wtorek, 31 marca 2015

10. Nigdy więcej...

*James*
Lekarz wyprosił mnie na korytarz. Prawdę mówiąc nie miałem najmniejszej ochoty wychodzić lecz wiedziałem że swoją obecnością nic nie wskóram a tylko mogę przeszkadzać. Stanąłem przed dużymi, szklanymi drzwiami i łzy powoli zaczęły napływać mi do oczu. Tak bardzo bałem się o życie Emmy i mojego dziecka. Gdybym ich teraz stracił to chyba bym się zabił... Nie potrafiłbym żyć bez mojej ukochanej i dziecka które choć nie wiadomo czy było moje, pokochałem od pierwszej chwili. Czas biegł minuta za minutą  a ja wpatrywałem sie w szklane drzwi za którymi wokół Em krzątali się lekarz, pielęgniarki i podawali jej jakieś leki. Po 30 minutach wpatrywania się w drzwi, usiadłem zrezygnowany pod ścianą i schowałem twarz w dłonie. Czasz leciał nie ubłagalnie a ja nie dostawałem żadnej wiadomości na temat zdrowia i życia dziecka i Em. Do oczu powoli zaczęły napływać mi łzy. Ta niewiedza była gorsza od najgorszych wiadomości. Poszedłem nalać sobie zimnej wody bo zaschło mi w ustach. Wróciłem z plastikowym kubkiem i usiadłem na krzesłach pod salą. Spojrzałem w drzwi jednak nie zauważyłem już krzątających się lekarzy wokół łóżka mojej ukochanej. Leżała ona teraz przypięta do aparatury, sama. Nie wiedziałem co mogło się stać. Chciałem uzyskać informacje o jej stanie zdrowia. I oczywiście o tym co z moim dzieckiem. Z tych nerwów zgniotłem plastikowy kubek w ręku tak że reszta wody która w nim się znajdowała wylała się na podłogę. Wcale mnie to nie ruszyło. Nie ruszyło mnie to że ktoś może się na tym przewrócić. Po chwili wyszedł do mnie lekarz i powiedział:
- Na szczęście udało nam się uratować życie pańskiej żony i dziecka.- odetchnąłem choć słowo ''żona'' nadal dudniło mi w uszach.
- Co mogło spowodować to krwawienie?- pytałem zaniepokojony.
- Stres, pani Emma bardzo sie czymś zdenerwowała więc dziecko zareagowało- odparł lekarz.
- I co dalej panie doktorze?
- No teraz, pacjentka będzie musiała bardzo o siebie dbać, ograniczyć stres do minimum, będzie musiała także przychodzić na badania kontrolne co dwa tygodnie.- poinformował mnie lekarz. 
- Oczywiście przypilnuję tego.- zapewniłem lekarza.
- Jeżeli pan chce, może pan wejść do małżonki, oczywiście na chwilę i proszę jej nie męczyć.
Wszedłem do sali. Od razu dopadłem łóżka Em. Siadłem na krześle i wziąłem ją za rękę. Wiedziałem kto był winny tego złego stanu Emmy. Oczywiście Harry, jak zwykle. Postanowiłem postarać się o to aby miał zakaz zbliżania się do dziecka i Em. Ale skoro on wie o maleństwie, to zapewne będzie się domagał badań DNA na potwierdzenie mojego ojcostwa. A co jeżeli to jest faktycznie jego dziecko? Czy Emma odejdzie do niego i mnie zostawi? Te pytania wywołały u mnie nagły skurcz żołądka i strach przed utratą dwóch najważniejszych mi osób. Trzymałem Em za rękę i przyglądałem się jej twarzy. Była tak spokojna, taka blada. Patrząc tak w jeden punkt moje oczy zaczęły się kleić. No tak, byłem już na nogach 24 godziny i mój organizm odmawiał mi posłuszeństwa, jednak nie mogłem zostawić tu mojej ukochanej i mojego dziecka zostawić samych. Obiecałem sobie że teraz będę troskliwie opiekował się Emmą i postaram się nie nawalać. Tylko czy będę potrafił być dobrym, poukładanym i troskliwym ojcem dla dziecka które prawdopodobnie jest moje....
*Emma*
Po tym jak osunęłam się w sen byłam prawie pewna że to koniec. Że albo moje dziecko odda życie albo obydwoje je oddamy. Perspektywa życie po stracie dziecka była dla mnie przerażająca ale z drugiej strony nie mogła zostawić tu Jamesa samego. Przecież on by się załamał gdybym umarła. Tak bardzo mnie kochał. Starałam się odganiać ode mnie złe przeczucia i myśleć pozytywnie że to może nic takie, że nam obojgu nic nie będzie. Spałam tak nie wiem ile godzin. Gdy zaczęłam się przebudzać usłyszałam słowa lekarza:
-... Pacjentka czuje się dobrze, z dzieckiem wszystko w porządku. Proszę tu zostać i informować mnie gdybym coś się działo.
Po tych słowach odetchnęłam w ulgą. Pomyślałam że skoro nam obojgu nic nie jest to mogę dać sobie jeszcze trochę czasu i odpocząć od ostatnich wydarzeń. Ponownie zapadłam w sen. Miałam bardzo piękny sen. Nie pamiętam co w nim dokładnie było ale był cudowny. Ze snu wybudził mnie dotyk czyjejś dłoni na mojej. Po chwili ten ktoś ujął moją dłoń i zaczął głaskać po brzuchu. To był James. Leniwie otworzyłam oczy i odwróciłam wzrok w jego stronę. Lekko się do niego uśmiechnęłam a on odwzajemnił mój uśmiech. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu po czym James ze łzami w oczach odezwał się:
- Tak bardzo się o was bałem...
Gdy to wypowiedział jedna łza spłynęła po jego policzku. Podniosłam się lekko i otarłam jego łzę a następnie go przytuliłam.
- Już możesz być spokojny, nic nam nie jest.- uspokoiłam go po czym ułożyłam się z powrotem na łóżku.
- Nigdy więcej nie narażę was na coś takiego, obiecuję. Od teraz będę się wami opiekował.- zapewniał, czule głaszcząc mnie po brzuchu.- To wszystko moja wina. Gdyby nie ja...
- To nie jest twoja wina- przerwałam mu.- Nie mogłeś przewidzieć tego że Harry mnie tu znajdzie. 
- Od teraz nie pozwolę mu zbliżyć się do was. Już nigdy nie zrobi wam krzywdy.- zapewniał ze łzami w oczach.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu po czym odezwałam się:
- Ono, nasze dziecko, jest bardzo silne. Tyle przetrzymało... Były momenty kiedy nawet ja wątpiłam w to że ono da sobie rade ale mimo wszystko. Jest silne, ma to po tobie. Jestem przekonana że jest to twoje dziecko.
- Ja też, mam nadzieję.- rzekł James, po czym pochylił się nad moim brzuchem i delikatnie go pocałował.
Siedzieliśmy w milczeniu. Każde z nas nad czymś myślało. 
- Ty też o tym myślisz?- zagadnął James.
- Jeśli chodzi ci o imię dla dziecka to tak.- uśmiechnęłam się
- I co wymyśliłaś?
- Jeżeli będzie chłopczyk to będzie Max lub Alex...- powiedziałam z promniennym uśmiechem
- Okej, a jeżeli dziewczynka to Olivia  lub Emily.- zaproponował James po czym ziewnął.
- Ej, kochanie. Ile ty tak w ogóle nie spałeś?- spytałam podejrzliwie
- Nie wiem, jakieś 20 godzin.- powiedział Jamesa układając się na  moim brzuchu do spania.
- Skarbie, idź do domu, prześpij się, wrócisz tu jutro. 
- Ale obiecałem ci że...
- Nie ma zadnego ''ale'', marsz w tej chwili do domu.- rozkazałam 
- Dobrze, już idę. No to pa Em, papa maluszku.
Na pożegnanie James ucałował mnie a potem mój brzuch, pomachał mi na pożegnanie i wyszedł.
- No to zostaliśmy sami, skarbie.- powiedziałam do swojego dziecka głaszcząc je po brzuchu.- Dobranoc maluszku, mamusia bardzo cię kocha.- powiedziawszy to zaczęłam układać się do snu.- I tatuś też.- dorzuciłam z uśmiechem na twarzy.
Oczywiście mówiąc tatuś chodziło mi o Jamesa, chodź tak na sto procent nie byłam pewna ze to on jest ojcem. Wiedziałam tylko jedno. Niezależnie od tego który z nich jest ojcem, ja nie pozwolę na to aby moje dziecko było świadkiem kłótni tych dwóch o to który jest ojcem...
____________________________
Czy Em i James będą szczęśliwi? Który z panów będzie ojcem dziecka? Czy James okaże się odpowiedzialny i poukładany? Przekonacie się sami.
Hej, cześć, siema :*
Obiecany rozdział. Jakoś tak znowu zaczęłam słodzić, to jest nudne, ale nie chciałam ich dołować.
Następny rozdział już jutro :) zapraszam do komentowaniaa :*
Na dziś tyle, widzimy się jutro o tej samej porze :) buziaki :*
+ życzę powodzenia wszystkim 6- taką  ( a zwłaszcza mojej Szopie :*) którzy jutro w Prima Aprilis piszą egzaminy kompetencji :)

