Strony

poniedziałek, 29 czerwca 2015

37. Nie żyje...(+WAŻNE INFO POD POSTEM)

*Zayn* 
Bardzo martwiłem się o Laurę. Od kilku godzin wokół jej łóżka chodzili lekarze, badali ją i podawali jakieś leki i kroplówki. Nie wiedziałem co jej się stało ale sądząc po minie lekarza który wyszedł z sali nie było dobrze. Ja mimo wszystko wierzyłem że moja ukochana i nasze dziecko wyjdą z tej sytuacji cało. Nie przeżyłbym tego gdyby któremuś z nich coś się stało. Oni byli dla mnie najważniejsi. Przysiągłem sobie, że gdy tylko dowiem się kto zrobił Laurze taką krzywdę, zemszczę się. A może sama spadła? Może to był nieszczęsliwy wypadek? Setki pytań dotyczących sytuacji sprzed kilku godzin krążyły w mojej głowie. Na dodatek nie potrafiłem znaleźć żadnej sensownej odpowiedzi. Postanowiłem przestać kombinować i poczekać aż moja ukochana sama mi wszystko opowie. Siedziałem tak pod salą i czekałem na jakąkolwiek wiadomość. Wreszcie drzwi uchyliły się i z sali wyszedł lekarz. Jego mina nie zapowiadała nic dobrego, lecz mimo to miałem nadzieję że wszystko jest w porządku. Mężczyzna w białym fartuchu, chrząknął i zaczął:
-Pana...-zerknął w kartę.- Żona... Pańska żona dość mocno potłukła się podczas tego upadku, ma złamane kilka żeber, rozcięty łuk brwiowy i... Niestety ale poroniła. Nie udało nam się uratować płodu, bardzo mi przykro.
Ta wiadomość uderzyła we mnie niczym meteoryt. W moich oczach gromadziły się potoki łez. Jak to? Moje dziecko nie żyje? To... To jest okropne, niemożliwe. Otarłem łzy i postanowiłem wejść do sali. Już od progu słyszałem cichy szloch Laury. Wiedziałem jak musi się teraz czuć. Straciliśmy to co najwspanialsze.. Straciliśmy nasze maleństwo. Usiadłem obok niej na łóżku a ona automatycznie wtuliła się we mnie. Czule ją objąłem i pocałowałem w czoło. Teraz będzie bardzo mnie potrzebować. Obydwoje będziemy się nawzajem potrzebować. Gdy otarłem płynące z moich oczu łzy, chrząknąłem i cicho powiedziałem:
-Skarbie... Laura spójrz na mnie.
Dziewczyna po kilku minutach podniosła głowę, a ja otarłem jej łzy.
-Dlaczego akurat nam się to przydarzyło?- spytała łkając.- To jest najgorsze co mogło nam się przytrafić...
-Damy rade, jakoś przetrwamy to. Jesteśmy razem i mamy siebie a to jest najważniejsze.
-Nasze dziecko było najważniejsze!
-Nie martw się, jeszcze na pewno będziemy mieć dzieci... Poradzimy sobie.- próbowałem ją uspokoić ale zdawałem sobie sprawę że nie wiem co powiedzieć.
Siedzieliśmy więc tak wtuleni w siebie, oszczędzając zbędnych słów. Każde z nas osobno w sobie przeżywało ten dramat. Ból jaki czuliśmy po stracie naszego maleństwa był nie do opisania i nie życzyłbym tego nikomu. PO chwili Laura uspokoiła się i położyła na łóżku. Złapałem ją za rękę i kciukiem gładziłem wierzch jej dłoni. W końcu zebrałem w głowie słowa i spytałem:
-Jak to się w ogóle stało? Ktoś cię zepchnął z tych schodów?
-Poczułam mocne pchnięcie i wtedy upadłam...- odpowiedziała smutno.
-Kto to mógł być?
-Wiesz... Nie jestem na 100 procent pewna, ale oprócz Jacoba, nie było tam juz nikogo...Chyba że...
-Zabije go. Koleś jest martwy!- przerwałem jej i wybiegłem z sali.

*Emma* 
Jechaliśmy do szpitala do Laury. Bardzo się o nią martwiłam. Zayn miał taki głos, jakby stało się coś naprawdę poważnego. Gdy wreszcie dotarliśmy na miejsce, szybko wysiadłam z samochodu i skierowałam się do szpitala. Byłam bardzo zdenerwowana i zmartwiona stanem przyjaciółki. W połowie parkingu dogonił mnie James, zatrzymał i powiedział: 
-Kochanie, tylko się nie denerwuj. 
-Wiem co mam robić!- krzyknęłam na niego. 
Chłopak popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Ja jednak zbagatelizowałam to i ruszyłam dalej. W recepcji otrzymaliśmy informacje o tym gdzie i w której sali leży moja przyjaciółka. Zmroziło mnie gdy usłyszałam nazwę oddziału. PATOLOGIA CIĄŻY. Miałam nadzieję że jej i dziecku nic wielkiego się nie stało i położyli ją tam tylko dla pewności i bezpieczeństwa. W połowie korytarza spotkaliśmy się ze zdenerwowanym Malikiem. Wzrok miał morderczy, mięśnie twarzy napięte i szybko kierował sie do wyjścia. Zatrzymałam go i spytałam: 
-CO z Laurą i dzieckiem? 
-Laura poroniła po tym jak ten idiota Smith zepchnął ją w agencji ze schodów a ja teraz idę go zabić!- wykrzyczał. 
-Ej, ej poczekaj! Zayn nie rób niczego głupiego.- prosiłam go. 
On jednak nic nie odpowiedział, tylko jeszcze szybszym krokiem ruszył do wyjścia. Spojrzałam na Maslowa a ten tylko rzucił: 
-Pójdę za nim.
Na pożegnanie cmoknął mnie w usta i zniknął za rogiem. Ja tymczasem skierowałam się do sali w której leżałam moja przyjaciółka. Nie wiedziałam jak mam się zachować i co jej powiedzieć. Ta wiadomość bardzo wstrząsnęła również mną. Dotarłam na miejsce, wzięłam głęboki oddech i weszłam. Na łóżku leżała moja przyjaciółka ze wzrokiem wbity w zdjęcie usg swojego dziecka. Ten widok jeszcze bardziej mną wstrząsnął. Wiedziałam że przyjaciółka jest w opłakanym stanie psychicznym. Z resztą, nie ma się co dziwić. Ja też omal nie straciłam swojego dziecka. Podeszłam do niej i mocno ją uściskałam. Ta tylko odwzajemniła gest a na jej policzkach pojawiły się kolejne potoki łez. 
-Laura... Tak mi przykro.Wiem że teraz jest ci ciężko, ale jestem pewna że jeszcze będziecie mieć dzieci... 
-Dlaczego to spotkało akurat mnie? Dlaczego moje dziecko?- łkała.
-Strata dziecko to jest najgorsza rzecz jaka może się przydarzyć przyszłej matce, ale jestem pewna że wszystko sie ułoży...- zapewniałam choć sama do końca w to nie wierzyłam. 
-Ja nigdy o tym nie zapomnę.
-Oczywiście że nie zapomnisz, będziesz pamiętać o tym maluchu każdego dnia... Obydwoje z Zaynem będziecie o nim pamiętać... 
-I każdego dnia będę się przyzwyczajać do tego bólu i poczucia straty... Zaakceptuję to może jeszcze?!- zdenerwowała się. 
-Nie, nie zaakceptujesz... Ale nauczysz się z tym żyć. Żyć z tą pustką i bólem. Jednak pamiętaj że na mnie zawsze możesz liczyć...
_________________________________________
Czy Laura będzie jeszcze szczęśliwa? Czy może liczyć na wsparcie Zayna i przyjaciół? Co w szale rozpaczy Malik zrobi Jacobowi? O tym wkrótce...

Hejka :*
 Jak tam pierwsze dni wakacji? U mnie idealnie. Zapowiadają się wakacje życia <3.
INFO: 
Otóż  w dniach 10.07-05.08 jestem w górach. Wątpie że będę tam miała internet i czas na dodawanie nowych rozdziałów. W związku z tym znalazłam idealne zastępstwo za mnie, tak abyście długo nie czekali na rozdziały. Zastąpi mnie Angelika. Zdecydowałam się na to gdyż mam do niej duże zaufanie i jest ''wkręcona'' w fabułę. Obydwie prosimy was o to, abyście wsparli Angelikę w pisaniu, czytali i komentowali napisane przez nią rozdziały. Ja jeżeli znajdę trochę czasu w Tatrach to przeczytam rozdziały od razu, a jeżeli nie to będę mocno trzymać za nią w kciuki a po powrocie nadrobię z czytaniem.

