*Emma*
Od powrotu James do domu minął miesiąc. Ja także po tygodniu zostałam wypisana do domu. Lekarz oczywiście zalecił mi odpoczywać, niczym się nie denerwować i dobrze sie odżywiać. W domu niby wszystko było po staremu ale jednak było inaczej. Nie zdecydowałam jeszcze czy nadal chcę być z Jamesem. Ta decyzja była dla mnie najtrudniejszą, jaką miałam do tej pory podejmować. Nadal go kochałam jednak nie byłam pewna powrotu do niego. Bałam się że znowu zmieni swoje uczucia i zostawi mnie dla innej laski. Niby ciągle mówił mi że bardzo mnie kocha i już nigdy mnie nie zostawi ale ja nie byłam do końca pewna czy mogę wierzyć tym słowom. Jakoś nie potrafiłam odbudować tego silnego zaufania. Po wielu usilnych próbach stwierdziłam że potrzebuję po prostu czasu. Czasu aby zapomnieć i na nowo odbudować zaufanie, które było niemal całkowicie zniszczone, jednak z każdym dniem odbudowywało się na nowo.
Dziś, jak co dwa tygodnie byłam na wizycie kontrolnej u ginekologa. Z dzieckiem było dobrze, a nawet bardzo dobrze. Termin porodu miałam wyznaczony na początek lipca. To już za dwa i pół miesiące. Z jednej strony byłam podekscytowana a z drugiej lekko przestraszona i zaniepokojona. Nigdy dotąd nie opiekowałam się dziećmi, nie wiedziałam jak to się robi. Oczywiście mama Jamesa i moja obiecały mi pomoc jednak nie byłam co do niej przekonana. W końcu to będzie moje dziecko i ja mam się umieć nim zajmować. Wylegiwałam się właśnie na kanapie a Maslow siedział obok mnie, trzymając za rękę. Nasza rozmowa toczyła się normalnie jednak ja ciągle odlatywałam gdzieś myślami z których wyrwało mnie kopanie w brzuch.
-Auć.- złapałam się za brzuch.
-Co jest? Coś się dzieje?
-Tak.- uśmiechnęłam się na samą myśl o naszym dziecku.- Nasze maleństwo daje o sobie znać.
Przez chwilę patrzyłam niepewnie na Jamesa, aż w końcu zebrałam słowa, które utknęły mi w gardle i zapytałam:
-Chcesz?
James kiwnął głową i położył ręce na moim brzuchu. Gdy poczuł dość mocne kopnięcie lekko się uśmiechnął. Usiadł za mną i objął mnie nie odrywając dłoni od mojego brzucha. Uśmiechnęłam się sama do siebie i złączyłam nasze dłonie na wysokości brzucha.
-Niezły jest.- powiedział James z uznaniem.
-Albo niezła, bo to na pewno dziewczynka.- zaczęłam się z nim przedrzeźniać.
-Zobaczymy za niedługo kto ma racje.
-No to zobaczymy.- powiedziałam z uśmiechem na usta i przerwałam naszą rozmowę.
Nie podnosząc się z łóżka, obróciłam się w stronę bruneta. Spojrzałam mu w jego piękne oczy a moja twarz zaczęła przybliżać się do jego twarzy. Po chwili złączyliśmy nasze usta w delikatny pocałunku. Pierwszy raz od powrotu Jamesa do domu, całowaliśmy się. Bardzo za tym tęskniłam. Tak samo za przytulaniem w czasie snu, gorącymi chwilami w łóżku. Oderwaliśmy się od siebie i po raz kolejny głęboko popatrzyliśmy sobie w oczy.
-Kocham cię. Tęskniłam za tym.- powiedziałam szczerze.
-Ja też, kochanie. Nawet nie wiesz jak bardzo.- odpowiedział i przytulił mnie do siebie.
Siedzieliśmy tak dobrych kilka godzin, rozmawiając na przeróżne tematy, śmiejąc się i opowiadając o swoich marzeniach. Wieczorem James postanowił przygotować kolację przy świecach. Nie zdążył nawet wejść do kuchni gdyż zatrzymał go dzwonek do drzwi.
Dziś, jak co dwa tygodnie byłam na wizycie kontrolnej u ginekologa. Z dzieckiem było dobrze, a nawet bardzo dobrze. Termin porodu miałam wyznaczony na początek lipca. To już za dwa i pół miesiące. Z jednej strony byłam podekscytowana a z drugiej lekko przestraszona i zaniepokojona. Nigdy dotąd nie opiekowałam się dziećmi, nie wiedziałam jak to się robi. Oczywiście mama Jamesa i moja obiecały mi pomoc jednak nie byłam co do niej przekonana. W końcu to będzie moje dziecko i ja mam się umieć nim zajmować. Wylegiwałam się właśnie na kanapie a Maslow siedział obok mnie, trzymając za rękę. Nasza rozmowa toczyła się normalnie jednak ja ciągle odlatywałam gdzieś myślami z których wyrwało mnie kopanie w brzuch.