niedziela, 29 marca 2015

9. Tak bardzo się o nie boję....

*Harry*
Za punkt honoru  postawiłem sobie to że odnajdę Em i zmuszę ją do tego aby dała mi jeszcze jedną szansę. Gdy zobaczy ja dla niej się staram może mi wybaczy i wróci do mnie. Wynająłem prywatnego detektywa który bez problemu pomógł mi znaleźć moją zgubę. Nie miałem kasy więc pieniądze pożyczyłem od Zayna. Głupio mi troche było przyznać że jestem totalnie spłukany ale nie miałem innego wyjść. Mój detektyw okazał się skuteczny i już następnego dnia wiedziałem gdzie jest Em. Postanowiłem nie czekać tylko od razu do niej pojechać. Po drodze udało mi się jeszcze zdobyć kwiaty i udałem się do szpitala. Na początku pielęgniarki nie chciały udzielić mi informacji o tym gdzie się znajduję i w jakim stanie jest, ale zbajerowałem jedną z nich i podała mi numer sali. Gdy stanąłem przed szklanymi drzwiami zauważyłem moją ukochaną. Rozmawiała z kimś przez telefon i w dłoni trzymała jakąś kartkę. Postanowiłem nie czekać tylko wszedłem do sali. Do moich uszu dobiegł fragment rozmowy.
- Oczywiście że będziesz. Właśnie trzymam w ręku zdjęcie USG mojego dziecka i nie mogę uwierzyć we własne szczęście.- powiedziała Emma i spojrzała w moją stronę.
W jej oczach zobaczyłem niepokój i strach. Szybko rozłączyła się. 
- Harry, wyjdź stąd! Nie chcę cię widzieć! Masz stąd wyjść i na zawsze zostawić nas w spokoju, rozumiesz?!
- Mówiąc nas masz na myśli siebie, Jamesa i to dziecko.- pokazałem palcem na leżące na pościeli zdjęcie USG. - A skąd ta pewność że to jest jego dziecko?- spytałem i chwyciłem zdjęcie USG w dłoń.
- Oddawaj to!- poderwała się Em i próbowała mi zabrać kartkę.
- No proszę jesteś w 4 tygodniu ciąży. A dokładnie 4 tygodnie temu byłaś jeszcze ze mną, 4 tygodnie temu był ten twój wieczór panieński, podczas którego przespałaś się z Jamesem. Skąd więc ta pewność że to jego  dziecko?- spytałem.
Emma milczała. Grała na czas. Sprytna jest ale ja potrafię bajerować kobiety. Teraz kiedy nie ma przy niej Jamesa, przekupię ją na swoją stronę i tym sposobem będę miał w garści i ją i to dziecko. Wprawdzie nie lubiłem dzieci i nigdy nie chciałem ich mieć, ale to przecież Emma zajmowałaby się nim jeśli bylibyśmy razem. 
- Kochanie, proszę wróć do mnie, nie zostawiaj mnie, bardzo cię kocham i to dziecko także, nawet jeśli niej jest moje. Wychowamy je razem, tylko wróć do mnie i nie mów o niczym Jamesowi, błagam.- podszedłem do niej i pogłaskałem ją po policzku.
 Odepchnęła moją rękę na znak protestu. 
- Teraz jesteś taki troskliwy, a gdyby nie ty to nie wylądowałabym tutaj, nie martwiłabym się o życie mojego dziecka którego omal nie zabiłeś. Po tym jak mnie biłeś nigdy nie wrócę do ciebie! Nie kocham cię!- wykrzyczała i nacisnęła guzik przy łóżku którym powiadamiała lekarz aby przyszedł do jej sali.
Lekarz zjawił się natychmiast.
- Coś się dzieje, pani Emmo?- spytał podchodząc.
- Tak, proszę wyprowadzić tego człowieka stąd bo przez niego coraz bardziej zaczyna mnie boleć brzuch.- oznajmiła trzymając się za brzuch.
- Ja nigdzie się stąd nie ruszam!- protestowałem.
- Albo pan sam opuści szpital, albo ochrona chętnie panu w tym  pomoże. Z tego co wiem pan jest gwiazdą a takiego skandalu raczej by pan nie chciał.
- Jeszcze sie policzymy, to nie koniec!- krzyknąłem i opuściłem szpital.
Byłem mega wkurwiony ale stwierdziłem ze tak tego nie mogę zostawić. W tym momencie na parkingu szpitalnym zobaczyłem Jamesa. Postanowiłem nie wchodzić mu w drogę i odjechałem do domu obmyślać plan zdobycia Emmy...
*Emma*
Zdenerwowałam się wizytą Harrego. Nie powinna się tak denerwować. Po wizycie tego idioty coraz bardziej zaczął boleć mnie brzuch. Poprosiłam lekarza żeby dał mi coś przeciwbólowego. Podał mi leki po których troche mi przeszło jednak brzuch nadal mnie bolał. Modliłam się w duchu aby James jak najszybciej wrócił. Bardzo martwiłam się o życie mojego dziecka. Tak bardzo je kochałam ze gdybym teraz miała je stracić to chyba bym tego nie przeżyła. Na szczęście James szybko wrócił.
- Hej kochanie- przywitał się ze mną i pocałował mnie w policzek.- Coś ci jest? Źle sie czujesz?- spytał troskliwie.
Postanowiłam go nie martwić więc wymijajaco powiedziałam:
- Takie tam, drobne bóle brzucha. Lekarz mówił ze to normalne, zaraz mi przejdzie.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. W końcu zdecydowałam że powiem mu o wizycie Harrego. Nie powinna go okłamywać. Wzięłam głeboki oddech i zaczęłam:
- Harry tu był.
- Jak to? On ma jeszcze czelność przychodzić tutaj po tym wszystkim co ci zrobił? Nie no teraz to ja go zabiję!- zerwał się James, na szczęście udało mi sie go zatrzymać.
- Zostań, spokojnie nic mi tym razem nie zrobił. Namawiał mnie żebyśmy wrócili do siebie i...- urwałam. 
Nie wiedziałam jak James zareaguje na to że Harry wie o ciąży.
-I.?
- I dowiedział się o tym że jestem w ciąży. Teraz na pewno będę musiała zrobić te testy.- powiedziałam z łzami w oczach.
James usiadł na łóżku i przytulił mnie mocno. 
- Nawet, jeżeli to będzie jego dziecko to i tak będziemy razem. Pomogę ci je wychować, jakoś sobie z tym poradzimy. Tylko nie denerwuj się kochanie, stres może wam zaszkodzić.- uspokajał mnie James głaszcząc przy tym po głowie.
- Masz racje nie mogę się nim przejmować. Teraz muszę sie skupić na zdrowiu mojego dziecka.- próbowałam myśleć pozytywnie. 
James uśmiechnął się tylko i wypuścił mnie ze swoich objęć. Usiadł na łożku a ja oparłam się o jego klatkę piersiową. Położył ręce na moim brzuch i zaczął go czule głaskać. Uśmiechnęłam się do niego i mocniej wtuliłam. Było mi tak dobrze. Pierwszy raz od kilku dni czułam się tak bezpiecznie. Jednak w pewnym momencie coś musiało popsuć nasz błogostan. Poczułam ostry ból brzucha i na prześcieradle i moim udzie zauważyłam krew. Szybko podniosłam się i złapałam za brzuch. James także to zauważył i zaczął panikować:
- Kochanie co ci jest? Skarbie, pójdę po lekarza.
Chwilę później przy moim łóżku był już lekarz z całą eskortą pielegniarek. Podawali mi jakieś leki i analizowali mój stan a ja drżałam w duchu o życie mojego dziecka.
- Proszę pana, proszę opuścić salę.- poprosił lekarz Jamesa.
James widząc że nic nie zdziała złapał mnie ostatni raz za dłoń i powiedział:
- Kochana, jestem przy tobie. Musisz być silna.. Walcz o nasze dziecko.- powiedział ze łzami w oczach po czym wyszedł na zewnątrz.
Wolałam jak był tu przy mnie. Czułam się bezpieczniej. Oboje z moim dzieckiem czuliśmy się bezpieczniej. Teraz byłam przerażona o życie mojego maleństwa.Postanowiłam walczyć o życie mojego maleństwa za wszelką cenę.Byłam gotowa oddać za nie życie. Zaczęłam osuwać się w ciemność i straciłam przytomność...
______________________________________________
Jak myślicie Em straci dziecko? A może umrze razem z nim? Jak dalej potoczą się jej losy? O tym już wkrótce.
A teraz info. W przyszłym tygodniu rozdział pojawi się tylko we wtorek.  W weekend nie będzie rozdziału. Za to następne pojawią się 6 i 7 (poniedziałek, wtorek). Komentujcie, czytajcie :) 
taki krótki jakiś ten rozdział ale następny będzie dłuższy, obiecuję :)
No to tyle, do zobaczenia we wtorek :*
 

piątek, 27 marca 2015

8. Najeszczęśliwszy na całym świecie...

*James*
Dostałem telefon że odnaleźli Em i leży w szpitalu. Jadąc pod wyznaczony adres byłem pełen nadziei że w końcu ją zobaczę i że nic jej nie jest. Modliłem się w duchu aby tym razem to była ona, choć osoba która przekazała mi informację o jej odnalezieniu tym razem zapewniała że to jest ta sama osoba. Byłem pełen obaw. Za każdym razem zapewniano mnie że to jest ona i za każdym razem byłem załamany gdy na łóżku szpitalnym, w prosektorium widziałem inną kobietę aczkolwiek bardzo podobną do Emmy. Wreszcie dotarłem pod szpital. Wszedłem do budynku i podszedłem do recepcji gdzie miałem otrzymać informacje gdzie leży domniemana Emma. Gdy usłyszałem że leży na patologii ciąży zmroziło mnie. Przecież ona nie była w ciąży. Gdy tak szedłem do wyznaczonej sali powtarzałem sobie że to nie może być ona choć w duchu błagałem żeby to jednak była ona. Wreszcie stanąłem pod właściwą salą. Spojrzałem przez szybę i nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Tak to naprawdę była ona. Spała. Była jakaś taka blada, niewyraźna ale ona. Nie widziałem jej chyba z półtorej tygodnia. Łzy szczęścia napłynęły mi do oczu. Wtedy podszedł do mnie lekarz:
- Dzień dobry, przepraszam pan jest kimś z rodziny pani Hope?
- Dzień dobry, tak można tak powiedzieć, jestem jej partnerem. Proszę mi powiedzieć co jej jest.
- Niestety nie mogę udzielać takich informacji osobom które nie są z rodziny pacjentki.- wytłumaczył mi.
- A mógłbym chociaż do niej wejść?- spytałem pełen nadziei w głosie.
- Tak, oczywiście.- odpowiedział.
Wszedłem do środka i usiadłam na krześle obok jej łóżka. Nadal nie mogłem uwierzyć że to ona. Na głowie miała naklejony plaster, a na jej ramieniu zobaczyłem siniak. To zapewne Harry był sprawcom tego siniaka jak i tej rany ukrytej pod plastrem. Zabiję gnoja. Wziąłem moją ukochaną za rękę i przytuliłem nasze splecione ręce do mojej twarzy. Z oczu znów popłynęły mi łzy. Łzy szczęścia że znów jest przy mnie. Pogłaskałem ją po policzku, jednak nie był to zbyt dobry pomysł gdyż mój dotyk zbudził ją. Leniwie otworzyła oczy i spojrzała w moją stronę.
- James...- zaczęła cichutko
- Cii, skarbie, nic nie mów. Już jestem przy tobie i zawsze będę. Tak bardzo się o ciebie martwiłem. Myślałem że coś ci się stało. Że Harry gdzieś cię wywiózł i już nigdy cię nie zobaczę. Tak bardzo cię kocham.- wyznałem.
Emma podniosła się i przytuliła mnie bardzo mocno do siebie. Tak tego właśnie mi brakowało. jej zapachu.
- Chciał mnie wywieźć... Do Dubaju. Mówił że jestem tylko jego, że nigdy już się nie zobaczymy. Kilka razy mnie uderzył, kopnął w brzuch. I jeszcze te bóle brzucha i ta krew...- zaczęła opowiadać a z jej oczu popłynęły łzy.
Otarłem kciukami jej łzy i ponownie do siebie przytuliłem. Wiedziałem że gdy tylko spotkam Harrego to go zabiję. Ten skurwysyn posunął się nawet do tego żeby ją uderzyć... Nie daruję mu tego. Policzę się z nim.
- James ja ci muszę coś powiedzieć- zaczęła Em, a gdy odsunęła się ode mnie w jej oczach zobaczyłem niepokój.- Kochanie, ja jestem w ciąży.
- Jej, naprawdę? Nawet nie wiesz jak się cieszę. Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. Muszę o tym powiedzieć Carlosowi.- zacząłem się cieszyć.
- Tylko że ja nie wiem czyje jest to dziecko... Czy  jest ono twoje czy Harrego..- powiedziała Em łamiacym się głosem.- Po urodzeniu będę musiała zrobić test na ojcostwo... Jak ja mam mu to powiedzieć... Jak mam to powiedzieć rodzicom którzy sie mnie wyrzekli... To koniec mojej kariery...- zapłakała Em.
- Kotku, nie martw się niczym. Ja pracuję i stać mnie na to żeby was utrzymać. Jeśli chodzi o rodziców to powiesz im o tym, zobaczą jaka jesteś ze mną szczęśliwa i zaakceptują nasz związek.
- Tak myślisz?
- Jestem tego pewien.- zapewniłem ją choć sam nie byłem co do tego przekonany.- A jeśli chodzi o Harrego to nie musisz mu o niczym mówić. Nawet jeśli to będzie jego dziecko to będę je kochał jak własne. Nie mów mu o niczym, prosze.
- Może to faktycznie dobrym pomysł żeby nie mówić mu o dziecku.- powiedziała już nieco pewniej moja ukochana.
Chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Każde z nas było myślami gdzieś daleko. Ja pogrążyłem się w marzeniach o wspólnej przyszłości, mojej, Emmy i naszego bobaska. Miałem wielką nadzieję że będzie to chłopiec. Wtem Emma przerwała:
- Chciałbyś zobaczyć zdjęcia USG?
- A może chcieliby państwo zobaczyć swoje dziecko na usg?- zapytał lekarz który w tym momencie wszedł do sali i zapewne usłyszał pytanie Em.
Obydwoje wspólnie pokiwaliśmy potwierdzająco głowami. I chwilę później widziałem na monitorze już moje dziecko. Było jeszcze takie malutkie. Była to taka malutka kuleczka. Już nie mogłem się doczekać gdy je zobaczę.
- No dobrze, wystarczy, za osiem miesięcy naoglądacie się państwo na żywo i w 3D.- powiedział lekarz podając Em ręcznik do wytarcie brzucha z żelu. 
W tym momencie zobaczyłem na nim kilka siniaków. Moja złość spotęgowała sie jeszcze bardziej. Przecież on mógł zabić nie tylko Em ale także moje dziecko. Postanowiłem jednak uspokoić się gdyż nie chciałem swoim zachowaniem denerwować Emmy. Usiadłem obok niej na łóżku. Nie rozmawialiśmy dużo. Wymienialiśmy tylko pojedyncze zdania na temat swojego nieopisanego szczęścia trzymając zdjęcie Usg w ręku... 
- Już nie mogę się doczekać gdy za kilka miesięcy przytulę swoje dziecko- powiedziałem z łzami w oczach patrząc na zdjęcie USG naszego maleństwa.
*Emma*
Byliśmy z Jamesem tacy szczęśliwi. To był bardzo dobry pomysł by nie mówić nic Harremu o ciąży. Zresztą to nie mogło być jego dziecko. Czułam że jest to dziecko Jamesa. Wiedziałam że teraz będziemy bardzo szczęśliwi i że naszego szczęścia nic nie zakłóci. Na początku gdy dowiedziałam się o nieplanowanej ciąży bałam się że kariera mi się zawali, że James nie będzie szczęśliwy. Jednak wszystko ułożyło się dobrze. Co tam kariera. Przecież przez te kilka lat ciągłej pracy zarobiłam tyle że mogłabym spokojnie nic nie robić do końca życia. Poza tym znałam modelki które są matkami i po urodzeniu dzieci zachowały idealne figury, wróciły do modelingu i w dodatku mówią że taka przerwa im dobrze zrobiła oraz że spokojnie można pogodzić macierzyństwo z pracą. Teraz zaczynał się najlepszy okres w moim życiu. Jestem w ciąży. Jednocześnie byłam pełna obaw. Czy będę dobrą matką? Czy damy z Jamesem radę? Setki pytań i obaw. Stwierdziłam jednak nie zaprzątać sobie nimi głowy i cieszyć się. 
- Jak myślisz będzie chłopak czy dziewczynka?- spytałam po chwili, wyrywając Jamesa z myśli.
- Chłopak,  dlatego że taki wytrzymały, ma to po mnie.- zaczął przechwalać się James.
- A ja wiem swoje i to na pewno będzie dziewczynka! Dziewczynki są jeszcze silniejsze i odporniejsze na ból niż chłopcy- zaczęłam się z nim droczyć.
- Pff.. Chciałabyś. Zakład  że będzie chłopak?
- Dobrze o co?
- O to ze jeżeli będzie chłopak to...- zaczął intensywnie myśleć.
- Ok, jeżeli będzie chłopak to ja będę do niego wstawać w nocy a jeżeli dziewczynka to ty- zaproponowałam.
- Ok.- powiedział.- Em ja może pojadę po jakieś twoje rzeczy, za jakąś godzinkę powinienem wrócić.
- Dobrze, leć, tylko wracaj szybko.- odpowiedziałam i pożegnaliśmy się czułym całusem w usta. 
Zostałam sama. Postanowiłam położyć się o trochę zdrzemnąć gdy poczułam pod tyłkiem coś twardego. Podniosłam się i zauważyłam ze Jamesowi wypadł telefon z kieszeni. On w końcu zgubi głowę. Postanowiłam że zadzwonię do Laury i wszystko jej opowiem. Po kilku sygnałach moja przyjaciółka odebrała
- Halo, cześć tu Emma, dzwonię z telefonu Jamesa..- powiedziałam
- Em, Boże to ty, już myślałam ze nigdy cię nie zobaczę.- przerwała mi przyjaciółka.- Gdzie ty w ogóle jesteś?
- Jestem w szpitalu a teraz mi nie przerywaj bo muszę ci coś powiedzieć.
- Dobrze nie będę.- obiecała Laura
Odetchnęłam głośno i zaczęłam opowiadać o tym jak Harry mnie porwał. Laura słuchała w skupieniu aż w końcu wyraziła swoją opinię:
- On jest serio pojebany. Jak on mógł tak cię pobić? Powinien się leczyć.
- Też tak uważam, a teraz zostawmy to... UWAGA! Najlepsza wiadomość... Jestem w ciąży.- zapiszczałam ze szczęścia.
- Jej to super, mam nadzieję że będę matką chrzestną.
- Oczywiście że będziesz. Właśnie trzymam w ręku zdjęcie USG mojego dziecka i nie mogę uwierzyć we własne szczęście.- powiedziałam.
Na chwilę podniosłam głowę znad zdjęcia w stronę drzwi gdyż usłyszałam że ktoś wszedł. Gdy zobaczyłam postać zbliżającą się do mojego łóżka, rozłączyłam się. Moje serce zaczęło dynamicznie przyśpieszać. Takich odwiedzin się nie spodziewałam...
______________________________________________________________________
Jak myślicie będzie chłopczyk czy dziewczynka? Kto złożył wizytę Emmie w szpitalu? Czyje będzie to dziecko? Czy Emma wyzna Harremu prawdę i zrobi testy DNA?
Hejo, miał być rozdział jutro ale jest dziś :). Tak ostatnio tyle piszę że masakra. Mam nadzieję że się cieszycie :). Dobrze że już weekend.  Następny rozdział będzie w niedzielę :)
do niedzieli :*

