czwartek, 30 lipca 2015

48. Operacja.

*Laura* 
  Cieszyłam się że Zayn zjawił się w tej kawiarni. Gdyby nie on, Zack mógłby posunąć się do czegoś o wiele gorszego. Aż boję się pomyśleć co mogłoby się wydarzyć. Bardzo tęskniłam za Malikiem i żałowałam tego że wtedy pozwoliłam mu odejść. Ale teraz byłam blisko niego i liczyłam na odbudowanie naszej relacji.  
 Lekko przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji wpółleżącej. Pamiętam jak przez mgłę, jak Zayn wniósł mnie do jakiegoś domu i ułożył na łóżku. Byłam tak zmęczona tymi emocjami, że po prostu wtedy nie wytrzymałam i zasnęłam. Po dłuższych oględzinach stwierdziłam że jestem w jakiejś eleganckiej sypialni, na dość wygodnym łóżku. Gdy tak zastanawiałam się gdzie jestem, do sypialni wszedł Zayn. Uśmiechnął się do mnie, a gdy zauważył że nie odwzajemniłam uśmiechu, niepewnie usiadł na skraju łóżka. Przez dłuższy czas siedzieliśmy w krępującej ciszy, aż w końcu spytałam: 
-Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie ja jestem? 
-Jesteś w naszym domu.- Odpowiedział krótko.
-Jak w NASZYM?- Ponownie spytałam, wyraźnie akcentując ostatnie słowo. 
-Kupiłem ten dom już jakiś czas temu. Chcę żebyśmy razem tu zamieszkali.
-Zapomniałeś o tym że przecież mnie zostawiłeś.- Skomentowałam oschle. 
-Wiem i bardzo tego żałuję. Chcę żebyś do mnie wróciła. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie i naszych dzieci.- Tłumaczył się. 
-Nie rozumiem cię! Najpierw mnie zostawiasz od tak, po prostu a teraz chcesz żebym wróciła. I co, jak się pokłócisz znowu z moimi rodzicami to wrócimy do początku tej chorej akcji?!-Zdenerwowałam się. 
-Nie, postaram się dogadać z twoimi rodzicami. Chcę żeby zrozumieli że nie jestem taki zły. Żeby mnie zaakceptowali. 
-Wiesz że to nie będzie takie proste?- Dodałam spokojniej. 
-Wiem, ale postaram się. Może jak zobaczą, że jestem dla ciebie dobry, kocham cię... Może wtedy mnie zaakceptują.
-Może...- Dodałam cicho. 
-A co dalej z nami?- Drążył temat. 
-To nie jest takie proste.- Odpowiedziałam. 
-Laura, proszę cię, wróć do mnie. Naprawię wszystko, będę nosił cię na rękach. Zobaczysz, możemy być szczęśliwi. Przecież jeszcze niedawno byliśmy...
-Dopóki ty tego nie zniszczyłeś.- Wtrąciłam. 
-I chcę to naprawić.-Upierał się przy swoim. 
 Widziałam że bardzo mu zależy. Że chce naprawić wszystko.
-Zayn, kocham cię.- Powiedziałam i przytuliłam się do niego.  
-Ja ciebie też. Najbardziej na świecie.
 Siedzieliśmy i tuliliśmy się do siebie. W pewnym momencie poczułam ostry ból brzucha. W pierwszej chwili zignorowałam go, gdyż towarzyszył mi już od kilku dni i nic strasznego się nie działo. Po chwili jednak ból nasilił się. Zgięłam się w pół  i jęknęłam z bólu. 
-Kochanie, Laura, co się dzieje?!- Panikował Zayn.- O cholera! Zawiozę cię do szpitala. 

*Zayn* 
 Po upływie 20 minut byliśmy już w szpitalu. Byłem przerażony stanem Laury. Była dopiero w 6 tygodniu ciąży. Najbardziej bałem sie tego że znów poroni. Nie wytrzymałbym tego po raz kolejny. Tego byłoby dla mnie za dużo. Siedziałem na korytarzu i nerwowo tupałem nogami. Blondynka była właśnie na badaniu usg. Miałem wrażenie że trwało ono wieki. Po chwili lekarz wyszedł z pomieszczenia i zaprosił mnie do gabinetu. Poszedłem za nim i juz po chwili znalazłem się w przytulnie urządzonym gabinecie. Na ścianach wisiały setki dyplomów i wyróżnień. W gabinecie stało biurko, pułki z dokumentacjami, i dwa krzesła po obydwu stronach biurka. Lekarz wskazał mi jedno z nich, a sam zajął miejsce tuż za laptopem. Spojrzał jeszcze raz w badanie usg i powiedział: 
-Sytuacja nie wygląda dobrze. Pańska żona ma ostre zapalenie wyrostka robaczkowego. W dodatku w jej stanie jest to bardzo niebezpieczne.
 Ta wiadomość mnie przeraziła. Siedziałem w milczeniu i próbowałem jakoś przetrawić tę wiadomość. Przez pierwsze sekundy nie docierało to do mnie. Gdy już w końcu pogodziłem się z rzeczywistością, spytałem: 
-Co zamierza pan z tym zrobić? 
-Musimy wyciąć ten wyrostek i to jak najszybciej. Kiedy pęknie, będzie już za późno.- Oznajmił beznamiętnym głosem. 
-Ta operacja jest poważna?- Spytałem głupio. 
-Proszę pana, każdy zabieg jest poważny i po każdym może dojść do komplikacji. W dodatku biorąc pod uwagę stan pacjentki. nie będzie tak łatwo. 
-Pójdę porozmawiać z Laurą.- Podniosłem się z krzesła i wyszedłem z gabinetu. 
 Gdy znalazłem się na korytarzu, natłok informacji jeszcze do mnie nie docierał. Wyrostek. Operacja. Poważna operacja. Komplikacje. Tego było za dużo. Przetarłem zmęczoną twarz dłońmi i ruszyłem w kierunku sali mojej żony. Szedłem korytarzem i miałem wrażenie że drogą ciągnie mi się w nieskończoność. Każdy krok był dla mnie ciężki. W końcu dotarłem i uchyliłem drzwi. Wszedłem niepewnie i zobaczyłem Laurę siedząca na łóżku. Jej mina nie wyrażała żadnych emocji. Odsunąłem krzesło stojące obok łóżka i usiadłem na nim. 
-Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Dwa razy poroniłam, moi rodzice nie akceptują moich decyzji, mój ex nie daje mi spokoju i jeszcze teraz życie moich dzieci wisi na włosku. Dlaczego?!- Spytała rozpaczliwie.  
 Usiadłem obok niej i mocno ją przytuliłem. Chciałem dodać jej otuchy. Nie chciałem żeby czuła się samotna. Bo nie była sama. Miała mnie, dzieci.
-Wszystko będzie dobrze. Wierzę w to. 
-Będziesz przy mnie?- Spytała z nadzieją w głosie. 
-Oczywiście że będę. Nigdzie się nie ruszam.- Odpowiedziałem pewnie. 
 W tym momencie do sali wszedł lekarz. Powiadomił nas o możliwych komplikacjach oraz dał zgodę do podpisania. Laura przez chwile się wahała ale w końcu podpisała papier. Gdy lekarz wyszedł, na jego miejsce weszła pielęgniarka i powiedziała przyjaźnie: 
-Przyszłam przygotować panią do zabiegu... 
_______________________________ 
Czy operacja Laury uda sie? Czy jej dzieci przeżyją? Kto wesprze Zayna, stojącego pod blokiem operacyjnym? 


Hej mordeczki dzisiaj pierwszy dzień mojego "starzu", mam nadzieje że rozdział się wam podobał, przepraszam że tak pòźno ale nie mogłam się wyrobić mam nadzieje że czekanie się opłaciło.
Ja wyczekuje powrotu "autorki" z kolonii, trzymajcie kciuki żeby wytrzymała :)
Następny rozdział postaram sie opublikować w poniedziałek, trzymajcie się cieplutko do usłyszenia paa :**

niedziela, 26 lipca 2015

47.Chcę wrócić

*Laura* 

 Zayn mega mnie irytował. Najpierw się ze mną rozstał a teraz chciał do mnie wrócić. Na różne sposoby próbował znów się do mnie zbliżyć, jednak ja za każdym razem go odtrącałam. Nie chciałam do niego wracać po tym jak mnie potraktował. Nie byłam jego zabawką, którą mógł zostawić i w każdej chwili znów po nią sięgnąć. Zranił mnie a ja nie zamierzałam mu przebaczyć. Przynajmniej na razie. Dodatkowy powód do zdenerwowania dawał mi Zack. Chłopak nieustannie wydzwaniał do mnie i prosił o spotkanie. Na początku natychmiastowo mu odmówiłam, lecz później zgodziłam się. Chciałam mu powiedzieć żeby spadał ode mnie, a przy okazji wzbudzić zazdrość Malika, który był zazdrosny o każde moje spotkanie z Youngiem. 
 Właśnie szykowałam się na wyjście do kawiarni, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Rzuciłam wszystko i poszłam otworzyć. Bardzo szybko jednak tego pożałowałam gdy w drzwiach zobaczyłam Zayna. Przewróciłam teatralnie oczyma i już miałam zamknąć drzwi jednak chłopak mnie zatrzymał: 
-Laura, proszę wysłuchaj mnie. 
-Po co? Masz coś innego do powiedzenia niż to co mi pisałeś dziś rano?-Spytałam zdenerwowana. 
-Chce cię po raz kolejny poprosić żebyś do mnie wróciła.
-Zapomnij!-Krzyknęłam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. 
 Odwróciłam się plecami do drzwi i osunęłam na podłogę. Przez chwilę pozostawałam w takiej pozycji aż w końcu wstałam i poszłam dokończyć makijaż. Gdy wreszcie byłam gotowa, wyszłam z mieszkania. Od razu udałam się na parking podziemny. Gdy wyjeżdżałam samochodem przed blokiem zobaczyłam samochód Zayna. Oczywiście będzie mnie śledził. Gdy moje przypuszczenia okazały się prawdą, poddenerwowałam się jeszcze bardziej. W kawiarni Zack już na mnie czekał. Podeszłam do niego i czując na sobie wzrok Zayna przytuliłam go. Przez chwilę obserwowałam zachowanie Malika, który wszedł do kawiarni, jednak po chwili odwróciłam się do Younga. 
-Laura, cieszę się że w końcu dałaś się namówić na spotkanie. 
-Chcę żebyśmy sobie wszystko wyjaśnili.-Odparłam beznamiętnie.
-Mam osobiste pytanie:Jesteś nadal z Zaynem? 
Przez chwilę się wahałam co mu odpowiedzieć aż w końcu odrzekłam: 
-Nie, rozstaliśmy się. 
-A mogę wiedzieć dlaczego?-Dociekał. 
-Przyszliśmy tu pogadać o nas czy o Zaynie?- Wkurzyłam się. 

