sobota, 8 sierpnia 2015

Przepraszam...

  Niestety musze zawiesić działalność mojego bloga. Jest mi z tego powodu bardzo przykro ale nie moge nic na to poradzić.
Pierwszym powodem tego jest totalny brak weny. Odkąd wróciłam z wakacji wale głową w klawiature żeby coś napisać ale jakoś mi to nie wychodzi. Nie umiem nawet zdania dobrego skleić, naprawde nie wiem co sie dzieje. Mam nadzieje że wena mi powróci.
 Drugim powodem sa problemy techniczne. Jak sami widzicie ta notke pisze z telefonu (liczne bledy), co jest dla mnie awykonalne a komputer w chwili obecnej mam zepsuty i nie wiem ile potrwa naprawa.
 Jest mi przykro i mam nadzieje że jak najszybciej powróce do pisania. Powrót przewiduje na poczatek września ale to jeszcze nie jest nic pewnego. Zamierzam teraz skupic sie na moich przyjaciołach ktorych mam wrażenie że przez ten wyjazd lekko zaniedbałam a takze na nowych znajomosciach ktore zamierzam podtrzymać :)

Angelika założyła bloga: http://the-song-of-averen.blogspot.com/ , wpadajcie i czytajcie

Oraz MÓJ LIFE-STYLE, jeżeli ktoś chce wiedzieć więcej o mnie to zapraszam: http://i-am-fucking-noob.blogspot.com/

 Trzymajcie sie :*

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

49. Jestem przy Tobie...

*Zayn* 
 Odprowadziłem Laurę pod same drzwi bloku operacyjnego. Gdy zamykały się one, nie mogłem wytrzymać i przez łzy powiedziałem: 
 -Kochanie, jestem przy tobie pamiętaj.- I opadłem na krzesło zanosząc się od płaczu.
 To była jedna z najgorszy chwil w moim życiu. Los najważniejszych dla mnie osób wisiał na włosku, a ja nie mogłem zrobić nic. Mogłem jedynie czekać i modlić się. Wstałem z krzesła i zacząłem nerwowo przechadzać sie po korytarzu. Pomagało mi to choć trochę rozładować wściekłość na cały świat, a przede wszystkim  na siebie. Może gdybym jej nie zostawił i był z nią, zauważyłbym te bóle i skończyłoby się to jakoś inaczej. Jakim ja byłem idiotą. Nie dziwię się, dlaczego Laura tak mnie teraz traktuje. Nienawidziłem siebie w tamtym momencie. Oparłem się o ścinę i zjechałem po niej plecami w dół. Podkuliłem nogi i siedziałem tak w martwej ciszy, którą przerwał Niall. Kilka dni temu przyleciał do LA a teraz przyszedł mnie pocieszyć:
-Siema stary, jak się trzymasz?
-Gdybym z nią był... Nie doszło by do tego.- Mówiłem jak w transie, nie zwracając uwagi na jego pytanie.
 Kumpel usiadł obok mnie i próbował pocieszyć:
-Nie mogłeś tego przewidzieć. Zresztą z tego co mi opowiadałeś zostawiłeś ją, bo nie dogadujesz się z jej rodzicami...
-Ale to nie był powód! Ale ja nie potrafię się zachować! Jestem beznadziejny!- Wstałem wkurzony i znów zacząłem spacerować nerwowo po korytarzu.
 Gdy przemierzyłem już tak dystans około dwóch kilometrów, usiadłem na stojącym na przeciwko drzwi bloku operacyjnego, krześle. Utkwiłem wzrok w klamce, z nadzieją że się poruszy i ktoś wyjdzie aby powiedzieć mi jak przebiegła operacja. Nic to jednak nie pomogło. Siedziałem tak pół godziny, bezustannie wpatrując się w jeden punkt, aż w końcu oczy zaczęły mnie piec i oderwałem wzrok. Wybrałem się do pobliskiego automatu, aby skombinować sobie jakaś mocną kawę. Gdy byłem w połowie drogi wąskiego korytarza, wpadłem na Emmę i Jamesa. Brunetka od razu zatroskanym głosem spytała:
-I co z Laurą? Wiesz już coś?
-Niestety nic. To wszystko moja wina. Jestem taki beznadziejny.
-Przestań się zadręczać. Teraz już na to za późno.- Powiedziała i przytuliła mnie troskliwie.
 Gdy Emma mnie tak obejmowała, poczułem na sobie irytujący wzrok Maslowa. Gdy spojrzałem w jego oczy, mogłem w nich wyczytać zazdrość, dlatego odsunąłem się od Em i rzuciłem:
-No to ja wracam pod salę.
 Odwróciłem się od nich i poszedłem w miejsce, z którego uprzednio wyruszyłem po kawę. Straciłem już nawet ochotę na picie tego czarnego syfu. Pod salą Em i James przywitali się z Horanem i wszyscy czekaliśmy na jakieś wieści z bloku. Po chwili drzwi uchyliły sie i wyszedł lekarz. Znalazł mnie wzrokiem i powiedział:
-Operacja się udała. Wszystko przebiegło tak jak planowaliśmy. Życie pańskiej żony i dzieci nie jest już zagrożone. Więcej powiem, gdy pacjentka wybudzi się ze śpiączki farmakologicznej. 
 Po słowach lekarza, odetchnąłem w ulgą.