czwartek, 26 marca 2015

7. Niespodziewana diagnoza

                                                                      *Harry*
Nie mogłem spać w nocy. Więziłem Emme już tak od kilku dni.Wiem ze nie powinienem tak postepowac z Em ale nie zapanowalem nad tym. Wkurzyła mnie i to nieźle. Liczyła na to że pozwolę jej się pożegnać z Jamesem? Głupia idiotka. Przecież on by mi ją zabrał. Nie pozwoliłby mi się z nią spotykać, zgłosiłby porwanie na policje. O ile już nie zgłosił. A niech sobie zgłasza. Dziś wieczorem mnie i Emmy już tu nie będzie. Wylatujemy do Dubaju, mamy zmienione tożsamości, jednym słowem zaczynamy nowe życie. Teraz już na pewno szczęśliwe do końca będziemy razem. Ostatnimi dni, gdy tak trzymam Em u siebie jednak zaczynałem wątpić w perspektywę szczęśliwego życia razem. Ona cały czas myślała o Jamesie. Nieustannie prosiła mnie abym pozwolił jej z nim porozmawiać, spotkać się, pożegnać. Gdy widziałem łzy w jej oczach już miałem jej ulec jednak to byłoby lekkomyślne więc za każdym razem gdy mówiła o tym zmieniałem temat rozmowy lub po prostu radziłem sobie z tym przemocą. Nie powinienem jej bić ale to, ten szał w który wpadam gdy ona o nim mówi lub gdy mnie odtrąca jest silniejszy ode mnie. Jednak muszę skończyć z tą przemocą i zacząć nad sobą panować gdyż zauważyłem że Emme ostatnio strasznie boli brzuch. W sumie gdyby była w ciąży to cieszyłbym się. Nawet jeśli byłoby to dziecko Jamesa. Oczywiście pytałem ją za każdym razem czy nie potrzebuje jakichś tabletek przeciwbólowych lecz ona odrzucała moją pomoc i udawała twardą.
Dziś byłem umówiony z Amelią której załatwiłem kontrakt w Brazylii aby pomogła mi wywieźć Em z Los Angeles. Byliśmy umówieni na 11:00 nieopodal domku w którym tymczasowo mieszkałem razem z Em. Był on na uboczu w dość podejrzanej dzielnicy. O 10:50 powiedziałem Em że wychodzę. Ostatnio zyskałem do niej większe zaufanie, nie pytała już o Jamesa i nie namawiała mnie na spotkania więc nie zamykałem jej w pokoju za to drzwi do domu zamknąłem szczelnie. Aż tak to jej jeszcze nie ufałem. Na miejscu spotkania byłem punktualnie. Amela już na mnie czekała. Jak zwykle piękna i seksowna.
- Hej, Harry. Słyszałam że udało ci się upolować ptaszka do klatki. No gratuluję, podobno James od tygodnia nie wychodzi z domu.. Cały czas wierzy że jeszcze będą razem, naiwny..- powiedziała kpiąco rudowłosa.
-Elo, tak, udało się i nie ukrywam że jestem z siebie dumny. Młoda leży posłusznie jak suka. Tylko nie pozwala mi sie do siebie zbliżyć ale to kwestia czasu.
- No tak. Mówiłeś że mam ci w czymś pomóc. Co mam zrobić?
- No właśnie, ustylizujesz Emme tak żeby nikt jej nie poznał. Wiesz przefarbujesz włosy, zrobisz mocniejszy make-up, jakieś okulary czy coś. Tak  żeby nikt jej nie poznał, mogę na ciebie liczyć?- spytałem.
- Po załatwieniu mi tego kontraktu zapomniałam ci już to że mnie odtrąciłeś, więc pomogę ci, ten ostatni raz.- powiedziała z uśmiechem a mnie kamień spadł z serca że mi pomoże.- No to idziemy? Pokażesz mi w jakim nasza księżniczka jest stanie.
- Ok chodźmy.- powiedziałem i ruszyliśmy w drogę do domu.
Nie było zbyt daleko ale po drodze zdążyłem jej powiedzieć jak udało mi się złapać Emme, o rozmowie z Jamesem i o wydarzeniu na lotnisku które miało miejsce w Londynie. Gdy doszliśmy do domu zamarłem tak samo jak Amelia. Drzwi były otwarte. Uciekła. Co za szmata. Przecież je dobrze zamykałem. Podbiegłem do drzwi i zobaczyłem obok nich jakiś drut. Nie no nie wierze.
- Chodźmy, poszukajmy jej nie mogła przecież uciec daleko.- zaproponowała Amelia.
- Dobry pomysł. Jak ją znajdę to nie wiem co jej zrobię..- warknąłem rozwścieczony.
Moja złość buzowała we mnie niczym gorąca lawa. Byłem wściekły na to że nie umówiłem się z Amelią w domu tylko na jakimś uboczu. Przecież wtedy miałbym ją na oku. Szliśmy a ja nerwowo kopałem kamień rozglądając sie po bokach. Przeszliśmy chyba z 5 kilometrów a ja traciłem wiarę że ją odnajdziemy. Nie mogła pójść inną drogą. To jedyna droga w okolicy która prowadziła do miasta. Wróciliśmy do domu. Pożegnałem się z Amelią i postanowiłem poszukać wokoło domu. Może zemdlała gdzieś nieopodal. Przecież po ostatnim ostrym kopniaku ode mnie w brzuch cały czas zwijała się z bólu. Muszę ją odnaleźć.
*Emma*
Moje prośby w końcu zostały wysłuchane. Udało mi się uciec z domu. Biegłam drogą prowadzącą do miasta a z każdym metrem mój brzuch bolał mnie jeszcze bardziej. Po mojej nodze zaczęła lecieć stróżka krwi. Starałam się tym nie przejmować i biegłam dalej choć krwi było coraz więcej a moje nogi po wewnętrznej stronie były całe we krwi. W końcu nie wytrzymałam, upadła i zaczęłam się zwijać z bólu. Zamroczona bólem zauważyłam że podeszła do mnie jakaś starsza kobieta i coś mówiła jednak ból głowy nie pozwalał mi na zinterpretowanie tego co do mnie powiedziała ani tym bardziej na żadną odpowiedź. Jak przez mgłe usłyszałam tylko wycie karetki i głosy ratowników. Po chwili gdy zabrali mnie na nosze całkiem osunęłam się z ciemność. W myślach po raz kolejny od kilku dni prosiłam Boga aby nic mi nie było. Gdy znalazłam się na łóżku szpitalnym odzyskałam przytomność lecz na bardzo krótka. Usłyszałam głos lekarza stojącego nad moim  łóżkiem i interpretujący moje badanie usg które przed chwilą mi zrobił z innym lekarzem.
- To cud że żyje... Straciła dużo krwi. Musimy podłaczyć jej krew, kroplówkę...- wymieniał lekarz.
- Są silni. Przeszli dużo, dadzą radę- powiedział drugi lekarz.
Nie miałam pojęcia o czym on mówił... Jacy my? Przecież nie byłam w... Nie to niemożliwe. Nie mogłam być w ciąży. Nie miałam zbyt dużo czasu na zastanowienia ani na powiedzenie niczego się gdyż znów straciłam przytomność. Miałam piękny sen. Śniło mi się że James jest przy mnie. Że trzyma na rękach nasze dziecko. Dziewczynkę. Że oboje jesteśmy szczęśliwi... Siedzimy na łące na pikniku  i nagle nie wiadomo skąd pojawia się Harry z bronią w ręku. Ostatnie co widzę to tylko krew, słyszę płacz dziecka i czuję ból w klatce piersiowej. To był najgorszy sen w moim życiu. Na szczęście a może raczej na nieszczęście obudziłam się. Poczułam że leżę na czystym łóżku. W zupełnie pustej sali. Jestem poprzypinana do różnych kabelków i aparatur. Mam podłączoną kroplówkę. Leżę i nagle czuję że zaczyna mi się kręcić w głowie oraz że zaraz zacznę wymiotować. Podbiega do mnie pielęgniarka z jakimś naczyniem. Załatwiam to co ma załatwić wycieram twarz chusteczką i w tym momencie do sali wchodzi lekarz.
- Dzień dobry, jak się pani czuje?- pyta
- Dziękuję, lepiej, choć kręci mi się w głowie i jest mi niedobrze.- odpowiadam
- To jest zupełnie normalne w tym stanie. Zapomniałem zapytać, jak się pani nazywa.
- Mam na imię Emma, Emma Hope... Przepraszam bardzo w jakim stanie?- pytam zdziwiona
- Siostro proszę przyprowadzić tu usg.- nakazuje lekarz pielęgniarce.- Zaraz się pani przekona.
Po chwili kobieta wprowadza do sali urządzenie. 
- Proszę podwinąć bluzkę. Zbadam panią.- słyszę głos lekarza który wyrywa mnie z transu myśli.
Podnoszę bluzkę do wysokości piersi a lekarz pokrywa mój brzuch żelem i rozpoczyna badanie. Po kilku minutach patrzenia w monitor odwraca go bardziej w moją stronę i mówi:
- Proszę zobaczyć, ta malutka kuleczka to jest pani dziecko. Jest pani w 30 dniu ciąży. 
- Czy wszystko z nim w porządku?- pytam zaniepokojona o życie mojego dziecka.
- Tak wszystko dobrze. Jest silne, straciła pani dużo krwi i mogła pani poronić ale ono dzielnie walczy.- powiedział lekarz kończąc badanie i podając mi ręcznik abym obtarła brzuch.
- Panie doktorze, mam pytanie. Czy ten wynik badania co do dnia ciąży może być błędny?- pytam.
- Tak, ten wynik zazwyczaj może pomylić się o jakieś kilkanaście do 24 godzin. Ale proszę się teraz nie martwić. Odpoczywać i dbać o siebie i o dziecko. Mam może kogoś zawiadomić?- pyta doktor gdy już ma wyjść z sali 
- Nie dziękuję na razie nie.- odpowiadam wymijająco po czym zostaję sama w sali.
Zaczynam liczyć dni. To niemożliwe. Z jednej strony jestem szczęśliwa że zostanę matką ale z drugiej strony jest pełna obaw czyje to dziecko jest. W głębi duszy mam nadzieję że Jamesa. Po wyliczeniu wychodzi na to że jest to dzień mojego pamiętnego wieczoru panieńskiego lub poranek. Przecież noc przed wieczorem spędziłam z Harrym. Co ja mam teraz robić? Jak powiedzieć o tym Jamesowi i Harremu że jestem z którymś z nich w ciąży? Setki pytań i żadnej odpowiedzi... A może nie powiem nic Harremu. Uznam że to jest dziecko Jamesa. Tak będzie najlepiej. Tylko dla kogo najlepiej? Przecież jeżeli to maleństwo nie jest Jamesa to wcześniej czy później wyjdzie to na jaw... Muszę powiedzieć Jamesowi całą prawdę. Na pewno mnie zrozumie. 
*James*
Nie widziałem Emmy już od kilku dni. Traciłem nadzieję że kiedykolwiek ją zobaczę. Styles z pewnością wywiózł ją na drugi koniec świata. Przez ten czas zobaczyłem kilka zwłok młodych dziewczyn podobnych do Em. Kilka razy w nocy otrzymywałem telefon w policji że dziewczyna podobna do mojej ukochanej leży w szpitalu. Za każdym razem jechałem tam z nadzieją że to jest ona i że nic jej nie jest. Za każdym razem także wracałem z tego szpitala tak samo zdołowany. Jedynym plusem w tej całej sytuacji było to że poznałem kto jest moim prawdziwym przyjacielem. Przez cały ten czas Carlos z Alexą byli przy mnie. Pomagali mi, pocieszali, dodawali otuchy gdy jechałem zobaczyć zwłoki dziewczyn oraz nadziei gdy wracałem zawiedziony ze szpitali. Była też Laura. Nie wiem czy mogę nazwać ją przyjaciółką ale bardzo mi pomogła w tamtym czasie. Gdy w nocy załamywałem się a nie chciałem budzić Carlosa i Alexy którzy siedzieli przy mnie przez całe dnie dzwoniłem w właśnie do niej. Ona mnie wysłuchiwała, pocieszała i opierniczała że nie mogę tak myśleć że Emma na pewno się znajdzie. Starałem się mieć cały czas nadzieje że jeszcze zobaczę moją ukochaną całą i zdrową jednak z każdym dniem coraz bardziej traciłem nadzieję. W tym czasie miałem jedną niechcianą wizytę. Była to moja była dziewczyna, Kate. Przyszła i liczyła na to że wrócimy do siebie. Oczywiście odtrąciłem ją. Być może zraniłem jej uczucia bo powiedziałem wtedy wiele przykrych słów jednak wtedy nie mogłem inaczej. Interesowało mnie wtedy tylko to co dzieję się z Emmą i czy ją jeszcze zobaczę. Kate nachodziła mnie wiele razy jednak za każdym razem gdy przychodziła nie otwierałem. Wydzwaniała do mnie, pisała słodkie sms'y jednak na mnie to nie działało. Ignorowałem to. 
Wszystkie moje dni od zniknięcia Em wyglądały tak samo. Rano wstawałem. Brałem prysznic podczas którego wspominałem piękne chwile z moją ukochaną. Następnie jadłem śniadanie. Później przychodzili do mnie przyjaciele. Rozmawiali, próbowali pocieszyć, jednak nic to nie dawało. W chwilach gdy mnie pocieszali miałem ochotę wyrzucić ich z mojego mieszkania jednak nie mogłem tego zrobić. To były jedyne osoby których interesowało to co się ze mną dzieje, którzy mi pomagali i choć denerwowały mnie te ich teksty typu ''musisz się ogarnąć'' ,,wszystko się ułoży'' to jednak wiem że bez nich byłoby mi o wiele ciężej radzić sobie z tym wszystkim. Już prawie do końca straciłem nadzieję gdy wieczorem po wyjściu moich przyjaciół około godziny 22 zadzwonił mój telefon. To był ktoś z policji. Z każdym jego słowem moja nadzieja wchodziła na coraz wyższy poziom. Miałem nadzieję że tym razem to nie jest pomyłka.
- Proszę jeszcze raz podać mi adres- poprosiłem policjanta ubierając buty i wychodząc w mieszkania...
_________________________________________________________
Co Emma zrobi w tej sytuacji? Jak zachowają się panowie gdy dowiedzą się o ciąży? A może Harry nie dowie się o tym? 
Hej :) :) 
Taki jakiś ten rozdział krótki ale następny będzie dłuższy. Pomyślicie teraz że ja nie mam co robić tylko ciągle pisze.No w sumie troche racji w tym jest. Ostatnio tyle rzeczy ''spadło'' mi z głowy że czuję się lżej. Obiecałam pewnej osobie nowy rozdział więc jest :)
Kolejny będzie w sobotę :) Miłego czytania :)  
do soboty 
buźka :* :* :*

