wybrałam się na zakupy, do fryzjera i kosmetyczki. Na koniec poszłam na obiad do mojej ulubionej restauracji. Po wyjściu najpierw skierowałam się do hotelu aby zostawić torby a następnie do rodzinnego domu który znajdował się poza miastem. Na jego widok uśmiechnęłam się. Nie miałam niestety kluczy więc zadzwoniłam dzwonkiem. W progu pojawił się tato. Na mój widok jego mina złagodniała. Otworzył mi furtkę, podszedł i przytulił. Poczułam wielką ulgę że tato mnie nie odtrącił i że być może choć w nim będę mieć sprzymierzeńca. 
-Witaj w domu córeczko.- powiedział promiennie mój ojciec.
-Cześć tato, nawet nie wiesz jak stęskniłam się za tym miejscem.- odpowiedziałam szczerze.
-Zawsze możesz zostawić tego całego Jamesa i wrócić do nas.- powiedziała dobitnie mama która właśnie w tym momencie pojawiła się w progu domu. 
Po jej minie wywnioskowałam że nie jest zadowolona z mojego powrotu ale mimo wszystko zaprosiła mnie do domu. W domu jak zwykle panowała przytulna atmosfera mimo moich napiętych relacji z rodzicami. Gosposia zrobiła nam herbaty, podała szarlotkę i zaczęliśmy rozmawiać.
-Jak ci jest tam w tym Los Angeles?- zapytała szczerze zaciekawiona mama.
-A dziękuję, dobrze. Właśnie wróciłam z wakacji na Gran Canarii, musiałam odpocząć po pobycie w szpitalu, nabrać sił, zrelaksować się.
-To ty byłaś w szpitalu? Kochanie, dlaczego nam nic nie powiedziałaś? Przecież odwiedzilibyśmy cię. Co ci się stało?- zaniepokoiła się moja rodzicielka. 
-No i właśnie to jest ta trudna część tej rozmowy. Harry mnie porwał, pod pretekstem tego że chce do mnie wrócić i siłą chciał mnie zmusić do tego abym wyjechała z nim do Dubaju. Bił mnie.- wyznałam rodzicom.
Na wieść o tym dość nieprzyjemnym wydarzeniu zrzedły im miny. Moja mama czule mnie objęła a ojciec mówiąc coś pod nosem cały czas spacerował po salonie. 
- Nie wierzę, jak on mógł? Harry? Jesteś tego pewna? Przecież on cię tak kochał? Musiało ci się coś pomylić...- moja mama jak zwykle próbowała zaprzeczać rzeczywistość lecz niestety fakty były inne.
-Mamo, nie wymyśliłam sobie tego, tak to był na pewno Harry, na Gran Canarii też go spotkałam, on mnie prześladuje. Naprawdę boję się o nas...
- O nas?- zapytał nie dowierzając ojciec.- A więc jesteś nadal z Jamesem. 
- Tak, ale mówiąc nas nie miałam na myśli tylko siebie i Jamesa...- powiedziałam a po tych słowach zapadła martwa cisza.
Moi rodzice wpatrywali się we mnie oczekując wyjaśnienia moich ostatnich słów. Wzięłam głęboki oddech po czym wyznałam:
-Jestem w ciąży. Będziecie dziadkami. 
Zapadła grobowa cisza. Nie wiedziałam jakiej reakcji rodziców mam się spodziewać. Oni popatrzyli się tylko po sobie, po czym tato powiedział udając szczęśliwego:
-Super. Naprawdę fajnie. Zawsze marzyliśmy o wnukach. Powiedz który to miesiąc?
- Drugi, dopiero. A ty się nie cieszysz mamo?- spytałam niepewnie.
Moja mama spojrzała na mnie nieco zatroskaną miną i powiedziała:
-Emmo wiesz, to jest twoje życie. Ale ty jesteś modelką. Po ciąży trudno ci będzie powrócić do tej figury...- urwała.- Ale najważniejsze że ty się cieszysz. Rozumiem że ojcem dziecka jest Harry? Wrócicie do siebie prawda?
Po tych słowach coś we mnie wybuchło. Jak moja mama mogła uważać że po tym co zrobił mi Harry do niego wrócę? Przecież to było śmieszne. Pewna siebie i swojej racji powiedziałam, chcąc się odgryźć:
-Nie, ojcem tego dziecka jest James.
- Córeczko, to nie jest dobra decyzja. Wróć do Harrego..-zaczęła mnie przekonywać mama.
- Nie, nie wrócę do niego! Nie kocham go! Nie zaufałabym mu po tym co mi zrobił! Przez niego prawie straciłam dziecko! A wy przestańcie wreszcie ustawiać mi życie! Sama sobie poradzę! Jeżeli zmienicie zdanie to zadzwońcie, mam nadzieję że numer znacie.- wyrzuciłam z siebie i wybiegłam z domu. Szybko zamówiłam taksówkę. Złość nadal się we mnie kotłowała. Oni nadal po tym wszystkim próbują go usprawiedliwiać... Nie mogła w to uwierzyć. Zamiast cieszyć się z mojego szczęścia oni próbują mi wetknąć jakieś udawane i podrabiane gówno! Miałam tego dość. Gdy znalazłam się w hotelu jedynym moim marzeniem było zadzwonić do Jamesa i opowiedzieć mu o wszystkim. On jedyny umiał mnie uspokoić.