*Zayn* 
 Wkurzyłem się po ostatniej wypowiedzi Laury. Jakich 'nas' miała na myśli, kierując te słowa do tego idioty? Przecież nie mogła od tak po prostu mnie skreślić! Byłem ojcem jej dzieci do cholery jasnej! Wiem że nawaliłem ale starałem się to naprawić. Przysłuchiwałem sie dalszej ich rozmowie. 
-Bardzo bym chciał żebyś do mnie wróciła. Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną. Rozumiem że nawaliłem, ale pozwól mi to naprawić.- Wydukał z siebie Zack. 
 Laura nie odezwała się do niego ani słowem. Bałem się troche jej odpowiedzi. Opowiadała mi o tym co on jej w przeszłości zrobił, jednak teraz zapewne odgryzłaby się na mnie. Odwróciła się i spojrzała na mnie. Gdy nasze oczy się spotkały, w oczach blondynki dostrzegłem spokój, wyrozumienie i... Miłość. Czyżby dała mi znak, jak będzie brzmieć jej odpowiedź. 
-Posłuchaj mnie Zack, ja naprawdę kiedyś cię kochałam. Jednak po tym co mi zrobiłeś... Po tym jak zabiłeś moje dziecko... 
-Byłem ćpunem na głodzie! Nie wiedziałem co robię.- Tłumaczył się. 
-Skąd mam mieć pewność że się zmieniłeś?
-Byłem na odwyku, jestem czysty. Nadal cię kocham. 
-Ale ja cię nie kocham! Kocham Zayna, jestem jego żoną a za kilka miesięcy urodzą się nasze dzieci. Ja nie wrócę do ciebie... 
-Ale daj mi szansę!- Przerwał jej zdenerwowany.
-Nie sorry, nie tym razem. Może w innym życiu.- Tłumaczyła mu się. 
 Czułem że to jest moment w którym powinienem wkroczyć do akcji. Laura odwróciła się do mnie i spojrzała błagalnym wzrokiem. Ten idiotka zauważył to spojrzenie i wybuchł: 
-Nadal go kochasz?! Nadal?! Tego frajera? Pusty gwiazdor który zmienia laski jak rękawiczki. On na pewno cię nie kocha!- Krzyczał. 
 Wstałem i podszedłem do ich stolika. Złapałem moją ukochaną za rękę i powiedziałem spokojnie: 
-Co ty możesz o tym wiedzieć. Laura, wracamy?- Zwróciłem się do blondynki. 
-Nie zabierzesz mi jej!- Wkurwił się Zack i w szale rozpaczy rzucił w Laurę filiżankę. 
 W ostatniej chwili odciągnąłem jednak dziewczynę i naczynie rozprysło na podłodze kilka metrów za nami. Laura była cała roztrzęsiona. Już miałem przywalić temu chujowi, gdy moja ukochana szepnęła:
-Zabierz mnie stąd proszę.
Przytuliłem ją do siebie. Spojrzałem na jej byłego wzrokiem pełnym  pogardy i nienawiści.
-Oczywiście kochanie.- Odpowiedziałem dziewczynie.
 Wziąłem jej torebkę z oparcia krzesła i powędrowałem za dziewczyną, która wyszła już z kawiarni. Blondynka usiadła na pobliskiej ławce i schowała twarz w dłonie. Dosiadłem się do niej i zacząłem gładzić ją po plecach.
-Po co ja tu w ogóle przyszłam?- Jęknęła.- Przez moją głupotę mogło dojść do tragedii.
 Spojrzała na swój brzuch i pogładziła go delikatnie. Bardzo chciałem zrobić to co ona, jednak powstrzymałem się.
-Wszystko jest dobrze. Chodź zabiorę cię do domu.
 Dziewczyna wstała i powędrowaliśmy do mojego samochodu. W czasie drogi moja ukochana zasnęła. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się lekko. Miałem ogromną nadzieję że po tym przykrym incydencie nasze relacje wrócą do normy.

_______________________________
Czy Laura i Zayn wrócą do siebie? Czy Zack da sobie spokój? O tym wkrótce.

Hejoo moje misie :*
 Jutro już sobie wyjeżdżam i zostawiam was na dwa rozdziały z Angeliką <3... Liczę że uda mi się ten wyjazd :)
+w zakładce bohaterów macie dwie nowe postacie: Niall i Logan. Niall pojawi się w 49 rozdziale,a Loggie w 52, obydwaj namieszają i to bardzo :)
-kolejny rozdział we środę lub czwartek :)

buziaki misie i do zobaczenia za 11 dni :*

czwartek, 23 lipca 2015

46.Idealny opiekun?

*Emma* 
 Dziś wracałam do pracy. Po raz pierwszy od porodu mogłam się wyrwać gdzieś z domu. Opieka nad Maxem nie była dla mnie ciężarem, ale nie lubiłam ciągle przebywać w zamkniętej przestrzeni. W dodatku dostałam świetny kontrakt. Nie było to już pozowanie w bieliźnie, ale miałam być twarzą kolekcji jednej z najbardziej cenionych projektantek na świecie. Byłam bardzo podekscytowana z tego powodu i liczyłam na to że po tym kontrakcie polecą inne, równie ciekawe.  
 Szykowałam się właśnie do wyjścia do pracy. Z Maxem zostawała moja mama. Oczywiście Jamesowi nie podobało się ani to że wracam do pracy ani tym bardziej opiekunka Maxa. Z obydwu tych powodów ostro pokłóciliśmy się wczoraj wieczorem i każde z nas spało w osobnych pokojach. Od godziny biegałam po domu i tłumaczyłam mamie wszystko. 
-Max śpi dwa razy dziennie. Uśpisz go około 11. Potem jak wstanie to możecie pójść na spacer i potem tak koło 15. Zapamiętasz? 
-Emma, ja też opiekowałam się dziećmi. Wiem jak się to robi. Nie musisz mi wszystkiego tłumaczyć. 
-Wiem mamo, ale wolę żebyś wiedziała wszystko.-Tłumaczyłam swoje zachowanie.- Pieluchy są w szafce obok przewijaka.- Dodałam. 
-Dobrze, a ty już leć, bo się spóźnisz. Powodzenia córciu.- Uścisnęła mnie mama. 
-Dziękuję.-Odwzajemniłam gest, pożegnałam się z Maxem i wyszłam. 
 W samochodzie czekał już na mnie James. Od wczoraj nie odzywaliśmy się do siebie. Wsiadłam a Maslow od nowa zaczął swoją gadkę:
-Naprawdę musisz wracać do pracy? Powinnaś zajmować się Maxem. Ja pracuję i to chyba wystarcza. Poza tym nie ufam twojej matce.
-Nie no nie wierze? Znowu zaczynasz? Musimy wałkować ten temat dzień w dzień? To jest już nudne! Zdecydowałam się wrócić do pracy i ty mnie nie powstrzymasz! Poza tym nie rozumiem dlaczego nie lubisz mojej matki? Zmieniła się ostatnio.
-Zmieniła? Serio? Nie wiedziałem że aż tak naiwna jesteś. Pewnie zaraz poleci do Harrego i jeszcze zabierze ze sobą Maxa. Ja nie zamierzam na to pozwolić.
-Może gdybyś tyle nie pracował to zająłbyś się Maxem, skoro tak bardzo na nim ci zależy. 
 I tak było przez prawie całą drogę. Kłóciliśmy się przez cały czas. Ostatnio w ogóle nie potrafiliśmy normalnie porozmawiać. Ciągle tylko krzyki i wypominanie wszystkiego. Miałam tego dość. Nie chciałam żeby mój syn wychowywał się w takiej atmosferze. Gdy wreszcie podjechaliśmy pod budynek agencji, szybko wysiadłam z samochodu i skierowałam się do drzwi. James jednak dogonił mnie i złapał za nadgarstek. Zdyszany powiedział: 
-Przepraszam, nie chcę się już kłócić. Zrozum mnie...
-No właśnie nie rozumiem cię!-Przerwałam mu.- Z jednej strony nie chcesz się kłócić, a z drugiej ciągle prowokujesz te kłótnie. Ja już naprawdę mam tego serdecznie dosyć. 
-Zrozum że chcę waszego dobra, twojego i moje syna.
-Nie wiadomo, czy Max jest twoim synem.- Instynktownie się odgryzłam i zostawiłam go na środku chodnika. 

*Harry* 
  Byłem cały w skowronkach. Dziś Helen przyleciała do LA aby opiekować się Maxem i obiecała że go do mnie przyprowadzi. Byłem z tego powodu szczęśliwy, gdyż wierzyłem że Max jest moim synem. Ale Em chciał zrobić testy na ojcostwo. Z jednej strony mnie cieszyły gdyż będę to miał czarni na białym a z drugiej było to wyrzucaniem kasy w błoto. Przecież widać było że mały jest do mnie podobny jak nic. Ale jak na razie byłem szczęśliwy z tego że go zobaczę i przytulę. 
 Od rana siedziałem jak na szpilkach. Czekałem na ten moment z wytęsknieniem. Wreszcie Helen zjawiła się w progu z małym Maxem. Przywitałem ją buziakiem w policzek i wziąłem malucha na ręce. Był bardzo słodki i kochany.
-Harry, mam prośbę. Mam teraz wizytę u kosmetyczki i fryzjerki, zostaniesz sam z Maxem?- Poprosiła.
-Oczywiście że tak.
-Dziękuję. W takim razie, za chwilę położysz go spać a jak się obudzi to ja już powinnam wrócić. Trzymajcie się. Pa!- Krzyknęła i zniknęła za drzwiami.
 Ja tymczasem nie posiadałem się ze szczęścia. Cały czas przytulałem i bawiłem się z małym. Chciałem z nim wyjść na spacer lecz wiedziałem że to jest niemożliwe. Zdjęcia od razu pojawiłyby się z gazetach a Emma zabiłabym swoją matkę i mnie. Po ponad godzinie mój syn zasnął. Miałem chwilę dla siebie. Usiadłem wygodnie na fotelu i wpatrywałem się w słodko śpiące dziecko. Sam miałem ułożyć się spać, jednak przeszkodził mi dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć i zdziwiłem się bardzo gdy w drzwiach zobaczyłem Zayna. Malik ostatnio zadawał się z Jamesem, co bardzo mi się nie podobało, jednak wpuściłem go. Gdy wszedł powiedział:
-Stary, muszę się komuś wyżalić. Mam problemy z Laurą.
-Znowu się pokłóciliście? Napijesz się czegoś?
-Taa, daj mi coś mocnego.-Odrzekł.- Ej, chwila czy to jest Max?- Spytał wskazując na śpiącego w wózku niemowlaka.
-Tak to jest Max i błagam nie mów nic Jamesowi, ani Emmie.- Poprosiłem go.
-No dobra, ale wiesz że to może wcześniej czy później wyjść na jaw. W dodatku nie wiadomo czy Max jest twoim synem.
-Jak to nie wiadomo?!- Krzyknąłem, jednak zaraz opanowałem się przypominając sobie o śpiącym maleństwie.- Przecież jest do mnie podobny.
-Ja tam widzę tylko że jest podobny do Em, a ty popadasz w obsesję na jego punkcie.
-Skończ już. O co pokłóciłeś się z Laurą?- Sprytnie zmieniłem temat.
-No właśnie nie do końca pokłóciłem... Rozstałem się z nią.
-Jak to rozstałeś?-Nie mogłem uwierzyć.
-To wszystko przez jej starych. Nienawidzą mnie. A ja byłem na nich wściekły i tak jakoś od słowa do słowa. Zostawiłem ją. Żałuję tego i chciałbym do niej wrócić.
-No to jak rozstałeś, to pora poszukać sobie nowej zdobyczy.- Mrugnąłem do niego.- Zrobiłeś to co podpowiadało ci sumienie. Nie pasujecie do siebie. Zresztą wiedziałem że to się tak skończy. Ona była jakaś nie taka.
-Wiesz co nie obrażaj jej. W ogóle ta rozmowa nie ma sensu. James by mi na pewno coś doradził.
-To leć sobie do Jamesa, debilu zasrany!- Wkurzyłem się.
-Wiesz co chyba polecę i powiem o tym co ty wyprawiasz! Jak opiekujesz się jego synem, mimo iż on nic o tym nie wie!- Krzyknął i wyszedł trzaskając drzwiami.
 Tuż po jego wyjściu Max obudził się. Zacząłem uspakajać małego i obmyślać plan zemsty na Maliku...
_______________________
Czy Em i James dowiedzą się o tym że Harry opiekuje się Maxem? I czy parze uda się przejść ten kryzys i być nadal ze sobą? A może to koniec ich związku? Jak Harry zemści się na Zaynie?