środa, 25 marca 2015

6. Już nigdy jej nie zobaczysz!

*Emma*
Obudził mnie ból brzucha i głowy. Tępe pulsowanie w czaszce stawało się nie do wytrzymania. Otworzyłam oczy i zaczęłam analizować wydarzenia sprzed kilku godzin. Pamiętałam tylko telefon Jamesa, naszą rozmowę, potem szłam do mieszkania i nagle... Tu urywa mi się film. Pamiętam tylko mój krzyk, krew na ręce i znajomą twarz. Tak to był Harry. Ja on mógł mi to zrobić? Przecież milion razy powtarzałam mu że go nie kocham, że chcę być z Jamesem ale to nie poskutkowało. Porwał mnie. W dodatku nie wiem gdzie jestem, w jakim mieście. Po krótkich oględzinach miejsca stwierdziłam że leże na łóżku, w jakimś pokoju. Nie poznawałam go gdyż było ciemno ale nie był to na pewno pokój w Londynie. Przez okno docierały do mnie światła budynków. Skądś znałam ten widok Tak to przecież nadal Los Angeles. Tylko zapewne jakieś obrzeża miasta. Byłam przerażona. Po ostatnich wydarzeniach Harry zachowywał się jak jakiś psychol. Prawie mnie uderzył a teraz porwał. Przecież nie może mnie tu trzymać całe życie. James na pewno zacznie mnie szukać. Próbowałam podnieść się z łóżka. No tak, przykuł mnie kajdankami do łóżka. Mogłam się tego spodziewać. Ból głowy i brzucha narastał z każdą sekundą. Szczególnie brzuch. Czułam że zaraz rozsadzi mnie od środka. W pewnym momencie zaczęło mi się kręcić w głowie i zbierać na wymioty. Próbowałam powstrzymać te objawy. Zaczęłam głęboko oddychać. Uff, pomogło. Po kilku minutach poczułam się lepiej. Nawet zapomniałam na tę chwilę o tym gdzie się znajduje. Przypomniały mi jednak o tym skute ręce gdy chciałam złapać się za brzuch gdyż kolejny atak potwornego bólu zbliżał się wielkim krokami. Ból  w pewnym momencie przekroczył granicę wytrzymałości. Zwinęłam się w kłębek, szlochając i prosząc w myślach o to aby przestało jak najszybciej boleć. Usłyszałam kroki z poprzedniego pomieszczenia, przekręcenie klucza w zamku i ktoś wszedł do pokoju. Podniosłam głowę, jednak szybko ją opuściłam gdy zobaczyłam że to Harry. Nie chciałam żeby widział że płakałam jednak nie udało mi się ukryć zarówno tego jak i ogromnego bólu brzucha.
- Kochanie, nie płacz teraz już będziemy razem na zawsze.- powiedział szczęśliwy głaszcząc mnie po głowie. 
- Nie mów do mnie kochanie!- zerwałam się lecz po chwili pożałowałam tego gdyż ból głowy połaczony z bólem brzucha jeszcze bardziej zbił mnie z nóg.
- Będziemy, nie martw się o to...
- Harry wypuść mnie, muszę do toalety.- zaczęłam go prosić. 
- Dobrze, słońce, wypuszczę cię, ale pójdę z tobą żebyś nigdzie mi nie uciekła.- powiedział i zaczął odpinać moje kajdanki.
- Ty zwariowałeś, nie pójdziesz ze mną!- krzyknęłam podrywając się, mimo narastającego bólu.- Chcę żebyś mnie wypuścił. Chce wyjść stąd i już nigdy cię nie zobaczyć, zniszczyłeś mi życie! My już nigdy nie będziemy razem... Kocham Jamesa i to z nim chcę być!
- Ależ będziemy.... Skarbie, już zawsze będziesz moja. Za kilka dni wylatujemy, do Dubaju i tam bierzemy ślub. Wszystko jest już załatwione..- powiedział a z każdym jego słowem moje przerażenie rosło.- Em, nawet nie wiesz jak bardzo chcę tego dnia. Wtedy już na zawsze staniesz się moja. Będziesz TYLKO moja... Nikt nie będzie miał prawa się do ciebie zbliżać oprócz mnie...- mówiąc to podszedł do mnie i zaczął czule głaskać mnie po policzku. Nachylił swoją twarz nad moją, próbując mnie pocałować. Przekręciłam głowę w drugą stronę, uniemożliwiając naszym ustom połączenie się..
- Dlaczego mnie odtrącasz skarbie?- zaczął wypytywać z czułością
Nie odpowiadałam nic. Postanowiłam że przyjęcie takiej postawy będzie dla mnie w obecnej sytuacji najlepsze.
- Dobrze, w takim razie ja cie tutaj zostawiam i wychodzę załatwić coś na miasto...- powiedział odchodząc.
- Harry- zatrzymałam go.- Pojadę z tobą ale pod jednym warunkiem... Pojadę jeśli pozwolisz pożegnać mi się z Jamesem.
- CO!? Ty chyba nie wiesz co mówisz... On zrobi wszystko żeby nas rozdzielić. NIE BĘDZIESZ SIĘ Z NIKIM ŻEGNAĆ, ROZUMIESZ!? W Dubaju zaczynasz swoje życie od zera! A teraz masz...
- Nienawidzę cię! Masz mnie w tej chwili wypuścić- zaczęłam krzyczeć.
Rzuciłam się do biegu w stronę drzwi lecz Harry złapał mnie za włosy i przyciągnął do siebie.
- Masz tu zostać! Już na zawsze zostaniesz przy mnie. Nie próbuj uciekać ty suko!- warknął po czym uderzył mnie w twarz.
Zakręciło mi się w głowie i upadłam na ziemie. Na odchodne Harry kopnął mnie z całej siły w brzuch i wyszedł. Leżałam na podłodze i zwijałam się z bólu. W myślach prosiłam Boga o to aby to wszystko skończyło się, aby James zdążył mnie uratować. Ból narastał z każdą chwilą. Na podłodze pojawiła się kałuża krwi, to znaczy że coś musiało mi pęknąć w środku. Nagle zaczęło mi się robić ciemno przed oczyma i straciłam przytomność...
*James*
Od zniknięcia Em minęło kilka godzin. Byłem na policji, jednak mogli przyjąć zgłoszenie dopiero po 24 godzinach. Wróciłem do domu. Było w nim tak pusto. Tak smutno. Zamknąłem drzwi i osunąłem się po nich na ziemie. Nie wiedziałem co mam dalej robić. Zastanawiałem się gdzie jest Emma, czy żyje, czy nic jej nie jest. Te myśli rozrywały mi głowę. Do moich oczu napłynęły stróżki łez. Zacząłem beczeć jak dziecko. Nie wiedziałem co mam dalej robić. Gdzie szukać mojej ukochanej... Byłem pewien że to Harry stoi za tym lecz nie miałem pojęcia gdzie z nią uciekł. Mógł ją wywieźć poza granice kraju, zmienić tożsamość. W mojej głowie były same czarne scenariusze. Załamany i zmęczony wydarzeniami ostatnich godzin powlokłem się na łóżko. Nie kąpałem się, nawet nie zjadłem kolacji mimo iż byłem głodny. Nie minęło 2 minuty nim pogrążyłem się w śnie. Miałem okropny sen. Śniło mi się że czytam akt zgonu Emmy, że wchodzę do kostnicy i widzę jej ciało. Całe zimne, sine, pełne szram. Że dowiaduję się że była w ciąży lecz poroniła. Potem jej pogrzeb. Stoję przy trumnie i płaczę. Cmentarz... Dwumetrowy dołek... Trumna... Obudziłem się przerażony. To był najgorszy koszmar w moim życiu. Wyciągnąłem z kieszonki telefon i odblokowałem go. Sprawdziłem czy nie mam żadnych telefonów z policji, ani od znajomych. Nie było nic. Ten brak informacji doprowadzał mnie do szału. Była 7:00. Postanowiłem wziąć prysznic i coś zjeść. Po wejściu do łazienki zobaczyłem kosmetyki Em. Tak jak zawsze. Porozrzucane po umywalce, półce... Otarłem łzę, spływającą po mojej twarzy. DOŚĆ TEGO! Nie mogę beczeć jak dziecko. Muszę się wziąć w garść i zacząć jej szukać. W końcu ona gdzieś musi być. Wszedłem do kabiny i znów pogrążyły mnie myśli. Tym razem przyszły wspomnienia wspaniałych chwil z moją ukochaną. Te wszystkie poranki, gdy miałem ją w ramionach. Gdy zasypiałem i budziłem się obok niej... Gdy ją przytulałem i mówiłem jak bardzo kocham. Nasze plany na przyszłość. Moje marzenia że będziemy mieć razem dzieci, piękny dom, psa... W tym momencie te wszystkie plany i wizje na przyszłość zaczęły się kruszyć, podupadać. Wyszedłem spod prysznica. Otarłem moje mokre ciało i ubrałem czyste ubrania. Poszedłem do kuchni. Już miałem robić sobie jajecznicę gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Podszedłem do nich i nie zastanawiając się kto może o tej porze za nimi stać, otworzyłem. W progu stał Carlos wraz z Alexą. Byłem wdzięczny moim przyjaciołom za to że zawsze umieli wyłapać moment w którym potrzebuję rozmowy. 
- James, co tu się stało? Co tu robi tak krew na ścianie?- dopytywała się Alexa.
- No... Bo ktoś porwał Emmę, a właściwie tym kimś jest Harry... Wczoraj gdy wracałem ze spotkania z Carlosem, zadzwonił do mnie i powiedział żebym się pośpieszył, bo muszę się z nią pożegnać, że nigdy jej nie zobaczę... Potem wszystko działo się tak szybko. Biegłem, złapałem taksówkę, przyjachałem tutaj i zastałem to co wy przed chwilą...- zrelacjonowałem im to co się stało.
- Wiedziałem że on będzie mącił... Co za kretyn, nie może pogodzić się z tym że Em wybrała ciebie więc teraz ją porwał i będzie zapewne próbował zmusić do miłości!- wreszcie odezwał się Carlos.
- James, co zamierzasz teraz zrobić?- spytała lekko podłamana Alexa, mimo iż nie znała Em, martwiła się o nią. Kochana przyjaciółka.
- Zgłosiłem to na policję, dziś zaczną jej dopiero szukać. Rozumiecie, przepisy i te sprawy. Ja zamierzam zrobić wszystko żeby odnaleźć ją żywą. Żeby tylko Styles nigdzie jej nie wywiózł.
Po moich słowach nastała martwa cisza. Wszyscy zastanawialiśmy się gdzie może być Em. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Przeprosiłem przyjaciół i poszedłem otworzyć. W drzwiach stanęła nieznana mi kobieta.
- Cześć, jestem Laura, nowa znajoma Emmy z agencji. Em nie odbiera ode mnie telefonu więc zaczęłam się martwić. Dostałam jej adres w agencji i przyszłam sprawdzić czy wszystko ok.- zaczęła tłumaczyć się blondynka.
- Hej, ja jestem James, ale to pewnie już wiesz. Wejdź, wszystko ci opowiem.- zaprosiłem nowo poznaną koleżankę Emmy do środka.- poznajcie się to jest Laura, koleżanka Em, a to sa moi przyjaciele, Carlos i Alexa.- przedstawiłem ich sobie po czym zacząłem opowiadać co wydarzyło się zeszłego popołudnia. 
Laura słuchała tego w skupieniu a z każdym moim słowem wyraz jej twarzy zmieniał się z wesołego na przerażony i zatroskany.
- O Matko, Emma opowiadała mi o was, o Harrym... James, pomogę ci szukać Em, pomogę ci we wszystkim. Wystarczy że poprosisz.- zaczęła deklarować się blondynka.
- I my także ci pomożemy..- zdeklarowali się Carlos z Alexą równocześnie, jacy oni byli zgodni.
- Dziękuję, a teraz może zrobię nam wszystkim kawy i zastanowimy się co robić dalej.- zaproponowałem idąc do kuchni.
Zacząłem parzyć kawę. Cieszyłem się że mam przy sobie Carlosa, Alexę, teraz jeszcze Laurę. Samemu ciężko byłoby mi się z tym wszystkim uporać. Gdy tak myślałem, poczułem delikatne wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon i odblokowałem go. 
'' Już nigdy nie zobaczysz Emmy... Ona nie kocha cię. Ona kocha tylko mnie. Wyjeżdżamy razem i zaczynamy życie od nowa. Nie próbuj nas szukać ani niszczyć naszego związku! Już nigdy jej nie zobaczysz. ONA JEST TYLKO MOJA!'' Z każdym przeczytanym słowem czułem coraz większe przerażenie. Upuściłem na podłogę filiżankę, nie martwiąc się tym że się rozbiję. Do kuchni wszedł Carlos.
- Stary, co jest?- zapytał podchodząc.
- Muszę na chwilę wyjść. Klucze są w szafce nocnej. Zamknijcie mieszkanie jeśli wychodzicie lub poczekajcie na mnie, ja za niedługo wrócę i wszystko wam opowiem.- wydukałem i nie czekając na jego odpowiedź wybiegłem z mieszkania....
______________________________________________
Czy James już nigdy nie zobaczy Emmy? Czy sen Jamesa może się spełnić? Czy Emma przeżyje? O tym już w następnych rozdziałach
Witam kochani :*
Tak szczerze to namęczyłam się nad tym rozdziałem nieźle. Wczoraj w nocy leżałam do jakiejś 2:30 i myślałam jak ten rozdział napisać. Oczywiście myślałam jeszcze o projekcie mojej torebki. No właśnie idę na konkurs dla projektantów, za kilka tygodni i trzymajcie w kciuki żeby mój projekt torebki odniósł sukces :*. 
Do piątku/soboty 
buzi :* :* 

wtorek, 24 marca 2015

Nominowała mnie +Lena Maslow 


Pytania:
  1) Co cię tchnęło do założenia bloga?
Od pewnego czasu pisałam. Na początku nie myślałam o założeniu bloga, jednak przyjaciółce udało się mnie przekonać :)
 2)Z jakiego przedmiotu w szkole masz najlepszą ocenę i jaką?
Z  chemii, biologii, fizyki, informatyki, artystycznych, niemieckiego,wf  i z wszystkich jest 5 :) 
3)Jaką masz ocenę z angielskiego? 
Na półrocze było 5 i mam nadzieje że się utrzyma :)
 4) Co sądzisz o tej piosence ----> https://www.youtube.com/watch?v=MeDqoUJ4xqw
Szczerze to nie słucham polskich piosenek ani nic, ale to nie jest najgorsze :)
 5) Jakie masz hobby?
Pisanie, dużo też czytam, od niedawna projektowanie ubrań, dodatków,aktorstwo, chciałabym pójść na medycynę hahha
6)Ulubiona piosenka?
 wszystkie piosenki Ellie Goulding <3, Ariany Grande 
7)Ulubiony film?
,,Bogowie'' ,,Jack Strong'' ,, Sąsiedzi'' ,,50 twarzy Greya'' ,,Dzień dobry kocham cię'' ,,Apokalipsa w LA'' ,,Chirurgiczna precyzja'' ,,Sala samobójców'' ,,Bieguny śmierci'' ,,Klika''  ,,Exodus: Bogowie i królowie'' ,,Kingsman: Tajne służby'' 
8)Ulubiona książka?
,,Szeptem'' ,, Chcę żyć'' ,,Nigdy'' ,,Look'' ,,Lekcja życia'' ,,Jeszcze się spotkamy'' ,,W poszukiwaniu Alaski'' i wiele innych :)
 9)Jakie masz motto przewodzące swoim życiu?
,,Nie żałuj tego co zrobiłeś, bo w pewnym momencie działo się dokładnie to, czego naprawdę chciałeś''
 11) 3 najbardziej lubiane przez siebie blogi. (podaj linki)
 http://lenamaslow.blogspot.com/
 http://the-btr-story.blogspot.com/
 http://btralternativestory.blogspot.com/
+ te z polecanych przeze mnie :)

Nominuję: 
http://lenamaslow.blogspot.com/ 
http://the-btr-story.blogspot.com/ 
 http://btralternativestory.blogspot.com/
http://stuckinlovefanfiction.blogspot.com/
http://dirtyimagines.blogspot.com/  

Ok wystarczy XD 
Pytania: 
1. Ulubiony cytat
2. Jak masz na trzecie imie/jak chcesz mieć?
3. Największe marzenie?
4. Ulubiony blog?
5. Jaki kraj chciałbyś/chciałabyś zwiedzić? 
6. Wymarzony zawód w przyszłości. 
7. Czego nie możesz sie najbardziej doczekać?
8. Ulubiony cytat z filmu/serialu
9. Ulubiona/y piosenkarz/piosenkarka!zespół? 
------------------------
Ła, pierwsza nominacja po 13 dniach od założenia bloga supii *.* 

sobota, 21 marca 2015

5.Obcemu łatwiej jest się zwierzyć....