*Emma* 
 Byłam zaskoczona gdy zobaczyłam Nialla w szpitalu. Nie widziałam go chyba z dwa lata. Musiałam koniecznie porozmawiać z nim sam na sam. Utrudniał mi to fakt, że James cały czas się za mną włóczył. Ostatnio nie było w naszym związku najlepiej, a spotkanie dawnego ''przyjaciela'' znacznie poprawiło mi humor. Gdy już dowiedzieliśmy się że z Laurą, wszystko w porządku, postanowiłam znaleźć moment, aby pogadać z blondynem. 
-Idę do bufetu. Ktoś potrzebuje czegoś?- Oznajmił Irlandczyk i gdy wszyscy przecząco pokiwali głowami, zniknął w głębi korytarza.  
 Uśmiechnęła się do siebie i postanowiłam wykorzystać ten moment. Odczekałam chwilę i oznajmiłam: 
-Muszę do toalety. Zaraz wracam. 
 Jak na skrzydłach pognałam prosto do bufetu. Gdy znalazłam stolik, przy którym siedział Horan, dosiadłam się do niego i promiennie uśmiechnęłam. 
-Czekałem na to aż pogadamy sam na sam. Dziwnie się czuję w obecności twojego faceta. 
-Też na to czekałam.-Odrzekłam ucieszona, ignorując końcówkę wypowiedzi.- Co tam u ciebie słychać? Opowiadaj co robiłeś przez te dwa lata. Umieram z ciekawości. 
-Ogólnie dużo się działo. Jak nie koncertowaliśmy z chłopakami, to podróżowałem po Europie i Azji. Zwiedziłem wiele wspaniałych miejsc, poznałem wielu ludzi. Mógłbym teraz spokojnie napisać przewodnik po tych dwóch wspaniałych kontynentach.-Zaśmialiśmy się.- A najchętniej zabrałbym cię w te wszystkie miejsca.- Uśmiechnął się.- A u ciebie? 
-Ostatnich lat nie zaliczę do udanych. Była totalna nuda. Jak wiesz, rozstałam się z Harrym, potem związałam się z Jamesem, co okazało się błędem. Urodziłam Maxa, co było najwspanialszą chwila w moim życiu. 
-Nie układa wam się z Jamesem? 
-My do siebie nie pasujemy. Ten związek istnieje tylko dlatego że jest Max, gdyby nie on...- Posmutniałam. 
-Wszystko jakoś się ułoży.- Chwycił mnie za rękę i uśmiechnął się pocieszająco.-Gdzie masz tego słodkiego bobaska? 
-Jest z babcią na wakacjach. A ty na długo przyjechałeś? 
-Na stałe. Przeprowadzam się tutaj. To piękne miejsce. Poza tym mam tu najlepszych przyjaciół i ciebie. Tęskniłem przez ten cały czas. 
-Ja też. Bardzo, bardzo.
 Obydwoje wstaliśmy i mocno się do siebie przytuliliśmy. Tak bardzo tęskniłam za Niallem, a teraz miałam go tutaj na stałe. Nasz przytulas, przerwał James. Chrząknął a my natychmiast odsunęliśmy się od siebie. Czułam się jakby mnie przyłapał na zdradzie łóżkowej. 
-Laura właśnie się obudziła, więc pomyślałem że będziesz chciała z nią porozmawiać.- Oznajmił i wyszedł 

*Laura* 
 Przez cały czas gdy byłam pod narkozą modliłam się aby moim dzieciom nie stało się nic strasznego. Nie przeżyłabym kolejnej takiej straty. Za bardzo je kochałam. Zayna też kochałam, a pozwoliłam mu wtedy odejść. Na szczęście był tu teraz ze mną. Nadal byłam na niego zła i miałam mu za złe tą akcję, jednak nie potrafiłabym bez niego żyć. 
 Ze snu wyrwał mnie zimny dotyk na mojej dłoni. Byłam pewna że to był Malik. Ten dotyk mogłabym rozpoznać nawet po stu latach nie styczności z nim. Delikatnie poruszyłam dłonią próbując dać mu jakiś znak. On najwyraźniej zrozumiał i powiedział: 
-Jestem tu kochanie. I już zawsze będę. Nigdy nie zrobię już takiej głupoty, przysięgam. 
-Kocham cię, Zayn- Wyznałam i otworzyłam nadal ciężkie powieki. 
 Spojrzałam w jego oczy i zauważyłam że dużo płakał. Nawet teraz z jego oczu poleciała łezka. Chciał ją otrzeć, jednak ja była szybsza i przejechałam dłonią po mokrym od łez policzku. Po chwili do sali wszedł lekarz i oznajmił: 
-Wykonam teraz pani usg, aby sprawdzić czy dzieciom faktycznie nic się nie stało.
 Gdy rozpoczął badanie na monitorze już po kilku minutach można było zobaczyć dwie malutkie kuleczki. Były znacznie większe nić kilka tygodni temu, ale jednak nadal małe. Lekarz przez chwilę przyglądał się im w milczeniu, aż w końcu powiedział:
-Wszystko jest dobrze. Dzieci rozwijają się prawidłowo, nie są uszkodzone.
-A kiedy zostanę wypuszczona do domu?- Spytałam wycierając brzuch z zimnego żelu.
-No myślę że za jakieś 4 dni będzie mogła pani wyjść. Pod warunkiem że wszystko będzie dobrze. Dla pani zdjęcie usg i widzimy się jutro rano na obchodzie.- Uśmiechnął się przyjaźnie.- A pana proszę żeby nie siedział pan zbyt długo.- Zwrócił się do Zayna, na co on tylko kiwnął głową.
-Zayn, chciałabym cię przeprosić. Przez ostatnie dni nie traktowałam się zbyt dobrze. To ty mnie zostawiłeś, ale próbowałeś naprawić swój błąd, a ja to ignorowałem. Dopiero na tym stole operacyjnym doszło do mnie jak bardzo cię kocham i że nie przeżyłabym gdybyś ty mnie zostawił.
-To ja cię powinienem przeprosić. Za wszystko co zrobiłem źle. Zachowałem się jak debil, idiota, palant, chuj, skończony dupek i tu chyba kończą się określenia. Cieszę się że mi wybaczyłaś i obiecuję, tym razem nie nawalę. A jak nawalę to mi przywalisz ok?- Zaśmiał się.
Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się. Moje oczy zaczynały się powoli zamykać. Mimo iż chwilę temu przespałam kilka godzin to i tak byłam senna. Wrażenia dzisiejszego dnia mnie zmęczyły.
-Ja już będę leciał, bo wiedzę że jesteś zmęczona.- Podniósł się z krzesła i chciał wyjść.
-Nie.- Złapałam go za rękę.- Zostań, proszę. Przy tobie mi się lepiej zasypia.
 Malik usiadł na krześle i zaczął głaskać mnie po głowie. Wiedział że działa to na mnie usypiająco. Już po chwili powieki osunęły się na moje zmęczone oczy i odpłynęłam w krainę snu. Jak przez mgłę poczułam ciepły pocałunek na moim czole i krótkie ,,dobranoc''...

____________________________
 Czy życie bliźniakòw faktycznie nie jest zagrożone? A może Laure znowu spotka jakiś "wypadek"? A relacje Emmy i Jamesa? Czy znajdą oni jeszcze szczęście w tym związku? Odpowiedzi już  wkròtce


Hej kochani, znowu troszkę pòźno ale jest nowy rozdział mam nadzieje że wam sie spodoba :* , z racji tego, że moje zadanie dobiega końca.. chcę wam wszystkim bardzo bardzo serdecznie podziękować za ciepłe  przyjęcie i wsparcie, pisanie dla takich osòb to przyjemność dziękuję :***