  Hejka :)
Mam dziś genialny humor, dzięki zakupom i nowym paznokciom które sobie przed chwilą zrobiłaam :). Omg, jeszcze 3 dni i wyjeżdżam, już się nie moge doczekać <3. Oczywiście będę tęsknić za blogiem pisaniem i wami :* ale jakoś wytrzymam. Zresztą zostawiam was z Angeliką która na pewno sobie poradzi :)
#byledoniedzieli :*

poniedziałek, 20 lipca 2015

45.Wyjeżdżam!

*Alexa* 
 Nie potrafiłam dalej mieszkać w Los Angeles. Każde miejsce przypominało mi tu Carlosa. Wszystko w naszym domu przypominało mi jacy byliśmy szczęśliwi i...Jak bardzo go kocham. Nadal bardzo go kochałam dlatego też postanowiłam uciec od tej miłości. Uciec jak najdalej. Jak postanowiłam tak też zrobiłam i właśnie pakowałam swoje rzeczy. Jutro miałam samolot do Australii. Liczyłam na to że w Sydney znajdę sobie pracę i zapomnę o tym koszmarze. Samolot miałam o 15, jednak z domu wyruszyłam grubo przed czasem. Chciałam pożegnać się z Emmą i Jamesem. Wiedziałam że zasmucę ich swoim wyjazdem ale nie mogłam wyjechać bez pożegnania. Stanęłam pod ich willą i wzięłam głęboki oddech. Obrzuciłam dom ciepłym spojrzeniem i nacisnęłam dzwonek. Po chwili drzwi uchyliły się i stanęła w nich Emma. Radośnie zaczęła: 
-Hej kochana. Dawno cię u nas nie było. 
-Cześć. Wiem trochę zaniedbałam naszą przyjaźń ale... 
-Nie martw się.- Odpowiedziała gdy zmierzałyśmy do salonu.- Wszystko nadrobimy. Mamy teraz sporo czasu. Czego się napijesz, kawy, może drinka jakiegoś? 
-Poproszę kawy.- Odpowiedziałam i podeszłam do Maxa, leżącego w łóżeczku.-Jaki ty jesteś słodziutki.-Zwróciłam się do maluszka. 
 Po chwili Em przyniosła dwie filiżanki i usiadłyśmy na białych, skórzanych fotelach. Przez chwilę panowała śmiertelna cisza, a ja układałam w głowie jak powiedzieć jej o tym że wyjeżdżam. W końcu jednak zebrałam się na odwagę i zaczęłam: 
-Kochana posłuchaj. Muszę ci coś powiedzieć...- I w tym momencie przerwał mi James, wchodząc do salonu i przyklejając się do mojej przyjaciółki. 
Spojrzałam na nich z uśmiechem. Widać było ze bardzo sie kochają a Max był tylko ukoronowaniem ich wielkiego uczucia. 
-Muszę wam coś powiedzieć.- Przerwałam im.- Wyjeżdżam. 
-Ale jak to? Gdzie wyjeżdżasz? Coś się stało?- Obrzuciła mnie pytaniami Emma. 
-Nie mogę tu dłużej zostać... Wszystko przypomina mi Carlosa...-Tłumaczyłam się. 
-I właśnie dokładnie tak tłumaczył się Los wyjeżdżając z Cassie na Hawaje.-Wtrącił James. 
-Przepraszam was ale ja nie mogę tu zostać. Wyjeżdżam do Sydney i tam chcę zacząć lepsze życie.
-Rozumiem cię, ale mam nadzieję że pojawisz się na naszym ślubie.- Powiedziała z uśmiechem brunetka. 
-Oczywiście, macie już ustaloną datę?
-Jeszcze nie, ale planujemy stanąć przed ołtarzem w maju, za rok.- Odpowiedział James. 
-Na pewno będę, a tymczasem na mnie już pora. Za godzinę mam samolot a nie chcę się spóźnić. O tej godzinie mogę być korki.
-Będę za tobą bardzo, bardzo tęsknić.- Rzuciła mi się Em na szyję. 
-Ja za tobą też.- Odpowiedziałam ze łzami.- Jak będziesz mieć dosyć Jamesa, to wpadnij do Australii... Z Maxem oczywiście. 
-Na pewno wpadnę.- Powiedziała ze łzami w oczach brunetka. 
 Pożegnałam się z Jamesem i Maxem i opuściłam ich posiadłość. Będę bardzo tęsknić za nimi, za tym miejscem... Zamykam właśnie rozdział w swoim życiu, ale nie wątpliwe że jeszcze nieraz go otworzę aby powspominać... 
*Laura* 
  Wieść o tym że spodziewam się dziecka wniosła do całej rodziny mnóstwo przyjemnej atmosfery. Wszyscy cieszyli się naszym szczęściem. Niewątpliwie najbardziej cieszył się Zayn. Fakt że zostanie ojcem i to jeszcze bliźniaków, uskrzydlał go. Postanowiliśmy także podzielić się dobrą nowiną z moimi rodzicami, mieszkającymi w Nowym Yorku. Nie byłam pewna ich reakcji. Nie lubili Zayna i nie kryli się z tym. Szczególnie moja mama. Nie rozumiałam o co jej chodziło.  
 Byliśmy u moich rodziców zaledwie kilka godzin a już zdążyli pokazać mojemu mężowi jak bardzo go nie lubią. Wytykali mu na każdym kroku jego błędy. Siedzieliśmy właśnie przy stole, gdzie panowała napięta atmosfera. Malik, aby nie prowokować rodziców, nie odezwał się ani słowem. Denerwowało mnie to trochę, ale odpuściłam mu. W końcu zebrałam się na odwagę i zaczęłam niepewnie: 
-My z Zaynem... Musimy wam coś ważnego powiedzieć. 
 Rodzice spojrzeli na nas pytająco wyczekując rozwinięcia tej ważnej wiadomości. 
-Jestem w ciąży.- Oznajmiłam z uśmiechem. 
Spojrzałam na ich twarze. Mina mojej mamy nie zapowiadała niczego dobrego. Tętno przyśpieszyło mi gdy otworzyła usta i spytała: 
-A co z twoją karierą? Laura, kochanie ty masz dopiero 20 lat.
-Kariera nie jest najważniejsza! Ona może poczekać. A ja zawsze marzyłam o dzieciach więc po co odkładać to na później. Urodzą nam się cudowne bliźniaki i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi! 
-Córeczko, na rodzenie dzieci to ty masz jeszcze ponad 20 lat. Na razie powinnaś zwiedzać, podróżować po świecie, podbijać modowy show biznes a nie rodzić dzieci.- Krytykowała mnie matka. 
-Ale ja nie chcę czekać do czterdziestki! Ty mnie nie rozumiesz!- Zdenerwowałam się jeszcze bardziej. 
-Laura uspokój się. Nie wolno ci się denerwować.-Wtrącił się Zayn. 
-Nie wtrącaj się.- Warknęła na niego moja matka.- Myślisz że możesz mówić mojej córce co ma robić?! Zrobiłeś jej dziecko i co?! Jesteś z siebie zadowolony?!
-Myślę że lepiej będzie jak wyjadę stąd bo ta rozmowa jak i wszystkie inne nie prowadzą do niczego dobrego. Nie rozumiem dlaczego pani mnie tak nienawidzi? Kocham Laurę i chcę z nią być do końca życia, ale pani najwyraźniej tego nie rozumie!- Krzyknął i wyszedł z salonu. 
 Spojrzałam piorunującym wzrokiem na rodziców i pobiegłam za Malikiem. Nie mogłam uwierzyć w to że chce wyjechać i mnie zostawić! Przecież wszystko było tak dobrze gdyby nie moi rodzice! Weszłam do pokoju i zobaczyłam Zayna pakującego swoje rzeczy. Podbiegłam do niego i z irytacją spytałam: 
-Co ty wyprawiasz?! 
-Wyjeżdżam. Muszę sobie wszystko przemyśleć. Dochodzę do wniosku że... Że my nie możemy być razem! 
-Ciebie pogięło już totalnie!- Warknęłam wkurzona. 
-Zrozum, twoja matka mnie nienawidzi, za niedługo  każe ci wybierać pomiędzy mną a nią...A ty nie możesz zostawić własnych rodziców...- Zamknął walizkę i zaczął zmierzać do wyjścia. 
-Ale ja... Ja cię kocham.- Powiedziałam zanosząc się od płaczu. 
-Ja ciebie też, ale po prostu zapomnij o mnie. Dzieci wychowaj sama...Albo wychowasz je z jakimś super bogatym lekarzem którego podsuną ci rodzice...Żegnaj kochanie.- Podszedł i ostatni raz mnie pocałował a potem wyszedł, trzaskając drzwiami...
___________________ 
Zszokowani? Czy to koniec Zaury? Czy Alexa jeszcze kiedyś powróci na stałe do LA? Co jeszcze może się wydarzyć?

Hejoo :)
 Jak tam mijają wakacje? Ja znowu coraz gorzej sie czuje :( a za tydzień wyjazd... Jak nie pojade to nwm co bedzie, taak bardzo chce tam jechac, obym wyzdrowiała
Doobra, koniec smutów!
#byledoczwartku
buziooole :* 