*Harry*
Byłem już tak bliski zrealizowania mojego idealnego planu aż tu nagle wszystko się spieprzyło. Emma wyjechała a ja nie wiedziałem co mam dalej zrobić. W Los Angeles raczej trudno będzie mi się z nią spotkać w cztery oczy i jakoś sprytnie jej to podrzucić. Muszę na nowo zyskać jej zaufanie, które było mi do zrealizowania mojej zemsty niezwykle potrzebne. Muszę jak najszybciej znaleźć się w Ameryce. Włączyłem laptopa i sprawdziłem loty. Niestety najbliższy był dopiero jutro wieczorem a czas w tym wypadku działał na moją niekorzyść. Zarezerwowałem bilet po czym spojrzałem na tabletki leżące na szafce. W tym momencie moje sumienie dało o sobie znać. Przecież ja zabiję niczemu niewinne dziecko.  Czułem się z tym okropnie jednak perspektywa utraty mojej prawdziwej i jedynej miłości była okropna. Postanowiłem tyle nie myśleć o moralnym zachowaniu i poszedłem pobiegać. Biegłem chodnikiem wiodącym wzdłuż plaży, z słuchawkami w uszach a moje myśli jeszcze bardziej dawały o sobie znać. To było okropne. Z jednej strony serce które podpowiadało mi że muszę zawalczyć o swoją miłość a z drugiej strony mózg i sumienie które mówiły mi że nie powinienem tak postępować i że mój plan może się wydać a wtedy jestem skończony. Nagle poczułem wibracje w mojej kieszeni. Wyciągnąłem telefon i oniemiałem na widok osoby która do mnie dzwoni. Była to mama Emmy. Zaczynałem się zastanawiać czego ona może ode mnie chcieć. Odebrałem i usłyszałem rozhisteryzowany głos kobiety:
- Harry, czy to prawda że ty porwałeś Emmę?
PO tym pytaniu ścięło mnie z nóg. Skąd ona o tym wie? Emma jej powiedziała? A może James? Nie miałem bladego pojęcia co jej odpowiedzieć. W końcu postanowiłem skłamać:
- Nie! Nigdy bym nie porwal osoby którą kocham! Nigdy bym jej nie skrzywdził.
- Uff, to dobrze, uspokoiłeś mnie, zawsze wierzyłam że jesteś dobrym człowiekiem... Czy ty wiesz o tym że Emma jest w ciąży?
- Tak wiem.- odpowiedziałem niechętnie, z uwagi na ostatnią rozmowę, jaką przeprowadziłem z Jamesem.
- Harry, to niemożliwe że ten James jest ojcem!  To ty jesteś ojcem tego dziecka! Walcz o nie!- namawiała mnie a w mój umysł wstępowały nowe nadzieje.
- Oczywiście że będę o nie walczył! Nie pozwolę aby James odebrał wam wnuka. On na pewno nie zgodzi się na to abyście się widywali z dzieckiem.- zacząłem zapewniać.
Nagle do głowy wpadł mi szatański plan. Uśmiechnąłem się tylko pod nosem i powiedziałem:
- Ja wiem przez kogo Emma trafiła do szpitala. James ją bije. Znęca się nad nią. Emma jest mu potrzebna tylko do seksu i zarabiania pieniędzy. On nie traktuje pani córki poważnie!
- Harry, przepraszam cię, muszę kończyć. Zdzwonimy się jeszcze.- powiedziała poddenerwowana i natychmiast się rozłączyła.
Teraz pewnie zadzwoni do Emmy. Zacznie biadolić z kim związała się jej córka a następnie każde jej zerwać z tym psychopatą. Emma zawsze czuła respekt do matki i na pewno jej posłucha. Wtedy do akcji wkroczę ja. Zagarnę ją dla siebie a James zostanie całkowicie sam z opinią damskiego boksera. Mój pomysł był idealny... Jeszcze lepszy niż ten poprzedni. Jednak zabijanie dziecka nie będzie konieczne...
______________________________________________
Czy rodzice Emmy uwierzą w to że James bije Emme? Czy Em faktycznie poczuje ten 'respekt' do matki i rzuci Jamesa? Co zrobi Harry? O tym w kolejnych rozdziałach.
Ha, teraz to dowaliłam... Sama zastanawiam się co moja wyobraźnia każe mi pisać dalej, ale na pewno będzie ciekawie gwarantuje! Następny rozdział w piątek/sobotę
+ wiem, w wymyślaniu tytułów jestem miszczem! Jakoś tytuły sprawiają mi największą trudność, wiem że one są tak denne że aż żal, postaram się poprawić :)
buziaki :*

niedziela, 12 kwietnia 2015

16. To tylko sen...

*James*
Obudziłem się cały spocony i zdenerwowany. Oddychałem szybko i ciężko. Próbowałem ogarnąć gdzie jestem. Pokój, mój pokój w hotelu a obok mnie Emma... Uff to tylko sen. Ale jaki dziwny sen. Wiele rzeczy w tym śnie było realnymi. Na przykład to że Harry zdradzał Emmę, miałem na to pełno dowodów w komórce... Ale nie, ja jej nie zdradziłem i nigdy bym nie zdradził! Spojrzałem na śpiącą obok mnie brunetkę. Pogłaskałem ją po włosach i czule okryłem kołdrą. Chyba zaczynam wariować. Jeszcze ten szpital w tym śnie. Muszę się ogarnąć. Ale do tego potrzebowałem czyjejś pomocy. Pogładziłem Em po brzuszku. Tak, to ono na pewno pomoże nam poukładać wszystko w naszym życiu. Miałem nadzieję że wraz z jego pojawieniem wszystkie problemy znikną. Jednak tak się nie stanie, bo pojawi się problem tych cholernych badań i kwestii tego który z nas jest ojcem. Byłem niemalże pewien że będę nim ja. Gdy tak myślałem o dziecku przypomniał mi się jeden fakt a mianowicie to że Emma od raz po powrocie powinna pójść do lekarza. Obydwoje na tych wakacjach trochę przesadziliśmy i bałem się że to mogło zaszkodzić temu maleństwu. 
-Kochanie śpisz?- spytałem.
-Nie, a co? Chcesz pogadać?- wywnioskowała po moim spojrzeniu.- No to zamieniam się w słuch, opowiadaj.
-Miałem okropny sen...- zacząłem
- Oo,biedactwo moje i chcesz żebym cię przytuliła. No chodź tu do nas.- powiedziała Em słodkim głosem po czym czule mnie objęła.
Mówiąc ''nas'' miała na myśli siebie i dziecko. To było takie słodkie. W jej ramionach poczułem się spokojniej. Muszę jednak trzymać się z daleko od Kate. Zastanawiała mnie jeszcze kwestia naszyjnika. Wstałem z łóżka i zacząłem go nerwowo szukać.Przeszukałem walizkę, szafki nocne, szafę dla pewności łazienkę .Mojego prezentu jednak nie było.
