Niestety musze zawiesić działalność mojego bloga. Jest mi z tego powodu bardzo przykro ale nie moge nic na to poradzić.
Pierwszym powodem tego jest totalny brak weny. Odkąd wróciłam z wakacji wale głową w klawiature żeby coś napisać ale jakoś mi to nie wychodzi. Nie umiem nawet zdania dobrego skleić, naprawde nie wiem co sie dzieje. Mam nadzieje że wena mi powróci.
Drugim powodem sa problemy techniczne. Jak sami widzicie ta notke pisze z telefonu (liczne bledy), co jest dla mnie awykonalne a komputer w chwili obecnej mam zepsuty i nie wiem ile potrwa naprawa.
Jest mi przykro i mam nadzieje że jak najszybciej powróce do pisania. Powrót przewiduje na poczatek września ale to jeszcze nie jest nic pewnego. Zamierzam teraz skupic sie na moich przyjaciołach ktorych mam wrażenie że przez ten wyjazd lekko zaniedbałam a takze na nowych znajomosciach ktore zamierzam podtrzymać :)
Angelika założyła bloga: http://the-song-of-averen.blogspot.com/ , wpadajcie i czytajcie
Oraz MÓJ LIFE-STYLE, jeżeli ktoś chce wiedzieć więcej o mnie to zapraszam: http://i-am-fucking-noob.blogspot.com/
Trzymajcie sie :*
Strony
▼
sobota, 8 sierpnia 2015
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
49. Jestem przy Tobie...
*Zayn*
Odprowadziłem Laurę pod same drzwi bloku operacyjnego. Gdy zamykały się one, nie mogłem wytrzymać i przez łzy powiedziałem:
-Kochanie, jestem przy tobie pamiętaj.- I opadłem na krzesło zanosząc się od płaczu.
To była jedna z najgorszy chwil w moim życiu. Los najważniejszych dla mnie osób wisiał na włosku, a ja nie mogłem zrobić nic. Mogłem jedynie czekać i modlić się. Wstałem z krzesła i zacząłem nerwowo przechadzać sie po korytarzu. Pomagało mi to choć trochę rozładować wściekłość na cały świat, a przede wszystkim na siebie. Może gdybym jej nie zostawił i był z nią, zauważyłbym te bóle i skończyłoby się to jakoś inaczej. Jakim ja byłem idiotą. Nie dziwię się, dlaczego Laura tak mnie teraz traktuje. Nienawidziłem siebie w tamtym momencie. Oparłem się o ścinę i zjechałem po niej plecami w dół. Podkuliłem nogi i siedziałem tak w martwej ciszy, którą przerwał Niall. Kilka dni temu przyleciał do LA a teraz przyszedł mnie pocieszyć:
-Siema stary, jak się trzymasz?
-Gdybym z nią był... Nie doszło by do tego.- Mówiłem jak w transie, nie zwracając uwagi na jego pytanie.
Kumpel usiadł obok mnie i próbował pocieszyć:
-Nie mogłeś tego przewidzieć. Zresztą z tego co mi opowiadałeś zostawiłeś ją, bo nie dogadujesz się z jej rodzicami...
-Ale to nie był powód! Ale ja nie potrafię się zachować! Jestem beznadziejny!- Wstałem wkurzony i znów zacząłem spacerować nerwowo po korytarzu.
Gdy przemierzyłem już tak dystans około dwóch kilometrów, usiadłem na stojącym na przeciwko drzwi bloku operacyjnego, krześle. Utkwiłem wzrok w klamce, z nadzieją że się poruszy i ktoś wyjdzie aby powiedzieć mi jak przebiegła operacja. Nic to jednak nie pomogło. Siedziałem tak pół godziny, bezustannie wpatrując się w jeden punkt, aż w końcu oczy zaczęły mnie piec i oderwałem wzrok. Wybrałem się do pobliskiego automatu, aby skombinować sobie jakaś mocną kawę. Gdy byłem w połowie drogi wąskiego korytarza, wpadłem na Emmę i Jamesa. Brunetka od razu zatroskanym głosem spytała:
-I co z Laurą? Wiesz już coś?
-Niestety nic. To wszystko moja wina. Jestem taki beznadziejny.
-Przestań się zadręczać. Teraz już na to za późno.- Powiedziała i przytuliła mnie troskliwie.
Gdy Emma mnie tak obejmowała, poczułem na sobie irytujący wzrok Maslowa. Gdy spojrzałem w jego oczy, mogłem w nich wyczytać zazdrość, dlatego odsunąłem się od Em i rzuciłem:
-No to ja wracam pod salę.