piątek, 17 lipca 2015

44. Moja księżniczka

*Laura* 
Od incydentu z Zackiem minęło już 3 tygodnie. Wszystko powoli wracało do normy. Stwierdziłam że przestraszył się i po prostu zwiał. Byłam jednak czujna, gdyż ten facet był mega nieprzewidywalny. Aby oderwać się na chwilę od rzeczywistości i zintegrować wyjechaliśmy do rodziny Zayna, mieszkającej w Londynie. Jego siostra, Monic kilka tygodni wcześniej urodziła prześlicznego synka i dzisiaj odbywało się przyjęcie. Atmosfera była bardzo miła. Rodzice Zayna od pierwszego spotkania, które miało miejsce rok temu, bardzo mnie polubili i traktowali niemal jak własną córkę. Maluszek miał na imię Henry i był naprawdę słodkim bobaskiem. 
 Siedziałyśmy z Monic w salonie i rozmawiałyśmy o dzieciach. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i poczułam odruchy wymiotne. Jak najszybciej pobiegłam do toalety i wymiotowałam. To była już kolejna taka akcja od dwóch dni. Gdy wyszłam z toalety siostra Zayna od razu zapytała: 
-Wszystko ok? Jakoś niewyraźnie wyglądasz. 
-No właśnie nie i mam prośbę. Masz może numer do jakiegoś dobrego ginekologa, który przyjmie mnie w miarę szybko?-Spytałam.
-Tak, ja mam jutro umówioną wizytę, ale jak go poprosisz to na pewno cię przyjmie... Jesteś w ciąży? 
-Znaczy mam takie podejrzenia spóźnia mi się okres, w ogóle wymiotuję, jest mi słabo... Ale nie chcę robić testu, nie chcę się rozczarować na wizycie. Poczekam do jutra. 
-Jak wolisz.- Uśmiechnęła się. 
Reszta dnia minęła mi bardzo szybko. Przez cały ten czas było mi słabo i co pięć minut biegałam do kibelka. Wszystkim odpowiadałam wymówką gorszego dnia, gdyż sama nie miałam stuprocentowej pewności że spodziewam się dziecka. Lepiej poczułam się dopiero wieczorem gdy położyłam się spać. Noce w Londynie były znacznie chłodniejsze niż w Los Angeles co lekko poprawiło moje samopoczucie. Gdy ułożyłam się już wygodnie w łóżku, z łazienki wyszedł Malik. Położył się obok mnie i spytał: 
-I jak, lepiej się czujesz?
-Trochę, jestem bardzo zmęczona.- Ziewnęłam.- Wiem że liczyłeś na inne zakończenie tego wieczoru, wybacz. 
-Nie przejmuj się. Dla mnie najważniejsze jest to abyś ty poczuła się lepiej. Dobranoc kochanie.- Cmoknął mnie w czoło i nawet nie zauważyłam kiedy zasnął. 
-Dobranoc.- Odpowiedziałam cichutko i sama zapadłam w sen. 
  Kolejny dzień rozpoczął się dla mnie okropnie. Było mi niedobrze na widok jedzenia i nieustannie wymiotowałam. Nie mogłam się doczekać tej wizyty u ginekologa. Liczyłam że wszystko po niej się wyjaśni. Razem z siostrą Zayna, wyruszyłyśmy do lekarza przed południem. Przez całą drogę byłam bardzo poddenerwowana. Nie wiedziałam czego do końca mam się spodziewać. Bo jeżeli nie ciąża to co? Bałam się że jestem poważnie chora. Gdy w końcu zjawiłyśmy się w prywatnej klinice, okazało się że pani doktor ma sporo czasu i bez problemu mnie przyjmie. Podczas gdy Monic siedziała w jej gabinecie, ja nerwowo tupałam obcasami o podłogę. Gdy nadeszła moja kolej wzięłam dwa głębokie oddechy i ruszyłam do gabinetu. Tam przedstawiłam dość młodej lekarce swoje dolegliwości. Ta spisała je na jakiejś kartce a następnie przeszła do badania. Leżałam na kozetce i wpatrywałam się nerwowo w monitor, chcąc tam cos zobaczyć. Po chwili doktorka uśmiechnęła się i rzekła: 
-Gratuluję. Widzi pani te dwa malutkie punkciki? To są pani dzieci.
-Będę mieć bliźniaki?-Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
-Dokładnie, jest to 4 tydzień. Wszystko jest w porządku. 
 Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Okazało się że spodziewam się dwójki wspaniałych dzieci. Podziękowałam pani doktor za badanie a następnie wyszłam na korytarz, gdzie czekała na mnie siostra Zayna. Podniosła się z miejsca i spytała: 
-I co? 
-Jestem w 4 tygodniu ciąży. Będę mieć bliźniaki.- Powiedziałam ze łzami radości w oczach. 
-Gratuluj.- Uściskała mnie.- A teraz jedziemy na shopping? 
Pokiwałam twierdząco głową i obie ruszyłyśmy na podbój sklepów...
*Zayn* 
 Martwiłem się o Laurę. Wyglądała jakoś nieswojo.Cały czas wymiotowała i chodziła blada jak ściana. Niepokoiło mnie to. Jeszcze dzisiaj rano, nic mi nie mówiąc wybrała się na zakupy z moją siostrą. Cieszyłem się ze się polubiły, ale jej zachowanie było dość dziwne. Postanowiłem jak tylko wróci, wziąć ją na przesłuchanie. Cały dzień przesiedziałem przed telewizorem czekając na ukochaną. Wróciła dopiero pod wieczór w torbami pełnymi ubrań. Nie byłem na nią o to zły, tylko o to że zostawiła mnie rano bez słowa. Gdy zeszła na dół, nie zważając na obecność rodziców, otwarcie spytałem: 
-Laura, możesz mi powiedzieć co się dzieje? Od wczoraj dziwnie się zachowujesz, a dziś rano wyszłaś i nawet mnie o tym nie poinformowałaś. Wiesz jak ja się martwiłem?
-Ale Zayn uspokój się.- Wtrąciła się moja mama.
-Mamo nie wtrącaj się! To jest sprawa między mną a Laurą. Wyjdziemy na taras?-Zaproponowałem.
-Właściwie to ja mam niespodziankę. Dla was wszystkich.- Wzięła głęboki oddech.- Jestem w ciąży.
-Kurwa, nie wierze. Naprawdę? Kocham cię!- Przytuliłem ją, a następnie namiętnie pocałowałem.
-Gratuluję.- Powiedział mój tato i uściskał nas oboje.- Wreszcie wam się udało. Mam nadzieję że będzie wnuk.
-A tam, na pewno będzie wnuczka. Ja mam wyczucie.- Rzuciła mama Zayna.
-Właściwie to nie jeden ani nie jedna. Będziemy mieć bliźniaki.
 Po tych słowach łzy poleciały mi po policzkach. Przytuliłem mocno swoją ukochaną. Byłem najszczęśliwszy na całym świecie. Tą ciążą bliźniaczą los próbuje nam wynagrodzić stratę tamtego dziecka. Byłem tego pewien. Po kilku godzinach rozmów z rodzicami na temat tego co Laura może a czego nie i wychowania dzieci, w końcu zostaliśmy sami. Poszliśmy do naszej sypialni. Nie posiadałem się ze szczęścia. Laura ułożyła się na łóżka a ja po chwili poszedłem w jej ślady.
-Masz zdjęcie usg?- Spytałem.
-No pewnie, poczekaj chwileczkę.- Podeszła do torebki i zaczęła uparcie czegoś w niej szukać.
Po chwili wyciągnęła kartkę i podała mi ją. Niewiele można było tam zobaczyć, jednak dostrzegłem dwie małe kuleczki. Uśmiechnąłem się a z oczu poleciały mi łzy.
-Moja księżniczka.-Przytuliłem Laurę.- Nie pozwolę żeby stało wam się coś złego. Tym razem będę na ciebie uważał.
-Kocham cię.
-Teraz będę musiał swoją miłość podzielić na trzy.- Zaśmiałem się.- Ale bardzo was kocham.
 ____________________________
I jak tam? Cieszycie że Laura jest w ciąży? Czy tym razem uda jej się w końcu urodzić? Czy jej rodzice ucieszą się z tego powodu? Przekonacie się sami.

Hejoo :)
 nowy blog: http://destiny-in-a-bottle.blogspot.com/ dziś pojawi się zwiastun i data pierwszego rozdziału :) 
oczywiście nie zaniedbam tego bloga, gdyż jest to moje najukochańsze maleństwo, mam nadzieję że będziecie czytać (nie jest on o BTR! Uprzedzam od razu) 
 #byledoponiedziałku 
buziaki Misie :* 
 

wtorek, 14 lipca 2015

43. Niespodziewana wizyta.

*Emma* 
 Byłam niezwykle szczęśliwa że mam poród za sobą i nareszcie mogę przytulić mojego Maxa. Był naprawdę przesłodkim i kochanym maluszkiem. Mogłem wpatrywać się w niego godzinami. Był tak podobny do... No właśnie. Miał trochę mojej urody, ale ciężko mi było powiedzieć do którego jest podobny? Do Jamesa? Czy może do Harrego. Sama już się w tym gubiłam. Postanowiłam więc zrobić testy DNA i mieć pewność. 
 Tego dnia w szpitalu odwiedziła mnie Laura z Zaynem. Obydwoje oczywiście byli pod wrażeniem Maxa. Cieszyłam się że Laura jest szczęśliwa i nie przepłakuje już całych dni. Była w świetnym humorze i tryskała radością naokoło. 
-Ale on jest słodki.- Rozpływała się blondynka.- Taki podobny do ciebie. Ale oczka to ma po Jamesie. 
-No właśnie.. Stwierdziłam że zrobię te cholerne badania i będę mieć stuprocentową pewność, kto jest ojcem małego.- Powiedziałam pewnie. 
-Myślę że to jest dobry pomysł. Wiesz, takie rzeczy prędzej czy później i tak wychodzą na światło dzienne. 
-Ale z drugiej strony jeżeli to Harry będzie ojcem Maxa to nie będzie łatwo. Wiesz z jednej strony nie chcę zostawiać Jamesa i nie zrobię tego, a z drugiej jeżeli dziecko ma dwóch tatusiów to zwykle nie kończy się to dobrze...
-Na pewno jakoś się ułoży.- Zapewniała.- Prawda maluszku?- Uśmiechnęła się do Miśka i podała mu palec, który on dość mocno ścisnął. 
Przyjaciółka posiedziała u mnie prawie do samego wieczora. Miałyśmy tyle tematów do obgadania, mimo iż nie widziałyśmy się zaledwie dwa dni. Wieczorem, gdy Laura z Zaynem wyszli, James także się zmył, a Max poszedł spać siedziałam na łóżku i czytałam książkę. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Zanim zdążyłam zareagować w drzwiach stanął Harry z bukietem róż i pluszowym misiem. 
-Mogę?- Spytał niepewnie. 
-Pewnie, wchodź. I tak będziemy musieli kiedyś o tym pogadać. 
-Jak tam twoje dziecko?- Jakby przeskoczył na inny temat, unikając rozmowy. 
-Max. Wszystko w porządku. Przed chwilą poszedł spać... Harry, posłuchaj. Podjęłam decyzję że wykonamy testy na ojcostwo i to jak najszybciej. Chce wiedzieć na sto procent, który z was jest ojcem. 
-Ciesze się że podjęłaś taką decyzję.- Odpowiedział i oboje zamilkliśmy. 
 Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę, beznamiętnie gapiąc się w ściną aż w końcu spojrzeliśmy sobie w oczy. Moja twarz zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do niego. Po chwili złączyliśmy nasze usta w wyjątkowy namiętnym pocałunku. Style objął mnie w talii a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Tęskniłam za jego pocałunkami. Całował inaczej niż James... No właśnie! James! Co ja wyprawiam!Jak poparzona oderwałam się od ust Harrego i powiedziałam:
-Sorry, nie powinnam.
-Ale mi się podobało.- Odpowiedział zadowolony Styles i zaczął się do mnie zbliżać.
Gdy spojrzałam w jego oczy, nie byłam w stanie mu się oprzeć. Było w nich coś takiego... Hipnotyzującego. Ponownie złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Przez myśl przeszło mi tylko aby James się o niczym nie dowiedział, jednak po chwili oddałam się w całości pocałunkowi. Przerwałam pocałunek i wypaliłam:
- Harry, nie stop! Nie możemy tego robić!
-Ale ja cię kocham!
-Ale ja kocham Jamesa. I zawsze będę go kochać...
 *Zayn* 