-Czego szukasz?- spytała ciekawska jak zwykle Emma.
-A wiesz, nieważne.
Emma kiwnęła tylko ramionami i wróciła do spoglądania w ekran laptopa. Ja usiadłem na skraju łóżka i zastanawiałem się co mogło się stać z biżuterią. Może gdzieś mi wypadła? Postanowiłem zostawić sobie tą zagadkę na jutro a na razie kłaść się spać. Podążyłem leniwie do łóżka i ułożyłem się obok Emmy. Zerknąłem na ekran laptopa i zrezygnowany powiedziałem:
-Znowu zakupy?
-No wiesz, nie dałeś mi czasu pójść tutaj na zakupy a za niedługo będę bardzo gruba więc muszę sobie coś fajnego kupić.- tłumaczyła się Emma.
- Dobrze, dam ci moją kartę, możesz jutro pójść na zakupy. A teraz zamykamy laptopa,- to powiedziawszy zamknąłem laptopa i odłożyłem go na szafkę nocną- i idziemy spać.
To powiedziawszy wślizgnąłem się pod kołdrę i zacząłem całować moją ukochaną po udach...
*Harry*
Miałem jakiś zryty sen. Obudziłem się w rozwalonej i śmierdzącej potem pościeli. Śniło mi się że James zdradził Emmą i to była ta piękniejsza część snu. W miarę piękną częścią była też ta gdy moja ukochana zadzwoniła abym po nią przyjechał. Oczywiście martwiłem się o dziecko ale cieszyłem się że przez ten krótki moment nie ma obok niej Jamesa i mam ją tylko dla siebie. Dalszą część snu pamiętam jak przez mgłę. James, szpital, filmiki na których flirtuję ze striptizerkami... Kurwa, on serio ma te filmiki. Muszę się jakoś wkupić w łaski Emmy. I muszę pozbyć się tych filmików... Muszę się pozbyć Jamesa. Mimo iż była 2 w nocy postanowiłem zadzwonić do Emmy. Po kilku sygnałach ktoś i odebrał połączenie. Nie była to jednak Emma. To był James. Nieźle wkurwiony i zaspany, powiedział:
-Harry, odczep się od Emmy, dobrze ci radzę. Jeżeli nie odczepisz się od niej to pokażę jej filmiki z twoimi tanimi podrywami...
-Nie zrobisz tego!- wysyczałem przez zęby
-A założymy się? Chyba nie chcesz żeby Emma poczuła się zdradzona i oszukana... Ja też bym nie chciał żeby moja narzeczona, w drugim miesiącu ciąży, narażała siebie i moje dziecko na stres.- rzucił wściekle.
-Nie wiadomo czy to jest twoje dziecko.- instynktownie się odgryzłem.
- A właśnie że wiadomo. Otóż Emma policzyła wszystkie dni i wyszło na to że zaszła w ciążę kiedy byliśmy już razem, w Los Angeles.- powiedział dumnie.- TY już nie masz nic do powiedzenia! To dziecko jest moje.
- Jeszcze się przekonamy. Żądam tego na piśmie!- wykrzyczałem po czym rozłączyłem się.
Moje serce biło jak oszalałe. W głębi duszy miałem nadzieję że to jest moje dziecko. Miałby wtedy choć minimalny, to miałbym kontakt z Emmą a teraz wszystko się posypało. James musi pożałować tego że odbił mi ukochaną. Muszę się go pozbyć. Położyłem się na łóżku i zacząłem intensywnie myśleć. A może bym mu tak podesłał jakąś panienkę? Nie, w moim śnie poleciał na to ale rzeczywistość jest trochę inna. On kocha Emmę i nie złapie się na tanią laskę. To może bym mu tak wbił nóż, zepchnął go z mostu, spowodował wypadek z jego udziałem. Wszystko było lepsze od perspektywy oglądania go szczęśliwego z MOJĄ Emmą i ich dzieckiem. Czułem się okropnie. Do rana nie mogłem spać. Włączyłem laptopa i przeglądałem zdjęcia z wakacji. Byliśmy na nich z Emmą tacy szczęśliwi. Nagle wpadł mi do głowy genialny pomysł. Dziecko Emmy i Jamesa nie może się urodzić. Wtedy łatwiej mi będzie ich rozdzielić. Muszę się pozbyć tego małego bachora. Tylko jak? Wiem, dorzucę Emmie do napoju tabletek wczesnoporonnych. Emma i James będą w szoku gdy dziecko umrze i wtedy do akcji wkroczę ja. Pocieszę Emmę, gdy James będzie załamany śmiercią ich dziecka i sprytnie przejmę kontrolę. Jestem genialny. Postanowiłem zrealizować swój plan jak najszybciej. Najlepiej jeszcze tu na Gran Canarii. Wystukałem w wyszukiwarce i zamówiłem najlepsze z tabletek. W necie pisało że mają stuprocentowe działanie. Wiedziałem oczywiście o tym że Em dostanie ostrego krwawienia i będzie musiała leżeć w szpitalu ale to było nieistotne. Istotne było to że wracam do gry. A gra toczy się o najwyższą stawkę... O moją miłość....
____________________________________________________
Czy Harry zabije dziecko Jamesa i Emmy? Czy James powiedział mu prawdę w kwestii ojcostwa? Czy genialny plan Harrego wypali? Co może pójść nie po jego myśli? Przekonacie się wkrótce.