-Auć.- złapałam się za brzuch.
-Co jest? Coś się dzieje?
-Tak.- uśmiechnęłam się na samą myśl o naszym dziecku.- Nasze maleństwo daje o sobie znać.
Przez chwilę patrzyłam niepewnie na Jamesa, aż w końcu zebrałam słowa, które utknęły mi w gardle i zapytałam:
-Chcesz?
James kiwnął głową i położył ręce na moim brzuchu. Gdy poczuł dość mocne kopnięcie lekko się uśmiechnął. Usiadł za mną i objął mnie nie odrywając dłoni od mojego brzucha. Uśmiechnęłam się sama do siebie i złączyłam nasze dłonie na wysokości brzucha.
-Niezły jest.- powiedział James z uznaniem.
-Albo niezła, bo to na pewno dziewczynka.- zaczęłam się z nim przedrzeźniać.
-Zobaczymy za niedługo kto ma racje.
-No to zobaczymy.- powiedziałam z uśmiechem na usta i przerwałam naszą rozmowę.
Nie podnosząc się z łóżka, obróciłam się w stronę bruneta. Spojrzałam mu w jego piękne oczy a moja twarz zaczęła przybliżać się do jego twarzy. Po chwili złączyliśmy nasze usta w delikatny pocałunku. Pierwszy raz od powrotu Jamesa do domu, całowaliśmy się. Bardzo za tym tęskniłam. Tak samo za przytulaniem w czasie snu, gorącymi chwilami w łóżku. Oderwaliśmy się od siebie i po raz kolejny głęboko popatrzyliśmy sobie w oczy.
-Kocham cię. Tęskniłam za tym.- powiedziałam szczerze.
-Ja też, kochanie. Nawet nie wiesz jak bardzo.- odpowiedział i przytulił mnie do siebie.
Siedzieliśmy tak dobrych kilka godzin, rozmawiając na przeróżne tematy, śmiejąc się i opowiadając o swoich marzeniach. Wieczorem James postanowił przygotować kolację przy świecach. Nie zdążył nawet wejść do kuchni gdyż zatrzymał go dzwonek do drzwi.
*Harry*
Po tym jak James wyjawił Em całą prawdę, brunetka nie odezwała sie do mnie ani słowem. Bardzo mnie to bolało, gdyż miałem nadzieję że mimo wszystko wrócimy do siebie. Niestety tak sie nie stało. James ponownie zawrócił jej w głowie a ta ślepo podążyła za nim. Nienawidziłem go całym sobą. Gdyby mógł najchętniej zabiłbym go na oczach mojej ukochanej. Postanowiłem po raz kolejny spróbować się go pozbyć, jednak tym razem nie nie było to takie łatwe. Maslow był czujny. Nie mógł po raz kolejny zawieść Emmy.
Siedziałem właśnie w kawiarni z Helen, matką Em. Rozmyślaliśmy nad tym, jak usunąć Jamesa. Nie było to jednak takie łatwe. Każdy pomysł natychmiast lądował w koszu. W końcu postanowiliśmy pojechać do niej i z nią porozmawiać. Gdy byliśmy pod ich willą, Helen powiedziała:
-Ja zadzwonię. Mnie wpuści, ciebie nie bardzo.
Bezsłownie jej przytaknąłem i już po chwili drzwi przed nami otwarły się. W progu nie stała jednak Em, a James. Zdziwiła mnie jego obecność. Złośliwie powiedziałem na wejściu:
-Nie sądziłem że Em jest taka dobroduszna i przygarnia do domu facetów którzy nie potrafią dotrzymać jej wierności.
James tylko spiorunował mnie wzrokiem i zaprosił nas do środka. Brunetka siedziała w salonie i czytała książkę. Gdy weszliśmy odłożyła ją na szafkę i z ironią zapytała:
-A czemu zawdzięczam waszą wizytę?
-Musimy porozmawiać córeczko. I tu już nie chodzi o to z kim będziesz TY szczęśliwa, ale o dobro twojego dziecka a mojego wnuka.- powiedziała pewnie Helen i zajęła miejsce na skórzanym fotelu.
-Mhm.- mruknęła niechętnie brunetka.-To mów, tylko jakbyś mogła sie streszczać bo mamy na wieczór plany z Jamesem.
Maslow tylko złośliwie się do mnie uśmiechnął i usiadł obok Em, przytulając ją do siebie.
-Otóż, uważam że powinnaś się teraz zastanowić co będzie dobre dla twojego dziecka.
-Ja cały czas o tym myślę. A ty przyszłaś mnie po raz kolejny przekonać aby zrobiła te zasrane badania dna. Nie, nie zrobię ich. Jestem pewna że ojcem dziecka jest James!
-Ale Emma, ja cię kocham.- wtrąciłem i sięgnąłem do kieszeni.- Jesteś dla mnie najważniejsza. Ty i to dziecko nadajecie sens mojemu życiu...
-Ja nie wierze w to co słysze!- wtrącił wkurzony James.