buziaki :*

sobota, 27 czerwca 2015

Wystarczyło tylko 5 dni

♥dzień pierwszy♥

*Zayn* 
   Spacerowałem właśnie po parku z Harrym. Wspólnie wymienialiśmy się naszymi wrażeniami co do minionej imprezy. Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie opowiedzieli sobie o naszych podbojach i o tym ile lasek zaliczyliśmy. Żadnemu z nas nie śpieszyło się do stałego związku i ślubnego kobierca. Nie zamierzałem rozstawać się z imprezowaniem i zmienianiem dziewczyn jak bokserek. Takie życie jak najbardziej mi odpowiadało. Usiedliśmy na pobliskiej ławce. Po chwili moją uwagę przykuła leżąca obok ławki torebka. Podniosłem ją i rzuciłem: 
-Już wiem co będę robił dziś wieczorem. 
-Haha, ty to masz szczęście.- Rzucił ze śmiechem Styles. 
-Musimy tylko dowiedzieć się gdzie księżniczka mieszka.- Odrzekłem i zaglądnąłem do torebki. 
Było w niej dosłownie wszystko. Kosmetyki, ładowarka, telefon i portfel. Znalazłem także jej dowód osobisty z którego wynikało ze mieszka w Los Angeles. 
-Ej stary, lipa.-Zasmuciłem się.-Mieszka w LA, nie ma podrywu. 
-Malik, włącz myślenie. Skoro tutaj zostawiła torebkę to znaczy że na bank jest w Londynie i jej szuka. Pokaż to.- Przyjaciel zabrał mi torebkę z ręki i rozpoczął poszukiwania.-Ej mam, tu jest karteczka z londyńskim adresem. Może akurat tam mieszka. 
-Pójdę i sprawdzę.- Odrzekłem i wolnym krokiem wróciliśmy do domu. 
 Stwierdziłem że odwiedzę właścicielkę torebki wieczorem. Jak postanowiłem tak też zrobiłem i punkt 20 stałem pod właściwym adresem. Wziąłem głęboki oddech i zadzwoniłem dzwonkiem. Usłyszałem kroki a po chwili drzwi otworzyły się i stanęła w nich przepiękna blondynka.  Była jeszcze piękniejsza niż na zdjęciu w dowodzie i paszporcie. Przez chwilę staliśmy w niezręcznej ciszy aż w końcu zebrałem słowa do kupy i zacząłem: 
-Hej, znalazłem twoją torebkę dziś w parku. W środku był ten adres i tak...
-Cześć, o matko. Dziękuję ci. Już myślałam ze jej nie odzyskam. Wejdziesz, Zayn?- Zaproponowała a do mojego mózgu nie mogło dojść skąd ona mnie zna. 
Już po chwili siedzieliśmy u niej w salonie i rozmawialiśmy. Laura była naprawdę urocza. Zupełnie inna niż te wszystkie dziewczyny, które były ze mną na jedną noc. A w dodatku była piękniejsza niż wszystkie inne razem wzięte. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy.
-Naprawdę nie wiem jak ja mam ci się odwdzięczyć.- Po raz kolejny powiedziała. 
-A ja wiem.-Odpowiedziałem z tajemniczym błyskiem w oku.- Dasz się zaprosić jutro na kolację. 
-Randka? Hmm, czemu nie przystojniaku.- Ewidentnie ze mną flirtowała. 
-Okej, no to jutro o 19 przyjadę po ciebie, pasuje ci?
-Tak, oczywiście.- Jej odpowiedź bardzo mnie ucieszyła. 
-Będę się już zbierał.-Powiedziałem podnosząc się z kanapy. 
-Tak szybko?- Spytała zawiedziona Laura. 
-No, miałem ciężki dzień.
Gdy już miałem wychodzić spojrzeliśmy sobie w oczy a nasze twarze w szybkim tempie zbliżyły się do siebie. W końcu złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Przyparłem blondynkę do ściany i pogłębiłem pocałunek. Gdy oderwaliśmy się od siebie, otworzyłem drzwi i rzuciłem: 
-Do jutra skarbie. 
-Pa Zayn. 
Laura obdarzyła mnie na pożegnanie jednym z najpiękniejszych uśmiechów, po czym zamknęła drzwi. Przez całą drogę do domu myślałem o niej. Nie mogłem jej wyrzucić z pamięci. Była dla mnie idealna. Gdy wszedłem do domu miałem ochotę wziąć prysznic i pogrążyć się w marzeniach o jutrzejszym wieczorze, jednak nie było mi dane. Do mojego domu wpadł Harry i już od progu spytał:
-I jak? Zaliczyłeś?
-Co?!- Wkurzyłem się.
-Pytam czy przespałeś się z tą niunią.
-Ta NIUNIA ma na imię Laura i nie, nie spałem z nią! Nie wszystkie laski są takie łatwe!
-Ej stary, luzuj. Spokojnie.-Uspakajał mnie.
-Żebyś ty ją widział.-Rozmarzyłem się.- Ona jest cudowna. Piękna, inteligentna, wrażliwa. Jak dla mnie idealna...
-Gadasz jak zakochany.- Trafnie zauważył Styles.
-Bo może jestem?! Co ty wiesz o miłości?!- Spytałem retorycznie i wszedłem do łazienki.
 Po chwili usłyszałem krótkie ,,nara'' i trzaśnięcie drzwiami. Oznaczało to ze niechciany gość nareszcie wyszedł a ja zostałem sam ze swoimi marzeniami....


♥dzień drugi♥

*Laura* 
  Byłam pozytywnie zaskoczona. Nie spodziewałam się że poznam tu kogoś tak wyjątkowego. Mimo iż znałam Zayna zaledwie kilka godzin to już miałam wyrobione o nim zdanie. Był miły, opiekuńczy, czarujący ale miał też trochę zadziorności w swoim charakterze. Nie powiem podobało mi się to. Nawet bardzo. A fakt że zainteresował się mną i zaprosił na randkę był wspaniały. Nie jestem pewna ale chyba się zakochałam od pierwszego wejrzenia. Do tej pory nie wierzyłam w taką miłość, ale to co teraz czuję można opisać tylko w jeden sposób. 
 Obudziłam się rano i zaczęłam przeglądać swoją szafę. Musiałam wyglądać olśniewająco. Po godzinie znalazłam wreszcie idealną sukienkę. Mała czarna, przyozdobiona brylancikami, z odkrytymi do połowy plecami. Do tego czarna wysokie szpilki i małą kopertówka. Idealnie. O 17 rozpoczęłam przygotowania. Zabrałam się za makijaż.Pomalowałam rzęsy, zrobiłam delikatne kreski na powiekach i usta podkreśliłam czerwoną szminką. Włosy delikatnie podkręciłam i byłam gotowa. Spojrzałam na zegarek. 18:50. Uff, wyrobiłam się. Zeszłam na dół i oczekiwałam przybycia Zayna. Punkt 19 mulat zjawił się pod moimi drzwiami. Byłam nim wprost oczarowana. Czarny garnitur, włosy pięknie ułożone z kwiatami w ręku. Uśmiechnął się na mój widok i powiedział: 
-Pięknie wyglądasz. 
-Dziękuję, ty również. 
Na powitanie obdarował mnie kwiatami i buziakiem w policzek. Szczerze powiedziawszy po wczorajszym pożegnaniu liczyłam na coś więcej, lecz nie chciałam się narzucać. Chłopak podał mi rękę i ruszyliśmy do wynajętej limuzyny. Byłam zaskoczona jego staraniami.  Mieliśmy zarezerwowany stolik na balkonie jednej z najdroższych restauracji w Londynie. Wszystko było idealnie przygotowane. Stolik na którym czekał na nas szampan i dwa kieliszki a obok stolik setki malutkich zapachowych świeczek. Usiedliśmy na swoich miejscach i po chwili złożyliśmy zamówienia. Podczas gdy czekaliśmy na swoje dania, Malik bezustannie wpatrywał się we mnie. Nie powiem, schlebiało mi to, jak i mnie peszyło. Po chwili kelner przyniósł nam zamówione dania. Jedzenie było przepyszne. W towarzystwie Zayna czułam się wspaniale. Po skończonym posiłku Zayn przysunął się do mnie i objął ramieniem.
-Laura, muszę ci coś wyznać... Nie wiem jak to się stało, ale ja chyba poczułem do ciebie coś... Coś więcej niż tylko zwykła przyjaźń... Naprawdę zależy mi abyśmy nadal się spotykali...- Po tych słowach moje serce zabiło szybciej. 
 Nie spodziewałam się takiego wyznania. Byłam zszokowana ale i szczęśliwa. Spojrzałam na niego i złączyłam nasze usta razem. Przy nim czułam się wspaniale. Gdy odkleiłam się od niego, odpowiedziałam: 
-Ja chyba też.
Resztę wieczoru spędziliśmy w miłej atmosferze. Rozmawialiśmy o wszystkim. Tematy nam się nie kończyły. O północy zaczęliśmy zbierać się do domu. Zayn odprowadził mnie pod drzwi i pożegnał tym razem, całusem w usta. Byłam szczęśliwa. Nie potrafiłam się z nim rozstać. Jednak po chwili weszłam do mieszkania. Byłam padnięta. Od razu powędrowałam pod prysznic. Tam rozmarzyłam się o Zaynie. Liczyłam na to że kolejne dni spędzę w jego towarzystwie. Wszystko jedno gdzie, ważne że z nim. Ja jestem serio zakochana. Gdy wyszłam spod prysznica od razu skierowałam się do sypialni. Ułożyłam się na poduszce i już miałam odpłynąć w krainę snów gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam i je otworzyłam. W drzwiach zobaczyłam Malika. Zaspana i zaskoczona, spytałam: 
-Co ty tu robisz? 
-Nie chcę spać sam.-Zrobił smutna minkę. 
-No to chodź. Podzielę się z tobą łóżkiem. Tylko żadnych numerów!- Ostrzegłam. 
-Ok, obiecuję.- Odpowiedział ściągając buty. 
Po chwili leżeliśmy już razem pod cieplutką kołdrą. Zayn przytulał się do mnie i czule głaskał po głowie. Powoli zasypiałam. 
-Dobranoc.- Powiedziałam. 
-Dobranoc Misia.- Odpowiedział Zayn. 
Po chwili moje powieki zrobiły się ciężkie i zasnęłam...