Bardzo was przepraszam że ten rozdział jest taki krótki, następny będzie dłuższy, obiecuję. Niestety nauka z historii nie pozwoliła mi na pisanie, tak często bywa. Ale strollowałam was trochę. Wszyscy myśleli że zdrada, rozstanie i wgl. a tu BUM. Tylko sen. :D
no to buziaczki :*, trzymajcie się jakoś, wytrzymajcie cały tydzień, zapraszam w środę na rozdział :*
 

sobota, 11 kwietnia 2015

15. Nie chcę jej stracić...

*James*
Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Jak Kate udało się podwędzić ten naszyjnik? Szukałem w myślach momentu w którym mogłaby go zabrać, jednak nie potrafiłem go odnaleźć. Wiedziałem jedno. Targowanie się o to złotko z tą wariatką nie było dobrym pomysłem. Stwierdziłem więc że nie będę jej namawiał aby mi oddała prezent który był przeznaczony dla Emmy. Bez słowa zacząłem oddalać się z tego miejsca. Miałem ochotę znów znaleźć się w hotelu i przytulić się do Em. Kate jednak nie pozwoliła mi na to. Zagrodziła mi drogę, mówiąc:
- Niby w czym ta Emma jest ode mnie lepsza? Jesteś z nią tylko dlatego że zrobiłeś jej dziecko przez przypadek i boisz się ją teraz tak po prostu zostawić! Jednak prędzej czy później znów będziemy razem!
- Jestem z Em ponieważ ją kocham, tak samo kocham naszego dziecko i nie zamierzam ich zostawiać nigdy. A my kochana już nigdy nie będziemy razem!- krzyknąłem i próbowałem ją wyminąć. 
Kate jednak nie dawała tak łatwo za wygraną. W tym momencie zacząłem analizować swoje uczucia. Kocham Emmę, jednak coś nadal ciągnęło mnie do Kate. miała w sobie coś takiego, że żaden mężczyzna nie był w stanie jej się oprzeć. Powoli zaczynałem ulegać. Moja ex zbliżyła się do mnie i powiedziała:
- James, nadal cię kocham, wróć do mnie, zobaczysz jacy będziemy szczęśliwi...- zaczęła mnie namawiać.
Gdyby zaproponowała mi to jakiś czas temu, pewnie przystałbym na to z radością ale teraz... Miałem pewne zahamowania ale nadal ją kochałem. Podszedłem do niej i namiętnie ją pocałowałem. Po tym pocałunku zdałem sobie sprawę że Emma to była zwyczajna pomyłka. Nadal kocham Kate. W tym momencie moje całe ciało było w euforii. Tak bardzo tęskniłem za dawną ukochaną że nie byłem w stanie tego opisać. Poszliśmy do apartamentu Kate a tam dopiero rozkręciłem się. Tak bardzo za sobą tęskniliśmy. Spędziliśmy razem dwie może trzy namiętne godziny a ja w tamtym momencie byłem pewien że jestem gotów zostawić Emmę. To co czułem do Emmy było tylko zwykłym zauroczeniem... Kochałem ją ale jak siostrę, przyjaciółkę ale nie jak kobietę z którą chciałbym spędzić resztę życia. Po namiętnych chwilach Kate poszła wziąć prysznic a ja dopiero wtedy zdałem sobie sprawę co tak naprawdę zrobiłem. Boże, to nie było tak... Kochałem Em najbardziej na świecie, a w tamtej chwili tłumaczyłem się tym że ją nie kocham. Jak ja mogłem wyprzeć się mojej miłości. Przecież ona była ze mną w ciąży a ja przeleciałem na boku moją byłą. Chciało mi się rzygać. Byłem okropny. Zachowałem się jak śmieć. Dla tego co zrobiłem nie było żadnego wytłumaczenia. Po chwili Kate opuściła łazienkę i rzuciła zalotnie:
- To co misiek, powtóreczka?
-Nie, rozumiesz nie!-wybuchłem.- Ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę co ja zrobiłem!
- Powiesz o tym Emmie? Proszę powiedz jej! Kocham cię i nie chcę cię stracić.- błagalnie powiedziała szatynka.
- Nie mogę jej o tym powiedzieć. Ona jest w drugim miesiącu ciąży! Przecież taka wiadomość totalnie ją zniszczy. Ja zniszczyłem ją i nasze dziecko! Przekreśliłem całą moją miłość do niej.- bezradny usiadłem na łóżku.- Przecież ja tak bardzo ich kocham... Nie wyobrażam sobie życia bez nich... Muszę wracać do siebie...
-Ale..- próbowała jakoś zaprotestować jednak ja nie dałem jej dokończyć. 
Szybkim krokiem wyszedłem z jej apartamentu i zacząłem podążać do naszego, choć to nie był dobry pomysł. Jak ja po czymś takim spojrzę Emmie w oczy? Czułem się okropnie. Stanąłem pod drzwiami naszego apartamentu i przez 5 minut zastanawiałem się czy wejść. W końcu podjąłem decyzję... Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka...
*Harry*
Mój plan wypalił w stu procentach. James zdradził Emmę z Kate a ja teraz będę mógł spokojnie go szantażować. On musi tego pożałować. Musi pożałować tego że odbił mi ukochaną. Tak nim zmanipuluję że będzie musiał przyznać się Emmie do swoich grzeszków, a wtedy ona pobiegnie po pocieszenie do nikogo innego jak do mnie. Byłem dumny ze swojej inteligencji. I pomyśleć że ta głupia Kate zrobiła dla mnie coś takiego w zamian za to że zostaniemy parą. Chwilę ją poobracam a gdy Emma będzie już wolna to spokojnie podbiję do niej. Leżałem tak w łóżku i planowałem dalsze działania gdy nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłem numer Emmy i mimowolnie usta wygięły mi się w lekki uśmiech. Odebrałem telefon i usłyszałem:
-Harry... Pomóż mi, wyszła na nocny spacer... Szukałam Jamesa na plaży... Myślałem że tu poszedł i...
- Coś się stało?- spytałem przerażony.
-i... ała mój brzuch. Proszę przyjedź...- płakała Emma
- Oczywiście kochanie zaraz będę.- powiedziałem w pośpiechu i rozłączyłem się.