*Emma*
Nareszcie byliśmy w LA i mogłam zacząć nowe życie. Nowe życie z człowiekiem którego naprawdę kocham. Z kimś kto mnie zawsze kochał i  na zawsze będzie kochał. Oczywiście wprowadziłam się do apartamentu Jamesa, dużo większego niż ten w Londynie. Nawet nie zdążyliśmy się nacieszyć spokojnym porankiem i zjeść razem śniadanie gdyż z agencji z która teraz współpracowałam zadzwonili ze dziś mam sesje. Nie no super. Od pierwszego dnia mam pracować. Oczywiście James nie był z tego zadowolony ale nic na to nie mogłam poradzić. Obiecałam mu ze spędzimy razem miły wieczór i jeszcze bardziej mila noc. Na te słowa humor natychmiast się mu poprawił.  Tak wiec zebrałam się i wyszłam. Postanowiłam pójść na nogach gdyż nie było to zbyt daleko. Szłam i rozkoszowałam się cudownie rozpoczętym dniem. Zycie jednak jest piękne. Jeszcze kilka dni temu myślałam ze już zawsze będę mieszkać w Londynie a tu proszę. Mieszkam w LA z facetem którego kocham ponad życie i jeszcze spełniam swoje marzenia. Wreszcie dotarłam na miejsce. Stanęłam przed ogromnym budynkiem, wzięłam głęboki wdech i weszłam. Przy wejściu podałam swoje imię i nazwisko, a przemiła pani wskazała mi pomieszczenie do którego mam się skierować. Zapukałam i weszłam. Było to studio pomieszczenie gdzie miałam mieć robione zdjęcia. Znajdowały się w nim światła, aparaty, laptop i stolik. Po chwili do pomieszczenia wszedł mój fotograf. Oczywiście na wstępie przywitał się:
- Witaj, nazywam się Jacob, jestem fotografem i wykonam dzisiejszą sesje. Jestem nowy w branży. Będziesz prezentować ekskluzywną bieliznę. Zapewne robiłaś już to wiele razy, jesteś bardzo piękna, zgrabna, idealnie nadajesz się do takich sesji....- zaczął komplementować mnie Jacob- i nie tylko do takich sesji...- dodał jednak ja wolałam udawać ze nie słyszałam tego komentarza.
- Okej, rozumiem. To gdzie jest garderoba? Sorry jestem tu nowa nie łapie się jeszcze...
- Ok, aha i byłbym zapomniał, będziesz pozować z koleżanką z branży. Jest już w garderobie. Poznacie się- powiedział Jacob, zapewne by dodać mi otuchy gdyż nie trudno było zauważyć że się denerwuję.
Wychodząc z pomieszczenia Jacob oczywiście zaczął bezczelnie gapić się na mój tyłek jednak postanowiłam nie zwracać uwagi na jego obleśnie spojrzenie. Weszłam do garderoby i zobaczyłam dziewczynę z którą miałam pozować. Była to tego samego wzrostu co ja  blondynka. Siedziała odwrócona tyłem do mnie. Chrząknęłam żeby jakoś zakomunikować że zjawiłam się w pomieszczeniu. Blondynka odwróciła się i powiedziała z uśmiechem na ustach:
- Cześć, nazywam się Laura, ty pewnie jesteś Emma- powiedziała przyjaźnie.
-Hej, tak ja jestem Emma, miło mi cię poznać.- odpowiedziałam równie miło aby zrobić pierwsze dobre wrażenie.
- Jesteś pierwszy raz, nie denerwuj się wszystko będzie dobrze, jesteś naprawdę ładna- powiedziała Laura aby dodać mi otuchy.
- To znaczy pierwszy raz tutaj, wcześniej pracowałam w Londynie jako modelka.
Nasz krótki dialog przerwał Jacob który kazał przebrać nam się w przyniesioną bieliznę i szybko przyjść na plan sesji. W międzyczasie zrobiono mi także fryzurę i makijaż. Weszłyśmy na plan gdzie wszystko było już gotowe i czekano tylko na nas. Najpierw miałam pozować ja, potem Laura a na sam koniec obydwie razem. Oczywiście co pewien czas zmieniałyśmy komplety gdyż miały to być zdjęcia do katalogu wszystkich kompletów oraz do dużych bilbordów które zawisną na całym świecie. Przez cały ten czas Laura była dla mnie niezmiernie miła. Cieszyła się iż zostałam tak ciepło przyjęta w nowym miejscu, choć w Londynie inne modelki z którymi pracowałam zawsze były uprzedzone do mnie jak i do siebie nawzajem gdyż każda o każdą była zazdrosna. U Laury nie było tej zazdrości. Pozowała naprawdę świetnie, naturalnie, była świetną modelką. Podczas sesji nie podobało mi się zachowanie Jacoba, niby to mnie ustawiał, poprawiał mi bieliznę tylko po to by podotykać moich piersi i tyłka. Denerwowało mnie to i modliłam się w duchu aby ta sesja jak najszybciej skończyła sie. Wreszcie moje modlitwy zostały wysłuchane i poszłam do garderoby przebrać się.
Gdy przebrałam się i miałam wychodzić, Laura zagadnęła mnie:
- Em, może skoczyłabyś ze mną na kawę? Tu za rogiem jest fajna kawiarnia, pogadamy, poznamy się lepiej w końcu będziemy jeszcze przez długi czas razem pracować- zaproponowała z promiennym uśmiechem.
- W sumie czemu nie.- odpowiedziałam i opuściłyśmy budynek.
Szłyśmy w milczeniu i choć droga była krótka to milczenie wydawało mi się być uciążliwe. Gdy weszłyśmy i zamówiłyśmy kawę dopiero wtedy zaczęłyśmy gadać. Laura opowiadała o swoich podróżach, marzeniach i ostatnim nieudanym związku. Chłopak zerwał z nią tylko dlatego ze chciała być modelką. Żal mi się jej zrobiło. Trafiła na frajera.
- A ty? Jak tam u ciebie z miłością, facetami?- zapytała moja towarzyszka.
- Właściwie ostatnio miałam wiele zawirowań. Szykowałam się do ślubu z moim byłym narzeczonym. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Byłam bardzo szczęśliwa. Aż tu w wieczór panieński przespałam się z jego świadkiem, a moim przyjacielem. Wprawdzie od początku czułam coś do Jamesa, tego mojego przyjaciela, cały czas oszukiwałam siebie i Harrego, mojego byłego narzeczonego. Zerwałam zaręczyny, rodzice i przyjaciółka wyparli się mnie. Teraz jestem z Jamesem i jestem szczęśliwa... Właściwie dlaczego ja ci to mówię? Przecież my się prawie w ogóle nie znamy...
- Właśnie dlatego że mnie nie znasz, obcej osobie czasami łatwiej jest o tym powiedzieć niż komuś bliskiemu.- powiedziała Laura.- Ciesze się że mi zaufałaś i opowiedziałaś swoją historię. Mam nadzieję że kiedyś też poznam takiego chłopaka jak James, który mnie przygarnie i pokocha tak bardzo jak on kocha ciebie. Bo bardzo cię kocha skoro patrzył na to że jesteś szczęśliwa, chciał i nadal chce twojego szczęścia. Ja muszę już lecieć, do zobaczenia.
- Tak, bardzo mnie kocha, ja zresztą jego też. I ja też patrzyłam jak on był szczęśliwy z inną a tak naprawdę obydwoje byliśmy nieszczęśliwi. Pa.- powiedziałam.
Wymieniłyśmy się telefonami i moja znajoma opuściła kawiarnię.Gdy Laura wyszła siedziałam jeszcze chwilę w kawiarni i zastanawiałam się nad dzisiejszym dniem. Nie mam przyjaciółki a tu nagle zjawia się taka miła i godna zaufania osoba. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Opowiem o tym Jamesowi jak tylko wrócę do domu. On na pewno szczerze mi doradzi...
*James*
Od razu gdy Emma wyszła, zacząłem się niemiłosiernie nudzić. Z nudów położyłem się z powrotem na łożku i zacząłem myśleć o tym wszystkim co ostatnio się wydarzyło. Z jednej strony byłem szczęściarzem iż miałem przy sobie kobietę którą kocham i która mnie kocha, lecz z drugiej strony straciłem przyjaciele a zarazem zyskałem nienawiść całego zespołu 1D. Bałem się że będą teraz mścić się nie tylko na mnie ale także na chłopakach. Choć nie gramy już razem to jednak martwiłem się o nich. Postanowiłem zadzwonić do Carlosa, z którym miałem stały kontakt i umówić się na mieście. Zadzwoniłem i po krótkiej rozmowie umówiliśmy się na mieście w naszym ulubionym bistro. Na miejscu zjawiłem się przed czasem. Latynos oczywiście jak prawie zawsze zjawił się punktualnie i zaczęliśmy rozmawiać. Oczywiście wiedział o tym co wydarzyło się miedzy mną a Em tuż przed jej ślubem z Harrym.
- Stary, Harry będzie się mścił, ale nie na mnie, ani na żadnym z członków BTR tylko na tobie i Em. Gdy powiadomił mnie osobiście o tym iż ślub jest odwołany odgrażał się że cie zniszczył.- powiedział Carlos z miną raczej nietęgą.
- I myślisz że co on mi zrobi? On nie ma zbyt dobrej reputacji więc raczej nie będzie mógł zaszkodzić mojej karierze. Podpisałem ostatnio kilka dobrych kontraktów, mam grać w dwóch filmach, nagrać płytę solową...
- Od strony kariery niekoniecznie, ale może mścić się na gruncie prywatnym. Jak zapewne wiesz on nie przestał kochać Em, będzie starał się ją odzyskać i w ten sposób zabierze ci to co najcenniejsze.- oświecił mnie przyjaciel.
- Masz rację!- krzyknąłem.- Przecież na lotnisku, tuż przed naszym wyjazdem... Przyszedł tam... Błagał Em by do niego wróciła... Gdy ona mu się przeciwstawiła prawie ją uderzył. Potem próbował mnie pobić, odgrażał się...- mówiłem a z każdym słowem zaczynałem się coraz bardziej bać o moją ukochaną.
- Dobra, ja będę leciał a i byłbym zapomniał. Wpadnijcie w weekend do nas z Alexą... Zrobimy taką mini impreze, pogadamy, pośmiejemy się, dziewczyny się lepiej poznają. A na razie nie przejmuj się niczym, może Harry nie spełni swoich gróźb.-próbował mnie pocieszyć Carlos.
- Mam nadzieje, ok wpadniemy. Pa stary.
Gdy Carlos wyszedł ja również postanowiłem się zbierać. Chciałem zapomnieć o groźbach Harrego jednak one i słowa Carlosa ciągle krążyły mi w głowie. Wizja stracenia Em była dla mnie czymś okropnym. Postanowiłem że teraz będę ja jeszcze bardziej chronił. Zadzwonię do niej i sprawdzę gdzie jest. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem i już po kilku sygnałach moja ukochana odebrała. 
- Halo kochanie, gdzie jesteś?- spytałem
- Ja już prawie w domu właśnie będę wsiadać do windy a ty?
- Ja już wracam, zaraz będę, pa skarbie.- rzuciłem i nie czekając na jej odpowiedź rozłączyłem się.
Postanowiłem szybciej iść. Cholera dlaczego nie wziąłem samochodu... W głowie miałem same czarne scenariusze. Widziałem jak Harry czeka na Em przed moim mieszkaniem. Jak ją porywa i wywozi nie wiadomo gdzie. Zaczynałem coraz szybciej biec... Serca waliło mi nie ze zmęczenia biegiem ale z przerażenia o ukochaną. Byłem tak przerażony że na początku nie usłyszałem że dzwoni mój telefon. Nieznany numer. Postanowiłem odebrać
,, Lepiej uważaj i zostaw Emme bo może stać się jej krzywda a tego żaden z nas by nie chciał...- powiedział znajomy mi głos, wiedziałem czyj był ten głos.
- Harry, zapomnij, nigdy nie zostawię Em! Ani ona do ciebie nie wróci! Przestań ją dręczyć sukinsynu!- wykrzyczałem nie zwracając uwagi na to że ludzie się na mnie gapią.
- Skoro Emma nie może być moja, to nie będzie niczyja!- wykrzyczał- lepiej się z nią pożegnaj!
Nie zdążyłem nic powiedzieć gdyż rozłączył się. Teraz naprawdę byłem przerażony. Złapałem taksówkę i podałem taksówkarzowi adres. Do mojego mieszkania nie było daleko lecz mimo to droga ciągnęła mi się w nieskończoność. Gdy dotarliśmy pod apartamentowiec zapłaciłem taksówkarzowi 100 dolców nie czekając na resztę. Teraz najważniejsze było bezpieczeństwo Emmy. Chciałem wjechać windą by być szybciej lecz okazało się że jest zepsuta. Przekląłem  pod nosem. Zacząłem biec po schodach. Po kilku piętrach moje nogi zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa mimo to biegłem dalej. Gdy dotarłem pod moje mieszkanie zamarłem. Zobaczyłem na drzwiach, ścianie, podłodze krew. Z boku leżała torebka Emmy. Wszedłem do mieszkania w nadziei że być może tam się znajduje. Niestety nie było tam jej. W tym momencie moje serce zatrzymało się na kilka minut. A jednak Harry spełnił swoje groźby. Zrobił krzywdę mojej ukochanej i prawdopodobnie ja porwał. Miałem ochotę zabić skurwysyna. Jeżeli Em coś strasznego sie stanie to nie daruje mu tego. Siedziałem a łzy zaczęły mi napływać do oczu. W tym momencie moje życie i serce rozpadło się na tysiąc kawałków. Jednak nie mogę się załamywać. Musze odnaleźć moją ukochaną...
________________________________________________

Czy Jacoba i Em może połączyć jakiś romans, jeśli Em wróci? Czy James odnajdzie Em całą i zdrową? Amelia czy Harry, które z nich stoi za "porwaniem" Em? O tym już w kolejnych rozdziałach :)

Siemaa :)
Nie no dopiero teraz się kapłam że pisałam ten rozdział 2 dni, miałam do opublikować w czwartek ale nauka wzywała więc musiałam, w piątek nawet nie zaglądnęłam do niego bo miałam zawalony cały dzień i wieczór i dopiero dziś ogarnęłam że trzeba coś nowego wstawić i przypomniałam sobie o tym. Super prawda? Przyznam szczerze że z perspektywy sprzed dwóch dni ten rozdział miał zakończyć się miłym wieczorem i jeszcze bardziej miłą nocą ale stwierdziłam że za dużo tych happy endów i postanowiłam im dowalić hahaha XD.

wtorek, 17 marca 2015

4.To nie miało tak być...