♥dzień trzeci♥

*Zayn*
  Obudziłem się rano w ramionach Laury. Nie zaszło nic między nami minionej nocy a ja i tak byłem szczęśliwy. Chyba pierwszy raz w życiu czułem coś takiego do kobiety.Nie potrafiłem opisać tego słowami. Chciałem rzucić to wszystko i być z nią do końca życia. Wiedziałem że jest tą jedyną. Czułem to całym sobą. Powędrowałem do kuchni gdzie zrobiłem sobie i Laurze śniadanie. Usmażyłem naleśniki, bo tylko to potrafiłem, nalałem soku pomarańczowego do szklanek i poszedłem z tym do sypialni. Postawiłem tacę na szafce nocnej i złożyłem delikatny pocałunek na ramieniu blondynki. Ta uśmiechnęła się przez sen i leniwie otworzyła powieki.
-Jak się spało księżniczko?
-W twoich ramionach wspaniale.- Odpowiedziała radośnie.
-Przyniosłem ci śniadanie do łóżka, a po śniadaniu porywam cię na cały dzień.-Powiedziałem zadowolony z siebie.
-Dziękuję. Jesteś kochany. A dokąd mnie zabierasz.
-Niespodzianka. A teraz smacznego Misia.- Pocałowałem ją w policzek i sam zabrałem się do jedzenia.
 Po śniadaniu ubraliśmy się i wyszliśmy z mieszkania Laury. Mieliśmy przed sobą sporo drogi. Zaplanowałem dla nas naprawdę wyjątkowy dzień. Gdy wyjechaliśmy poza Londyn na drodze zrobiło się spokojniej. Przez całą drogę mało rozmawialiśmy. Były to tylko pojedyncze zdania. Zazwyczaj po nich następowała martwa cisza, której bardzo nie lubiłem. W końcu dotarliśmy nad wyznaczone miejsce. Była to malutka zatoka, położona na wschodniej części Wielkiej Brytanii. Laura wysiadła z samochodu i wzięła głęboki oddech. Po chwili spojrzała na mnie i powiedziała:
-Pięknie tutaj. Nie wiedziałam że jesteś taki romantyczny.
-Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz.
-Uu, mam się bać?- Spytała z uśmiechem na ustach.
-Nie wiem, nie wiem.- Odpowiedziałem tajemniczo z uśmiechem na ustach.
 Dzień minął nam naprawdę wspaniale. Spacerowaliśmy po plaży i dużo rozmawialiśmy. W jej towarzystwie czułem się ta cudownie. Miałem wrażenie że czas się zatrzymał. Rozbolały nas nogi, dlatego postanowiliśmy usiąść na piasku. Rozłożyłem swoją kurtkę tak aby Laura mogła na niej usiąść. Gdy już usadowiła się wygodnie, dołączyłem do niej. Oparłem się rękoma o piasek i w tym momencie poczułem jak coś przerywa moją dłoń a na piasku dostrzegłem krew. Automatycznie zrobiło mi się słabo. Uniosłem rękę i dostrzegłem że jest cała we krwi. Rozciąłem ją na kawałku butelki. Gdy blondynka to zobaczyła zaczęła panikować:
-Jezu, Zayn, co się stało? O matko co ty zrobiłeś?!
-Przeciąłem ją na jakimś jebanym szkle.
-Chodź.- Podniosła się z mojej kurtki.- Zawiozę cię do szpitala.
-Ale do jakiego szpitala. Nie trzeba do szpitala. To jest tylko zwykłe draśnięcie...- Wymigiwałem się.
-Malik, nie dyskutuj tylko dawaj kluczyki!
-A miało być ta pięknie..- Westchnąłem sięgając do kieszeni po kluczyki.
 Już po chwili byliśmy w drodze do najbliższego szpitala. Laura miała rację. Moja ręka coraz mocnej krwawiła. Byłem przerażony, ale jednocześnie zadowolony. Widziałem zmartwienie w jej oczach. Nareszcie któraś dziewczyna martwiła się o mnie. Gdy dojechaliśmy na miejsce, szybko weszliśmy do budynku. Tam od razu zajął się mną lekarz. Obejrzał moją rękę i stwierdził:
-To nadaje się do zszycia. Zapraszam pana do gabinetu zabiegowego. Tam raz dwa się z tym uporamy.
Gdy lekarz wyszedł powiedziałem do Laury, siedzącej obok mojego łóżka:
-Chce żebyś była ze mną jak mi będą to szyli.
-Przecież się nie zgodzą, głuptasie.
-To chociaż mnie przytul.- Poprosiłem, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Blondynka przesiadła się na moje łóżko i mocno mnie objęła. Od razu poczułem się lepiej. To dodało mi odwagi, zwłaszcza iż panicznie bałem sie widoku krwi. Po chwili przyszedł lekarz i zabrał mnie do gabinetu zabiegowego. Tam starannie zszył mi moją ranę i zaprosił za dziesięć dni na ściągnięcie szwów. Gdy wyszedłem z pomieszczenia na korytarzu czekała na mnie zmartwiona Laura. Gdy mnie zobaczyłam, podbiegła, rzucając mi się w ramiona i szepnęła do ucha:
-Zaopiekuję się tobą.
Nic nie odpowiedziałem tylko chwyciłem ją za rękę i wyszliśmy ze szpitala. Wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się do mnie do domu. Otworzyłem zdrową ręką drzwi i zaprosiłem Laurę do środka. Blondynka niepewnie weszła i zlustrowała wzrokiem dość obszerny hol. Ściągnąłem kurtkę i zaprosiłem ją do środka. Weszliśmy do kuchni i spytałem:
-Zostaniesz na noc?
-No jasne. No to na co masz ochotę. Mogę zrobić coś do jedzenia, albo...
-Mam ochotę na ciebie.- Przerwałem jej.
 Objąłem ją i rozpocząłem delikatny pocałunek, trwający kilka minut. Gdy wreszcie oderwaliśmy nasze usta od siebie, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni...



 ♥dzień czwarty♥

*Laura* 
 Miniona noc była wspaniała. Nie sądziłam że Zayn jest taki dobry w łóżku. W ogóle nie sądziłam że pójdę do łóżka z facetem, którego znam zaledwie 3 dni. Mimo wszystko nie żałowałam niczego. Przy nim czułam sie tak jakoś wyjątkowo. Żaden facet tak na mnie nie działał. Teraz byłam pewna swoich uczuć. Postanowiłam że wyznam mu co dziś do niego czuję. Obudziłam się około 12. Dość późno, ale poszłam spać dopiero o 4 nad ranem. Zwlekłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki. Tam oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Nie wyglądałam dobrze. Mój makijaż był w tej chwili na moich policzkach, a moje włosy przypominały gniazdo ptaka. Nie chciało mi się nawet nic z tym zrobić. Walnęłam się do łóżka i zasnęłam. Obudził mnie Zayn, całując po ramieniu. Uśmiechnęłam się. Chciałam aby budził mnie tak do końca życia. Otworzyłam oczy i podniosłam się, podpierając na łokciach.
-Która godzina?
-!5?- Odpowiedział, a bardziej spytał i po chwili zerknął na telefon.- Tak 15.
-O matko, ale mnie boli głowa.- Jęknęłam i wtuliłam się w poduszkę.
 Zayn ułożył się obok mnie i zaczął głaskać po ramieniu. Uśmiechnęła się w poduszkę. Po chwili usłyszałam pytanie, którego się spodziewałam:
-Jak ci się podobało?
-Ale chodzi ci o wczorajszy dzień czy noc?
-I to i to.
-Było... Cudownie, wspaniale, bajecznie...- Rozmarzyłam się.
-Cieszę się.- Uśmiechnął się i cmoknął mnie w  policzek.
-A jak twoja ręka? Boli jeszcze?
-Nie, już jest lepiej.
  Pewnie przeleżelibyśmy tak cały dzień, gdyby nie przerwał nam dzwonek do drzwi. Malik podniósł się i poszedł otworzyć. Ja tymczasem zostałam w łóżku i znów wtuliłam się w poduszkę. Po chwili jednak podniosłam głowę i wstałam z łóżka, zaintrygowana rozmową Zayna z jakąś kobietą. Ubrałam jego bluzkę i zeszłam po schodach do holu. Tam zobaczyłam niską i dość plastikową blondynkę. Na mój widok oczy dziewczyny niemal wyskoczyły z oczodołów. Poirytowana moją obecnością,zwróciła się do Malika:
-Co ona tu robi?! Kto to jest?!
-To jest moja... Dziewczyna! Tak, dziewczyna. Poznaliśmy się kilka dni temu i jakoś tak między nami zaiskrzyło.
 Postanowiłam zejść im z oczu i powędrowałam do kuchni, która znajdowała się niedaleko pomieszczenia w którym ta dwójka rozmawiała. Chciałam dokładnie słyszeć o czym mówią. Nalałam sobie soku bananowego do szklanki i oparłam się o blat kuchenny. Usłyszałam dość tajemniczy fragment rozmowy:
-A ja?! Co ze mną? Zapomniałeś o umowie?!
-Ta umowa jest już nieważna. Kocham Laurę i chcę z nią być. Wynoś się stąd!- Krzyknął brunet i zatrzasnął drzwi.
 W momencie w którym powiedział tej dziewczynie że mnie kocha, moje serce przyśpieszyło. Byłam szczęśliwa, gdyż także do niego coś poczułam. Jednak po chwili pomyślałam że powiedział jej to, tylko po to aby ją odstraszyć. Miałam nadzieję że ta pierwsza opcja jest prawdziwa. Nie no, oczywiście że jest! Gdyby mnie nie kochał, nie przespał by się ze mną. Chyba. Sama już nie wiedziałam co myśleć.
-Kto to był?- Spytałam Zayn, który w tym momencie wszedł do kuchni.
-Nikt ważny... Nikt.- Odburknął.
-Po waszej rozmowie, mogłabym wywnioskować inaczej.- Rzuciłam podejrzliwie.
-Laura.- Ujął moją twarz w dłonie.- Kochanie, to nie był nikt, kim moglibyśmy się przejmować. Teraz liczymy się tylko my, ty i ja, dobrze?
 W odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową. Ucieszyłam się w tych słów. Spokojnie mogłam odetchnąć w ulgą.
-Będę lecieć.
-Czemu? Nie zostawiaj mnie.
-Muszę się przebrać w czyste rzeczy. Poza tym mam mieć dziś gości.- Skłamałam.
-A wpadniesz jutro?- Spytał z nadzieją w głosie.
-Postaram się.- Odrzekłam wymijająco.
 Gdy wyszłam z jego willi, zalały mnie wyrzuty sumienia. Dlaczego nie powiedziałam mu prawdy? Mogłam to zrobić. Na pewno by mnie zrozumiał... Chyba. Tab bardzo bolało mnie to że muszę go opuścić. Najgorsze jednak było to że zakochałam się w nim na zabój.