Los dał mi szansą do działania. Być może to nie jest dobry moment na powiedzenie Emmie o tym że James ją zdradził, ale przynajmniej zapunktuję w jej oczach. Szybko pojechałem na plażę i po krótkim poszukiwaniu, znalazłem ją. Leżała z dala od brzegu, skulona. Płakała i trzymała się za brzuch. Wziąłem ją na ręce i zawiozłem do szpitala. Bardzo się o nią denerwowałem. Postanowiłem zadzwonić po Jamesa i zobaczyć jak będzie się tłumaczył brunetce gdzie był w nocy. W tamtej chwili trzymałem asa w rękawie. Po 15 minutach James przybył na miejsce. Oczywiście nie usłyszałem od niego słowa ''dziękuję'' w zamian za to że uratowałem Emmie życie, w czasie gdy ona zabawiał się z Kate, ale schowałem dumę do kieszeni. Za niedługo to on będzie mnie błagał na kolanach o to abym nie powiedział Emmie że podczas gdy ona cierpiała, on zabawiał się ze swoją byłą. Tryumfowałem. Oczywiście, mogłem się spodziewać że James będzie mógł wejść do Em a ja nie, lecz jakoś przełknąłem tą dumę. Chcą dopiec Jamesowi i zdemaskować go zadzwoniłem po Kate. Wytłumaczyłem jej jak ma się zachowywać i przystąpiłem do działania... James wyszedł z sali a ja powiedziałem do niego, tryumfalnym tonem:
- Wiem o wszystkim...
- Ale o czym ty mówisz?- udawał niewiniątko.
- Nie udawaj głupiego, o twojej zdradzie.- wypaliłem.
Nagle twarz Maslow przybrała kolor białej farby, znajdującej się na ścianach. Biedak przeraził się. Myślał że jego zdrada nigdy nie ujrzy światła dziennego a jednak ktoś go zdemaskował.
-  Posłuchaj to co zrobiłem było głupotą, ale ty święty nie jesteś. Przypomnieć ci? Przypomnieć? Jak zdradzałeś Emmę, jeszcze kiedy byliście razem z tanimi striptizerkami z klubów nocnych? Jeżeli chcesz to odświeżę ci pamięć tym-. zacząłem szukać czegoś w telefonie.- I jeszcze kilkoma innymi filmikami.
W tym momencie to ja czułem się skompromitowany. Jeżeli Emma dowie się o moich zdradach skreśli mnie całkowicie. A przecież to James miał być skreślony. Bez słowa, z kwaśną miną opuściłem szpital, podczas gdy ten idiota tryumfował. Ale nie ja tak tego nie zostawię. Wpadłem we własną pułapkę, ale wygrzebię się z niej. Ja i Emma jeszcze będziemy razem, jestem tego pewien...
_________________________________________________________________
Czy Em dowie się o zdradzie Jamesa? Co zrobi po tak wstrząsającej nowinie? Czy będzie w stanie jeszcze kiedyś mu zaufać? Czy raczej nigdy nie dowie się o grzeszkach ukochanego? O  tym wkrótce :)
No i tym oto sposobem, znienawidzicie Jamesa. Tak szczerze to Emma miała zdradzić Jamesa z Harrym, ale stwierdziłam że ten James jest ''za grzeczny'' hahah :)
Następny rozdział już jutro :) 
buziaki :* i do zobaczenia jutro :)

czwartek, 9 kwietnia 2015

14. Chcę waszego dobra

*Emma*
To wszystko naprawdę stanęło na głowie. Najpierw Laura i ta idiotyczna sytuacja na plaży, a potem Harry. Podejrzewam że James nie rzucił się na niego tylko dlatego aby mnie nie denerwować. Wiedziałam że dalszy pobyt tutaj jest niemalże niemożliwy. James  co prawda unikał sytuacji w których dałby się Harremu sprowokować ale jeżeli Styles nadal się będzie wokoło nas kręcił to w końcu Maslow nie wytrzyma! Była 2 w nocy a ja leżałam i zastanawiałam sie co z tym zrobić. Niby do końca wyjazdu zostały tylko 4 dni ale w takim wypadku dużo lepszym wyjściem był po prostu natychmiastowy powrót do LA. Wolałam nie wiedzieć jak przebiegnie następne spotkanie Harrego i Jamesa oraz którego z nich poniosą emocje jako pierwszego. Nie wyobrażałam sobie jak to będzie, jeżeli Harry faktycznie będzie ojcem mojego dziecka. Przecież nie rozstanę się z Jamesem, nie ma opcji, więc on także będzie wychowywał to dziecko... To nie będzie łatwe. Obydwaj panowie będę ciągle mącić dziecku w głowie i podważać w jego oczach autorytet tego drugiego. A może jeżeli to Harry będzie jego ojcem, to powinnam rozstać się z Jamesem? Zależy mi tylko na dobru dziecka. Ale nie, nie ma mowy żebym wróciła do Harrego! Wyrządził mi tyle złego że zaczynałam się zastanawiać czy zakaz zbliżania to faktycznie jedyne rozwiązanie. No przecież znałam Stylesa. Z nim naprawdę dało się dogadać. Wyciągnęłam komórkę i odszukałam jego numer. Przez chwilę się wahałam. Spojrzałam na Jamesa. Spał jakby był zabity. Postanowiłam że może się przebudzić więc wysłałam Harremu wiadomość:
,,Nie będę ci utrudniać kontaktów z dzieckiem, jeśli będzie twoje. Możemy się dogadać. Moglibyśmy się spotkać po powrocie do LA? Wiem że tam mieszkasz.''