czwartek, 30 lipca 2015

48. Operacja.

*Laura* 
  Cieszyłam się że Zayn zjawił się w tej kawiarni. Gdyby nie on, Zack mógłby posunąć się do czegoś o wiele gorszego. Aż boję się pomyśleć co mogłoby się wydarzyć. Bardzo tęskniłam za Malikiem i żałowałam tego że wtedy pozwoliłam mu odejść. Ale teraz byłam blisko niego i liczyłam na odbudowanie naszej relacji.  
 Lekko przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji wpółleżącej. Pamiętam jak przez mgłę, jak Zayn wniósł mnie do jakiegoś domu i ułożył na łóżku. Byłam tak zmęczona tymi emocjami, że po prostu wtedy nie wytrzymałam i zasnęłam. Po dłuższych oględzinach stwierdziłam że jestem w jakiejś eleganckiej sypialni, na dość wygodnym łóżku. Gdy tak zastanawiałam się gdzie jestem, do sypialni wszedł Zayn. Uśmiechnął się do mnie, a gdy zauważył że nie odwzajemniłam uśmiechu, niepewnie usiadł na skraju łóżka. Przez dłuższy czas siedzieliśmy w krępującej ciszy, aż w końcu spytałam: 
-Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie ja jestem? 
-Jesteś w naszym domu.- Odpowiedział krótko.
-Jak w NASZYM?- Ponownie spytałam, wyraźnie akcentując ostatnie słowo. 
-Kupiłem ten dom już jakiś czas temu. Chcę żebyśmy razem tu zamieszkali.
-Zapomniałeś o tym że przecież mnie zostawiłeś.- Skomentowałam oschle. 
-Wiem i bardzo tego żałuję. Chcę żebyś do mnie wróciła. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie i naszych dzieci.- Tłumaczył się. 
-Nie rozumiem cię! Najpierw mnie zostawiasz od tak, po prostu a teraz chcesz żebym wróciła. I co, jak się pokłócisz znowu z moimi rodzicami to wrócimy do początku tej chorej akcji?!-Zdenerwowałam się. 
-Nie, postaram się dogadać z twoimi rodzicami. Chcę żeby zrozumieli że nie jestem taki zły. Żeby mnie zaakceptowali. 
-Wiesz że to nie będzie takie proste?- Dodałam spokojniej. 
-Wiem, ale postaram się. Może jak zobaczą, że jestem dla ciebie dobry, kocham cię... Może wtedy mnie zaakceptują.
-Może...- Dodałam cicho. 
-A co dalej z nami?- Drążył temat. 
-To nie jest takie proste.- Odpowiedziałam. 
-Laura, proszę cię, wróć do mnie. Naprawię wszystko, będę nosił cię na rękach. Zobaczysz, możemy być szczęśliwi. Przecież jeszcze niedawno byliśmy...
-Dopóki ty tego nie zniszczyłeś.- Wtrąciłam. 
-I chcę to naprawić.-Upierał się przy swoim. 
 Widziałam że bardzo mu zależy. Że chce naprawić wszystko.
-Zayn, kocham cię.- Powiedziałam i przytuliłam się do niego.  
-Ja ciebie też. Najbardziej na świecie.
 Siedzieliśmy i tuliliśmy się do siebie. W pewnym momencie poczułam ostry ból brzucha. W pierwszej chwili zignorowałam go, gdyż towarzyszył mi już od kilku dni i nic strasznego się nie działo. Po chwili jednak ból nasilił się. Zgięłam się w pół  i jęknęłam z bólu. 
-Kochanie, Laura, co się dzieje?!- Panikował Zayn.- O cholera! Zawiozę cię do szpitala. 

*Zayn* 
 Po upływie 20 minut byliśmy już w szpitalu. Byłem przerażony stanem Laury. Była dopiero w 6 tygodniu ciąży. Najbardziej bałem sie tego że znów poroni. Nie wytrzymałbym tego po raz kolejny. Tego byłoby dla mnie za dużo. Siedziałem na korytarzu i nerwowo tupałem nogami. Blondynka była właśnie na badaniu usg. Miałem wrażenie że trwało ono wieki. Po chwili lekarz wyszedł z pomieszczenia i zaprosił mnie do gabinetu. Poszedłem za nim i juz po chwili znalazłem się w przytulnie urządzonym gabinecie. Na ścianach wisiały setki dyplomów i wyróżnień. W gabinecie stało biurko, pułki z dokumentacjami, i dwa krzesła po obydwu stronach biurka. Lekarz wskazał mi jedno z nich, a sam zajął miejsce tuż za laptopem. Spojrzał jeszcze raz w badanie usg i powiedział: 
-Sytuacja nie wygląda dobrze. Pańska żona ma ostre zapalenie wyrostka robaczkowego. W dodatku w jej stanie jest to bardzo niebezpieczne.
 Ta wiadomość mnie przeraziła. Siedziałem w milczeniu i próbowałem jakoś przetrawić tę wiadomość. Przez pierwsze sekundy nie docierało to do mnie. Gdy już w końcu pogodziłem się z rzeczywistością, spytałem: 
-Co zamierza pan z tym zrobić? 
-Musimy wyciąć ten wyrostek i to jak najszybciej. Kiedy pęknie, będzie już za późno.- Oznajmił beznamiętnym głosem. 
-Ta operacja jest poważna?- Spytałem głupio. 
-Proszę pana, każdy zabieg jest poważny i po każdym może dojść do komplikacji. W dodatku biorąc pod uwagę stan pacjentki. nie będzie tak łatwo. 
-Pójdę porozmawiać z Laurą.- Podniosłem się z krzesła i wyszedłem z gabinetu. 
 Gdy znalazłem się na korytarzu, natłok informacji jeszcze do mnie nie docierał. Wyrostek. Operacja. Poważna operacja. Komplikacje. Tego było za dużo. Przetarłem zmęczoną twarz dłońmi i ruszyłem w kierunku sali mojej żony. Szedłem korytarzem i miałem wrażenie że drogą ciągnie mi się w nieskończoność. Każdy krok był dla mnie ciężki. W końcu dotarłem i uchyliłem drzwi. Wszedłem niepewnie i zobaczyłem Laurę siedząca na łóżku. Jej mina nie wyrażała żadnych emocji. Odsunąłem krzesło stojące obok łóżka i usiadłem na nim. 
-Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Dwa razy poroniłam, moi rodzice nie akceptują moich decyzji, mój ex nie daje mi spokoju i jeszcze teraz życie moich dzieci wisi na włosku. Dlaczego?!- Spytała rozpaczliwie.  
 Usiadłem obok niej i mocno ją przytuliłem. Chciałem dodać jej otuchy. Nie chciałem żeby czuła się samotna. Bo nie była sama. Miała mnie, dzieci.
-Wszystko będzie dobrze. Wierzę w to. 
-Będziesz przy mnie?- Spytała z nadzieją w głosie. 
-Oczywiście że będę. Nigdzie się nie ruszam.- Odpowiedziałem pewnie. 
 W tym momencie do sali wszedł lekarz. Powiadomił nas o możliwych komplikacjach oraz dał zgodę do podpisania. Laura przez chwile się wahała ale w końcu podpisała papier. Gdy lekarz wyszedł, na jego miejsce weszła pielęgniarka i powiedziała przyjaźnie: 
-Przyszłam przygotować panią do zabiegu... 
_______________________________ 
Czy operacja Laury uda sie? Czy jej dzieci przeżyją? Kto wesprze Zayna, stojącego pod blokiem operacyjnym? 