 Dziś była pierwsza rocznica naszego pierwszego spotkania. Pamiętam to jakby to było przed momentem. Od tamtego momentu byłem najszczęśliwszym facetem na świecie. Znalazłem tą jedyną z którą chciałem spędzić resztę życia. Do szczęścia brakowało nam tylko dzieci. 
 Właśnie szykowaliśmy się do wyjścia na kolację. Zarezerwowałem stolik w najekskluzywniejszej restauracji w mieście. Chciałem żeby ten wieczór był idealny. Gdy kończyłem układać włosy do łazienki weszła gotowa Laura. Miała na sobie małą czarną, włosy lekko podkręcone, delikatny makijaż i seksownie czerwone usta. Spojrzałem na nią i lekko zachrypniętym głosem skomplementowałem: 
-Wyglądasz bardzo seksi. 
-Dziękuję. Ty też.- Puściła mi oczka i wyszła do kuchni. 
Poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie. Po chwili Laura zawołała z kuchni: 
-Na którą mamy? 
-19!- Odkrzyknąłem i wróciłem do bezsensownego wpatrywania w ścinę. 
Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Zanim jednak się pofatygowałem podnieść z kanapy, moja ukochana była już przy drzwiach. Nie zwracałem uwagi na to kto przyszedł do momentu aż nie usłyszałem słów Laury: 
-Miałeś się już więcej nie pojawiać w moim życiu! Przez ciebie spotkało mnie wszystko co najgorsze! Nienawidzę cię! 
-Ale ja cię kocham.- Odpowiedział przybysz zapłakanym głosem. 
To wyznanie na tyle mnie zdenerwowało że podniosłem się z kanapy i podszedłem do drzwi. W progu zobaczyłem nieznanego mi gościa oraz stojącą naprzeciwko niego roztrzęsioną i zdenerwowaną Laurę. Objąłem ją delikatnie i zapytałem: 
-Co się stało kochanie? 
-Nie ni...
-Laura ty się z nim zadajesz?!- Przerwał jej nasz gość.- Nie sądziłem że lecisz na kasę. Jestem chłopakiem Laury, Zack. A ty kim jesteś?!- Zwrócił się do mnie 
- Mam wrażenie że mnie poznajesz. Zayn, jestem MĘŻEM LAURY.- Przedstawiłem się kładąc nacisk na ostatnie słowa. 
-Zobaczysz, jeszcze do mnie wrócisz! Jeszcze będziesz błagać o wybaczenie, ty mała suko!- Odgrażał się Zack. 
W tym momencie Laura nie wytrzymała. Wyrwała się z moich objęć i uciekła do toalety. Ja tymczasem rzuciłem się na jej byłego. Przyparłem go do ściany i wysyczałem przez zęby: 
-Jeszcze raz się tu pojawisz, a przekonasz się czy da się chodzic na połamanych nogach!
Puściłem go i zatrzasnąłem za sobą drzwi. W tym momencie usłyszałem dźwięk rozbijanego lustra. Przeraziłem się i podbiegłem do drzwi łazienki. Zacząłem pukać i mówić:
-Laura, skarbie, otwórz mi. Proszę porozmawiajmy.
Odpowiedział mi tylko jej cichy szloch.
-Jeżeli mi nie otworzysz to wyważę te drzwi. Czekam 30 sekund.- Zagroziłem i w myślach zacząłem odliczać.
Nie doczekałem nawet połowy zamierzonego czasu, gdyż moja ukochana przekręciła zamek a ja energicznie otworzyłem drzwi. Zobaczyłem że pochyla się nad umywalką a jej dłoń jest cała we krwi. Rozwaliła lustro ręką? Prawdopodobne, gdyż była dość mocna jak na tak małą osóbkę. Podszedłem do niej i przytuliłem ją mocno.
-Gdzie jest apteczka?- Spytałem po chwili, gdy już się troche uspokoiła.
Wyciągnąłem czerwone pudełko i starannie opatrzyłem jej rękę. Gdy już to skończyłem zabrałem ją do sypialni. Posadziłem na łóżku i bardzo mocno przytuliłem.
-To było tuż przed poznaniem ciebie. Chodziłam z Zackiem i byliśmy naprawdę szczęśliwi.- Sama z siebie zaczęła opowiadać.-Kochałam go. Chciałam z nim spędzić resztę życia aż pewnego dnia dowiedziałam się o nim całej prawdy. Okazało się ze ćpa. I ma spore długi, które ja miałam spłacić.. I nie chodziło w tym spłacaniu o pieniądze. Chciał mnie tak po prostu oddać jakiemuś gościowi w zamian za skreślenie długu. Byłam przerażona... Uciekłam od niego... Ale nie na długo. Okazało się że jestem w ciąży. Gdy mu o tym powiedziałam, dosypał mi tabletek wczesnoporonnych do napoju i... Straciłam dziecko... Był to dla mnie cios. Potem wróciłam tu do LA, gdzie rozpoczęłam swoją karierę, a potem do Londynu no i wtedy poznaliśmy się i to właściwie koniec...
-O Boże, kotku. Ja nie wiem co powiedzieć.-Przytuliłem ją.- Zabiję go. On musi tego pożałować. Skrzywdził cię i nieważne kiedy to było! Skrzywdził najważniejszą osobę w moim życiu.
-Tak, tylko że on napisał mi sms'a że jeżeli się z tobą nie rozstanę to cie zabije! Zayn... To dla twojego dobra...- Podniosła się jednak ja ją zatrzymałem.
-Nie! Nie ma mowy o żadnych rozstaniu. Kocham cię i nie pozwolę ci odejść. Może mnie zabić, przynajmniej do końca będę z tobą. Jesteś dla mnie wszystkim, rozumiesz? Kochanie...
_____________________________
Zszokowani? Zack spełni swoją groźbę? Laura zostawi Zayna, mimo jego prostestu? Co z Harrym i Emmą? Emma naprawde nic do niego nie czuje? Więc dlaczego go pocałowała?

Hejoo :*
Dziś publikuje rozdzial z telefonu. Na szczescie napisałam go już wcześniej i nie musiałam sie męczyć.
No i delikatnie zaleciało grozą. To dopiero początek :). A co do Maxa, nie martwcie sie Harry nigdy i nigdzie go nie porwie. Możecie spać spokojnie :)
#byledopiatku #i #czekamna27lipca
buziooole :* :* 




niedziela, 12 lipca 2015

42.Maslow Junior.

*Emma* 
Byłam już w szpitalu. Miałam coraz mocniejsze skurcze. Byłam przerażona. Wiele razy słyszałam że poród to najboleśniejsze przeżycie kobiety. Do tej pory nie brałam tego zbytnio na serio, gdyż uważałam że mam jeszcze sporo czasu. Niestety to przyszło szybciej niż się tego spodziewałam. Na początku pani doktor zabrała mnie na USG. Niby Laura mówiła że zadzwoniła do Jamesa i chłopak wie o wszystkim ale niepokoiła mnie jego nieobecność. Podczas gdy lekarka wykonywała badanie ja nerwowo kręciłam się i w myślach błagałam Jamesa aby się pośpieszył. Gdy w końcu drzwi otworzyły się a do pomieszczenia wszedł przerażony a zarazem podekscytowany James, odetchnęłam z ulgą. Nie wyobrażałam sobie aby w takim momencie miało go przy mnie nie być.Maslow usiadł na wskazanym przez pielęgniarkę krześle i złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam. 
-Ciesze się że jesteś. Chciałabym...- Chciałam go przeprosić ale w tym momencie złapał mnie tak mocny skurcz że zgięłam się w pół i jęknęłam w bólu. 
-Dobrze. Teraz przewieziemy panią na salę porodową, gdzie czeka położna.- Oznajmiła pani doktor.- Czy chce pan być obecny przy porodzie?- zwróciła się do Jamesa. 
 I w tym momencie w jego głowie rozegrała się prawdziwa bitwa. Od zawsze wiedziałam, ze James panikuje na widok krwi. Spojrzał na mnie niepewnie. Ja tylko spojrzałam mu w oczy i spuściłam głowę. Bałam się ze zostawi mnie i będę musiała sobie z tym poradzić sama. Po chwili namysłu odpowiedział: 
-Tak chcę.- I wtedy kamień spadł mi z serca. 
Uśmiechnęłam się do niego i zostałam przewieziona na odpowiednią salę. Tam czekała już położna wraz z pielęgniarkami które miały się wszystkim zająć. Gdy byłam już gotowa i czułam coraz silniejsze skurcze, Jamie mocno chwycił mnie za rękę i powiedział:
-Spokojnie, będę przy tobie cały czas. Dasz radę. 
Gdy skończył swoją wypowiedź poczułam tak mocny skurcz że z moich oczu poleciały łzy. Przez cały poród James stał koło mnie i trzymał mnie za rękę. To było jedno z najboleśniejszych przeżyć w moim życiu. Nie docierały do mnie niczyje słowa. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Ból był niemal rozdzierający. Gdy w końcu usłyszał płacz dziecka odetchnęłam z ulgą. 
-Gratuluję, mają państwo pięknego syna.- Powiedziała położna. 
W tym momencie zarówno z moich oczu, jak i z oczu Jamesa poleciały łzy. ,,A jednak dziewczyny miały rację.''- pomyślałam z uśmiechem na ustach. W tym momencie jednak zaczęło mi się kręcić w głowie. Jak przez mgłę słyszałam słowa James i osunęłam się w ciemność. 
 Obudziłam się na jakiejś sali. Byłam przypięta do kroplówki a obok mojego łóżka stała lekarka. Przetarłam oczy i niewyraźnym głosem spytałam: 
-Co właściwie mi się stało? 
-Straciła pani przytomność. Nie ukrywam że pani wyniki badań nie są dobre... Niestety nie będzie pani mogła karmić swojego syna piersią. To nie jest dobry pomysł. 
-Rozumiem.- Odpowiedziałam ze smutkiem a w moich oczach zbierały się potoki łez.- A co z nim? Co z moim dzieckiem? 
Wtedy do sali wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha James. Niezbyt przejęłam się tym że nie będę mogła karmić mojego dziecka, gdyż zapytałam nieco bardziej żywo: 
-Co z małym? 
-Nadal robią mu badania. Ale podobno wszystko z nim dobrze. A ty jak się czujesz? 
W tym momencie z moich oczu wypłynęły łzy. James bez słowa przytulił mnie i szepnął: 
-Wiem o tym. I nic się nie martw. Wszystko jest dobrze.

*James* 
 To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nareszcie na świat przyszedł mój zdrowy i piękny syn. Nie mogłem się doczekać kiedy go przytulę. Martwiłem się jednak stanem Em. Była jakaś blada i niewyraźna kiedy jednak lekarka powiedziała mi o tym że moja ukochana ma silną anemię i że nie może karmić piersią przeraziłem się. Jej stan naprawdę nie był dobry. Kiedy w końcu się obudziła odetchnąłem z ulgą. Oczywiście wiedziała o wszystkim i była załamana jednak ja starałem się ją pocieszyć. Siedzieliśmy na łóżku a ja przytulałem ją do siebie. Czułem że powoli uspokaja się. Gdy opanowała swoje łzy, powiedziała: 
-Pójdziesz zobaczyć co z małym? Proszę. Martwię się o niego. 
-No pewnie. Zaraz wracam. 
Po tych słowa wyszedłem z sali. Skierowałem się na oddział noworodków. Tam pielęgniarki poinformowały mnie że za chwilę mały zostanie przewieziony do sali, w której leży Em. Ucieszyłem się niezmiernie i już po chwili mieliśmy przy sobie naszego maluszka. Moja ukochana była bardzo szczęśliwa. Obydwoje byliśmy. Emma wielokrotnie namawiała mnie na to abym potrzymał małego na rękach jednak ja broniłem się przed tym. Bałem się że coś mu zrobię, a nie potrafię być tak delikatny jak brunetka. Może z czasem się nauczę. 
-Czy co, zostajemy przy imieniu Max?- spytała Em, karmiąc malucha mlekiem z butelki. 
-Raczej tak, ale drugie imię będzie miał po mnie!- Od razu zaklepałem sobie, gdyż byłem pewien że dziadkowie będą się kłócić o to po którym ma je otrzymać. 
-No pewnie.O Boże, jaki on jest cudowny.- Uśmiechnęła się brunetka do maluszka.- Oczka ma po tobie.
Usiadłem obok niej na łóżku i przyglądałem się Maxowi. Faktycznie, oczy miał po mnie, ale nie tylko to. Był uderzająco do mnie podobny. Taki Maslow Junior. Gdy wreszcie mały skończył jeść, Em odstawiła butelkę na szafkę. Uśmiechnęła się do mnie promiennie, po czym zrobiła mi miejsce obok siebie. Usiadłem obok niej a ona podała mi na ręce małego. Na początku byłem spanikowany, jednak Em uspokoiła mnie: 
-Spokojnie, on wyczuwa stres i jest na niego wrażliwy.
Siedziałem tak z małym i kołysałem go na rękach. Nawet nie zauważyłem kiedy udało mi się go uśpić. Em uśmiechnęła się i pół żartem, pół serio, powiedziała: 
-No to teraz wiem, kto będzie codziennie małego usypiał.
-Z miłą chęcią.- Odpowiedziałem szczerze. 
-On jest taki słodki kiedy śpi.- Pogłaskała maluszka po rączce a ten przez sen chwycił jej palec, na co obydwoje uśmiechnęliśmy się promiennie. 
Spędziliśmy tak kilka godzin. Siedząc, tuląc się do siebie i komplementując naszą pociechę. Byliśmy najszczęśliwsi na świecie.
_________________________________
dziś bez trailera bo nwm co w nim napisać

Oki, skończyliście już rzygać tęczom? Ten rozdział był przesłodzony moim zdaniem, ale to już ostatni taaki. W następnych powieje grozą, czyli będzie ciekawiee.
 Wszyscy gratulujemy Jamesowi że został tatą, ciekawe czy Heri dopomni się o ''swoje''?
do wtorku lub środy, buziaki :* 

piątek, 10 lipca 2015

41.Czy to już?