Odłożyłam telefon i z powrotem ułożyłam sie do łóżka. Leżałam tak spokojnie jakby czekając na to czy odpisze. PO chwili moja komórka zaczęła wibrować. Szybko ją podniosłam i odczytałam wiadomość:
,,Oczywiście że możemy się spotkać. Zgadamy sie jeszcze co do spotkania. Jestem pewien że to ja jestem ojcem tego dziecka. Błagam wróćcie do mnie. Przecież tu chodzi o to aby dziecko miało pełną rodzinę a nie dwóch tatusiów i jedną mamę... Chcę tylko waszego dobra, nie skrzywdzę cię już nigdy, zaufaj mi. Wciąż cię kocham... Dobranoc skarbie, cały czas będę o was myślał, o tobie i naszym dzidziusiu... Śpijcie spokojnie, moje dwa skarby ''
Po tych słowa, zbaraniałam. Harry nadal mnie kocha? Chce naszego dobra? Przecież James też chce...To co mi napisał dało mi jeszcze bardziej do myślenia. Nie wiedziałam co mam robić. Kochałam Jamesa ale słowa Harrego dały mi do myślenia. Przecież moje dziecko będzie nieszczęśliwe. Nagle wpadł mi do głowy idealny wręcz pomysł. Skoro jestem szczęśliwa z Jamesem, modlę się żeby to było jego dziecko, on chce tego dziecka jak chyba niczego na świecie więc sprawię że to dziecko w 99,9% będzie jego. Otóż wykonam te testy, ale tak by niezależnie od tego jaki będzie ich wynik, w wynikach było to że James jest ojcem. Zapłacę tym lekarzom, którzy będą wykonywać te wszystkie testy łapówkę. Wezmę kase z mojego konta, jak trzeba będzie pożyczę. Przecież ci lekarze zarabiają tak mało że łatwy zarobek dużej sumki na pewno ich skusi. To musi się udać.
*James*
W nocy spało mi się bardzo dobrze. Następny dzień mieliśmy spędzić tylko we dwoje. Obudziłem się ranoi zacząłem planować. Najpierw wypożyczymy samochód, pojedziemy pozwiedzać, następnie może wypożyczę jacht i pojedziemy na jakiś romantyczny rejs... A i byłbym zapomniał o prezencie. Podszedłem do walizki i otworzyłem kwadratowe, czerwone pudełko. Był w nim złoty naszyjnik, kolczyki i bransoletka. Wiem że to nie jest jakieś nie wiadomo  co, ale starałem się. Emma i moje dziecko byli dla mnie najważniejsi i miałem zamiar zasypywać ich prezentami cały czas. Odpłynąłem myślami do chwili rejsu. Musiałem jednak powrócić do rzeczywistości, gdyż nie chciałem żeby Em zobaczyła prezent a właśnie zaczęła się przebudzaç. Podszedłem do łóżka i usiadłem na skraju. Zacząłem składać niezwykle delikatne pocałunki na jej ramieniu. Emma pocałowała mnie na powitanie i zapytała:
-Cześć misiu, co dziś robimy?
- Hej, mam dla ciebie kilka niespodzianek, więc cały dzień będziemy mieć ciekawy.
- Ups, zapomniałam ci powiedzieć że umówiłam się dziś z Laurą...
W tej chwili zapadła niezręczna cisza. Emma myślała z kim z nas dziś spędzić dzień. No ja mam nadzieję że wybierze mnie! Postanowiłem ją trochę pokusić:
- Wiesz, możesz iść z Laurą, ale wtedy ten prezent będę musiał oddać do sklepu. Może dam go jakiejś innej dziewczynie.
- Jaki prezent?- spytała Em już trochę bardziej ciekawie.
-No wiesz, nieważne skoro ty wolisz iść z przyjaciółką...- zacząłem ją prowokować
- Dobrze misiu, nie było tematu! Idę z tobą... A teraz powiedz co to za niespodzianki.
- Jak ci powiem, to nie będzie niespodzianki, idź na śniadanie, a ja spakuję ci wszystkie potrzebne rzeczy, no zmykaj...- pogoniłem ją.
Em zwinnie ubrała się i poszła na śniadanie. Ja w tym czasie korzystając z chwili czasu, zaglądnąłem do jej telefonu. Od pewnego czasu czułem że coś przede mną ukrywa. Chciała mi coś powiedzieć, ale zawsze gdy przychodziło co do czego uciekała na bok z tematem. W jej komórce nie znalazłem niczego co mogłoby mi nasunąć jakiś trop. Postanowiłem więc sprytnie ją podejść. Gdy wróciła, zabraliśmy wszystkie potrzebne rzeczy i ruszyliśmy w miasto. Na początek zwiedzanie zabytków. Nie obyło się bez słodkich selfie i romantycznych pocałunków. Totalnie zapomniałem o tym że chcę poważnie porozmawiać z moja ukochaną. Następnie wybraliśmy się na rejs. Obiad na ekskluzywnym jachcie, wino, owoce morza, to był dobry pomysł żeby ją podejść. Po zjedzeniu obiadu zagadnąłem:
- Kochanie, coś się ostatnio dzieje? Zachowujesz się jakoś dziwnie.
- No może ta... Nie nic, naprawdę, wszystko jest dobrze...- zdenerwowała się.
- Emma, powiedz mi w końcu o co chodzi. Mi przecież możesz zaufać.
- No dobrze, muszę powiedzieć rodzicom o tym że jestem  w ciąży, tylko boję się jak zareagują. Jadę do nich zaraz po powrocie do LA.
- Jeżeli chcesz, pojadę z tobą, jakoś cię wesprę, to nie będzie łatwa rozmowa...
- Wiem...- powiedziała brunetka i czule mnie przytuliła.
Miałem nadal wrażenie że to nie jest wszystko jednak postanowiłem już nie naciskać. Dam jej trochę czasu. A może po prostu mi się coś wydawało. Może Emma była tylko zdenerwowana tą ciążą nic więcej. Ten rejs był niezwykle przyjemny. Bawiliśmy się. W końcu zaczęło się ściemniać. Wracaliśmy do domu plażą. W świetle księżyca. Było naprawdę romantycznie.
- Chcę waszego dobra. Twojego i dziecka. Bardzo was kocham...- wyznałem
Emma nic nie odpowiedziała tylko delikatnie się uśmiechnęła... Nagle przypomniałem sobie o jednym fancie. Przecież nie dałem jej prezentu. Zacząłem nerwowo szukać w torbie. Okazało się że go nie ma. Zacząłem się naprawdę denerwować. Gdzie on mógł być? Postanowiłem nie dać Emmie poznać że zgubiłem prezent dla niej choć po jej minie widziałem że czegoś się domyśla.  Wróciliśmy do hotelu a gdy Em położyła się spać ja zacząłem szukać prezentu. Przecież musiał gdzieś tu być. Przeszukałem już cały pokój i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę że go zgubiłem... Postanowiłem się przejść ale nie po to aby go szukać, ale ochłonąć. Poszedłem nad hotelowy basen i usiadłem na jednym z leżaków. Siedziałem i myślałem. W pewnym momencie ktoś zaszedł mnie od tyłu i zakrył mi oczy. Przestraszyłem się i natychmiast zerwałem się z leżaka. Zobaczyłem uśmiechającą się promiennie Kate, moją byłą. Na szyi miała złoty naszyjnik a w uszach kolczyki... Prezent dla Emmy, ukradła to. Zdezorientowany, zapytałem:
- Skąd to masz?