Hej mordeczki dzisiaj pierwszy dzień mojego "starzu", mam nadzieje że rozdział się wam podobał, przepraszam że tak pòźno ale nie mogłam się wyrobić mam nadzieje że czekanie się opłaciło.
Ja wyczekuje powrotu "autorki" z kolonii, trzymajcie kciuki żeby wytrzymała :)
Następny rozdział postaram sie opublikować w poniedziałek, trzymajcie się cieplutko do usłyszenia paa :**

niedziela, 26 lipca 2015

47.Chcę wrócić

*Laura* 

 Zayn mega mnie irytował. Najpierw się ze mną rozstał a teraz chciał do mnie wrócić. Na różne sposoby próbował znów się do mnie zbliżyć, jednak ja za każdym razem go odtrącałam. Nie chciałam do niego wracać po tym jak mnie potraktował. Nie byłam jego zabawką, którą mógł zostawić i w każdej chwili znów po nią sięgnąć. Zranił mnie a ja nie zamierzałam mu przebaczyć. Przynajmniej na razie. Dodatkowy powód do zdenerwowania dawał mi Zack. Chłopak nieustannie wydzwaniał do mnie i prosił o spotkanie. Na początku natychmiastowo mu odmówiłam, lecz później zgodziłam się. Chciałam mu powiedzieć żeby spadał ode mnie, a przy okazji wzbudzić zazdrość Malika, który był zazdrosny o każde moje spotkanie z Youngiem. 
 Właśnie szykowałam się na wyjście do kawiarni, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Rzuciłam wszystko i poszłam otworzyć. Bardzo szybko jednak tego pożałowałam gdy w drzwiach zobaczyłam Zayna. Przewróciłam teatralnie oczyma i już miałam zamknąć drzwi jednak chłopak mnie zatrzymał: 
-Laura, proszę wysłuchaj mnie. 
-Po co? Masz coś innego do powiedzenia niż to co mi pisałeś dziś rano?-Spytałam zdenerwowana. 
-Chce cię po raz kolejny poprosić żebyś do mnie wróciła.
-Zapomnij!-Krzyknęłam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. 
 Odwróciłam się plecami do drzwi i osunęłam na podłogę. Przez chwilę pozostawałam w takiej pozycji aż w końcu wstałam i poszłam dokończyć makijaż. Gdy wreszcie byłam gotowa, wyszłam z mieszkania. Od razu udałam się na parking podziemny. Gdy wyjeżdżałam samochodem przed blokiem zobaczyłam samochód Zayna. Oczywiście będzie mnie śledził. Gdy moje przypuszczenia okazały się prawdą, poddenerwowałam się jeszcze bardziej. W kawiarni Zack już na mnie czekał. Podeszłam do niego i czując na sobie wzrok Zayna przytuliłam go. Przez chwilę obserwowałam zachowanie Malika, który wszedł do kawiarni, jednak po chwili odwróciłam się do Younga. 
-Laura, cieszę się że w końcu dałaś się namówić na spotkanie. 
-Chcę żebyśmy sobie wszystko wyjaśnili.-Odparłam beznamiętnie.
-Mam osobiste pytanie:Jesteś nadal z Zaynem? 
Przez chwilę się wahałam co mu odpowiedzieć aż w końcu odrzekłam: 
-Nie, rozstaliśmy się. 
-A mogę wiedzieć dlaczego?-Dociekał. 
-Przyszliśmy tu pogadać o nas czy o Zaynie?- Wkurzyłam się. 

*Zayn* 
 Wkurzyłem się po ostatniej wypowiedzi Laury. Jakich 'nas' miała na myśli, kierując te słowa do tego idioty? Przecież nie mogła od tak po prostu mnie skreślić! Byłem ojcem jej dzieci do cholery jasnej! Wiem że nawaliłem ale starałem się to naprawić. Przysłuchiwałem sie dalszej ich rozmowie. 
-Bardzo bym chciał żebyś do mnie wróciła. Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną. Rozumiem że nawaliłem, ale pozwól mi to naprawić.- Wydukał z siebie Zack. 
 Laura nie odezwała się do niego ani słowem. Bałem się troche jej odpowiedzi. Opowiadała mi o tym co on jej w przeszłości zrobił, jednak teraz zapewne odgryzłaby się na mnie. Odwróciła się i spojrzała na mnie. Gdy nasze oczy się spotkały, w oczach blondynki dostrzegłem spokój, wyrozumienie i... Miłość. Czyżby dała mi znak, jak będzie brzmieć jej odpowiedź. 
-Posłuchaj mnie Zack, ja naprawdę kiedyś cię kochałam. Jednak po tym co mi zrobiłeś... Po tym jak zabiłeś moje dziecko... 
-Byłem ćpunem na głodzie! Nie wiedziałem co robię.- Tłumaczył się. 
-Skąd mam mieć pewność że się zmieniłeś?
-Byłem na odwyku, jestem czysty. Nadal cię kocham. 
-Ale ja cię nie kocham! Kocham Zayna, jestem jego żoną a za kilka miesięcy urodzą się nasze dzieci. Ja nie wrócę do ciebie... 
-Ale daj mi szansę!- Przerwał jej zdenerwowany.
-Nie sorry, nie tym razem. Może w innym życiu.- Tłumaczyła mu się. 
 Czułem że to jest moment w którym powinienem wkroczyć do akcji. Laura odwróciła się do mnie i spojrzała błagalnym wzrokiem. Ten idiotka zauważył to spojrzenie i wybuchł: 
-Nadal go kochasz?! Nadal?! Tego frajera? Pusty gwiazdor który zmienia laski jak rękawiczki. On na pewno cię nie kocha!- Krzyczał. 
 Wstałem i podszedłem do ich stolika. Złapałem moją ukochaną za rękę i powiedziałem spokojnie: 
-Co ty możesz o tym wiedzieć. Laura, wracamy?- Zwróciłem się do blondynki. 
-Nie zabierzesz mi jej!- Wkurwił się Zack i w szale rozpaczy rzucił w Laurę filiżankę. 
 W ostatniej chwili odciągnąłem jednak dziewczynę i naczynie rozprysło na podłodze kilka metrów za nami. Laura była cała roztrzęsiona. Już miałem przywalić temu chujowi, gdy moja ukochana szepnęła:
-Zabierz mnie stąd proszę.
Przytuliłem ją do siebie. Spojrzałem na jej byłego wzrokiem pełnym  pogardy i nienawiści.
-Oczywiście kochanie.- Odpowiedziałem dziewczynie.
 Wziąłem jej torebkę z oparcia krzesła i powędrowałem za dziewczyną, która wyszła już z kawiarni. Blondynka usiadła na pobliskiej ławce i schowała twarz w dłonie. Dosiadłem się do niej i zacząłem gładzić ją po plecach.
-Po co ja tu w ogóle przyszłam?- Jęknęła.- Przez moją głupotę mogło dojść do tragedii.
 Spojrzała na swój brzuch i pogładziła go delikatnie. Bardzo chciałem zrobić to co ona, jednak powstrzymałem się.
-Wszystko jest dobrze. Chodź zabiorę cię do domu.
 Dziewczyna wstała i powędrowaliśmy do mojego samochodu. W czasie drogi moja ukochana zasnęła. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się lekko. Miałem ogromną nadzieję że po tym przykrym incydencie nasze relacje wrócą do normy.