Odwróciłem się od nich i poszedłem w miejsce, z którego uprzednio wyruszyłem po kawę. Straciłem już nawet ochotę na picie tego czarnego syfu. Pod salą Em i James przywitali się z Horanem i wszyscy czekaliśmy na jakieś wieści z bloku. Po chwili drzwi uchyliły sie i wyszedł lekarz. Znalazł mnie wzrokiem i powiedział:
-Operacja się udała. Wszystko przebiegło tak jak planowaliśmy. Życie pańskiej żony i dzieci nie jest już zagrożone. Więcej powiem, gdy pacjentka wybudzi się ze śpiączki farmakologicznej.
Po słowach lekarza, odetchnąłem w ulgą.
Hej kochani, znowu troszkę pòźno ale jest nowy rozdział mam nadzieje że wam sie spodoba :* , z racji tego, że moje zadanie dobiega końca.. chcę wam wszystkim bardzo bardzo serdecznie podziękować za ciepłe przyjęcie i wsparcie, pisanie dla takich osòb to przyjemność dziękuję :***
-Siema stary, jak się trzymasz?
-Gdybym z nią był... Nie doszło by do tego.- Mówiłem jak w transie, nie zwracając uwagi na jego pytanie.
Kumpel usiadł obok mnie i próbował pocieszyć:
-Nie mogłeś tego przewidzieć. Zresztą z tego co mi opowiadałeś zostawiłeś ją, bo nie dogadujesz się z jej rodzicami...
-Ale to nie był powód! Ale ja nie potrafię się zachować! Jestem beznadziejny!- Wstałem wkurzony i znów zacząłem spacerować nerwowo po korytarzu.
Gdy przemierzyłem już tak dystans około dwóch kilometrów, usiadłem na stojącym na przeciwko drzwi bloku operacyjnego, krześle. Utkwiłem wzrok w klamce, z nadzieją że się poruszy i ktoś wyjdzie aby powiedzieć mi jak przebiegła operacja. Nic to jednak nie pomogło. Siedziałem tak pół godziny, bezustannie wpatrując się w jeden punkt, aż w końcu oczy zaczęły mnie piec i oderwałem wzrok. Wybrałem się do pobliskiego automatu, aby skombinować sobie jakaś mocną kawę. Gdy byłem w połowie drogi wąskiego korytarza, wpadłem na Emmę i Jamesa. Brunetka od razu zatroskanym głosem spytała:
-I co z Laurą? Wiesz już coś?
-Niestety nic. To wszystko moja wina. Jestem taki beznadziejny.
-Przestań się zadręczać. Teraz już na to za późno.- Powiedziała i przytuliła mnie troskliwie.
Gdy Emma mnie tak obejmowała, poczułem na sobie irytujący wzrok Maslowa. Gdy spojrzałem w jego oczy, mogłem w nich wyczytać zazdrość, dlatego odsunąłem się od Em i rzuciłem:
-No to ja wracam pod salę.
Odwróciłem się od nich i poszedłem w miejsce, z którego uprzednio wyruszyłem po kawę. Straciłem już nawet ochotę na picie tego czarnego syfu. Pod salą Em i James przywitali się z Horanem i wszyscy czekaliśmy na jakieś wieści z bloku. Po chwili drzwi uchyliły sie i wyszedł lekarz. Znalazł mnie wzrokiem i powiedział:
-Operacja się udała. Wszystko przebiegło tak jak planowaliśmy. Życie pańskiej żony i dzieci nie jest już zagrożone. Więcej powiem, gdy pacjentka wybudzi się ze śpiączki farmakologicznej.
Po słowach lekarza, odetchnąłem w ulgą.
*Emma*
Byłam zaskoczona gdy zobaczyłam Nialla w szpitalu. Nie widziałam go chyba z dwa lata. Musiałam koniecznie porozmawiać z nim sam na sam. Utrudniał mi to fakt, że James cały czas się za mną włóczył. Ostatnio nie było w naszym związku najlepiej, a spotkanie dawnego ''przyjaciela'' znacznie poprawiło mi humor. Gdy już dowiedzieliśmy się że z Laurą, wszystko w porządku, postanowiłam znaleźć moment, aby pogadać z blondynem.
-Idę do bufetu. Ktoś potrzebuje czegoś?- Oznajmił Irlandczyk i gdy wszyscy przecząco pokiwali głowami, zniknął w głębi korytarza.
Uśmiechnęła się do siebie i postanowiłam wykorzystać ten moment. Odczekałam chwilę i oznajmiłam:
-Muszę do toalety. Zaraz wracam.