- No wiesz, skarbie... Nie chciałam żeby wszystko wyszło ci tak jak zaplanowałeś...- uśmiechnęła się złośliwie.
- Oddawaj to!- syknąłem wściekły.
- Jeżeli wrócisz do mnie, Emma odzyska swój prezent.- powiedziała a ja o mało nie wpadłem do znajdującego się za mną basenu...
___________________________________________________
Czy Kate namiesza? Czy Emma przyzna się do sms'owania z Harrym? Czy będzie wierna Jamesowi? Jak rodzice przyjmą to że ich córka jest w ciąży z nielubianym przez nich mężczyzną? O tym niebawem.
Hejcia kochani :*
Rozdział miał być w sobotę, ale jest dziś, mam nadzieje że się cieszycie. Nie wiem jak wam, ale muszę się pochwalić, mi bardzo podoba się ten rozdział. Znowu zaczynam mieszać...
mój snapchat: nikaacheja, możecie dodawać :)
lecę buziaki, pa :*

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

13. A jednak miałam rację...

*James*
Kupiłem dwa gofry i sok pomarańczowy dla Emmy. Po zrobieniu zakupów od razu skierowałem się w stronę leżaków. Widziałem Emme jak stoi i ze zdziwieniem sie czemuś przygląda. Minę miała strasznie nietęgą. Zacząłem podążać za jej wzrokiem, szukając tego, w co się tak wpatruje. Postanowiłem podejść i zapytać Emmę, na co, lub raczej na kogo tak patrzy. Podszedłem do leżaka na którym przed chwilą usiadła i podając jej przekąskę i sok, zapytałem:
- Kochanie, na kogo się tam tak patrzyłaś?
- Właściwie to wydawało mi się że widziałam chłopaków z 1D oraz Laurę przytulającą się z Zaynem, ale nie, to niemożliwe... Musiałam ją z kimś pomylić...
Podałem jej jedzenie a ona zaczęła konsumować obydwa gofry. Nim się obejrzałem tacka i szklanka były puste. Zastanawiałem się jak on, a właściwie oni to robią. Przecież jakąś godzinę temu w hotelu jedliśmy śniadanie.
- Przespacerujemy się?- zaproponowałem.
- A co, boisz się że przytyje?- rzuciła zadziornie Emma.
- Dla mnie zawsze będziesz piękna.- odpowiedziałem szczerze, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Podniosłem się z leżaka i podając brunetce rękę poszliśmy na spacer po plaży. Szliśmy w ciszy, rzadko wymieniając tylko opinie na niemające sensu tematy. W pewnym momencie mój wzrok przykuła grupka ludzi, siedzących na ręcznikach. Wśród nich zobaczyłem... O nie tylko nie to! Wśród nich był: Harry, była Amelia... Ale była też Laura. Co ona robiła w tym gronie? Uwadze Emmy także to nie uszło. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia po czym odeszliśmy stamtąd. Już prawie byliśmy przy leżakach gdy podeszła do nas Laura:
- Hej Emma.- przywitała się radośnie i uściskała moją ukochaną jednak ona nie zareagowała takim optymizmem jak blondynka.
- Hej, Laura powiedz mi co ty robisz na Gran Canarii i to w towarzystwie TYCH osób?- spytała szorstko Emma, kładąc nacisk na słowo tych.
- No tak... Zapomniałam ci powiedzieć..
- O czym zapomniałaś mi powiedzieć?!- wybuchła brunetka.- Że zadajesz się z dwójką moich największych wrogów Amelią i Harrym. Przecież opowiadałam ci o nich... O tym co mi zrobili..
- Ale to nie tak...
- A takim razie jak?!
- Em, kochanie nie denerwuj się, to nie jest dobre dla dziecka.- wtrąciłem, próbując ostudzić atmosferę między dziewczynami.
- James nie wtrącaj się!
- Dobra Em, przyszedł czas żeby ci to powiedzieć, ja i Zayn... Jesteśmy zaręczeni... Ja nie wiedziałam że tu będzie Harry, Amelia.. Przepraszam.
 Emma spojrzała na nią przenikliwym wzrokiem, ale w końcu zrozumiała że blondynka nie kłamie. Emma usiadła na leżaku, schowała twarz w dłonie i powiedziała:
- Przepraszam, nie powinnam tak reagować... Zrozum mnie, jestem w ciąży, mam ciągłe zmiany nastrojów...
- Spoko nic się nie stało... No to skoro już tu obydwie jesteśmy to może wyskoczymy jutro do jakiegoś spa, na jakiś shopping?- zaproponowała Laura a ja już miałem coś powiedzieć lecz Emma mi nie pozwoliła.
- Ok, zdzwonimy się. A teraz wybacz ale jestem zmęczona i głodna więc pójdziemy już z Jamesem do hotelu.
- Pa kochana.
Na pożegnanie dziewczyny przytuliły się i ruszyliśmy do hotelu. Szliśmy pomału, nieśpiesząc się. Zaczynałem podejrzewać że to zmęczenie i ten głód był tylko wymówką Emmy aby uniknąć dalszej części rozmowy i tych wszystkich krępujących pytań. Już prawie byliśmy na końcu plaży i mieliśmy wejść na chodnik gdy naszą drogę zastąpił nie nikt inny jak Harry... W sumie spodziewałem się tego. Wyminęliśmy go z Emmą, jednak on złapał moją ukochaną za pupę i z całej siły przyciągnął do siebie mówiąc:
- Cześć skarbie, stęskniłaś się za mną?