_______________________________
Czy Laura i Zayn wrócą do siebie? Czy Zack da sobie spokój? O tym wkrótce.

Hejoo moje misie :*
 Jutro już sobie wyjeżdżam i zostawiam was na dwa rozdziały z Angeliką <3... Liczę że uda mi się ten wyjazd :)
+w zakładce bohaterów macie dwie nowe postacie: Niall i Logan. Niall pojawi się w 49 rozdziale,a Loggie w 52, obydwaj namieszają i to bardzo :)
-kolejny rozdział we środę lub czwartek :)

buziaki misie i do zobaczenia za 11 dni :*

czwartek, 23 lipca 2015

46.Idealny opiekun?

*Emma* 
 Dziś wracałam do pracy. Po raz pierwszy od porodu mogłam się wyrwać gdzieś z domu. Opieka nad Maxem nie była dla mnie ciężarem, ale nie lubiłam ciągle przebywać w zamkniętej przestrzeni. W dodatku dostałam świetny kontrakt. Nie było to już pozowanie w bieliźnie, ale miałam być twarzą kolekcji jednej z najbardziej cenionych projektantek na świecie. Byłam bardzo podekscytowana z tego powodu i liczyłam na to że po tym kontrakcie polecą inne, równie ciekawe.  
 Szykowałam się właśnie do wyjścia do pracy. Z Maxem zostawała moja mama. Oczywiście Jamesowi nie podobało się ani to że wracam do pracy ani tym bardziej opiekunka Maxa. Z obydwu tych powodów ostro pokłóciliśmy się wczoraj wieczorem i każde z nas spało w osobnych pokojach. Od godziny biegałam po domu i tłumaczyłam mamie wszystko. 
-Max śpi dwa razy dziennie. Uśpisz go około 11. Potem jak wstanie to możecie pójść na spacer i potem tak koło 15. Zapamiętasz? 
-Emma, ja też opiekowałam się dziećmi. Wiem jak się to robi. Nie musisz mi wszystkiego tłumaczyć. 
-Wiem mamo, ale wolę żebyś wiedziała wszystko.-Tłumaczyłam swoje zachowanie.- Pieluchy są w szafce obok przewijaka.- Dodałam. 
-Dobrze, a ty już leć, bo się spóźnisz. Powodzenia córciu.- Uścisnęła mnie mama. 
-Dziękuję.-Odwzajemniłam gest, pożegnałam się z Maxem i wyszłam. 
 W samochodzie czekał już na mnie James. Od wczoraj nie odzywaliśmy się do siebie. Wsiadłam a Maslow od nowa zaczął swoją gadkę:
-Naprawdę musisz wracać do pracy? Powinnaś zajmować się Maxem. Ja pracuję i to chyba wystarcza. Poza tym nie ufam twojej matce.
-Nie no nie wierze? Znowu zaczynasz? Musimy wałkować ten temat dzień w dzień? To jest już nudne! Zdecydowałam się wrócić do pracy i ty mnie nie powstrzymasz! Poza tym nie rozumiem dlaczego nie lubisz mojej matki? Zmieniła się ostatnio.
-Zmieniła? Serio? Nie wiedziałem że aż tak naiwna jesteś. Pewnie zaraz poleci do Harrego i jeszcze zabierze ze sobą Maxa. Ja nie zamierzam na to pozwolić.
-Może gdybyś tyle nie pracował to zająłbyś się Maxem, skoro tak bardzo na nim ci zależy. 
 I tak było przez prawie całą drogę. Kłóciliśmy się przez cały czas. Ostatnio w ogóle nie potrafiliśmy normalnie porozmawiać. Ciągle tylko krzyki i wypominanie wszystkiego. Miałam tego dość. Nie chciałam żeby mój syn wychowywał się w takiej atmosferze. Gdy wreszcie podjechaliśmy pod budynek agencji, szybko wysiadłam z samochodu i skierowałam się do drzwi. James jednak dogonił mnie i złapał za nadgarstek. Zdyszany powiedział: 
-Przepraszam, nie chcę się już kłócić. Zrozum mnie...
-No właśnie nie rozumiem cię!-Przerwałam mu.- Z jednej strony nie chcesz się kłócić, a z drugiej ciągle prowokujesz te kłótnie. Ja już naprawdę mam tego serdecznie dosyć. 
-Zrozum że chcę waszego dobra, twojego i moje syna.
-Nie wiadomo, czy Max jest twoim synem.- Instynktownie się odgryzłam i zostawiłam go na środku chodnika. 