♥dzień piąty♥

*Zayn* 
 Obudziłem się rano i czułem pustkę w łóżku. Jakoś tak przyzwyczaiłem się do obecności obok mnie Laury. Postanowiłem dziś szczerze wyznać jej co czuję. Wprawdzie wczoraj powiedziałem Mirindzie, mojej byłej, że blondynka jest moją dziewczyną, jednak sam nie byłem tego taki pewny. Miałem nadzieję że zgodzi się być ze mną. Na pewno się zgodzi, przecież spaliśmy razem, byliśmy na randce, całowaliśmy się. Ona musiała coś do mnie czuć! Inaczej nie byłoby tego wszystkiego. Ciężko wstałem z łóżka. Dochodziła 12 a ja nadal chodziłem półnagi po domu. Ostatnio razem z zespołem nie mieliśmy zbytnio nic do roboty, toteż spędzałem niemal całe dni na nudzeniu się. Powędrowałem do łazienki i wziąłem orzeźwiający prysznic. Na dworze było dość ciepło, jak na Londyn. Postanowiłem spędzić ten dzień, również w towarzystwie mojej ukochanej. Jednak wcześniej musiałem wymyślić, co możemy robić. Nasypałem sobie płatków do miski, zaraz po  opuszczeniu łazienki i zacząłem intensywnie myśleć. Może zabiorę ją na zakupy? Na pewno się ucieszy, a przy okazji będę mógł się na nią napatrzeć. Ona była taka piękna... Najpiękniejsza dziewczyna jaką w życiu spotkałem. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Podreptałem otworzyć i gdy w drzwiach zobaczyłem mojego aniołka, mój promienny uśmiech powiększył się. Rzuciłem się jej na szyję i namiętnie pocałowałem. Laura jednak stała niewzruszona z kamienną miną. Przeraziła mnie ona trochę, dlatego zareagowałem: 
-Ej skarbie, rozchmurz się. Coś się stało? 
-Zayn musimy poważnie porozmawiać.- Odrzekła a mnie przeszły ciarki. 
-No dobrze, wejdź.- Zaprosiłem ją do środka. 
-No bo, ja  nie powiedziałam ci prawdy. Przyszłam właśnie się pożegnać. Za dwie godziny wracam do Los Angeles, gdzie mam załatwiony kontrakt z jedną z agencji promujących młode modelki. Przepraszam to nie miało tak być...- Zapłakała.
Widok płaczącej Laury totalnie mnie dowalił. Czułem że teraz ja muszę wyznać jej prawdę. Wziąłem głęboki oddech  i wyznałem:
-Ta dziewczyna która tutaj wczoraj była to Mirinda, można powiedzieć że moja była dziewczyna. Podpisałem taki kontrakt, na mocy którego staliśmy się niby parą. Ona stawała się sławna, a ja zarabiałem miliardy. To był czysty biznes. Do momentu aż poznałem ciebie. Po tym jak wyszedłem od ciebie pierwszego dnia, chciałem to wszystko zakończyć. Zerwałem kontrakt, a ona wtedy mi wyznała że naprawdę mnie kocha. Tylko że dla mnie już wtedy liczyłaś się tylko ty. Kocham cię, Laura. Kocham i nigdy nie przestanę. Jesteś miłością mojego życia.
-Ale jak tak mogłeś po prostu sprzedawać swoje udawane uczucia? Odwalać taką szopkę przed milionami ludzi? Wmawiać każdemu że ją kochasz?- Zapytała zdruzgotana.
-Wiem.- Podsunąłem się do niej i ją przytuliłem.- To była najgłupsza rzecz jaką w życiu zrobiłem. Ale teraz liczysz się tylko ty. Kochanie, jesteś najważniejsza. Wyjadę za tobą nawet na drugi koniec świata. Zmieniłaś moje życie.
-Naprawdę ze mną wyjedziesz?
-Oczywiście. Kocham cię Misia.
-Kocham cię Zayn. Także jesteś dla mnie najważniejszy. Chcę z tobą być do końca życia.

________________
Tutaj specjalny dedyk dla Angeliki, która wspierała  pisaniu tego i niecierpliwie czekała ♥ dziękuję :* 

Oczywiście dziękuję każdemu, kto skomentuje i przeczyta to opowiadanie. I dziś wyjątkowo, odpowiem na każdy komentarz pod tym postem. 

poniedziałek, 22 czerwca 2015

36. Taka sytuacja...

*Laura* 
Wszystko układało się wspaniale. Byłam w czwartym miesiącu ciąży, miałam przy sobie wspaniałego męża i cudownie zapowiadającą się przyszłość. Już nie mogłam się doczekać, gdy na świecie pojawi się nasze dziecko. Będzie to jeden z najwspanialszych dni w naszym życiu. Zayn także ciągle chodził podekscytowany. Mówił jak to będzie super i jaką genialną będziemy rodziną. Oczywiście nie zabrakło nadopiekuńczości z jego strony. Zachowywał się trochę jak James kiedy Emma była na początku ciąży. Ciągle koło mnie skakał, martwił się i pouczał. Chyba z milion razy usłyszałam że mam się zdrowo odżywiać i nie denerwować. Udało mu się także przekonać mnie abym zrezygnowała z pracy na czas ciąży. Sama miałam zamiar to zrobić jednak on twierdził że jemu udało się mnie przekonać. 
 Jak postanowiłam, tak też zrobiłam i tego dnia wybrałam się na rozmowę z Jacobem. Podobno został kimś ważnym w tej agencji i z wszystkim sprawami miałam kierować się do niego. Wiedziałam że ta rozmowa będzie dość trudna z uwagi na porywczy i nieustępliwy charakter fotografa. Postanowiłam jednak zaryzykować i otworzyłam drzwi do budynku. Na dworze panowała nieprzyjemna pogoda. Było  pochmurno i wiał wiatr, który jakby nadawał klimat całej tej rozmowie. Podeszłam do odpowiednich drzwi, wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Po chwili usłyszałam ,,proszę'' i weszłam do pomieszczenia. W studiu jak zwykle panował nieład. Porozrzucane notatki, zdjęcia nie nadawały temu miejscu artystycznego obrazu. Jacob jak zwykle uśmiechnął się na mój widok i powiedział lekko sarkastycznie: 
-Miło że raczyłaś powrócić do pracy. Przebieraj się, zaczynamy sesje. 
-No ja właśnie w tej sprawie...- zawahałam się.- Będziemy musieli przerwać współprace. 
-Co? Teraz? Nie no wzięłaś dwa miesiące urlopu żeby wyprawić sobie bajkowy ślub z tym nędznym piosenkarzem a teraz chcesz jeszcze urlopu? Nie zdążyliście się nacieszyć sobą?!- fotograf lekko się poddenerwował. 
-Nie, to nie o to chodzi...-wzięłam głęboki oddech.- Jestem w ciąży. 
-Kurwa mać... Następna? My tu mamy laski do skończenia fotografowanie tej kolekcji a wy sobie teraz dzieci zrobiłyście. Najpierw Emma a teraz ty! Czy ja mam zwariować?!- zaczął się rzucać. 
Siedziałam w milczeniu i przyglądałam się jego frustracji. Jednak to była prawda że artyści są podatni na stres. Odpalił papierosa a ja powiedziałam: 
-Wiesz co ja teraz wyjdę i wrócę jutro, z uwagi na to ze nie mogę przebywać w środowisku osób palących a i tak nasza rozmowa prowadzi donikąd. 
Już miałam podnosić się z krzesła i wychodzić gdy usłyszałam władcze: 
-Wracasz do pracy! 
-Jacob, ja ci to już tłumaczyłam! Nie, nie wrócę!- poddenerwowałam się. 
Zdenerwowany mężczyzna podszedł do mnie i mocno ścisnął moją twarz. Jego wzrok był przenikający. Próbowałam uwolnić się z jego uścisku jednak było to bardzo ciężkie. 
-Wracasz do pracy!- krzyknął dobitnie. 
W tym momencie wyrwałam mu się i wybiegłam na korytarz. Gdy wyszłam w pomieszczenia oparłam się o ścinę i myślałam. Mogłam spokojnie tam posiedzieć gdyż w budynku nie było nikogo oprócz Jacoba i ochroniarza stojącego przy wejściu. Po chwili poderwałam się i ruszyłam w stronę schodów. Nagle poczułam mocno pchnięcie. Upadłam na schody i zaczęłam z nich spadać, uderzając o każdy z nich. Gdy znalazłam się na dole, poczułam ostry ból brzucha i głowy. Otarłam dłonią czoło a na ręce zobaczyłam krew. W tym momencie zrobiło mi się słabo i straciłam przytomność.
*Emma* 
Właśnie wróciłam ze szkoły rodzenia. Po wylegiwaniu się tam w basenie i ćwiczeniach na piłce byłam zrelaksowana. Czułam że do szczęścia potrzebuję tylko ciepłego kocyka i jakiejś dobrej komedii. Weszłam do domu i przywitała mnie cisza. No tak, przecież James pracuje dziś dłużej na planie. Z jednej strony byłam zła bo nie mógł pójść na te głupie ćwiczenia ze mną choć z drugiej wiedziałam że robi to wszystko dla nas i byłam mu bardzo wdzięczna. Ściągnęłam buty i powędrowałam do kuchni. Nalałam sobie soku pomarańczowego, wzięłam laptopa i poszłam nad basen gdyż tam myślało mi się najlepiej. Usiadłam i zaczęłam przeszukiwać internetowe sklepy z rzeczami dla dzieci. Ostatnio miałam na tym punkcie totalny szał. Uwielbiałam robić zakupy a fakt że robiłam je dla naszego dziecka, stawało się to jeszcze przyjemniejsze. W zasadzie od początku mojego błogosławionego stanu, wraz z Jamesem wydaliśmy na nasze dziecko około 50 tysięcy dolarów. Remont pokoju, najlepsze ubranka, zabawki... Nazbierało się ale nie żałowałam. W momencie gdy kupowałam śpioszki w króliczki usłyszałam trzask drzwi. Zamknęłam laptopa i ruszyłam w stronę wydobywającego się hałasu. Nie zauważyłam nic więc szłam tak a po chwili ktoś zakrył mi oczy rękoma. Gdybym nie poczuła charakterystycznych perfum mogłabym się przerazić. PO chwili z rozbawieniem powiedziałam: 
-James, przecież ja tylko z tobą tu mieszkam. 
Chłopak obrócił mnie w swoją stronę i dał mi soczystego buziaka w usta. Gdy oderwaliśmy się od siebie spytał: 
-Jak było w szkole rodzenia? 
-Nawet spoko. Dawno się tak nie zrelaksowałam. Następnym razem idziesz ze mną. 
-Obiecuję.- odpowiedział i ruszył do kuchni. 
Ja natomiast skierowałam się do pokoju naszego maleństwa, który znajdował się tuż obok naszej sypialni. Weszłam do niebieskiego pomieszczenia i dopiero wtedy przypomniałam sobie o nierozpakowanych zamówieniach i prezentach. Westchnęłam lekko zadowolona i usiadłam na dywanie. Otworzyłam pierwszą paczkę i zaczęłam przeglądać ubranka. Po chwili dołączył do mnie zadowolony James. Usiadł obok mnie i z uśmiechem przyglądał się wszystkim tym rzeczom. Ułożył się na dywanie a głowę położył na moich kolanach. 
-Nie mogę się już doczekać.- powiedział po dłuższej chwili milczenia. 
-Ja też.-uśmiechnęłam się i poczułam kopnięcie.- I chyba nie tylko my. 
Brunet ułożył dłonie na moim brzuchu i z każdym kopnięciem jego uśmiech powiększał się. 
-Będzie piłkarz. Jestem tego pewien.
-W zasadzie też przeczuwam że będzie chłopiec. Poza tym większość ubranek mamy dla chłopca, dzięki przeczuciu dziewczyn.- rzuciłam. 
-Mam wrażenie że ty coś wiesz.- powiedział podejrzliwie. 
Ułożyłam się obok niego na dywanie i zaśmiałam się. 
-Ej, wiesz że to będzie chłopiec! Em umawialiśmy się!- udawał zdenerwowanego. 
-Ale ja nic nie wiem, skarbie. Nie okłamałabym cię.
Leżeliśmy tak w ciszy którą przerwał dzwoniący telefon. Sięgnęłam do kieszeni i na wyświetlaczu zobaczyłam numer Zayna. Odebrałam a z każdym jego słowem czułam coraz większy niepokój i przerażenie. Po chwili zdołałam z siebie wydusić tylko: 
-Ale jak to się stało? 
__________________________________________
Taki pół drastyczny, pół słodki rozdział. Jak myślicie, co stało się Laurze po upadku? Czy ona i jej dziecko z tego wyjdą? Czy to Jacob zepchnął dziewczynę ze schodów? O tym wkrótce.
Hejos :*
 Mam złe wiadomości, prawdopodobnie opowiadanie ,,Wystarczyło tylko 5 dni'' nie zostanie opublikowane w czasie. Jest to tym razem spowodowane brakiem pomysłu na napisanie tego, wiem co pisać, mam już to jakoś w głowie ogarnięte ale nie potrafię tego ''ubrać'' w słowa, tak żeby było dobre. To nie jest stuprocentowa informacja, gdyż taką stuprocentową otrzymacie w środę. I'm so sorry :( 
+tak wiem tytuł powala hahahah XD
lecę #byledosrody , buziaki misie :*