Tego było za wiele! Natychmiast odepchnąłem od niej Harrego i przycisnąłem go do ziemi mówiąc:
- Kiedy ty dasz nam w końcu spokój? Czy do ciebie nic nie dociera? Wyrządziłeś nam juz tyle złego i jeszcze mieszasz? Chyba serio będę musiał zatroszczyć się o sądowy zakaz zbliżania do mnie, Emmy i do naszego dziecka!
- A skąd ta pewność że to jest twoje dziecko?- złośliwie spytał Harry, gdy już odsunałem się od niego.
Zignorowałem to pytanie. Wziąłem Em za rękę i poszliśmy do hotelu. Starałem się nie myśleć o tym jednak świadomość że to dziecka może nie być moje była dla mnie straszna. Ostatnie słowa Harrego na plaży z hukiem obijały się o ściany mojej czaszki i ilekroć wyrzucałem je z mózgu one znajdywały drogę by wrócić i znów zatruć mi myśli. Wreszcie dotarliśmy do hotelu. Emma musiała się naprawdę zmęczyć ponieważ od razu po orzeźwiającym prysznicu, położyła się na łóżku i zasnęła. Tak, ona sobie słodko śpi a ja leżę koło niej i myślę... Myślę o dzisiejszych wydarzeniach, ogólnie o tych wszystkich ostatnich wydarzeniach... Myślę jak pozbierać to wszystko do kupy. Te myśli były dla mnie tak trudne że ich nadmiar sprawił iż zachciało mi się spać. Ułożyłem się wygodniej obok mojej ukochanej, pocałowałem ją w głowę i zapadłem w sen.
*Laura*
Kurcza, chyba jednak źle zrobiłam że nie powiedziałam Emmie o moim związku z Zaynem... No niby nic takiego się nie stało ale moja przyjaciółka zareagowała dość nerwowo. Ale co ja mogłam na to poradzić? Zakochałam się. Tak, zakochałam się. Pierwszy raz od dłuższego czasu tak bardzo mi na kimś zależało. Zayn to był naprawdę wspaniały chłopak. Ciepły, czuły, troskliwy. W sumie trochę tak jak James dla Emmy. W dodatku ciągle powtarzał mi że zrobi dla mnie wszystko, że tak bardzo mnie kocha. Byłam w nim zakochana po same uszy oraz byłam niemalże pewna że chcę spędzić z nim resztą życia. Ubiegłego wieczoru, na wspaniałym rejsie, Zayn oświadczył mi się. Zrobił to w tak wspaniały sposób że nie byłam w stanie mu odmówić. Na początku wachałam się gdy uważałam że miesiąc znajomości to jest trochę za mało aby od razu tak poważnie myśleć o dalszej przyszłości jednak Malik rozwiał wszystkie moje wątpliwości. 
Po dość burzliwym i trudnym dniu na plaży wróciliśmy do hotelu. Byłam okropnie zmęczona. Czułam że całe moje ciało płonie od nadmiaru słońca. Szybko weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek z zimną wodą. Niemalże lodowaty strumień lunął na moje nagie ciało dając mu wytchnienie po całodniowym opalaniu się. Pod prysznicem, jak to każda dziewczyna, odpływałam w świat marzeń. Wyobrażałam sobie nasz ślub który mieliśmy zacząć planować zaraz po powrocie do Los Angeles... Tak, dla mnie Zayn zrezygnował z londyńskiej kariery i przeprowadził się do LA. Dla mnie był do wystarczający dowód że bardzo mu na mnie zależy. Nasz ślub, moja piękna biała suknia. Taka o jakiej marzyłam w dzieciństwie. Kościół, świadkowie, moi rodzice i przyjaciele cieszący się moim szczęściem i... I nagle ktoś przerwał moje rozmyślania. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Zayna z promiennym uśmiechem pukającego w kabinę. Uśmiechnęłam sie do niego. Jego pukanie odebrałam jak prośbę o to abym wreszcie wyszła spod prysznica. Postanowiłam spełnić jego prośbę. Zakręciłam kurek z wodą, otworzyłam drzwi i zaraz po wyjściu owinęłam się biały ręczniczkiem. Zayn obłapił mnie wpół, przyciągnął do siebie i namietnie pocałował. Gdy nasze usta rozłączyły się, powiedział:
- Już myślałem że nigdy nie wyjdziesz... Nad czym się tak zamyśliłaś?
-A tak sobie myślałam jak będzie wyglądał nasz ślub
- Na pewno będzie wspaniale... Tak jak sobie tylko wymarzysz.- zapewniał Zayn.
Po krótkiej wymianie zdań znowu odpłynęłam myślami. Tym razem jednak nie do tematu ślubu ale do Emmy. Zastanawiałam się co tam u niej, jak się czuje. Z moich zamyślań po raz drugi wyrwał mnie głos Zayna:
- Dobra, skarbie przestań tyle myśleć. Zapraszam do sypialni.
Po wypowiedzeniu swojej propozycji wyszedł z łazienki zalotnie się do mnie uśmiechając.
- A bardzo chętnie skorzystam z twoje zaproszenia!- krzyknęłam i podążyłam za nim do sypialni.
_________________________________
No i standardzik: Czy Harry dostanie sądowy zakaz zbliżania się do Emmy? Czy Laura i Zayn będą szczęśliwi? O tym wkrótce
Prosze, oto nowiutki rozdział tak jak obiecałam. Jestem nadal chora i strasznie ciężko jest coś kreatywnego wymyślić. Wiem że ten rozdział jest niezafajny i tandetny ale dziś na nic lepszego mnie chyba nie było stać. Pewnie myśleliscie że Harry i James sie pobiją, no nie tym razem. Tej pary pewnie niespodziewaliście sie.
+ nowa bohaterka w zakładce, było krotkie wspomnienie o niej wcześniej ale dopiero teraz ja dodałam, jakos tak mi z głowy wyleciało XD
mykam, do piątku/soboty, buzi ;*