*Harry* 
  Byłem cały w skowronkach. Dziś Helen przyleciała do LA aby opiekować się Maxem i obiecała że go do mnie przyprowadzi. Byłem z tego powodu szczęśliwy, gdyż wierzyłem że Max jest moim synem. Ale Em chciał zrobić testy na ojcostwo. Z jednej strony mnie cieszyły gdyż będę to miał czarni na białym a z drugiej było to wyrzucaniem kasy w błoto. Przecież widać było że mały jest do mnie podobny jak nic. Ale jak na razie byłem szczęśliwy z tego że go zobaczę i przytulę. 
 Od rana siedziałem jak na szpilkach. Czekałem na ten moment z wytęsknieniem. Wreszcie Helen zjawiła się w progu z małym Maxem. Przywitałem ją buziakiem w policzek i wziąłem malucha na ręce. Był bardzo słodki i kochany.
-Harry, mam prośbę. Mam teraz wizytę u kosmetyczki i fryzjerki, zostaniesz sam z Maxem?- Poprosiła.
-Oczywiście że tak.
-Dziękuję. W takim razie, za chwilę położysz go spać a jak się obudzi to ja już powinnam wrócić. Trzymajcie się. Pa!- Krzyknęła i zniknęła za drzwiami.
 Ja tymczasem nie posiadałem się ze szczęścia. Cały czas przytulałem i bawiłem się z małym. Chciałem z nim wyjść na spacer lecz wiedziałem że to jest niemożliwe. Zdjęcia od razu pojawiłyby się z gazetach a Emma zabiłabym swoją matkę i mnie. Po ponad godzinie mój syn zasnął. Miałem chwilę dla siebie. Usiadłem wygodnie na fotelu i wpatrywałem się w słodko śpiące dziecko. Sam miałem ułożyć się spać, jednak przeszkodził mi dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć i zdziwiłem się bardzo gdy w drzwiach zobaczyłem Zayna. Malik ostatnio zadawał się z Jamesem, co bardzo mi się nie podobało, jednak wpuściłem go. Gdy wszedł powiedział:
-Stary, muszę się komuś wyżalić. Mam problemy z Laurą.
-Znowu się pokłóciliście? Napijesz się czegoś?
-Taa, daj mi coś mocnego.-Odrzekł.- Ej, chwila czy to jest Max?- Spytał wskazując na śpiącego w wózku niemowlaka.
-Tak to jest Max i błagam nie mów nic Jamesowi, ani Emmie.- Poprosiłem go.
-No dobra, ale wiesz że to może wcześniej czy później wyjść na jaw. W dodatku nie wiadomo czy Max jest twoim synem.
-Jak to nie wiadomo?!- Krzyknąłem, jednak zaraz opanowałem się przypominając sobie o śpiącym maleństwie.- Przecież jest do mnie podobny.
-Ja tam widzę tylko że jest podobny do Em, a ty popadasz w obsesję na jego punkcie.
-Skończ już. O co pokłóciłeś się z Laurą?- Sprytnie zmieniłem temat.
-No właśnie nie do końca pokłóciłem... Rozstałem się z nią.
-Jak to rozstałeś?-Nie mogłem uwierzyć.
-To wszystko przez jej starych. Nienawidzą mnie. A ja byłem na nich wściekły i tak jakoś od słowa do słowa. Zostawiłem ją. Żałuję tego i chciałbym do niej wrócić.
-No to jak rozstałeś, to pora poszukać sobie nowej zdobyczy.- Mrugnąłem do niego.- Zrobiłeś to co podpowiadało ci sumienie. Nie pasujecie do siebie. Zresztą wiedziałem że to się tak skończy. Ona była jakaś nie taka.
-Wiesz co nie obrażaj jej. W ogóle ta rozmowa nie ma sensu. James by mi na pewno coś doradził.
-To leć sobie do Jamesa, debilu zasrany!- Wkurzyłem się.
-Wiesz co chyba polecę i powiem o tym co ty wyprawiasz! Jak opiekujesz się jego synem, mimo iż on nic o tym nie wie!- Krzyknął i wyszedł trzaskając drzwiami.
 Tuż po jego wyjściu Max obudził się. Zacząłem uspakajać małego i obmyślać plan zemsty na Maliku...
_______________________
Czy Em i James dowiedzą się o tym że Harry opiekuje się Maxem? I czy parze uda się przejść ten kryzys i być nadal ze sobą? A może to koniec ich związku? Jak Harry zemści się na Zaynie?

  Hejka :)
Mam dziś genialny humor, dzięki zakupom i nowym paznokciom które sobie przed chwilą zrobiłaam :). Omg, jeszcze 3 dni i wyjeżdżam, już się nie moge doczekać <3. Oczywiście będę tęsknić za blogiem pisaniem i wami :* ale jakoś wytrzymam. Zresztą zostawiam was z Angeliką która na pewno sobie poradzi :)
#byledoniedzieli :*

poniedziałek, 20 lipca 2015

45.Wyjeżdżam!