Jak na skrzydłach pognałam prosto do bufetu. Gdy znalazłam stolik, przy którym siedział Horan, dosiadłam się do niego i promiennie uśmiechnęłam.
-Czekałem na to aż pogadamy sam na sam. Dziwnie się czuję w obecności twojego faceta.
-Też na to czekałam.-Odrzekłam ucieszona, ignorując końcówkę wypowiedzi.- Co tam u ciebie słychać? Opowiadaj co robiłeś przez te dwa lata. Umieram z ciekawości.
-Ogólnie dużo się działo. Jak nie koncertowaliśmy z chłopakami, to podróżowałem po Europie i Azji. Zwiedziłem wiele wspaniałych miejsc, poznałem wielu ludzi. Mógłbym teraz spokojnie napisać przewodnik po tych dwóch wspaniałych kontynentach.-Zaśmialiśmy się.- A najchętniej zabrałbym cię w te wszystkie miejsca.- Uśmiechnął się.- A u ciebie?
-Ostatnich lat nie zaliczę do udanych. Była totalna nuda. Jak wiesz, rozstałam się z Harrym, potem związałam się z Jamesem, co okazało się błędem. Urodziłam Maxa, co było najwspanialszą chwila w moim życiu.
-Nie układa wam się z Jamesem?
-My do siebie nie pasujemy. Ten związek istnieje tylko dlatego że jest Max, gdyby nie on...- Posmutniałam.
-Wszystko jakoś się ułoży.- Chwycił mnie za rękę i uśmiechnął się pocieszająco.-Gdzie masz tego słodkiego bobaska?
-Jest z babcią na wakacjach. A ty na długo przyjechałeś?
-Na stałe. Przeprowadzam się tutaj. To piękne miejsce. Poza tym mam tu najlepszych przyjaciół i ciebie. Tęskniłem przez ten cały czas.
-Ja też. Bardzo, bardzo.
Obydwoje wstaliśmy i mocno się do siebie przytuliliśmy. Tak bardzo tęskniłam za Niallem, a teraz miałam go tutaj na stałe. Nasz przytulas, przerwał James. Chrząknął a my natychmiast odsunęliśmy się od siebie. Czułam się jakby mnie przyłapał na zdradzie łóżkowej.
-Laura właśnie się obudziła, więc pomyślałem że będziesz chciała z nią porozmawiać.- Oznajmił i wyszedł
*Laura*
Przez cały czas gdy byłam pod narkozą modliłam się aby moim dzieciom nie stało się nic strasznego. Nie przeżyłabym kolejnej takiej straty. Za bardzo je kochałam. Zayna też kochałam, a pozwoliłam mu wtedy odejść. Na szczęście był tu teraz ze mną. Nadal byłam na niego zła i miałam mu za złe tą akcję, jednak nie potrafiłabym bez niego żyć.
Ze snu wyrwał mnie zimny dotyk na mojej dłoni. Byłam pewna że to był Malik. Ten dotyk mogłabym rozpoznać nawet po stu latach nie styczności z nim. Delikatnie poruszyłam dłonią próbując dać mu jakiś znak. On najwyraźniej zrozumiał i powiedział:
-Jestem tu kochanie. I już zawsze będę. Nigdy nie zrobię już takiej głupoty, przysięgam.
-Kocham cię, Zayn- Wyznałam i otworzyłam nadal ciężkie powieki.
Spojrzałam w jego oczy i zauważyłam że dużo płakał. Nawet teraz z jego oczu poleciała łezka. Chciał ją otrzeć, jednak ja była szybsza i przejechałam dłonią po mokrym od łez policzku. Po chwili do sali wszedł lekarz i oznajmił:
-Wykonam teraz pani usg, aby sprawdzić czy dzieciom faktycznie nic się nie stało.
Gdy rozpoczął badanie na monitorze już po kilku minutach można było zobaczyć dwie malutkie kuleczki. Były znacznie większe nić kilka tygodni temu, ale jednak nadal małe. Lekarz przez chwilę przyglądał się im w milczeniu, aż w końcu powiedział:
-Wszystko jest dobrze. Dzieci rozwijają się prawidłowo, nie są uszkodzone.
-A kiedy zostanę wypuszczona do domu?- Spytałam wycierając brzuch z zimnego żelu.
-No myślę że za jakieś 4 dni będzie mogła pani wyjść. Pod warunkiem że wszystko będzie dobrze. Dla pani zdjęcie usg i widzimy się jutro rano na obchodzie.- Uśmiechnął się przyjaźnie.- A pana proszę żeby nie siedział pan zbyt długo.- Zwrócił się do Zayna, na co on tylko kiwnął głową.