  *Harry*
Wieczorem przyszła do mnie Amelia. Świętowaliśmy jej kontrakt w Dubaju, który odstąpiła jej Emma. Dowiedziałem się że Em wyjezdża z Jamesem do Ameryki. W tamtej chwili nie interesowało mnie to. Kilka kieliszków szampana sprawiło że moje zainteresowanie Amelą wzrosło. Wylądowaliśmy razem w łóżku. Było mi z nią dobrze, jednak we wszystkim u niej szukałem podobieństwa do Em. Rano Amelia obudziła mnie pocałunkiem.
- Co sie wczoraj właściwie stało?- spytałem zaspany.- Kuźwa, znowu film mi się urwał.
- Jak to co, kochanie... Przespaliśmy sie ze sobą i było cudownie.- zaczęła rozpływać się Amelia.
- Posłuchaj Amelia, nie zrozum mnie źle ale ja...- próbowałem jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
- Co ty?
- Ja nie wiedziałem co robie, byłem pijany, ja nadal kocham Emmę i chce ją odzyslać za wszelka cene... Nigdy nie bedziemy razem... Jeżeli dałem ci jakieś złudne nadzieje to przepraszam... Możemy być przyjaciółmi ale para nie będziemy... zacząłem.delikatnie tłumaczyć.
- Wiesz co jesteś okropny. Jesteś taki sam jak wszyscy. Zniszcze cie! Zniszczę ciebie i ta twoja zasrana Emme! - wykrzyczała mi ubierajac sie po czym wybiegła z mojego mieszkania.
- Amelia poczekaj, to nie miało tak zabrzmieć...- próbowałem zatrzymać ją tylko po to aby nie próbowała spełniać swoich gróźb.
Nie posłuchała mnie. Trzasnęła drzwiami. Byłem załamany. Jeżeli spełni swoje groźby może zagrozić nie tylko mi ale glównie EMMIE. Mojej ukochanej Em. Musze ja ostrzec, może dzieki temu zrozumie że to ja chce z nią być i ją chronić a nie James. Tylko nie wiedziałem jak dowiedzieć sie czy już wyjechała. Postanowiłem zadzwonić do mojego znajomego z branży który był dobrym kolegom James i zapytać czy może James mu nic nie wspomniał. Zacząłem szukać telefonu. Po kilkominutowym poszukiwaniu znalazłem go na szafce w salonie. Wybrałem numer i nie musiałem czekać długo nim John odebrał telefon. Pod pretekstem przekazania Jamesowi ważnych wiadomości dowiedziałem sie że wylatują dzisiaj o 13:00 z lotniska w centrum Londynu. Była 9:50. Spokojnie zdąże sie umyć, ogolić a potem pojechać po kwiaty i najdroższy pierścionek dla Emmy. Byłem zdeterminowany, wiedziałem że muszę ją odzyskać. Najpierw wziąłem ożywiający prysznic, wysuszyłem włosy, ogoliłem się i ubrałem tak jak ona lubiłam. Następnie pojechałem do jubilera i wybrałem pierścionek z diamentem, najdroższy jaki był dostępny. Wydałem wszystkie pieniądze jakie miałem na karcie. Nie interesowało mnie to w tamtej chwili. Miłość Emmy była dla mnie najcenniejsza. Następnie za ostatnie pieniadze które miałem w portfelu kupiłem kwiaty. Byłem spłukany ale przecież za niedługo zaczynamy pracować z chłopakami nad nowym teledyskiem więc na bank zarobie kupę hajsu. Pojechałem na lotnisko. Była 11:10. Zaraz na pewno się zjawią. Nie pomyliłem się o 11:30 do budynku weszli James z Emmą. Trzymali się za ręce i patrzyli na siebie z czułością. Musiałem jakoś zareagować. Moja zazdrość przybrała gdy odłożyli walizki i zaczęli się namietnie całować a James zaczął ściskać jej tyłek. Wtedy postanowiłem że podchodzę. Nie mogłem na to dłużej patrzeć.
                           *James* 
Obudziłem się rano około 10:00. W moim łóżku spała naga Emma. Dziś dzien wylotu do LA. Cieszyłem się bardzo. Zaczynamy nowe życie. Razem. Teraz wszystko musi się udać. Obudziłem Emme pocałunkiem w usta po czym ubraliśmy się, zjedliśmy śniadanie i zadzwoniłem po taksówkę. Na lotnisko dotarliśmy pół godziny przed wylotem. Trzymając się za ręcę zmieerzaliśmy do odprawy. Gdy odłożyliśmy walizki zaczęliśmy się namiętnie całować.
- Ciesze się że zaczynamy nowe życie- powiedziała szczęśliwa Em w przerwie między pocałunkiem.
- A nawet nie wiesz jak bardzo ja się ciesze.- Mamy jeszcze sporo czasu, chodź idziemy na kawę.- zaproponowałem.
Gdy zmierzaliśmy do barku, zastąpił nam drogę nikt inny jak HARRY STYLES we własnej osobie. Jak ten gość mnie wkurwia, kiedy w końcu odczepi się od nas? Kiedy zostawi Em w spokoju?
- Hej kotku...- zaczął
- Czego chcesz?- warknęła wściekła Emma chowając się dyskretnie za mną.
- Jak to czego, stęskniłem się za tobą... Wróć do mnie skarbie- i powiedziawszy to wyciągnął małe czerwone pudełeczko. Wszyscy mogliśmy się domyślić co znajduje się w srodku. PIERŚCIONEK. Tak. Teraz po raz kolejny zamierza się jej oświadczyć. Musiałem jakoś zareagować bo widziałem ze Emma szuka pomocy u mnie.
- Czy ty nie potrafisz zrozumieć że Emma cię zostawiła? Że cie nie kocha, bo kocha mnie? Ona już nigdy do ciebie nie wróci! Jest teraz ze mną i jest szczęśliwa. Ja jestem dla niej dobry nie to co ty. Ja spędzam z nią mnóstwo czasu a ty znajdowałeś czas wieczorem i wtedy tylko po to żeby ją przelecieć!- zacząłem krzyczeć, nie potrafiłem panować nad swoimi emocjami.
- Emma, słoneczko, posłuchaj mnie tylko przy mnie możesz być bezpieczna, ze mną nic ci nie grozi. - Harry zaczął podchodzić do mojej ukochanej która zaczęła się cofać.
- Nie mów do mnie słoneczko, wynoś sie z mojego życia raz na zawsze.Nie chce twojej ochrony. Przez ciebie straciłam rok mojego życia. Rok przez który mogłam być szczęśliwa z Jamesem...- do oczu mojej ukochanej zaczęły napływać łzy.
- A ze mną nie byłaś szczęśliwa?- spytał zawiedziony Harry.
- Nie!. Teraz dopiero zrozumiałam że to co do ciebie czułam nie było miłością... Daj mi w końcu spokój...- powiedziała błagalnie Em z oczyma pełnymi łez.
- Ty suko, jak mogłaś- syknął Harry po czym rzucił się na Emme.
Już miał ją uderzyć gdy do akcji wszedłem ja. Odciągnąłem go od skulonej w kącie Em i przycisnąłem do ściany.
- Ty skurwielu!- krzyczałem- Jeżeli jeszcze raz zbliżysz się do niej zniszczę cie!- wykrzyczałem po czym uderzyłem go pięścią w twarz. Z jego nosa polała się krew. Podbiegł do mnie i rzucił się na mnie jednak szybko go unieruchomiłem. Po kilku minutach naszej przepychanki przybiegła ochrona i wyprowadziła tego wariata z budynku lotniska.
- Jeszcze cię zniszczę! Zniszczę was oboje! Nie pozwolę na to abyście długo byli razem!- odgrażał się Styles, wyprowadzany z lotniska.
Podszedłem do skulonej w kącie Em i przytuliłem ją. Zaczęła płakać mi w ramie i mówić jak bardzo boi się o siebie i o mnie.
- Nie bój się skarbie. Ten idiota już nigdy nie zbliży sie do ciebie. Dopilnuję tego. Przy mnie jesteś bezpieczna. Nie płacz, kochanie- zacząłem uspokajać Em.
Zostawiłem na chwile Emme samą i przyniosłem jej kubek wody, żeby się napiła. Po kilku minutach znacznie uspokoiła się. W tym momencie usłyszeliśmy komunikat że za chwile wylatuje nasz samolot. Podeszliśmy do odprawy podaliśmy paszporty, po czy udaliśmy się do samolotu. Zajęliśmy miejsca daleko od ludzi. Potrzebowaliśmy troche spokoju. Gdy maszyna wzniosła się w górę a my uwolniliśmy się z pasów bezpieczeństwa Em przytuliła się do mnie. Pocałowałem ją w czoło po czym zacząłem głaskać ją po głowie. Wiedziałem że zaraz zaśnie. Głaskanie po głowie zawsze pomagało gdy chciałem ja uspokoić. W końcu zasnęła a ja odpłynąłem w świat myśli. Myślałem o tym jak dolecimy do LA. Miałem nadzieje że tam nic nie zakłóci naszego szczęścia. Chciałem ożenić się z Emmą, mieć z nią dzieci, piękny dom, parę psów. Przypomniało mi się jak na moich osiemnastych urodzinach, obiecaliśmy sobie że gdy będziemy po 30-tce i nie będziemy mieć nikogo to ożenimy się. I proszę, teraz nawet nie muszę doczekiwać trzydziestki. Moje marzenia miały się spełnić już za niedługo. Po pięknych myślach, niestety, jak to zawsze zaczęły przychodzić te czarne. Przypomniały mi sie groźby Harrego z lotniska op tym że nas zniszczy. Zacząłem się naprawdę zastanawiać nad tym jak chronić Em. Przeciez ten idiota o mało co nie pobił jej na lotnisku. Może znowu chcieć zrobić jej krzywdę. Gdyby jej coś zrobił złego to chyba bym go zabił. Patrzyłem tak na moją ukochaną i uśmiechałem się do siebie. Jest taka piękna gdy śpi. W tym momencie w mojej głowy odpłynęły wszystkie złe myśli. Wiedziałem ze tak mocnego uczucia, jakie jest między nami nie jest w stanie nikt zniszczyć...
____________________________________________
Nie no, rozdział miał być w sobotę a tu znowu jest wcześniej. oczywiście w sobotę też będzie. Jednak pewna osoba wie jak mnie zmotywować i właśnie dzieki jej motywacji dziś pojawił się rozdział, bo byłby najwcześniej w czwartek zapewne...
Czy Harry i Amelia spełnią swoje groźby? Czy nasi zakochańce mają się czego bać? Czy marzenia Jamesa spełnią się szybciej niż mu się wydaje? O tym w kolejnych rozdziałach :)
i kolejny rozdział zakończony w miarę dobrze (oprócz tej sytuacji z Harrym), nie nudzą was te happy endy?
Ja lecę, do zobaczenia w sobotę :*

