Strony

poniedziałek, 29 czerwca 2015

37. Nie żyje...(+WAŻNE INFO POD POSTEM)

*Zayn* 
Bardzo martwiłem się o Laurę. Od kilku godzin wokół jej łóżka chodzili lekarze, badali ją i podawali jakieś leki i kroplówki. Nie wiedziałem co jej się stało ale sądząc po minie lekarza który wyszedł z sali nie było dobrze. Ja mimo wszystko wierzyłem że moja ukochana i nasze dziecko wyjdą z tej sytuacji cało. Nie przeżyłbym tego gdyby któremuś z nich coś się stało. Oni byli dla mnie najważniejsi. Przysiągłem sobie, że gdy tylko dowiem się kto zrobił Laurze taką krzywdę, zemszczę się. A może sama spadła? Może to był nieszczęsliwy wypadek? Setki pytań dotyczących sytuacji sprzed kilku godzin krążyły w mojej głowie. Na dodatek nie potrafiłem znaleźć żadnej sensownej odpowiedzi. Postanowiłem przestać kombinować i poczekać aż moja ukochana sama mi wszystko opowie. Siedziałem tak pod salą i czekałem na jakąkolwiek wiadomość. Wreszcie drzwi uchyliły się i z sali wyszedł lekarz. Jego mina nie zapowiadała nic dobrego, lecz mimo to miałem nadzieję że wszystko jest w porządku. Mężczyzna w białym fartuchu, chrząknął i zaczął:
-Pana...-zerknął w kartę.- Żona... Pańska żona dość mocno potłukła się podczas tego upadku, ma złamane kilka żeber, rozcięty łuk brwiowy i... Niestety ale poroniła. Nie udało nam się uratować płodu, bardzo mi przykro.
Ta wiadomość uderzyła we mnie niczym meteoryt. W moich oczach gromadziły się potoki łez. Jak to? Moje dziecko nie żyje? To... To jest okropne, niemożliwe. Otarłem łzy i postanowiłem wejść do sali. Już od progu słyszałem cichy szloch Laury. Wiedziałem jak musi się teraz czuć. Straciliśmy to co najwspanialsze.. Straciliśmy nasze maleństwo. Usiadłem obok niej na łóżku a ona automatycznie wtuliła się we mnie. Czule ją objąłem i pocałowałem w czoło. Teraz będzie bardzo mnie potrzebować. Obydwoje będziemy się nawzajem potrzebować. Gdy otarłem płynące z moich oczu łzy, chrząknąłem i cicho powiedziałem:
-Skarbie... Laura spójrz na mnie.
Dziewczyna po kilku minutach podniosła głowę, a ja otarłem jej łzy.
-Dlaczego akurat nam się to przydarzyło?- spytała łkając.- To jest najgorsze co mogło nam się przytrafić...
-Damy rade, jakoś przetrwamy to. Jesteśmy razem i mamy siebie a to jest najważniejsze.
-Nasze dziecko było najważniejsze!
-Nie martw się, jeszcze na pewno będziemy mieć dzieci... Poradzimy sobie.- próbowałem ją uspokoić ale zdawałem sobie sprawę że nie wiem co powiedzieć.
Siedzieliśmy więc tak wtuleni w siebie, oszczędzając zbędnych słów. Każde z nas osobno w sobie przeżywało ten dramat. Ból jaki czuliśmy po stracie naszego maleństwa był nie do opisania i nie życzyłbym tego nikomu. PO chwili Laura uspokoiła się i położyła na łóżku. Złapałem ją za rękę i kciukiem gładziłem wierzch jej dłoni. W końcu zebrałem w głowie słowa i spytałem:
-Jak to się w ogóle stało? Ktoś cię zepchnął z tych schodów?
-Poczułam mocne pchnięcie i wtedy upadłam...- odpowiedziała smutno.
-Kto to mógł być?
-Wiesz... Nie jestem na 100 procent pewna, ale oprócz Jacoba, nie było tam juz nikogo...Chyba że...
-Zabije go. Koleś jest martwy!- przerwałem jej i wybiegłem z sali.