piątek, 19 czerwca 2015

35.Dla jej dobra...

*Emma* 
Nasi rodzice po raz kolejny postanowili nas odwiedzić. Tym razem jednak ta wizyta nie zapowiadała się dobrze. Wszyscy dowiedzieli się bowiem o zdradzie James i teraz będą przeprowadzać swoje prywatne śledztwo. Będą chcieli wiedzieć czy to że Maslow u mnie mieszka nie jest tylko ''przykrywką'', czy nadal mnie kocha i tak dalej. Oczywiście z Jamesem nadal bardzo się kochaliśmy jednak rodzice niezbyt chcieli w to uwierzyć więc postanowili przekonać się na własne oczy. Aby udowodnić im to i jak najszybciej się ich pozbyć nie oszczędzaliśmy sobie z Jamesem czułych gestów i pocałunków. Pierwszego dnia ich pobytu, już przy stole była drętwa atmosfera. Nikt się nie odzywał, każdy ograniczał wypowiedzi, jeśli już musiał cokolwiek powiedzieć a nasi rodzice nienawistnym wzrokiem patrzyli na mojego ukochanego. Aby dodać Jamesowi otuchy znalazłam pod stołem jego rękę i mocno ją uścisnęłam. Brunet tylko spojrzał na mnie z uśmiechem po czym wrócił do jedzenia. Gdy wreszcie mogliśmy odejść od stołu, odetchnęliśmy z ulgą. Było już dość późno więc od razu skierowałam się do sypialni. Niestety James poszedł do pokoju gościnnego w którym spał. Było to dla mnie dość dziwne że nie chciał spać ze mną. Tłumaczył mi to tym iż nie chce przez sen przez przypadek kopnąć mnie w brzuch i tym podobne ale ja w to nie wierzyłam. Bał się tego że go odtrącę, choć między nami układało sie jak najlepiej. Niewiele myśląc pociągnęłam Maslowa za rękę i znaleźliśmy się w mojej sypialni. 
-Dziś śpisz ze mną ok? I nie tłumacz się tym że możesz zrobić mi coś przez sen! Nic mi się nie stanie. 
-Ale...- zaczął.
-Nie ma żadnego ale.- przerwałam mu.- Nie zachowujmy się jak dzieci. Wróćmy do tego co było przed tym naszym rozstaniem. 
Przez chwilę milczeliśmy po czym James odpowiedział: 
-Skoro chcesz. To ja idę wziąć prysznic i zaraz wracam.- powiedział i po tych słowach wyszedł. 
Ja także postanowiłam się odświeżyć. Sięgnęłam po bluzkę i czystą bieliznę do szuflady a następnie weszłam pod prysznic. Gdy tylko woda zetknęła się w moim ciałem, rozpoczęłam, jak zawsze pod prysznicem, intensywne rozmyślanie. W głębi duszy ucieszyłam się że wszystko między nami wróciło do normy choć wiedziałam że jutro czeka Jamesa ciężki dzień i przeprawa z rodzicami. Zapewne będzie musiał im się wytłumaczyć z tego dlaczego mnie zdradził, z kim i czy nadal mnie tak bardzo kocha. Nie miałam zamiaru zostawić go samego w tak trudnych chwilach i zapewnić rodziców o naszej miłości. Po chwili wyszłam spod prysznica, wysuszyłam się, ubrałam i podreptałam do sypialni. Gdy weszłam zobaczyłam leżącego pod kołdrą Jamesa. Odchyliłam kołdrę i wskoczyłam do łóżka, wpadając prosto w jego ramiona. Przytulił mnie mocno i powiedział: 
-Bardzo was kocham, najbardziej na świecie. Dobranoc. 
Nic nie odpowiedziałam tylko zbliżyłam moją twarz do jego, a następnie delikatnie cmoknęłam go w usta. Ułożyłam się z jego ramionach, tak aby było mi wygodnie a następnie wyszeptałam ciche 'dobranoc' i odpłynęłam w sen. 
Następnego dnia leżeliśmy z Jamesem przed telewizorem, oglądając jakąś amerykańską komedię. Mimo iż film był ciekawy, to ja myślami byłam daleko stąd. Myślałam o tym jak minie nam tydzień w towarzystwie naszych rodziców. Po chwili do salonu wszedł tata Jamesa. Obróciłam twarz w jego stronę i odwzajemniłam uśmiech. Mark usiadł na skórzanym fotelu i przez chwilę wpatrywał się w okno, jakby zastanawiał się jak zacząć, po czym w końcu powiedział: 
-James, synu możemy cię prosić do ogrodu. Chcielibyśmy porozmawiać z tobą na osobności. 
Po tych słowach zamarłam. Wiedziałam że ta chwila nadejdzie ale nie sądziłam że tak szybko. Dyskretnie uścisnęłam rękę Jamesa, aby dodać mu otuchy. On zaś wstał i powędrował za swoim ojcem do ogrodu.
*James* 
Że też w takiej chwili musieli nam przeszkodzić. Poszedłem za ojcem do ogrodu i już wiedziałem czego mogę się spodziewać. Przy stole w ogrodzie, siedzieli rodzice Em i moi. Zacząłem się denerwować. Odsunąłem jedno z krzeseł od stołu i usiadłem na nim. Rzuciłem przerażonym wzrokiem po ich wszystkich. Czułem się jak skazaniec który zaraz ma zawisnąć na szubienicy. I czułem że tak będzie. Przecież oni spalą mnie na stosie za to co zrobiłem Em. A ja przez ten cały czas tak bardzo ją kochałem. Przełknąłem głośno ślinę i spytałem: 
-Oo czym czym chcecie pogadać? 
-O tej zdradzie która miała miejsce niedawno.- zaczął mój ojciec.- Powiedz mi synu, jak mogłeś zrobić coś takiego? Nie tak cię z matka wychowaliśmy. 
-Ja... Ja zdaję sobie sprawę że postąpiłem okropnie ale jestem tylko człowiekiem. Każdy z nas popełnia błędy a Emma jest tak wspaniała...
-Emma jest naiwna mój drogi.- przerwała mi jej matka.- Myśli ze ty się zmienisz! Ty jesteś okropny! Kto będzie ojcem mojego wnuka?! Jakiś idiota który ją zdradza!
W tym momencie z domu wybiegła wkurzona do granic możliwości Em. 
-Jak tak możesz mamo?!- krzyczała.- Dlaczego wy ciągle się między nas mieszacie? James postąpił źle, zrozumiał swój błąd, a ja go kocham i wybaczyłam mu to! Ale wy nie kumacie tego! Wy nie wiecie co to jest prawdziwa miłość!
- Prawdziwa miłość to była między tobą a Harrym, w zasadzie nadal jest...
-Nadal jest ale między tobą a Stylesem. No co? Myślałaś że się nie wyda. Tak tato, twoja idealna żona cię zdradza!- wykrzyczała po czym pobiegła do domu ze łzami w oczach. 
Spojrzałem z pogardą na jej matkę i pobiegłem za ukochaną. Byłem kilka kroków od niej, kiedy moje kochana złapała się za brzuch i krzyknęła z bólu. Szybko podbiegłem do niej i przerażony spytałem: 
-Kochanie nic ci nie jest?!
Emma nic nie odpowiedziała tylko trzymała się za brzuch. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Ułożyłem ją ostrożnie na łóżku i głaskałem po brzuchu. Po pewnym czasie ból ustąpił a moja ukochana otarła łzy z twarzy. 
-Nie chcesz jechać do szpitala?- spytałem troskliwie. 
-Nie, nie potrzeba. Nic mi nie jest. Jakbyś mógł przynieść mi coś do picia...
-Już idę słońce.- przerwałem jej i pocałowałem ją w brzuszek. 
Następnie zszedłem na dół do kuchni w której znajdowali się nasi rodzice. ''Troskliwa'' matka Em od razu zaczęła wypytywać: 
-Nic jej nie jest? Wszystko w porządku? Może do szpitala trzeba pojechać, no nie wiem jakieś usg, prześwietlenie zrobić czy coś w tym stylu.- zaczęła nawijać. 
Ja spokojnie wziąłem sok oraz szklankę i już miałem wychodzić gdy powiedziałem: 
-Ja ją naprawdę kocham i zrobię dla niej wszystko. Mam nadzieję że wam to udowodniłem. A teraz jakbyście mogli wyjechać bo nie chce żeby Em się denerwowała. To dla jej dobra a wszyscy przecież chcemy aby urodziła zdrowe dziecko, prawda? 
________________________________________
Rodzice wyjadą i dadzą im spokój? CO dalej z małżeństwem rodziców Em? O tym wkrótce...
Mam nadzieje że czekacie na ,,Wystarczyło tylko 5 dni'' gdyż właśnie zaczynam to pisać. Jest to długi i wymagające opowiadanie, które pochłania mój czas, jednak nie brakuje mi weny na nie :) 
#niewiemcopisac :'(
dobra, spadam bajo ;*