*Emma* 
 Od kilku dni mieszkał u nas Carlos co nie bardzo mi się podobało. Nie żebym go nie lubiła ale zachowywał się w stosunku do mnie chamsko. Chyba dealikatnie ''zapominał'' w czyim domu jest. Starałam ignorować jego docinki jednak było to dla mnie bardzo trudne. W dodatku bezustannie próbował przerzucić Jamesa na swoją stronę. Proponował mu imprezki, fajną zabawę i zajebiste laski. Co lepsze o tym ostatnim mówił głównie w mojej obecności. Miałam tego aż tak bardzo dość że postanowiłam dać Maslowowi ultimatum: albo on albo ja w tym domu. Obydwoje razem nie mogliśmy być. Gdy w końcu zostaliśmy na chwilę sami postanowiłam szczerze porozmawiać z Jamesem. 
-James, tak dalej być nie może!- zaczęłam dość stanowczo. 
Mój ukochany chłopak raczyła na chwilę oderwać wzrok od gapienia się w głupi telewizor i spytał: 
-Ale co nie może być? O co ci chodzi Em? 
-O co MI chodzi?! Chyba o co chodzi twojemu przyjacielowi! Całe dnie próbuje cie namówić na imprezowania i podrywanie lasek, zapominając o tym że ja tu jestem! 
-Emma, uspokój się. Rozstał się z Alexą, chce jakoś przeboleć to rozstanie, wyszumieć się. Odpuść.- mówił lekceważąco brunet. 
-CHCE PRZEBOLEĆ ROZSTANIE?!-Spytałam nie wierząc w to co usłyszałam.- Przypominam ci że to on posuwał inną laskę praktycznie pod nosem Lex a gdy tak go przyłapała i wystawiła za drzwi to wielki poszkodowany i uciśniony tak?! Wiecie co wszyscy jesteście tacy sami! Najpierw zdradzacie a potem liczycie że ujdzie wam to płazem!
W tym momencie do domu wszedł nasz lokator. Zapewne usłyszał część naszej rozmowy gdyż podszedł i powiedział: 
-Em, przestań się czepiać! Sama nie jesteś lepsza. Pamiętasz jak zdradziłaś Harrego na swoim wieczorze panieńskim? Nie lubię gościa ale to ty też jesteś taka sama jak my wszyscy, jak raczyłaś to określić!
-Nie bądź bezczelny.- rzekłam dobitnie. 
-Ja? Bezczelny? A kto wrobił Jamesa w jakiegoś bachora? Kto siłą go zatrzymał gdy ten układał sobie życie z Kate?- spytał retorycznie. 
-Ja go wcale nie zatrzymywałam! Może nawet teraz do niej wrócić! Proszę, droga wolna i dla niego i... Dla was obydwu!- Wykrzyczałam.- Możecie się zbierać!
-Em, kochanie o czym ty mówisz?- W końcu odezwał się brunet.- Przecież wiesz że cię kocham ponad wszystko! Że Kate nic dla mnie nie znaczyła. 
-Wmawiaj sobie stary ale to ty będziesz przez resztę życia nieszczęśliwy z dzieciakami na karku.- rzucił złośliwie Los. 
-Udowodnij mi to że mnie kochasz. Wybieraj: albo ja mam tu zostać albo on! Masz minutę!- rozkazałam. 
Stałam tak i wpatrywałam się w zdziwionego i rozdartego Maslowa.
,,No błagam cię człowieku. Ten wybór jest chyba łatwy''- prosiłam w myślach.
 W końcu jednak moja cierpliwość się skończyła. 
-Wyprowadzam się! Możecie sobie zostać tu sami! Imprezować, posuwać wszystkie laski w tym mieście! Mnie to nie dotyczy!- Wkurzyłam się i wybiegłam. 
Wpadłam do garderoby i zaczęłam do małej podręcznej walizki pakować część swoich rzeczy. Oczywiście James zjawił się natychmiast i ze stoickim spokojem powiedział: 
-Kotku, nie zrobisz mi tego. Błagam cię. 
Nie odpowiedziałam mu nic, tylko minęłam go w drzwiach i ruszyłam na dół. Tam specjalnie zwlekałam z założeniem butów tak aby dać Jamesowi trochę czasu. W końcu jednak moja cierpliwość się skończyła. Wyszłam trzaskając drzwiami.  

*Laura* 
Od tamtego wieczoru wszystko między nami się zmieniło. Znajdywaliśmy dla siebie więcej czasu, nie wylewaliśmy już żali a co najważniejsze postanowiliśmy postarać się o dziecko. Być może według większości nie był to dobry pomysł ale stwierdziliśmy że jeżeli wypełnimy tą pustkę po naszym zmarłym maleństwie to będzie nam choć trochę łatwiej. Nie robiliśmy oczywiście tego w jakiś desperacki sposób gdyż to w niczym by nie pomogło a jedynie wkurzałabym się gdyby nam się nie udało. Wspólnie stwierdziliśmy że jeżeli nie teraz to po prostu za kilka lat. Przecież mamy jeszcze mnóstwo czasu przed sobą. 
 Dziś, jak co dzień siedziałam w domu i niezmiernie się nudziłam. Spędzałam tak niemal każdy dzień i stwierdziłam że zamierzam wrócić do pracy. Oczywiście na pewno nie do Jacoba i nie byłam pewna czy do pozowania w bieliźnie i pokazów. Zawsze marzyłam o projektowaniu, miałam dużo swoich projektów i nachodziły mnie myśli aby spróbować swoich sił w tej dziedzinie mody. Właśnie robiłam sobie herbatę gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Porzuciłam poprzednią czynność i spokojnym krokiem poszłam otworzyć. Lekko się zdziwiłam gdy w drzwiach zastałam zapłakaną Em. 
-Hej Laura, możemy pogadać?- spytała brunetka. 
-Cześć kochana, no pewnie. Wchodź, zaparzę ci herbatę i wszystko mi opowiesz. 
Zaprosiłam przyjaciółkę do salonu a sama poszłam przygotować dla niej napój. Już po chwili weszłam do salonu z dwoma filiżankami, rozsiadłam się obok niej na kanapie i zaczęłam:
-No to mów o tym co ci leży na sercu. 
-Pokłóciłam się z Jamesem. I to tak ostro. A to wszystko przez Carlosa.
-Co ten Carlos znowu wyprawia?- Spytałam.
-Wyobraź sobie że ta gnida zdradziła Alexę, wprowadził się do nas i jeszcze podpuszcza Jamesa! Nie wytrzymałam tego i kazałam mu wybierać ale on oczywiście nie potrafił się zdecydować więc spakowałam kilka swoich rzeczy i... Głupio mi prosić ale czy mogłabym u was pomieszkać?
-No pewnie że możesz. A co do Jamesa to myślę że przemyśli wszystko i przyjdzie tu z bukietem kwiatów aby cię przeprosić. - próbowałam podnieść ją na duchu.- Carlos przegina. Nie dość że rozwalił swój związek to jeszcze miesza między wami!
-Mam nadzieję że wyprosi Losa z naszego domu i wybierze mnie.- Odpowiedziała smętnie.- A co u was? Jak wam się układa po tym wszystkim? 
-Wspaniale. Porozmawialiśmy szczerze, każde z nas się wypłakało i stwierdziliśmy że tak dłużej się nie da. Postanowiliśmy wrócić do normalnego życia, nie przepłakiwać całych dni a co najważniejsze... Staramy się o dziecko. 
-To świetnie.- Rozpromieniła się przyjaciółka.- Dobrze że wam się układa. 
-No, zbliżyliśmy się do siebie... Jest dobrze. 
Nagle Emma złapała się za brzuch i skuliła. 
-Ej, Em, co się dzieje?!- spytałam zdenerwowana. 
-To... To chyba już...
______________________________
James przeprosi Em? Będzie z nią podczas porodu? A może wybierze imprezy? O tym już w niedziele :)
 Hejooo ;*
 Zapowiada się genialny weekend. Jutro lecę z moimi mordkami a w niedzielę w końcu zobaczę się z Łucją <3.
 założyłam insta: @x_ksiezniczka_xx
 macie także instagramy moich dwóch mordek: @teczix_17 i @xpaulax_x
+ dzisiaj Perrie obchodzi 22 uro, najlepszegooo <3 (choć wiem że i tak tego nie zauważy :( )
 do niedzieli moje misie :* 


środa, 8 lipca 2015

40.Jak dawniej...