-Zayn, chciałabym cię przeprosić. Przez ostatnie dni nie traktowałam się zbyt dobrze. To ty mnie zostawiłeś, ale próbowałeś naprawić swój błąd, a ja to ignorowałem. Dopiero na tym stole operacyjnym doszło do mnie jak bardzo cię kocham i że nie przeżyłabym gdybyś ty mnie zostawił.
-To ja cię powinienem przeprosić. Za wszystko co zrobiłem źle. Zachowałem się jak debil, idiota, palant, chuj, skończony dupek i tu chyba kończą się określenia. Cieszę się że mi wybaczyłaś i obiecuję, tym razem nie nawalę. A jak nawalę to mi przywalisz ok?- Zaśmiał się.
Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się. Moje oczy zaczynały się powoli zamykać. Mimo iż chwilę temu przespałam kilka godzin to i tak byłam senna. Wrażenia dzisiejszego dnia mnie zmęczyły.
-Ja już będę leciał, bo wiedzę że jesteś zmęczona.- Podniósł się z krzesła i chciał wyjść.
-Nie.- Złapałam go za rękę.- Zostań, proszę. Przy tobie mi się lepiej zasypia.
Malik usiadł na krześle i zaczął głaskać mnie po głowie. Wiedział że działa to na mnie usypiająco. Już po chwili powieki osunęły się na moje zmęczone oczy i odpłynęłam w krainę snu. Jak przez mgłę poczułam ciepły pocałunek na moim czole i krótkie ,,dobranoc''...
____________________________
Czy życie bliźniakòw faktycznie nie jest zagrożone? A może Laure znowu spotka jakiś "wypadek"? A relacje Emmy i Jamesa? Czy znajdą oni jeszcze szczęście w tym związku? Odpowiedzi już wkròtceGdy rozpoczął badanie na monitorze już po kilku minutach można było zobaczyć dwie malutkie kuleczki. Były znacznie większe nić kilka tygodni temu, ale jednak nadal małe. Lekarz przez chwilę przyglądał się im w milczeniu, aż w końcu powiedział:
-Wszystko jest dobrze. Dzieci rozwijają się prawidłowo, nie są uszkodzone.
-A kiedy zostanę wypuszczona do domu?- Spytałam wycierając brzuch z zimnego żelu.
-No myślę że za jakieś 4 dni będzie mogła pani wyjść. Pod warunkiem że wszystko będzie dobrze. Dla pani zdjęcie usg i widzimy się jutro rano na obchodzie.- Uśmiechnął się przyjaźnie.- A pana proszę żeby nie siedział pan zbyt długo.- Zwrócił się do Zayna, na co on tylko kiwnął głową.
-Zayn, chciałabym cię przeprosić. Przez ostatnie dni nie traktowałam się zbyt dobrze. To ty mnie zostawiłeś, ale próbowałeś naprawić swój błąd, a ja to ignorowałem. Dopiero na tym stole operacyjnym doszło do mnie jak bardzo cię kocham i że nie przeżyłabym gdybyś ty mnie zostawił.
-To ja cię powinienem przeprosić. Za wszystko co zrobiłem źle. Zachowałem się jak debil, idiota, palant, chuj, skończony dupek i tu chyba kończą się określenia. Cieszę się że mi wybaczyłaś i obiecuję, tym razem nie nawalę. A jak nawalę to mi przywalisz ok?- Zaśmiał się.
Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się. Moje oczy zaczynały się powoli zamykać. Mimo iż chwilę temu przespałam kilka godzin to i tak byłam senna. Wrażenia dzisiejszego dnia mnie zmęczyły.
-Ja już będę leciał, bo wiedzę że jesteś zmęczona.- Podniósł się z krzesła i chciał wyjść.
-Nie.- Złapałam go za rękę.- Zostań, proszę. Przy tobie mi się lepiej zasypia.
Malik usiadł na krześle i zaczął głaskać mnie po głowie. Wiedział że działa to na mnie usypiająco. Już po chwili powieki osunęły się na moje zmęczone oczy i odpłynęłam w krainę snu. Jak przez mgłę poczułam ciepły pocałunek na moim czole i krótkie ,,dobranoc''...
____________________________
Hej kochani, znowu troszkę pòźno ale jest nowy rozdział mam nadzieje że wam sie spodoba :* , z racji tego, że moje zadanie dobiega końca.. chcę wam wszystkim bardzo bardzo serdecznie podziękować za ciepłe przyjęcie i wsparcie, pisanie dla takich osòb to przyjemność dziękuję :***