wtorek, 16 czerwca 2015

34. Pluszowy królik

*Laura* 
Nareszcie po cudownym miesiącu w Paryżu wróciliśmy do domu. Miesiąc miodowy był wspaniały jednak stęskniłam się z LA, no i za moją przyjaciółką, Alexą. Byłyśmy umówione dziś popołudniu na zakupy i kawę. Bardzo się cieszyłam że spotkamy się sam na sam i pogadamy. Nie umawiałyśmy się z Em, ponieważ po zakupach postanowiłyśmy wpaść do niej i zorganizować takie małą babską imprezę. Z uwagi na to że obydwie jesteśmy w ciąży, będzie to raczej baby shower. Zaraz po powrocie do mieszkania, rzuciłam walizki, pożegnałam sie z Zaynem i wyszłam. Majowy dzień idealnie sprzyjał wypadom na zakupy. Dotarłam pod galerię, gdzie czekałam na mnie Alexa. Uściskała mnie na powitanie i zapytała: 
-Jak tam w raju, kochana? 
-No w raju, jak to a raju. Rajsko!- zaśmiałam się.- A co u ciebie? 
-Szkoda gadać...- posmutniała Lex.- Ale teraz nie zamartwiajmy się tym. Idziemy na zakupy. 
Ruszyłyśmy do galerii. Postanowiłam nie zostawiać tak tego tematu i jeszcze z nią pogadać. Cały czas gnębiło mnie to, co mogło sie przydarzyć mojej przyjaciółce. Pokłóciła się z Carlosem? Nie, to niemożliwe. Przecież oni są tacy szczęśliwi. Choć z drugiej strony nawet w najlepszych związkach zdarzają się kryzysy. Na razie odsunęłam te pochmurne myśli na bok i weszłyśmy do pierwszego sklepu. Chodziłyśmy głównie do sklepów z dziecięcymi ubrankami gdyż chciałyśmy zrobić Em miłą niespodziankę. Od dawna nie układało jej się w życiu choć z tego co mi mówiła z Jamesem wrócili do siebie. Miałam nadzieję że ten dupek nie nawali po raz kolejny. Po obejściu wszystkich sklepów i nakupieniu miliona ubranek, maskotek i tym podobnych wyszłyśmy na zewnątrz. 
-Laura, ale my nie wiemy czy to będzie chłopak czy dziewczynka a tyle tego kupiłyśmy.- powiedziała Alexa. 
-Daj spokój, na bank będzie chłopczyk.- zaśmiałyśmy się. 
-Miejmy nadzieję.- odpowiedziała i ruszyłyśmy do willi naszej przyjaciółki. 
Gdy już byłyśmy pod domem, nie musiałyśmy długo czekać. Drzwi otworzył nam zaspany James. Popatrzyłyśmy na niego z Lex, aż w końcu rzuciłam: 
-Widzę że u was po staremu skoro do 15 spędzacie czas w łóżku.
-Hej, no na szczęście po staremu.- zaśmiał się.- Wchodźcie, miło was widzieć.
-Ciebie też, dupku.- powiedziała Alexa i klepnęła go w plecy.- Gdzie Emma? 
-W sypialni... Ej a za co to dupku?- spytał z udawaną złością. 
-Ty wiesz za co.- rzuciłam i poszłyśmy na górę. 
Zastałyśmy brunetkę w sypialni, siedzącą na łóżku i pogrążoną w lekturze. Zapukałam delikatnie w drzwi a ona wtedy oderwała się. Podeszła i mocno nas uściskała. Przeniosłyśmy się do salonu i zaczęłyśmy oglądać ubranka dla malucha, a ja opowiadałam o moim miesiącu miodowym. 
-No to super, że wam się tak udało.- uśmiechnęła sie Em.- Śliczne są te ubranka, takie słodziutkie. Tylko skąd taka pewność że to będzie chłopiec? 
-To wiadomo że będzie chłopak. Ja od początku to wiedziałem.- wtrącił Maslow, wychylając się przez drzwi.-Skarbie, ja lecę na miasto, umówiłem się z kumplami. Nie wrócę późno pa.- na pożegnanie podszedł i namiętnie pocałował Em. 
Popatrzyłyśmy z Alexą na siebie porozumiewawczo. W tym momencie blondynka posmutniała. Przypomniała mi się wtedy jej dość dziwna odpowiedź sprzed kilku godzin i gdy James wyszedł, zapytałam: 
-Alexa co się dzieje? Jakaś taka smutna jesteś. 
-No właśnie.-przytaknęła Em.- Opowiadaj o co chodzi.
-Ja z Carlosem... Oddaliliśmy się od siebie.- posmutniała jeszcze bardziej.- I jak kilka miesięcy temu było idealnie tak... Tak teraz jest do dupy! Non stop sie kłócimy, nie rozmawiamy już normalnie...- zapłakała. 
-Podejrzewasz coś?- spytała niepewnie Em. 
-Tak..- zapłakała.- Wydaje mi się  że Carlos kogoś ma... 
*James* 
Byłem niezmiernie szczęśliwy. Z Emmą wróciliśmy do siebie. Nasze relację są jak dawniej. Znów jesteśmy najszczęśliwsi na świecie i z niecierpliwością oczekujemy narodzin naszego maleństwa. Ten dzień będzie jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu. Będę mógł przytulić moje własne dziecko. Czułem się wspaniale. Mam przy sobie dwie najwspanialsze osoby na świecie. Em także była szczęśliwa. Oboje przestaliśmy utrzymywać kontakt z jej matką. Nie chcieliśmy kolejnego zamieszania w życiu. Ona ciągle wszystko komplikowała i nawet nie starała się ukryć jak bardzo mnie nienawidzi. 
Właśnie wolnym krokiem podążałem do pubu. Byłem tam umówiony z Zaynem. Od pewnego czasu zaprzyjaźniliśmy się. Nie spodziewałem się że taki równy z niego gość. Wszedłem do budynku a Malik już na mnie czekał i gdy tylko mnie zobaczył, powiedział: 
-Maslow, pięć minut spóźnienia. 
-Miło cię widzieć, stary- odpowiedziałem.- Sorry, ale laski mnie zatrzymały, urządziły sobie baby shower u mnie na chacie.
-Wyobrażam sobie.- powiedział.- Gdzie jest Carlos? 
-Dobre pytanie, dzwoniłem do niego to wymigał się jakimiś ważnymi sprawami a potem w ogóle nie odebrał.
-Jakiś dziwny ostatnio jest.- trafnie zauważył Zayn. 
Pokiwałem twierdząco głową i zmieniliśmy temat. Wypiliśmy po jednym piwie, co było dość dziwne bo zwykle nie znaliśmy umiaru. Po godzinie skończyły nam się tematy, więc spytałem: 
-Idziemy zobaczyć co robią nasze księżniczki? 
-Dobry pomysł.- zgodził się Malik. 
Zapłaciliśmy i wyszliśmy z lokalu. Wolnym krokiem szliśmy do domu. Podczas drogi Zayn opowiadał o swoim miesiącu miodowym. Wypadł im całkiem nieźle. Troche mu zazdrościłem że ma ten najpiękniejszy a zarazem najbardziej stresujący dzień za sobą. Mnie z Em to dopiero czeka i nie ukrywam że denerwuję się. Dotąd żadna dziewczyna nie przytrzymała mnie na długo a teraz nagle mam być mężem. To było dziwne a zarazem kochane. Nawet nie zauważyłem, jak minęła nam droga do domu. Weszliśmy i już od progu słyszałem śmiechy i piski. Gdy weszliśmy do salonu okazało się że dziewczyny przeglądają resztę ubranek. 
-A gdzie macie Alexę?- spytałem i usiadłem obok Em. 
-Wyszła, jakaś taka dziwna była. A Carlos był z wami?- spytała brunetka. 
-No właśnie nie.- powiedział Zayn i wziął do ręki maskotkę królika którą we mnie rzucił. 
Oczywiście nie pozostałem mu dłużny i tak maskotka, która miała stać się własnością mojego dziecka, była amunicją w naszych rękach. Dziewczyny jakby w ogóle nie zwracały na nas uwagi. Cały czas rozmawiały i śmiały się. Po chwili także dosiedliśmy się do nich. 
_____________________________________
Co się dzieje z Carlosem i Alexą? Czy blondynka słusznie podejrzewam Carlosa o zdradę? Jak pluszowy królik ucierpiał w bitwie Jamesa i Zayna? O tym w kolejnym rozdziale :)
Heja :)
Macie dziś taki rozdział- niespodziankę, gdyż obiecałam że rozdziały będą pojawiały się częściej :)
Mam dla  was niespodziankę. Stwierdziłam że napiszę opowiadanie jednoczęściowe pt. ,,Wystarczyło tylko 5 dni''. Będzie ono o tym jak poznała się Laura z Zaynem, bo myślę że to was najbardziej intryguje i ciekawi. Pojawi się ono 26 czerwca :) i będzie takim ''oderwaniem'' od fabuły. Napiszcie co sądzicie o pomyśle w komach :)
buziaki i #byledopiatku <3 ;*