*Emma* 
Jechaliśmy do szpitala do Laury. Bardzo się o nią martwiłam. Zayn miał taki głos, jakby stało się coś naprawdę poważnego. Gdy wreszcie dotarliśmy na miejsce, szybko wysiadłam z samochodu i skierowałam się do szpitala. Byłam bardzo zdenerwowana i zmartwiona stanem przyjaciółki. W połowie parkingu dogonił mnie James, zatrzymał i powiedział: 
-Kochanie, tylko się nie denerwuj. 
-Wiem co mam robić!- krzyknęłam na niego. 
Chłopak popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Ja jednak zbagatelizowałam to i ruszyłam dalej. W recepcji otrzymaliśmy informacje o tym gdzie i w której sali leży moja przyjaciółka. Zmroziło mnie gdy usłyszałam nazwę oddziału. PATOLOGIA CIĄŻY. Miałam nadzieję że jej i dziecku nic wielkiego się nie stało i położyli ją tam tylko dla pewności i bezpieczeństwa. W połowie korytarza spotkaliśmy się ze zdenerwowanym Malikiem. Wzrok miał morderczy, mięśnie twarzy napięte i szybko kierował sie do wyjścia. Zatrzymałam go i spytałam: 
-CO z Laurą i dzieckiem? 
-Laura poroniła po tym jak ten idiota Smith zepchnął ją w agencji ze schodów a ja teraz idę go zabić!- wykrzyczał. 
-Ej, ej poczekaj! Zayn nie rób niczego głupiego.- prosiłam go. 
On jednak nic nie odpowiedział, tylko jeszcze szybszym krokiem ruszył do wyjścia. Spojrzałam na Maslowa a ten tylko rzucił: 
-Pójdę za nim.
Na pożegnanie cmoknął mnie w usta i zniknął za rogiem. Ja tymczasem skierowałam się do sali w której leżałam moja przyjaciółka. Nie wiedziałam jak mam się zachować i co jej powiedzieć. Ta wiadomość bardzo wstrząsnęła również mną. Dotarłam na miejsce, wzięłam głęboki oddech i weszłam. Na łóżku leżała moja przyjaciółka ze wzrokiem wbity w zdjęcie usg swojego dziecka. Ten widok jeszcze bardziej mną wstrząsnął. Wiedziałam że przyjaciółka jest w opłakanym stanie psychicznym. Z resztą, nie ma się co dziwić. Ja też omal nie straciłam swojego dziecka. Podeszłam do niej i mocno ją uściskałam. Ta tylko odwzajemniła gest a na jej policzkach pojawiły się kolejne potoki łez. 
-Laura... Tak mi przykro.Wiem że teraz jest ci ciężko, ale jestem pewna że jeszcze będziecie mieć dzieci... 
-Dlaczego to spotkało akurat mnie? Dlaczego moje dziecko?- łkała.
-Strata dziecko to jest najgorsza rzecz jaka może się przydarzyć przyszłej matce, ale jestem pewna że wszystko sie ułoży...- zapewniałam choć sama do końca w to nie wierzyłam. 
-Ja nigdy o tym nie zapomnę.
-Oczywiście że nie zapomnisz, będziesz pamiętać o tym maluchu każdego dnia... Obydwoje z Zaynem będziecie o nim pamiętać... 
-I każdego dnia będę się przyzwyczajać do tego bólu i poczucia straty... Zaakceptuję to może jeszcze?!- zdenerwowała się. 
-Nie, nie zaakceptujesz... Ale nauczysz się z tym żyć. Żyć z tą pustką i bólem. Jednak pamiętaj że na mnie zawsze możesz liczyć...
_________________________________________
Czy Laura będzie jeszcze szczęśliwa? Czy może liczyć na wsparcie Zayna i przyjaciół? Co w szale rozpaczy Malik zrobi Jacobowi? O tym wkrótce...

Hejka :*
 Jak tam pierwsze dni wakacji? U mnie idealnie. Zapowiadają się wakacje życia <3.
INFO: 
Otóż  w dniach 10.07-05.08 jestem w górach. Wątpie że będę tam miała internet i czas na dodawanie nowych rozdziałów. W związku z tym znalazłam idealne zastępstwo za mnie, tak abyście długo nie czekali na rozdziały. Zastąpi mnie Angelika. Zdecydowałam się na to gdyż mam do niej duże zaufanie i jest ''wkręcona'' w fabułę. Obydwie prosimy was o to, abyście wsparli Angelikę w pisaniu, czytali i komentowali napisane przez nią rozdziały. Ja jeżeli znajdę trochę czasu w Tatrach to przeczytam rozdziały od razu, a jeżeli nie to będę mocno trzymać za nią w kciuki a po powrocie nadrobię z czytaniem.

buziaki :*

4 komentarze:

  1. JPR! A miało być tak pięknie... Musiał ten jebany Jacob się wkurzyć i ją zepchnać! Jak Zayn go nie zabije to ja to kurwa zrobie ! Sukinsyn jebany! Ugh!
    Biedne dziecko Laury i Zayna... A właściwie to biedni oni.. Szkoda mi ich..
    Rozdział super. Lubie takie chwile bólu :) Czekam na koilejny :)
    I udanego wyjazdu ^^
    Ciekawe co stworzy twa koleżanka.. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuźwa! Jak ja nienawidzę tego Jacoba! co prawda Harrego też nienawidzę, ale tego Jacoba to bardziej! jakiś przyjebany młotek, oni oboje z Harrym się nadają do psychiatryka...
    Idiota! zabił im dziecko... ich owoc miłości. jak tak można?!
    Mam nadzieję, że jednak Laura i Zayn będą mogli mieć kiedyś kolejne maleństwo.
    Oby James powstrzymał Zayna od zrobienia jakiejś głupoty...
    Super rozdział i czekam na nexta ;)
    oczywiście życzę ci udanego wypoczynku i czekam na to co napisze twoja koleżanka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. super czekam na nn. martwie sie o Laure jak ona to przetrwa biedna ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko Bosko Pszenajszfiętszo!!
    A niech Zayn leci i zabije tego skurwiela!! Należy mu się, bo zabił dziecko! Niewinne dziecko! James... nie zatrzymuj go. Niech robi swoje. Super roz!!!

    OdpowiedzUsuń