*Alexa* 
 Nie potrafiłam dalej mieszkać w Los Angeles. Każde miejsce przypominało mi tu Carlosa. Wszystko w naszym domu przypominało mi jacy byliśmy szczęśliwi i...Jak bardzo go kocham. Nadal bardzo go kochałam dlatego też postanowiłam uciec od tej miłości. Uciec jak najdalej. Jak postanowiłam tak też zrobiłam i właśnie pakowałam swoje rzeczy. Jutro miałam samolot do Australii. Liczyłam na to że w Sydney znajdę sobie pracę i zapomnę o tym koszmarze. Samolot miałam o 15, jednak z domu wyruszyłam grubo przed czasem. Chciałam pożegnać się z Emmą i Jamesem. Wiedziałam że zasmucę ich swoim wyjazdem ale nie mogłam wyjechać bez pożegnania. Stanęłam pod ich willą i wzięłam głęboki oddech. Obrzuciłam dom ciepłym spojrzeniem i nacisnęłam dzwonek. Po chwili drzwi uchyliły się i stanęła w nich Emma. Radośnie zaczęła: 
-Hej kochana. Dawno cię u nas nie było. 
-Cześć. Wiem trochę zaniedbałam naszą przyjaźń ale... 
-Nie martw się.- Odpowiedziała gdy zmierzałyśmy do salonu.- Wszystko nadrobimy. Mamy teraz sporo czasu. Czego się napijesz, kawy, może drinka jakiegoś? 
-Poproszę kawy.- Odpowiedziałam i podeszłam do Maxa, leżącego w łóżeczku.-Jaki ty jesteś słodziutki.-Zwróciłam się do maluszka. 
 Po chwili Em przyniosła dwie filiżanki i usiadłyśmy na białych, skórzanych fotelach. Przez chwilę panowała śmiertelna cisza, a ja układałam w głowie jak powiedzieć jej o tym że wyjeżdżam. W końcu jednak zebrałam się na odwagę i zaczęłam: 
-Kochana posłuchaj. Muszę ci coś powiedzieć...- I w tym momencie przerwał mi James, wchodząc do salonu i przyklejając się do mojej przyjaciółki. 
Spojrzałam na nich z uśmiechem. Widać było ze bardzo sie kochają a Max był tylko ukoronowaniem ich wielkiego uczucia. 
-Muszę wam coś powiedzieć.- Przerwałam im.- Wyjeżdżam. 
-Ale jak to? Gdzie wyjeżdżasz? Coś się stało?- Obrzuciła mnie pytaniami Emma. 
-Nie mogę tu dłużej zostać... Wszystko przypomina mi Carlosa...-Tłumaczyłam się. 
-I właśnie dokładnie tak tłumaczył się Los wyjeżdżając z Cassie na Hawaje.-Wtrącił James. 
-Przepraszam was ale ja nie mogę tu zostać. Wyjeżdżam do Sydney i tam chcę zacząć lepsze życie.
-Rozumiem cię, ale mam nadzieję że pojawisz się na naszym ślubie.- Powiedziała z uśmiechem brunetka. 
-Oczywiście, macie już ustaloną datę?
-Jeszcze nie, ale planujemy stanąć przed ołtarzem w maju, za rok.- Odpowiedział James. 
-Na pewno będę, a tymczasem na mnie już pora. Za godzinę mam samolot a nie chcę się spóźnić. O tej godzinie mogę być korki.
-Będę za tobą bardzo, bardzo tęsknić.- Rzuciła mi się Em na szyję. 
-Ja za tobą też.- Odpowiedziałam ze łzami.- Jak będziesz mieć dosyć Jamesa, to wpadnij do Australii... Z Maxem oczywiście. 
-Na pewno wpadnę.- Powiedziała ze łzami w oczach brunetka. 
 Pożegnałam się z Jamesem i Maxem i opuściłam ich posiadłość. Będę bardzo tęsknić za nimi, za tym miejscem... Zamykam właśnie rozdział w swoim życiu, ale nie wątpliwe że jeszcze nieraz go otworzę aby powspominać... 
*Laura* 
  Wieść o tym że spodziewam się dziecka wniosła do całej rodziny mnóstwo przyjemnej atmosfery. Wszyscy cieszyli się naszym szczęściem. Niewątpliwie najbardziej cieszył się Zayn. Fakt że zostanie ojcem i to jeszcze bliźniaków, uskrzydlał go. Postanowiliśmy także podzielić się dobrą nowiną z moimi rodzicami, mieszkającymi w Nowym Yorku. Nie byłam pewna ich reakcji. Nie lubili Zayna i nie kryli się z tym. Szczególnie moja mama. Nie rozumiałam o co jej chodziło.  
 Byliśmy u moich rodziców zaledwie kilka godzin a już zdążyli pokazać mojemu mężowi jak bardzo go nie lubią. Wytykali mu na każdym kroku jego błędy. Siedzieliśmy właśnie przy stole, gdzie panowała napięta atmosfera. Malik, aby nie prowokować rodziców, nie odezwał się ani słowem. Denerwowało mnie to trochę, ale odpuściłam mu. W końcu zebrałam się na odwagę i zaczęłam niepewnie: 
-My z Zaynem... Musimy wam coś ważnego powiedzieć. 
 Rodzice spojrzeli na nas pytająco wyczekując rozwinięcia tej ważnej wiadomości. 
-Jestem w ciąży.- Oznajmiłam z uśmiechem. 
Spojrzałam na ich twarze. Mina mojej mamy nie zapowiadała niczego dobrego. Tętno przyśpieszyło mi gdy otworzyła usta i spytała: 
-A co z twoją karierą? Laura, kochanie ty masz dopiero 20 lat.
-Kariera nie jest najważniejsza! Ona może poczekać. A ja zawsze marzyłam o dzieciach więc po co odkładać to na później. Urodzą nam się cudowne bliźniaki i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi! 
-Córeczko, na rodzenie dzieci to ty masz jeszcze ponad 20 lat. Na razie powinnaś zwiedzać, podróżować po świecie, podbijać modowy show biznes a nie rodzić dzieci.- Krytykowała mnie matka. 
-Ale ja nie chcę czekać do czterdziestki! Ty mnie nie rozumiesz!- Zdenerwowałam się jeszcze bardziej. 
-Laura uspokój się. Nie wolno ci się denerwować.-Wtrącił się Zayn. 
-Nie wtrącaj się.- Warknęła na niego moja matka.- Myślisz że możesz mówić mojej córce co ma robić?! Zrobiłeś jej dziecko i co?! Jesteś z siebie zadowolony?!
-Myślę że lepiej będzie jak wyjadę stąd bo ta rozmowa jak i wszystkie inne nie prowadzą do niczego dobrego. Nie rozumiem dlaczego pani mnie tak nienawidzi? Kocham Laurę i chcę z nią być do końca życia, ale pani najwyraźniej tego nie rozumie!- Krzyknął i wyszedł z salonu. 
 Spojrzałam piorunującym wzrokiem na rodziców i pobiegłam za Malikiem. Nie mogłam uwierzyć w to że chce wyjechać i mnie zostawić! Przecież wszystko było tak dobrze gdyby nie moi rodzice! Weszłam do pokoju i zobaczyłam Zayna pakującego swoje rzeczy. Podbiegłam do niego i z irytacją spytałam: 
-Co ty wyprawiasz?! 
-Wyjeżdżam. Muszę sobie wszystko przemyśleć. Dochodzę do wniosku że... Że my nie możemy być razem! 
-Ciebie pogięło już totalnie!- Warknęłam wkurzona. 
-Zrozum, twoja matka mnie nienawidzi, za niedługo  każe ci wybierać pomiędzy mną a nią...A ty nie możesz zostawić własnych rodziców...- Zamknął walizkę i zaczął zmierzać do wyjścia. 
-Ale ja... Ja cię kocham.- Powiedziałam zanosząc się od płaczu. 
-Ja ciebie też, ale po prostu zapomnij o mnie. Dzieci wychowaj sama...Albo wychowasz je z jakimś super bogatym lekarzem którego podsuną ci rodzice...Żegnaj kochanie.- Podszedł i ostatni raz mnie pocałował a potem wyszedł, trzaskając drzwiami...
___________________ 
Zszokowani? Czy to koniec Zaury? Czy Alexa jeszcze kiedyś powróci na stałe do LA? Co jeszcze może się wydarzyć?

Hejoo :)
 Jak tam mijają wakacje? Ja znowu coraz gorzej sie czuje :( a za tydzień wyjazd... Jak nie pojade to nwm co bedzie, taak bardzo chce tam jechac, obym wyzdrowiała
Doobra, koniec smutów!
#byledoczwartku
buziooole :* 