sobota, 13 czerwca 2015

33. Znowu oni

*Emma* 
Od powrotu James do domu minął miesiąc. Ja także po tygodniu zostałam wypisana do domu. Lekarz oczywiście zalecił mi odpoczywać, niczym się nie denerwować i dobrze sie odżywiać. W domu niby wszystko było po staremu ale jednak było inaczej. Nie zdecydowałam jeszcze czy nadal chcę być z Jamesem. Ta decyzja była dla mnie najtrudniejszą, jaką miałam do tej pory podejmować. Nadal go kochałam jednak nie byłam pewna powrotu do niego. Bałam się że znowu zmieni swoje uczucia i zostawi mnie dla innej laski. Niby ciągle mówił mi że bardzo mnie kocha i już nigdy mnie nie zostawi ale ja nie byłam do końca pewna czy mogę wierzyć tym słowom. Jakoś nie potrafiłam odbudować tego silnego zaufania. Po wielu usilnych próbach stwierdziłam że potrzebuję po prostu czasu. Czasu aby zapomnieć i na nowo odbudować zaufanie, które było niemal całkowicie zniszczone, jednak z każdym dniem odbudowywało się na nowo.
Dziś, jak co dwa tygodnie byłam na wizycie kontrolnej u ginekologa. Z dzieckiem było dobrze, a nawet bardzo dobrze. Termin porodu miałam wyznaczony na początek lipca. To już za dwa i pół miesiące. Z jednej strony byłam podekscytowana a z drugiej lekko przestraszona i zaniepokojona. Nigdy dotąd nie opiekowałam się dziećmi, nie wiedziałam jak to się robi. Oczywiście mama Jamesa i moja obiecały mi pomoc jednak nie byłam co do niej przekonana. W końcu to będzie moje dziecko i ja mam się umieć nim zajmować. Wylegiwałam się właśnie na kanapie a Maslow siedział obok mnie, trzymając za rękę. Nasza rozmowa toczyła się normalnie jednak ja ciągle odlatywałam gdzieś myślami z których wyrwało mnie kopanie w brzuch.
-Auć.- złapałam się za brzuch.
-Co jest? Coś się dzieje?
-Tak.- uśmiechnęłam się na samą myśl o naszym dziecku.- Nasze maleństwo daje o sobie znać.
Przez chwilę patrzyłam niepewnie na Jamesa, aż w końcu zebrałam słowa, które utknęły mi w gardle i zapytałam:
-Chcesz?
James kiwnął głową i położył ręce na moim brzuchu. Gdy poczuł dość mocne kopnięcie lekko się uśmiechnął. Usiadł za mną i objął mnie nie odrywając dłoni od mojego brzucha. Uśmiechnęłam się sama do siebie i złączyłam nasze dłonie na wysokości brzucha.
-Niezły jest.- powiedział James z uznaniem.
-Albo niezła, bo to na pewno dziewczynka.- zaczęłam się z nim przedrzeźniać.
-Zobaczymy za niedługo kto ma racje.
-No to zobaczymy.- powiedziałam z uśmiechem na usta i przerwałam naszą rozmowę.
Nie podnosząc się z łóżka, obróciłam się w stronę bruneta. Spojrzałam mu w jego piękne oczy a moja twarz zaczęła przybliżać się do jego twarzy. Po chwili złączyliśmy nasze usta w delikatny pocałunku. Pierwszy raz od powrotu Jamesa do domu, całowaliśmy się. Bardzo za tym tęskniłam. Tak samo za przytulaniem w czasie snu, gorącymi chwilami w łóżku. Oderwaliśmy się od siebie i po raz kolejny głęboko popatrzyliśmy sobie w oczy.
-Kocham cię. Tęskniłam za tym.- powiedziałam szczerze.
-Ja też, kochanie. Nawet nie wiesz jak bardzo.- odpowiedział i przytulił mnie do siebie.
Siedzieliśmy tak dobrych kilka godzin, rozmawiając na przeróżne tematy, śmiejąc się i opowiadając o swoich marzeniach. Wieczorem James postanowił przygotować kolację przy świecach. Nie zdążył nawet wejść do kuchni gdyż zatrzymał go dzwonek do drzwi.
*Harry* 
Po tym jak James wyjawił Em całą prawdę, brunetka nie odezwała sie do mnie ani słowem. Bardzo mnie to bolało, gdyż miałem nadzieję że mimo wszystko wrócimy do siebie. Niestety tak sie nie stało. James ponownie zawrócił jej w głowie a ta ślepo podążyła za nim. Nienawidziłem go całym sobą. Gdyby mógł najchętniej zabiłbym go na oczach mojej ukochanej. Postanowiłem po raz kolejny spróbować się go pozbyć, jednak tym razem nie nie było to takie łatwe. Maslow był czujny. Nie mógł po raz kolejny zawieść Emmy. 
Siedziałem właśnie w kawiarni z Helen, matką Em. Rozmyślaliśmy nad tym, jak usunąć Jamesa. Nie było to jednak takie łatwe. Każdy pomysł natychmiast lądował w koszu. W końcu postanowiliśmy pojechać do niej i z nią porozmawiać. Gdy byliśmy pod ich willą, Helen powiedziała: 
-Ja zadzwonię. Mnie wpuści, ciebie nie bardzo. 
Bezsłownie jej przytaknąłem i już po chwili drzwi przed nami otwarły się. W progu nie stała jednak Em, a James. Zdziwiła mnie jego obecność. Złośliwie powiedziałem na wejściu: 
-Nie sądziłem że Em jest taka dobroduszna i przygarnia do domu facetów którzy nie potrafią dotrzymać jej wierności. 
James tylko spiorunował mnie wzrokiem i zaprosił nas do środka. Brunetka siedziała w salonie i czytała książkę. Gdy weszliśmy odłożyła ją na szafkę i z ironią zapytała: 
-A czemu zawdzięczam waszą wizytę? 
-Musimy porozmawiać córeczko. I tu już nie chodzi o to z kim będziesz TY szczęśliwa, ale o dobro twojego dziecka a mojego wnuka.- powiedziała pewnie Helen i zajęła miejsce na skórzanym fotelu. 
-Mhm.- mruknęła niechętnie brunetka.-To mów, tylko jakbyś mogła sie streszczać bo mamy na wieczór plany z Jamesem. 
Maslow tylko złośliwie się do mnie uśmiechnął i usiadł obok Em, przytulając ją do siebie. 
-Otóż, uważam że powinnaś się teraz zastanowić co będzie dobre dla twojego dziecka.
-Ja cały czas o tym myślę. A ty przyszłaś mnie po raz kolejny przekonać aby zrobiła te zasrane badania dna. Nie, nie zrobię ich. Jestem pewna że ojcem dziecka jest James! 
-Ale Emma, ja cię kocham.- wtrąciłem i sięgnąłem do kieszeni.- Jesteś dla mnie najważniejsza. Ty i to dziecko nadajecie sens mojemu życiu...
-Ja nie wierze w to co słysze!- wtrącił wkurzony James. 
Po chwili nie zważając na nic uklęknąłem na kolano i otworzyłem, małe czerwone pudełeczko z pierścionkiem. Wziąłem głęboki oddech i zapytałem: 
-Wyjdziesz za mnie słońce? 
-Nie, nie, dość tego! Macie w tej chwili wyjść, kumasz? Masz zniknąć z mojego życia. Nie chce cię już widzieć!- wykrzyczała wkurzona Em. 
Wiedziałem że nic tu po mnie więc podniosłem sie i już miałem wychodzić, gdy zobaczyłem minę Jamesa. Wkurzyła mnie ona na maksa. Tak bardzo mnie wkurzyła że rzuciłem sie na niego z pięściami. Okładałem go rękoma po twarzy i wykrzykiwałem wulgaryzmy pod jego adresem. PO chwili jednak on przejął kontrolę i dość mocno uderzył mnie w twarz. Z mojego nosa leciała krew, on zaś miał rozwaloną głowę, wargę i także rozwalony nos. Skończyłoby się to dla mnie znacznie gorzej gdyby Em, nie odciągnęła tego wariata ode mnie. Stanęła pomiędzy nami i krzyknęła mi i swojej matce niemal prosto w twarz: 
-Brzydzę się wami. Myślicie że nie wiem, o waszym romansie? Jesteście ohydni! Jak możesz zdradzać ojca?!- zwróciła się do Helen.- Jak możesz mu to robić?! On cię tak bardzo kocha a ty doprawiasz mu rogi i to z kim?! Z moim byłym narzeczonym! Wynoście się w tej chwili! Nienawidzę was!- wykrzyczała Em i przytuliła się do Jamesa, który opiekuńczo ją objął. Rzygać mi sie chciało na ten widok. Miałem ochotę ponownie mu przywalić jednak powstrzymałem się i wyszedłem wraz z matką Emmy.
___________________________
Czy Harry i Helen przestaną mieszać? Kto jeszcze może zniszczyć tą miłość?
Hejka :*
Tak, witam was po naprawdę ciężkim tygodniu. Ale wreszcie koniec roku, oceny wystawione, jeszcze tylko dwa tygodnie i powitamy wakacje #Ineedsummernow <3
 Postaram się dodawać rozdziały częściej, minimum 2 razy w tygodniu.
#byledosrody :)
+ w zakładce bohaterowie pojawiły się dwie nowe postacie, Cassie i Zack; wprawdzie pojawią się oni dopiero za jakieś 10-12 rozdziałów, to już dziś są dla was takim jakby ''zwiastunem'' tego co wydarzy się wkrótce :), zapraszam :)