Po chwili nie zważając na nic uklęknąłem na kolano i otworzyłem, małe czerwone pudełeczko z pierścionkiem. Wziąłem głęboki oddech i zapytałem:
-Wyjdziesz za mnie słońce?
-Nie, nie, dość tego! Macie w tej chwili wyjść, kumasz? Masz zniknąć z mojego życia. Nie chce cię już widzieć!- wykrzyczała wkurzona Em.
Wiedziałem że nic tu po mnie więc podniosłem sie i już miałem wychodzić, gdy zobaczyłem minę Jamesa. Wkurzyła mnie ona na maksa. Tak bardzo mnie wkurzyła że rzuciłem sie na niego z pięściami. Okładałem go rękoma po twarzy i wykrzykiwałem wulgaryzmy pod jego adresem. PO chwili jednak on przejął kontrolę i dość mocno uderzył mnie w twarz. Z mojego nosa leciała krew, on zaś miał rozwaloną głowę, wargę i także rozwalony nos. Skończyłoby się to dla mnie znacznie gorzej gdyby Em, nie odciągnęła tego wariata ode mnie. Stanęła pomiędzy nami i krzyknęła mi i swojej matce niemal prosto w twarz:
-Brzydzę się wami. Myślicie że nie wiem, o waszym romansie? Jesteście ohydni! Jak możesz zdradzać ojca?!- zwróciła się do Helen.- Jak możesz mu to robić?! On cię tak bardzo kocha a ty doprawiasz mu rogi i to z kim?! Z moim byłym narzeczonym! Wynoście się w tej chwili! Nienawidzę was!- wykrzyczała Em i przytuliła się do Jamesa, który opiekuńczo ją objął. Rzygać mi sie chciało na ten widok. Miałem ochotę ponownie mu przywalić jednak powstrzymałem się i wyszedłem wraz z matką Emmy.
___________________________
Czy Harry i Helen przestaną mieszać? Kto jeszcze może zniszczyć tą miłość?
Hejka :*
Tak, witam was po naprawdę ciężkim tygodniu. Ale wreszcie koniec roku, oceny wystawione, jeszcze tylko dwa tygodnie i powitamy wakacje #Ineedsummernow <3
Postaram się dodawać rozdziały częściej, minimum 2 razy w tygodniu.
#byledosrody :)
+ w zakładce bohaterowie pojawiły się dwie nowe postacie, Cassie i Zack; wprawdzie pojawią się oni dopiero za jakieś 10-12 rozdziałów, to już dziś są dla was takim jakby ''zwiastunem'' tego co wydarzy się wkrótce :), zapraszam :)
Czy Harry i Helen przestaną mieszać? Kto jeszcze może zniszczyć tą miłość?
Hejka :*
Tak, witam was po naprawdę ciężkim tygodniu. Ale wreszcie koniec roku, oceny wystawione, jeszcze tylko dwa tygodnie i powitamy wakacje #Ineedsummernow <3
Postaram się dodawać rozdziały częściej, minimum 2 razy w tygodniu.
#byledosrody :)
+ w zakładce bohaterowie pojawiły się dwie nowe postacie, Cassie i Zack; wprawdzie pojawią się oni dopiero za jakieś 10-12 rozdziałów, to już dziś są dla was takim jakby ''zwiastunem'' tego co wydarzy się wkrótce :), zapraszam :)
Ale słodko jak ten bobasek tak kopał *-* Ciekawe co to bd? Ja to chciałabym mieć syna :D
OdpowiedzUsuńAwww James i Emma znowu razem? Jak ja ich kocham <3
Ale czym byłby rozdział bez Harrego Łysej Pały i matki Emmy? No to jest taki podstawowy element, jak już miało być dobrze :)
Super i czekam na nn ;)
The Unforgiven
No i... kolejny świetny rozdział nigdy nie zawodzisz haha. Mam nadzieje że jeszcze długo będziesz prowadzić tego bloga i zaskakiwać nowymi perypetiami. Brawa za ten piękny opis kopiącego dziecka i rozwalającą furie Hazzy haha oby tak dalej kochana czekam na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńJak ja nie znosze jej matki! Jezu jaka żmija jebana! Zabić to mało! Ugh!
OdpowiedzUsuńOni się tu godzą i jest ładnie i przyjemnie a przychodzą takie dwie hieny i myślą że są fajne a nie są. Harry i Adele WYPIERDALAĆ !
A James KOCHAJ EMMĘ I JEJ NIE OPUSZCAJ ALBO JAJA WYRWĘ Z KORZENIAMI!
I to tyle. Super rozdzial i czekam na kolejny :)
Rozdział super jak zwykle :D Tylko mam pytanko: jak w końcu ma na imię matka Emmy:Helen czy Adele? Bo pojawiają się obydwa i już nie ogarniam XD
OdpowiedzUsuńWprowadziłam trochę zamieszania, gdyż sama gubię się w tych imionach. MAMA EM TO HELEN, NATOMIAST MAMA JAMESA TO ADELE. Taka małą korekta, już to poprawiam :)
Usuń