*Laura*
Było mi ciężko. Naprawdę bardzo ciężko pogodzić się z tym co się stało. Odkąd wróciłam ze szpitala całe dnie spędzałam  na wylewaniu swoich łez i żali do świata. Nie potrafiłam pogodzić się z tą tragedią. Nigdy się z tym nie pogodzę. Bezustannie zadawałam sobie pytanie dlaczego właśnie ja? Dlaczego mnie to musiało spotkać? Przez ostatnie dwa miesiące byłam tak szczęśliwa jak jeszcze nigdy i nagle wszystko musiało się zepsuć. Zaynowi też było bardzo ciężko. Niby chodził do pracy i próbował wrócić do normalnego trybu życia ale nie wychodziło mu to. W dodatku cały czas próbował mnie pocieszać co nie wychodziło mu najlepiej. 
Tego dnia jak zwykle wstałam bardzo późno z uwagi na przepłakaną noc. Zayna już nie było gdyż wyszedł do pracy. Podeszłam do lustra w łazience i nagle coś we mnie pękło. Zdałam sobie sprawę że nie mogę przepłakać całego życia. Że ta strata nadal boli ale już jakoś mniej. Jakby ten ból przygasł. Obyło się bez codziennego płaczu przed lustrem. Tak po prostu ten dzień był jakiś normalny. Oczywiście nadal czułam ból ale potrafiłam normalnie funkcjonować.Leżałam w łóżku i czytałam książkę prawie cały dzień. Około 20 do domu wrócił Zayn. Uśmiechnął się na mój widok, podszedł i przytulił mnie.
-Dzisiaj bardzo dużo o tym wszystkim myślałam...- zaczęłam niepewnie. 
-Ja też, codziennie.- odpowiedział drętwo. 
-I doszłam do wniosku że coś musi się zmienić. Że my ciągle nie możemy tylko płakać i rozpamiętywać. Stało się i to jest zarówno dla mnie jak i dla ciebie bardzo trudne ale musimy powrócić do rzeczywistości...- powiedziała i oboje spojrzeliśmy na siebie. 
Mój ukochany przysunął się do mnie i delikatnie pocałował. Następnie spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział: 
-Ciesze się że wszystko jak dawniej.
-Ja też.- odrzekłam i pierwszy raz od dłuższego czasu na moich ustach zagościł promienny uśmiech. 
Byłam bardzo szczęśliwa. Tęskniłam za tą dawną atmosferą panującą dotąd w naszym mieszkaniu. Od mojego powrotu ze szpitala było tu drętwo jak w grobie a teraz nareszcie wślizgnęło się tutaj trochę uśmiechu.
-Napijemy sie wina? 
W odpowiedzi pokiwałam głową i już po chwili siedzieliśmy przy kominku, racząc się wspaniałym włoskim winem. Było świetnie, żeby nie powiedzieć wspaniale. Wspaniale by było gdyby nasze maleństwo było teraz z nami...,,Laura nie psuj tej atmosfery!'' powtarzałam sobie bezustannie w głowie. Nareszcie między nami zaczynało się układać. 
-Co ty na to abyśmy jutro odwiedzili Jamesa i Emme? Dostałem dzisiaj od niego sms'a że fajnie by było gdybyśmy wpadli, pogadamy jak za starych dobrych czasów, co ty na to skarbie?- zaproponował Zayn. 
-Ja jestem jak najbardziej na tak. Ale teraz wybacz ale jestem trochę śpiąca, idę wziąć prysznic.- ziewnęłam i wstałam z jego objęć.
-Ok, ja czekam w sypialni. 
-Czy to brzmi jak jakaś propozycja panie Malik?- rzuciłam z lekkim rozbawieniem. 
-No nie wiem, może.
Uśmiechnęłam się tylko i ruszyłam pod prysznic. Gdy już się umyłam, ubrałam bieliznę i czystą bluzkę Zayna, leżącą na kupce wypranych ubrań i ruszyłam do sypialni, gdzie czekał już na mnie Zayn. Jak się okazało przyniósł nam po jeszcze jednej lampce wina. Ułożyłam się obok niego i przez chwilę leżeliśmy w milczeniu aż w końcu Malik powiedział: 
-Wiesz co, mam pewien pomysł...
-Jaki?- spytałam podejrzliwie.
-No żebyśmy zrobili sobie kolejnego synka, skoro tamten... 
-A skąd ta pewność że to był chłopczyk?
-Przeczuwałem to. 
-No okej.- Powiedziałam tajemniczo.- A jak tym razem będzie dziewczynka? 
-No to będziemy robić dzieci tak długo aż w końcu będę miał syna.- rzucił z zadziornym uśmiechem po czym namiętnie mnie pocałował...



*Carlos*
Nie wiedziałem co mam robić po tym jak Alexa wyrzuciła mnie z domu. Nie dziwiłem się jej gdyż zawaliłem na całej linii ale co miałem zrobić? No zakochałem się. Tak, Cassie była moją szaleńczą miłością. Znów czułem się jakbym miał naście lat i przeżywał swoją pierwszą miłość. Przy niej czułem się tak jakoś... Swobodniej. Przy Alexie nie czułem się tak jak przy mojej nowej ukochanej. Co nie zmieniało faktu że nie miałem ochoty się do niej na razie wprowadzać. Nie chciałem sie narzucać więc stwierdziłem że kilka nocy przekimam u Jamesa a potem się zobaczy. Jak pomyślałem tak też zrobiłem i już po chwili stałem pod drzwiami ich willi z walizkami w ręku. Otworzyła mi na moje nieszczęście Emma i od razu rozpoczęła śledztwo: 
-O hej Carlito. A co ty tu robisz? Z walizkami? Pokłóciliście się z Lex? 
-Nie zupełnie, rozstajemy się... Jest James? 
-Tak jest, ale jak to sie rozstajecie?!- zdenerwowała się. 
Nie miałem ochoty jej odpowiadać więc po prostu minąłem ją w progu i powędrowałem do salonu gdzie zastałem siedzącego z lampką wina przyjaciela. 
-Hej stary, jest sprawa.- zacząłem niepewnie. 
-No siema, dawaj. 
-Mogę się u was przekimać kilka nocy? Nie mam gdzie pójść. 
-A co jakaś...- urwał gdyż w tym momencie do salonu wpadła Em. 
Przeczuwałem prawdziwe przesłuchanie. Ona była dokładnie taka sama jak Alexa. Robiła Jamesowi awantury z niczego i ciąża to nie było moim zdaniem dobre usprawiedliwienia. Stanęła przede mną i krzyknęła: 
-Carlos nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie. CO SIĘ STAŁO?!- spytała dobitnie. 
-Zdrada! Zdradziłem Alexę, zadowolona? A teraz wyjdź bo chciałbym pogadać z Jamesem sam na sam. 
-Jak to ją zdradziłeś? Jak mogłeś?! Jesteś świnią! I uważaj co do mnie mówisz bo nie jesteś u siebie!- krzyczała.- Z resztą obydwaj jesteście tacy sami! Możecie sobie tu sami zamieszkać, ja jadę teraz do Laury! Nie wrócę na noc.- odpowiedziała i zniknęła. 
James, jak pantoflarz, chciał za nią pobiec i ugłaskać ją jednak zatrzymałem go: 
-Stary, zostań. Wytrzymasz bez niej jedną noc.
Kumpel ciężko odetchnął po czym rzucił się z powrotem na kanapę. Nie całe 5 minut później usłyszeliśmy trzask drzwi co oznaczało że Em wyszła a my mogliśmy spokojnie porozmawiać. 
-Fajna ta twoja nowa laska?- spytał Maslow po chwili milczenia.
-Zajebista. Mówię ci jakie ona ma nogi to po prostu... Bogini... Ty w ogóle nie daj się tak pod pantoflem trzymać bo długo nie wytrzymasz! Znajdź sobie jakąś laskę i zostaw ten cyrk... 
-Ale ja ją kocham.- odpowiedział. 
-Inną też pokochasz.- rzuciłem pewnie. 
_________________________
Czy Laura i Zayn będą mieś jeszcze dzieci? Jeżeli tak, to jak myślicie: chłopczyk czy dziewczynka? Czy James skorzysta z pomysłu Carlosa i zostawi Em?

Hejka :*
 Wstałam dziś specjalnie wcześniej żeby opublikować rozdział :).. Jestem meega niewyspana ale dla was wszystko :*
 Tak sb wczoraj siedziałam w nocy z kuzynką i przypominałyśmy sb najbardziej bekowe odpały minionego roku szkolnego. Do moich należy to jak prawie zemdlałam na biologii, podczas gdy babka opowiadała o tym na czym polega dializa nerek, super prawda? :D

#byledopiatku <3 


niedziela, 5 lipca 2015

39. Wprowadzamy się!

*Emma* 
Po kilku dniach Laura wyszła ze szpitala. Cieszyłam się że moja przyjaciółka może wrócić do domu jednak teraz czekał ją najtrudniejszy okres w życiu. Będzie musiała powrócić do mieszkania w którym zostawiłam najlepsze wspomnienia związane z tą ciążą. Musiało być jej bardzo ciężko dlatego postanowiłam wspierać ją w tych trudnych chwilach. Jednak zamiast to robić leżałam w domu przed telewizorem i znosiłam obecność rodziców na niedzielnym obiedzie. Właściwie najtrudniejszą część, czyli siedzenie przy stole i krępującą ciszę, mieliśmy już za sobą. Moi rodzice nie tolerowali tego że jestem z Jamesem i na każdym kroku pokazywali mu że nie nadaje się na ojca. Krytykowali dosłownie wszystko. Sposób urządzenia pokoiku dla dziecka był tematem numer jeden w ich rozmowach. Leżałam sobie właśnie i oglądałam telewizor gdy przyszła moja mama, zabrała mi pilota i jak to ona przełączyła na inny kanał. 
-CO ty robisz?!- zdenerwowałam się. 
-Teraz leci nasz ulubiony serial.- odpowiedziała Adele, matka Jamesa która dołączyła do mojej z kawą i ciastkami. 
Poddenerwowana, wstałam z kanapy, zabrałam kocyk i poduszkę i powędrowałam do Jamesa, który siedział na huśtawce i czytał książkę. Usiadłam obok niego, przykryłam nas kocykiem i wtuliłam się w niego. On tylko uśmiechnął się i czule objął mnie ramieniem, głaszcząc przy tym po głowie. Zabrałam mu książkę z kolan, rzucając na ziemię a sama na nich usiadłam. 
-Mam dość mojej matki.- mruknęłam niechętnie. 
-Nie tylko ty. Dosłownie na każdym kroku mnie krytykuje. Nie wytrzymam z taką teściową. Jeszcze teraz kiedy skończyłem pracę nad filmem i będę mógł się tobą lepiej zaopiekować, to może to zauważy i doceni moje starania. 
-Pff, ona niczego nie docenia.- rzekłam pogardliwie.- Jeszcze nie rozumiem mojego ojca. Wie o zdradzie a mimo to nadal z nią jest. Założę się że zdążyła już go dziś odwiedzić kiedy poszła na niby spacer. 
W tym momencie do ogrodu weszły nasze rodzicielki, wzięły sobie po krześle stojącym przy stole i postawiły je obok nas. Spojrzały na nas dziwnym wzrokiem, jednak ja nie zamierzałam sie odwrócić w ich stronę i opuścić wygodne kolana ukochanego. Co więcej zaczęłam się jeszcze bardziej do niego kleić i traktować je jak powietrze. Po pewnym czasie moja mama się zdenerwowała i władczym tonem rzekła: 
-Moglibyśmy porozmawiać?!
-Tak oczywiście.-powiedziałam i zeskoczyłam z kolan Jamesa, siadając obok niego pod kocem. 
-Chciałabym zapytać jak idą wam przygotowania do porodu? 
Popatrzyliśmy na siebie zdziwieni, po czym James zabrał głos: 
-Dobrze, mamy już wszystko przygotowane...
-Ale nie chodzi o to że macie przygotowany jakiś tam pokój James!- krzyknęła jego matka.- Ale o to czy wy jesteście przygotowani.- spojrzała na nas i zdecydowała.- Nie są, widzisz Helen? Musimy to zrobić. 
-Ale co? O co wam chodzi?- spytałam lekko poddenerwowana, gdyż wiedziałam że chodzi im po głowie jakiś szalony i zapewne niemiły w skutkach pomysł.
-Otóż, zamierzamy się do was wprowadzić.- obwieściła moja matka a ja błagałam w myślach aby to był tylko sen...
-Nie, nie ma mowy!- wykrzyczałam.- Nie wprowadzicie się do nas! Przecież mamy prawo do prywatności!
-Macie ale tak będzie lepiej dla was i dla dziecka.- odpowiedziała spokojnie Adele.
-Dla naszego dziecka będzie najlepiej jeśli nie będziecie jej denerwowały!- w końcu  odezwał się James i wkurzony wyszedł do domu.
Ja tylko z pogardą pokiwałam głową i ruszyłam za nim.
*Alexa* 
Od dłuższego czasu nie układało nam się z Carlosem. Ciągle się kłóciliśmy. Nie potrafiliśmy normalnie porozmawiać. Każda próba pogodzenia się kończyła się awanturą i łzami. Miałam już tego dosyć. W głębi duszy rozważałam rozwód ale... Ale to był, znaczy nadal jest mój mąż którego kocham. Nadal kocham. Zaczęłam także podejrzewać że wdał się w romans  z jakąś laską. Unikał czułości wobec mnie, w łóżku odwracaliśmy się do siebie plecami i po prostu zasypialiśmy. To było chore. Ta cała sytuacja była okropna. 
Tego dnia postanowiłam urwać sie wcześniej z pracy i przygotować dla nas jakąś pyszną kolacje. Myślałam że wtedy uda nam się normalnie porozmawiać i dojść do porozumienia. Zrobiłam zakupy i ruszyłam do domu. Gdy byłam już w środku z naszej sypialni wyszedł Carlos z samych bokserkach. Uśmiechnęłam sie na jego widok i podeszłam się przywitać. Od razu tego pożałowałam gdyż przez uchylone drzwi sypialni zauważyłam półnagą brunetkę, zbierającą swoje ubrania. Wtedy wybuchłam: 
-Co to ma do cholery znaczyć?! To ja się staram, chcę aby między nami było jak dawniej a ty na boku posuwasz sobie jakąś panienkę! 
-Ale to nie tak, kochanie...- zaczął
W tym momencie dziewczyna wyszła z pomieszczenia, podeszła do mojego męża, pocałowała go i szepnęła: 
-Do jutra misiu. 
Wtedy zagotowało się we mnie. On wcale nie zamierzał z nią kończyć. I nawet nie czuł zażenowania że ich przyłapałam. Stał tylko oparty o ścinę i dziwnie na mnie patrzył. W końcu pochylił głowę, uśmiechnął się i powiedział: 
-To nie ma sensu. Po prostu się rozstańmy, skoro nie potrafimy dłużej ze sobą żyć. 
-Czułam że mnie zdradzasz! Od początku to czułam! I mimo tego że mnie zdradziłeś, to gdybyś okazał choć odrobinę skruchy, postarałabym się ci wybaczyć, ale ty nie potrafisz. 
-Alexa, po prostu się w niej zakochałem.- spojrzał na mnie dziwnie.- Tak zakochałem się w Cassie, to ta z którą mnie przyłapałaś. 
On był okropny! Po tym jak mnie zdradził jeszcze mi opowiadał jaka ta dziewczyna jest piękna i cudowna. Przez chwilę stałam jakby otępiona jego słowami po czym dobitnie rzuciłam: 
-Wynoś się stąd!
-Co?!
-Nie słyszysz co powiedziałam?! WYNOCHA!
On tylko spojrzał na mnie po czym poszedł pakować swoje rzeczy. Ja natomiast oparłam się o blat kuchenny i wzięłam trzy głębokie wdechy. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć że ich przyłapałam i nie będę przez niego dłużej oszukiwana, czy płakać bo tracę mężczyznę z którym chciałam spędzić resztę życia... 
_______________________________
I jak, zaskoczeni? Czy Carlos i Alexa nie mają już żadnych szans? Czy matki Em i Jamesa, wprowadzą sie do nich? Jeśli tak to jak będzie wyglądać ich życie po porodzie?