sobota, 6 czerwca 2015

32.Cała prawda

*Harry* 
Triumfowałem. Emma nie chciała słuchać tego co on do niej mówił. Nie wierzyła w jego tłumaczenia że między nim a Kate do niczego większego nie doszło. Teraz miałem ją w garści. Cieszyłem się tym że moja intryga się udała a jeszcze bardziej cieszyło mnie to że nie wyszła ona na jaw. Kate ciągle pisała do mnie sms'y że jeżeli do niej nie wrócę to się zabije ale nie ruszało mnie to. Ja miałem to co chciałem a reszta mnie nie obchodziła. Niech się zabije. To może nawet lepiej dla niej.
Tego dnia jak zwykle szedłem do szpitala. Ostatnio nasze relacje z Em zacieśniły się. Nie patrzyła już na mnie jak na wroga tylko jak na potencjalnego ojca jej dziecka. James oczywiście codziennie ją odwiedzał jednak ich relacje ograniczały się do krótkich rozmów, choć widziałem że Emma nadal go kocha ale nie była pewna tego co jest pomiędzy nim a Kate. Wszedłem do sali i od razu przywitałem się z Emmą czułym przytulasem. Tak bardzo się za nią stęskniłem. Zaczęliśmy rozmawiać. Przeskakiwaliśmy z tematu na temat. Pierwszy raz od dłuższego czasu widziałem ją taką szczęśliwą. Niestety do czasu. Gdy w sali pojawił się James jej uśmiech natychmiast zrzedł. 
-Emma, możemy porozmawiać?- spytał niepewnie. 
-Nie widzisz że nam przeszkadzasz.- wtrąciłem.- Nie, nie możecie porozmawiać, ponieważ Em nie chce z tobą gadać po tym co jej zrobiłeś. Lepiej stąd wyjdź!
-Harry, uspokój się. Tak możemy porozmawiać.- odpowiedź Emmy niezbyt mnie zadowoliła jednak nie wtrącałem się. 
-Chciałbym cię bardzo przeprosić za to co zrobiłem i proszę cię...
-Żałosny jesteś!- przerwałem mu.- Myślisz że Em wybaczy ci to co jej zrobiłeś. Za kogo ty się masz?!
-A myślisz że wybaczy ci jak dowie się o twojej intrydze?!- spytał nieźle wkurzony Maslow. 
Przez chwilę staliśmy w milczeniu, wymieniając się morderczymi spojrzeniami. Jeżeli powie jeszcze choć słowo to go zabije, przysięgam. 
-Jakiej intrydze?- spytała zdezorientowana Em.- O czym ty mówisz James? 
-Kochanie nie słuchaj go, on bredzi. Chce mnie pogrążyć i wrócić do ciebie.- podszedłem do brunetki i zacząłem ją głaskać po policzku, ta jednak odtrąciła mnie. 
-Harry wyjdź.- powiedziała niemal szeptem. 
-CO?!
-Powiedziałam wyjdź!- krzyknęła a ja zacząłem się wycofywać z sali. 
Gdy już zamykałem drzwi usłyszałem ponowne pytanie Emmy: 
-O jaką intrygę chodzi? 
*James* 
Byłem niezmiernie szczęśliwy ze zostałem z moją ukochaną sam na sam. Bardzo chciałem jej to wszystko wytłumaczyć. Nadal kochałem ją całym swoim sercem i nie chciałem od niej odchodzić. Chciałem aby mi wybaczyła i żebyśmy do siebie wrócili. Byłem pewny że nasza miłość jest wielka i pokona wszystko. Tak, nasza miłość pokona wszystkie przeciwności jakie los jeszcze zamierza nam stawiać na drodze. 
-James, o jaką intrygę ci chodzi?- Em powtórzyła swoje pytanie. 
Wziąłem dwa głębokie oddechy i zacząłem, choć było to dla mnie trudne i bałem sie reakcji Emmy: 
-Ten cały mój romans z Kate był od początku ustawiony przez Stylesa. On chciał nas skłócić. Wmówił Kate że będzie z nią chodził jeżeli ona odbije mnie, tobie. Gdy tamtego wieczoru przyszedłem do dziewczyny, zobaczyłem go u niej. Przyznał się do intrygi a ja nagrałem to co mówił. Chcesz żeby ci to puścił?- spytałem niepewnie. 
W odpowiedzi brunetka pokiwała twierdząco głową. Wyciągnąłem telefon i odszukałem nagranie. Włączyłem je, a z każdym wypowiadanym przez Harrego na nagraniu słowem, w oczach Em gromadziły się łzy. Gdy wreszcie nagranie się skończyło, schowałem telefon do kieszeni. Widok zapłakanej Emmy rozwalał moje serce na miliardy kawałków.Usiadłem na skraju łóżka a moja ukochana przysunęła się do mnie i wtuliła z moje ramię. Objąłem ją czule i zacząłem gładzić po plecach. Gdy po kilkunastu minutach, jej płacz ucichł, podniosła głowę i zapytała: 
-Czy ty i Kate...?
-Oprócz pocałunków, do niczego więcej między nami nie doszło. Nie byłbym w stanie zrobić ci tego. Moje uczucie do niej to była krótka fascynacja, dostałem małpiego rozumu. Tak naprawdę przez cały czas bardzo was kochałem. Ciebie i moje dziecko. Tak bardzo nie chcę was stracić. 
Emma przez chwilę wpatrywała się w moje oczy w których zbierały się łzy, po czym  odsunęła się ode mnie i zachrypniętym głosem powiedziała: 
-Wierzę ci, James. Wierze ci ale nie wiem czy będę potrafiła na nowo ci zaufać. Nadal bardzo cię kocham, zajebiście mi na tobie zależy ale to jest trudne. Bardzo trudne. Zawiodłeś mnie i porzuciłeś a mi wtedy odechciało się żyć.- wyznała. 
-Wiem kochanie...- mówiłem przez łzy.- Wiem i bardzo cię za to przepraszam. Gdybym mógł cofnąć czas... Na pewno wszystko potoczyłoby się inaczej. Rozumiem że boisz się ponownie mi zaufać. Ja już sam, sobie nie ufam... Jednak jeżeli  dasz mi kolejną szansę... Jeżeli postanowisz wrócić to zrobię wszystko aby nigdy cię nie zranić. 
Spojrzałem na twarz mojej ukochanej. W jej oczach widziałem niepewność. Miała rację. Sam nie byłem pewny tej obietnicy jednak postaram się ją spełnić. Em przez chwilę wpatrywała się w moją twarz po czym sięgnęła do szafki która stała obok jej łóżka i wyciągnęła z niej klucze do naszego domu. 
-Wracaj do domu...- powiedziała z lekkim uśmiechem.
______________________________
I tak oto pozytywnie zakańczam ten rozdział. Jak myślicie czy James wróci do domu? Czy będą z Emmą jeszcze szczęśliwi? Co na to Harry? O tym wkrótc.
Hejka kochani :*
Wiem że czekacie na rozdział od środy ale jakoś straciłam poczucie czasu i przypomniałam sobie o nim dziś. Ehh, tak to jest jak się ma za dużo wolnego :). Ale mam dobre wieści, udało mi się tydzień temu przez całą sobotnią noc (wena przybyła w końcu) napisać kilka rozdziałów do przodu i jestem już przy 40 rozdziale. Postaram się częściej tu bywać i publikować nowe posty :*
#byledopiatku <3
buziaki :*