piątek, 17 lipca 2015

44. Moja księżniczka

*Laura* 
Od incydentu z Zackiem minęło już 3 tygodnie. Wszystko powoli wracało do normy. Stwierdziłam że przestraszył się i po prostu zwiał. Byłam jednak czujna, gdyż ten facet był mega nieprzewidywalny. Aby oderwać się na chwilę od rzeczywistości i zintegrować wyjechaliśmy do rodziny Zayna, mieszkającej w Londynie. Jego siostra, Monic kilka tygodni wcześniej urodziła prześlicznego synka i dzisiaj odbywało się przyjęcie. Atmosfera była bardzo miła. Rodzice Zayna od pierwszego spotkania, które miało miejsce rok temu, bardzo mnie polubili i traktowali niemal jak własną córkę. Maluszek miał na imię Henry i był naprawdę słodkim bobaskiem. 
 Siedziałyśmy z Monic w salonie i rozmawiałyśmy o dzieciach. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i poczułam odruchy wymiotne. Jak najszybciej pobiegłam do toalety i wymiotowałam. To była już kolejna taka akcja od dwóch dni. Gdy wyszłam z toalety siostra Zayna od razu zapytała: 
-Wszystko ok? Jakoś niewyraźnie wyglądasz. 
-No właśnie nie i mam prośbę. Masz może numer do jakiegoś dobrego ginekologa, który przyjmie mnie w miarę szybko?-Spytałam.
-Tak, ja mam jutro umówioną wizytę, ale jak go poprosisz to na pewno cię przyjmie... Jesteś w ciąży? 
-Znaczy mam takie podejrzenia spóźnia mi się okres, w ogóle wymiotuję, jest mi słabo... Ale nie chcę robić testu, nie chcę się rozczarować na wizycie. Poczekam do jutra. 
-Jak wolisz.- Uśmiechnęła się. 
Reszta dnia minęła mi bardzo szybko. Przez cały ten czas było mi słabo i co pięć minut biegałam do kibelka. Wszystkim odpowiadałam wymówką gorszego dnia, gdyż sama nie miałam stuprocentowej pewności że spodziewam się dziecka. Lepiej poczułam się dopiero wieczorem gdy położyłam się spać. Noce w Londynie były znacznie chłodniejsze niż w Los Angeles co lekko poprawiło moje samopoczucie. Gdy ułożyłam się już wygodnie w łóżku, z łazienki wyszedł Malik. Położył się obok mnie i spytał: 
-I jak, lepiej się czujesz?
-Trochę, jestem bardzo zmęczona.- Ziewnęłam.- Wiem że liczyłeś na inne zakończenie tego wieczoru, wybacz. 
-Nie przejmuj się. Dla mnie najważniejsze jest to abyś ty poczuła się lepiej. Dobranoc kochanie.- Cmoknął mnie w czoło i nawet nie zauważyłam kiedy zasnął. 
-Dobranoc.- Odpowiedziałam cichutko i sama zapadłam w sen. 
  Kolejny dzień rozpoczął się dla mnie okropnie. Było mi niedobrze na widok jedzenia i nieustannie wymiotowałam. Nie mogłam się doczekać tej wizyty u ginekologa. Liczyłam że wszystko po niej się wyjaśni. Razem z siostrą Zayna, wyruszyłyśmy do lekarza przed południem. Przez całą drogę byłam bardzo poddenerwowana. Nie wiedziałam czego do końca mam się spodziewać. Bo jeżeli nie ciąża to co? Bałam się że jestem poważnie chora. Gdy w końcu zjawiłyśmy się w prywatnej klinice, okazało się że pani doktor ma sporo czasu i bez problemu mnie przyjmie. Podczas gdy Monic siedziała w jej gabinecie, ja nerwowo tupałam obcasami o podłogę. Gdy nadeszła moja kolej wzięłam dwa głębokie oddechy i ruszyłam do gabinetu. Tam przedstawiłam dość młodej lekarce swoje dolegliwości. Ta spisała je na jakiejś kartce a następnie przeszła do badania. Leżałam na kozetce i wpatrywałam się nerwowo w monitor, chcąc tam cos zobaczyć. Po chwili doktorka uśmiechnęła się i rzekła: 
-Gratuluję. Widzi pani te dwa malutkie punkciki? To są pani dzieci.
-Będę mieć bliźniaki?-Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
-Dokładnie, jest to 4 tydzień. Wszystko jest w porządku. 
 Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Okazało się że spodziewam się dwójki wspaniałych dzieci. Podziękowałam pani doktor za badanie a następnie wyszłam na korytarz, gdzie czekała na mnie siostra Zayna. Podniosła się z miejsca i spytała: 
-I co? 
-Jestem w 4 tygodniu ciąży. Będę mieć bliźniaki.- Powiedziałam ze łzami radości w oczach. 
-Gratuluj.- Uściskała mnie.- A teraz jedziemy na shopping? 
Pokiwałam twierdząco głową i obie ruszyłyśmy na podbój sklepów...
*Zayn* 
 Martwiłem się o Laurę. Wyglądała jakoś nieswojo.Cały czas wymiotowała i chodziła blada jak ściana. Niepokoiło mnie to. Jeszcze dzisiaj rano, nic mi nie mówiąc wybrała się na zakupy z moją siostrą. Cieszyłem się ze się polubiły, ale jej zachowanie było dość dziwne. Postanowiłem jak tylko wróci, wziąć ją na przesłuchanie. Cały dzień przesiedziałem przed telewizorem czekając na ukochaną. Wróciła dopiero pod wieczór w torbami pełnymi ubrań. Nie byłem na nią o to zły, tylko o to że zostawiła mnie rano bez słowa. Gdy zeszła na dół, nie zważając na obecność rodziców, otwarcie spytałem: 
-Laura, możesz mi powiedzieć co się dzieje? Od wczoraj dziwnie się zachowujesz, a dziś rano wyszłaś i nawet mnie o tym nie poinformowałaś. Wiesz jak ja się martwiłem?
-Ale Zayn uspokój się.- Wtrąciła się moja mama.
-Mamo nie wtrącaj się! To jest sprawa między mną a Laurą. Wyjdziemy na taras?-Zaproponowałem.
-Właściwie to ja mam niespodziankę. Dla was wszystkich.- Wzięła głęboki oddech.- Jestem w ciąży.
-Kurwa, nie wierze. Naprawdę? Kocham cię!- Przytuliłem ją, a następnie namiętnie pocałowałem.
-Gratuluję.- Powiedział mój tato i uściskał nas oboje.- Wreszcie wam się udało. Mam nadzieję że będzie wnuk.
-A tam, na pewno będzie wnuczka. Ja mam wyczucie.- Rzuciła mama Zayna.
-Właściwie to nie jeden ani nie jedna. Będziemy mieć bliźniaki.
 Po tych słowach łzy poleciały mi po policzkach. Przytuliłem mocno swoją ukochaną. Byłem najszczęśliwszy na całym świecie. Tą ciążą bliźniaczą los próbuje nam wynagrodzić stratę tamtego dziecka. Byłem tego pewien. Po kilku godzinach rozmów z rodzicami na temat tego co Laura może a czego nie i wychowania dzieci, w końcu zostaliśmy sami. Poszliśmy do naszej sypialni. Nie posiadałem się ze szczęścia. Laura ułożyła się na łóżka a ja po chwili poszedłem w jej ślady.
-Masz zdjęcie usg?- Spytałem.
-No pewnie, poczekaj chwileczkę.- Podeszła do torebki i zaczęła uparcie czegoś w niej szukać.
Po chwili wyciągnęła kartkę i podała mi ją. Niewiele można było tam zobaczyć, jednak dostrzegłem dwie małe kuleczki. Uśmiechnąłem się a z oczu poleciały mi łzy.
-Moja księżniczka.-Przytuliłem Laurę.- Nie pozwolę żeby stało wam się coś złego. Tym razem będę na ciebie uważał.
-Kocham cię.
-Teraz będę musiał swoją miłość podzielić na trzy.- Zaśmiałem się.- Ale bardzo was kocham.
 ____________________________
I jak tam? Cieszycie że Laura jest w ciąży? Czy tym razem uda jej się w końcu urodzić? Czy jej rodzice ucieszą się z tego powodu? Przekonacie się sami.

Hejoo :)
 nowy blog: http://destiny-in-a-bottle.blogspot.com/ dziś pojawi się zwiastun i data pierwszego rozdziału :) 
oczywiście nie zaniedbam tego bloga, gdyż jest to moje najukochańsze maleństwo, mam nadzieję że będziecie czytać (nie jest on o BTR! Uprzedzam od razu) 
 #byledoponiedziałku 
buziaki Misie :*