Hejoo :)
No i macie obiecany rozdział. W sumie ostatni nie urwał  dupy, sądząc po 2 komach i mizernej liczbie wyświetleń ale trudno :). Mam nadzieję że ten będzie dużo lepszy :)
Tak zauważyłam że dawno Heriego nie było, ale był Jacob a oni się uzupełniają haha :D
#byledosrody bo nowy rozdział i wraca Łucja z koloni <3 <3 <3
strzałeczka :* 
 

czwartek, 2 lipca 2015

38.Wyrównanie rachunków

*Zayn* 
Byłem na granicy wytrzymałości. Jak ten sukinsyn mógł zrobić Laurze coś takiego? I to dlaczego? Bo nie chciała wrócić do pracy? Prawdopodobny powód dla jakiego to zrobił był śmieszny i godny pożałowania. W moich żyłach z wściekłości buzowała krew. Szedłem przez parking i obmyślałem w jaki sposób się na nim zemścić gdy dogonił mnie James. Zdyszany, zatrzymał mnie i zapytał:
-Stary co ty chcesz zrobić?!
-Jak to co? Ty sie jeszcze głupio pytasz! Chce żeby zapłacił mi za to wszystko! A ty mi w tym pomożesz! Zdaje się że też macie niewyrównane długi?
Brunet przez chwilę stał z milczeniu, po czym odpowiedział:
-Ok, jedziemy. Ale nie rób nic głupiego!
Nic nie odpowiedziałem tylko otworzyłem samochód i po chwili, gdy James także wsiadł, ruszyłem z piskiem opon. Jechałem bardzo szybko, nie interesowało mnie ograniczenie prędkości. Było już dość późno i nie mieliśmy pewności czy zastaniemy go jeszcze w swoim studio. Gdy dotarłem na miejsce, wysiadłem z samochodu i powędrowałem do budynku. Na parterze, w miejscu przypominającym recepcję, siedziała przed laptopem brunetka w okularach. Podszedłem do niej i stanowczo zapytałem:
-Zastaliśmy Jacoba?
-No niestety przykro mi ale Jacob już wyszedł.
Spojrzałem na Maslowa, pewnym wzrokiem. Chłopak przez chwilę się wahał, po czym spytał:
-A moglibyśmy dostać jego adres?
-Przykro mi, ale nie mogę udzielać takich informacji.- powiedziała zawiedzionym wzrokiem.
-To jest naprawdę ważne.- dodałem pewnie.
-Skoro to tak ważne, to przyjdą panowie jutro.
-Niech pani posłucha..- zacząłem i zrobiłem minę pokrzywdzonego.- Dziś, popołudniu miała tu wypadek moja żona, Laura. Na pewno ją pani zna. Leży teraz w ciężkim stanie, a ja chciałbym wiedzieć co się tutaj dokładnie stało. Bardzo panią proszę, to sprawa życia lub śmierci.
Brunetka przez chwilę wahała się, po czym wyrwała karteczkę z notesu, poszukała w laptopie i napisała mi jego adres. Zanim jednak podała mi świstek, rzekła:
-Proszę mu nie mówić że to ode mnie. Straciłabym pracę... A i jeszcze jedno, niech pan pozdrowi Laurę i życzy jej szybkiego powrotu do zdrowia.
-Oczywiście że mu nie powiem, może pani spać spokojnie. Przekażę Laurze, dziękuję, jest pani cudowna. Dobranoc. - rzuciłem i razem z Jamesem opuściliśmy agencję.
Wsiadłem do samochodu a Maslow głosem pełnym zarówno podziwu jak i ironii, powiedział:
-Nie no Malik, ty to nie wychodzisz z wprawy. Tak ją zbajerowałeś.
-Pff, daj spokój.- rzuciłem skromnie i ruszyłem spod budynku.
Jechałem do mieszkania tego zasranego fotografa wygarnąć mu to co o nim myślę a przy okazji nieźle przywalić. Z każdym przejechanym kilometrem moja złość i chęć odwetu za to co zrobił, wkraczała na wyższy poziom. Gdy wreszcie dotarliśmy, szybko wysiadłem z samochodu i pobiegłem do bloku. Gdy byliśmy na właściwym piętrze Maslow ostrzegł mnie po raz kolejny, abym nie robił głupot. Kiwnąłem tylko głową po czym zadzwoniłem dzwonkiem...
*James* 
Nie byłem pewien tego czy dobrze robimy. Oczywiście nadal żywiłem do Jacoba złość o to że próbował uwieść moją dziewczynę a przy okazji skrzywdził moją dobrą przyjaciółkę Laurę. Jednak bałem się że narobimy sobie przez to kłopotów. W końcu stwierdziłem że temu idiocie należy się nauczka i posłuchałem Zayna. Staliśmy właśnie przed jego mieszkaniem i czekaliśmy aż ktoś otworzy. W końcu drzwi uchyliły się i zza nich wyjrzał zaspany i zjarany Smith. Przestraszył się na nasz widok i chciał zamknąć drzwi jednak ja byłem szybszy i je przytrzymałem. Spojrzałem na niego z pogardą i ironicznie rzekłem: 
-Spokojnie, stary. Bez spiny, my tylko przyszliśmy pogadać. 
Po tych słowach Zayn wepchnął go do mieszkania i zatrzasnęliśmy za sobą drzwi. W całym mieszkaniu unosił się zapach marihuany połączony z odorem śmierdzących skarpet i spoconych rzeczy. Aż mi się chciało rzygać a jednocześnie śmiać na to co tam zobaczyłem. Panował tam ogromny syf, jedzenie i puszki po piwie były porozrzucane po podłodze. Skórzana sofa, której materiał był poprzepalany fajkami a do tego wnętrze jak u jakiegoś biedaka. 
-No, no ładnie tu masz.- rzuciłem ironicznie.- I ty idioto myślałeś że Em zwiąże się z kimś takim jak ty? Żałosny jesteś...Dobra do rzeczy...- kiwnąłem do Zayna głową a ten niemal od razu rzucił się na dredziarza. 
Odciągnąłem przyjaciela od niego. Uspokojony Zayn zapytał: 
-Dlaczego zepchnąłeś Laurę ze schodów? Jak mogłeś, ty skurwysynie?!
-To nie ja, ją zepchnąłem tylko sama upadła. Taka z niej modelka która nie potrafi chodzić! 
-Wiesz co nie ściemniaj! Każdy wie że była jedna osoba która w tamtej chwili mogła to zrobić: TY! Pytanie dlaczego? 
Ja tymczasem zacząłem rozglądać się po mieszkaniu. Oglądałem ściany, gdy w pewnym momencie mój wzrok przykuło znajome mi zdjęcie Em na ścianie. Wkurzony, sam rzuciłem się na niego. Złapałem za szmaty ,podniosłem do góry, po czym wściekły rzuciłem nim o ścinę. Jacob otrzepał się i ruszył na mnie z pięściami jednak udało mi się go jedną ręką przytrzymać. Gdy tak się rzucał, powiedziałem stanowczo: 
-Masz dać spokój Emmie! Odwalić się od niej! Ona cię nie chce, wybrała mnie pogódź się z tym!-
Gdy Smith przestał się rzucać, odepchnąłem go na ścinę. Spojrzałem na niego z pogardą, po czym powiedziałem do Zayna: 
-Malik, wrócimy tu jeszcze i wyrównamy rachunki! 
Już mieliśmy wychodzić, gdy Jacob rzekł z przekąsem: 
-Jesteście tacy pewni ze te lalunie was wybrały? Gówno prawda! Każdą z nich przeleciałem po kilka razy a one nawet nie protestowały! Mają was dość! Potrzebują prawdziwych mężczyzn a nie lalusiów! 
W tym momencie nerwy Malika nie wytrzymały. Podszedł do niego i z całej siły uderzył go w twarz. Dredziarz zatoczył się i runął na ziemię. Spojrzeliśmy na niego w pogardą i opuściliśmy mieszkanie...
-Myślisz że mówił prawde?- Spytałem gdy schodziliśmy po schodach.
-Posrało cie? One by sie nigdy z nim nie przespały! Nasze laski są jak francuskie pieski. Nie tkną byle czego! - Rzucił wkurzony Zayn. 
_________________________
Czy Jacob mówił prawdę? Laura i Em zdradziłyby chłopaków? Jakie konsekwencje grożą Jacobowi? Czy ''dredziarz'' złoży doniesienie na policję o 'pobiciu'? O tym wkrótce :)

Hejka :*
 Ja dziś krótko. Dziękuję wam za 5K wyświetleń, jesteś najlepsi :*
Wiem że ten rozdział dupy nie urywa, postaram się napisać coś lepszego dla was :*
Widzimy się w niedziele, buziakii :*