sobota, 14 marca 2015

3. Jak to wyjeżdżasz?

       *Emma*
-James, zrozum, nie mogę tu zostać, nie chce codziennie spotykać Harrego a zostając tutaj będę na to skazana...- zaczęłam się tłumaczyć
-Ale ja cie kocham, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, ja też zamierzam wyjechać stąd.- Wracam do LA, przecież możesz wrócić ze mną, tam zaczniemy wszystko od nowa.- zaczął namawiać mnie James
- James, nie wiem, nie mam pojęcia muszę się zastanowić...
-Przecież mówiłaś ze mnie kochasz a jeżeli się kogoś kocha to się go nie zostawia!- oburzył się James.- Może lepiej powiedz że mnie nie kochasz tylko chodzi ci o seks i o to żebyś miała gdzie mieszkać!
Teraz James przegiął. Jak on mógł? Potraktował mnie tak jak wszyscy, w tamtym momencie poczułam że nie mam już nikogo... I pomyśleć że przez moment chciałam z nim wyjechać. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie miałam ochoty na niego patrzeć ani z nim rozmawiać. Uciekłam do łazienki i zaczęłam myśleć. Wtedy nie wiedziałam czy mówienie Harremu prawdy o zdradzie było dobrym posunięciem. On zawsze zgadzał się na rozwijanie mojej kariery. Zawsze czekał na mnie gdy wyjeżdżałam w najdalsze zakątki świata. Myśli krążyły po mojej głowie. Setki pytań i żadnej sensownej odpowiedzi. Czy Harry mnie kocha? Czy wybaczyłby mi? Czy James naprawdę mnie kocha? I wiele innych pytań które nie dawały mi spokoju. W końcu postanowiłam się ogarnąć. Wyjść z tego mieszkania i nigdy już nie wrócić. Zapomnieć o tym koszmarze... Jak ja bym chciała teraz porozmawiać z  Amelią. Niestety ona też się mnie wyparła, nie chciała mnie znać. Postanowiłam pójść się przejść. Wyszłam z łazienki i poszłam się ubrać. Nie miałam ochoty rozmawiać z Jamesem, po prostu wyjść z jego mieszkania. Jednak nie było mi to dane. James stanął mi na drodze i próbował przytulić. Odepchnęłam go...
- Emma, przepraszam, nie chciałem, wiesz że kocham cie najbardziej na świecie...- zaczął się tłumaczyć.
- Nic nie mów... Jak mogłeś!??- wybuchnęłam, odepchnęłam go i wyszłam z mieszkania.
Wyszłam z mieszkania i postanowiłam pojechać na miasto. Było już bardzo późno. Nie wiedziałam gdzie się podziać. Nie miałam tutaj już nikogo. Postanowiłam jednak że pojadę do Amelii. Jeżeli otworzy mi drzwi to spróbuję z ni porozmawiać a jeżeli nie.... Jeżeli nie to się chyba załamie.
        *Amelia*
Siedziałam w domu i zastanawiałam się co teraz robić. Od samego początku kochałam się w nim. A teraz kiedy Emmy nie było mogłam spokojnie do niego iść i spróbować związać się z nim. Nie wiedziałam jednak jak to zrobić. Postanowiłam pójść do niego jutro albo nawet dziś wieczorem i zaciągnąć do łóżka. Nie wiedziałam jednak czy woli on pewne siebie dziewczyny czy pokorne? Emma opowiadała mi że spotykał się z różnymi dziewczynami. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i spojrzałam przez wizjer. To była Emma. Postanowiłam jej otworzyć i jakoś dyskretnie podpytać co lubi Harry.
- Hej Amelia, pogadamy?- spytała niepewnie
- Hej. No jasne. Wiesz chciałabym cie przeprosić za to co ci napisałam. Harry przedstawił mi to w innym świetle i naskoczyłam ma ciebie, nie jesteś zła?
- Nie, pozostałaś mi tylko ty...- powiedziała ze smutkiem.
- Jak to tylko ja? Chodź opowiesz mi co się stało.- powiedziałam z udawanym zatroskaniem, a tak naprawdę cieszyłam się że została na lodzie. Należało jej się. Emma opowiedziała mi o swoje kłótni z Jamesem i o wczorajszych zamieszkach z Harrym. Starałam się wypaść wiarygodnie i nadal grałam troskliwa przyjaciółkę.
- Nie wiem, co robić... Może powinnam z nim wyjechać?- spytała po chwili milczenia.
- Jeżeli go kochasz, to jedź z nim. A twój kontrakt z Dubaju?
- No właśnie, jeżeli chcesz to możesz jechać za mnie ja chyba przyjmę ten z Ameryki. Kocham Jamesa i chce z nim jechać.- powiedziała z lekkim.uśmiechem na twarzy.
Jest. Tylko tego ki brakowało. Nie dość że może uda mi się zdobyć Harrego to jeszcze za 3 miesiące jadę na zajebisty kontrakt. Postanowiłam zadzwonić do Harrego i mu o wszystkim powiedzieć. Jednak nie mogłam dzwonić przy Emmie.
- Kochana, przepraszam cie muszę zadzwonić, zaraz wracam.- wymigałam się i pobiegłam zadzwonić do Stylesa.
Opowiedziałam mu o wszystkim, obrażając przy tym Emme. W sumie nie interesowała mnie ona. Najważniejsze było to że Harry zaprosił mnie dziś  na kolacje do siebie. Moje marzenia zaczęły sie spełniać. Po skończonej rozmowie zapiszczałam radośnie. Teraz tylko wymyśle jakąś wymówke dla Em i wszystko bedzie idealnie. Nie przejmowałam sie tym że okłamie swoja przyjaciółkę. Miałam to gdzieś.
- Em, nie uwierzysz...- zaczęłam.
- No właśnie nie mogę w to uwierzyć. Jak możesz? Tu udajesz że pogodziłaś się ze mną a tam dzwonisz do mojego ex narzeczonego i mnie obrażasz! Teraz rozumiem to twoje zalecanie się do Harrego. Od początku na niego leciałaś! - zaczęła krzyczeć zdenerwowana Emma
- Myślisz że byłaś moją przyjaciółką? Byłaś mi potrzebna tylko do zdobycia kontaktów i do wejścia w swiat modelingu. Tak to prawda, lece na Harrego od samego początku i ciesze się że w końcu będzie mój a ty będziesz żałować że go zdradziłaś- wykrzyczałam jej prosto w twarz.
- Jak mogłam zadawać się z kimś tak fałszywym jak ty?- zapytała Em po czym wybiegła z mieszkania.
Uf, nareszcie się jej pozbyłam. Teraz mogę przygotować się do randki. Jakoś nie mam wyrzutów sumienia że tak potraktowałam. Najważniejsza była teraz randka z Harrym. Oby się udała...
*James*
Czułem się okropnie po tym jak potraktowałem Em. Ona na to nie zasługiwała. Byłem jedyną osobą która nie wyparła się jej i tak musiałem jej dowalić. Teraz najważniejsze było to aby wróciła. Przecież pojechałbym za nią na koniec świata. Była dla mnie najważniejsza. Teraz była 23:00 a ja strasznie się o nią martwiłem. Bałem się że mogło jej się coś stać. Gdyby ją ktoś skrzywdził to chyba bym go zabił. Jest już taki jeden ktoś i jestem nim ja. Dzwoniłem do niej chyba z milion razy. Ona musi wrócić. Położyłem się na łóżku i zacząłem myśleć. Nagle coś zaczęło mnie uwierać w tyłek. Siegnąłem pod kołdrę i zobaczyłem kolczyki Emmy. Dostała je ode mnie na urodziny. Pewnie musiały jej spaść z uszu w nocy. Przyjrzałem się nim i mimowolnie się uśmiechnąłem. Jeśli ona do mnie nie wróci to onę będą, oprócz zdjęć i wspomnień, jedyną pamiątką jaką będę po niej miał. W końcu olśniło mnie. Ja tu leże i użalam się nad sobą a ona może potrzebuje mojej pomocy. Szybko zerwałem się z łóżka i zacząłem się w pośpiechu ubierać. W głowie miałem same najczarniejsze scenariusze. Że ktoś ją zabił lub siedzi w samolocie i leci gdzieś na koniec świata. Nagle drzwi do mojego mieszkania otworzyły się i stanęła w nich Em, cała zapłakana. To przeze mnie płakała to moja wina. Podszedłem do niej i ją przytuliłem a ona zaczęła jeszcze mocniej płakać w moje ramie. Próbowałem ją uspokoić jednak z początku nic to nie dawało. Dopiero po 15 minutach uspokoiła się. Postanowiłem ją jeszcze raz przeprosić.
- Skarbie, przepraszam, nie wiem co mi strzeliło do głowy, naprawdę nie chciałem tego powiedzieć. Wiem że bardzo mnie kochasz i ja ciebie też. Jeżeli będziesz chciała wyjadę z tobą na koniec świata. Błagam wybacz mi i nie płacz już bo wiem że płaczesz przeze mnie...- próbowałem ją udobruchać.
- Nie, to nie przez ciebie, to przez Amelie.- powiedziała i znów zalała się łzami
- Opowiesz mi co się stało?- spytałem.
Emma westchnęła i zaczęła mi opowiadać o tym jak potraktowała ją jej najlepsza przyjaciółka. Właściwie to była przyjaciółka. Było mi strasznie żal Emmy że trafiła na tak fałszywą osobę. 
- Nie martw się skarbie, ona nie zasługiwała na twoją przyjaźń... Amelia jest pusta- próbowałem ją pocieszyć.
- A najgorsze jest to że oddałam jej mój kontrakt w Dubaju.
- Dlaczego?- spytałem choć wiedziałem że zrobiła to dla mnie.
- Zrobiłam to dlatego iż nie mogłam wszystkich tych kontraktów przyjąć na raz.- odpowiedziała mi.
Nastała śmiertelna cisza. Żadne z nas nie chciało nic mówić. W pewnej chwili o czymś sobie przypomniałem. Wstałem i skierowałem się do szafki nocnej.
- Proszę zostawiłaś je tutaj.- powiedziałem, podając mojej ukochanej kolczyki.
- O dziękuję, już się bałam że je zgubiłam, lub zostawiłam u Harrego, a tam nie chciałabym wracać.- ucieszyła się- Mam te kolczyki zawsze ze sobą. Dawały mi takie poczucie że jesteś blisko mnie mimo iż byliśmy bardzo często miliony kilometrów od siebie.
Tym wyznaniem Emma niemal wzruszyła mnie a zarazem dała mi do zrozumienia że cały czas coś do mnie czuła. 
- Ale teraz już nie będę musiała sobie tego wyobrażać, ponieważ zawsze będziemy razem...- powiedziała z nutką tajemniczości w głosie.
- Jak to?- spytałem niedowierzając.
- Ponieważ, zdecydowałam się przyjąć kontrakt z Los Angeles. Wyjeżdżam razem z tobą. Najlepiej najszybciej jak się da. Chce zapomnieć o tych wszystkich złych rzeczach które mnie tu spotkały i zacząć życie na nowo. Z tobą, kochanie. Nie wyobrażam sobie aby coś kiedykolwiek miało nas rozdzielić... Kocham cię najbardziej na całym świecie...- wyznała.
- Ja ciebie też kocham, najmocniej... Już nigdy cie nie stracę...- ucieszyłem się.
- Będziesz musiał się starać żeby mnie nie stracić- zażartowała Emma.
- Oczywiście że będę się starał.- odpowiedziałem szczerze a nasze usta połączyły się w namiętnym pocałunku.
Teraz już nikt nie jest w stanie rozdzielić mnie z Emmą...
__________________________________________________________
Yeah, kolejny nieplanowany rozdział. Miałam zamiar opublikować go za tydzień ale tak jakoś mi się dobrze pisało więc jest dziś :)
Czy Amelia zdobędzie Harrego i czy będą razem? A może Harry będzie wolał Em i będzie starał się ją odzyskać? Czy James i Emma będą już do końca szczęśliwi? Na te i na inne nurtujące was pytania otrzymacie odpowiedź w kolejnych rozdziałach :)