niedziela, 12 lipca 2015

42.Maslow Junior.

*Emma* 
Byłam już w szpitalu. Miałam coraz mocniejsze skurcze. Byłam przerażona. Wiele razy słyszałam że poród to najboleśniejsze przeżycie kobiety. Do tej pory nie brałam tego zbytnio na serio, gdyż uważałam że mam jeszcze sporo czasu. Niestety to przyszło szybciej niż się tego spodziewałam. Na początku pani doktor zabrała mnie na USG. Niby Laura mówiła że zadzwoniła do Jamesa i chłopak wie o wszystkim ale niepokoiła mnie jego nieobecność. Podczas gdy lekarka wykonywała badanie ja nerwowo kręciłam się i w myślach błagałam Jamesa aby się pośpieszył. Gdy w końcu drzwi otworzyły się a do pomieszczenia wszedł przerażony a zarazem podekscytowany James, odetchnęłam z ulgą. Nie wyobrażałam sobie aby w takim momencie miało go przy mnie nie być.Maslow usiadł na wskazanym przez pielęgniarkę krześle i złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam. 
-Ciesze się że jesteś. Chciałabym...- Chciałam go przeprosić ale w tym momencie złapał mnie tak mocny skurcz że zgięłam się w pół i jęknęłam w bólu. 
-Dobrze. Teraz przewieziemy panią na salę porodową, gdzie czeka położna.- Oznajmiła pani doktor.- Czy chce pan być obecny przy porodzie?- zwróciła się do Jamesa. 
 I w tym momencie w jego głowie rozegrała się prawdziwa bitwa. Od zawsze wiedziałam, ze James panikuje na widok krwi. Spojrzał na mnie niepewnie. Ja tylko spojrzałam mu w oczy i spuściłam głowę. Bałam się ze zostawi mnie i będę musiała sobie z tym poradzić sama. Po chwili namysłu odpowiedział: 
-Tak chcę.- I wtedy kamień spadł mi z serca. 
Uśmiechnęłam się do niego i zostałam przewieziona na odpowiednią salę. Tam czekała już położna wraz z pielęgniarkami które miały się wszystkim zająć. Gdy byłam już gotowa i czułam coraz silniejsze skurcze, Jamie mocno chwycił mnie za rękę i powiedział:
-Spokojnie, będę przy tobie cały czas. Dasz radę. 
Gdy skończył swoją wypowiedź poczułam tak mocny skurcz że z moich oczu poleciały łzy. Przez cały poród James stał koło mnie i trzymał mnie za rękę. To było jedno z najboleśniejszych przeżyć w moim życiu. Nie docierały do mnie niczyje słowa. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Ból był niemal rozdzierający. Gdy w końcu usłyszał płacz dziecka odetchnęłam z ulgą. 
-Gratuluję, mają państwo pięknego syna.- Powiedziała położna. 
W tym momencie zarówno z moich oczu, jak i z oczu Jamesa poleciały łzy. ,,A jednak dziewczyny miały rację.''- pomyślałam z uśmiechem na ustach. W tym momencie jednak zaczęło mi się kręcić w głowie. Jak przez mgłę słyszałam słowa James i osunęłam się w ciemność. 
 Obudziłam się na jakiejś sali. Byłam przypięta do kroplówki a obok mojego łóżka stała lekarka. Przetarłam oczy i niewyraźnym głosem spytałam: 
-Co właściwie mi się stało? 
-Straciła pani przytomność. Nie ukrywam że pani wyniki badań nie są dobre... Niestety nie będzie pani mogła karmić swojego syna piersią. To nie jest dobry pomysł. 
-Rozumiem.- Odpowiedziałam ze smutkiem a w moich oczach zbierały się potoki łez.- A co z nim? Co z moim dzieckiem? 
Wtedy do sali wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha James. Niezbyt przejęłam się tym że nie będę mogła karmić mojego dziecka, gdyż zapytałam nieco bardziej żywo: 
-Co z małym? 
-Nadal robią mu badania. Ale podobno wszystko z nim dobrze. A ty jak się czujesz? 
W tym momencie z moich oczu wypłynęły łzy. James bez słowa przytulił mnie i szepnął: 
-Wiem o tym. I nic się nie martw. Wszystko jest dobrze.

*James* 
 To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nareszcie na świat przyszedł mój zdrowy i piękny syn. Nie mogłem się doczekać kiedy go przytulę. Martwiłem się jednak stanem Em. Była jakaś blada i niewyraźna kiedy jednak lekarka powiedziała mi o tym że moja ukochana ma silną anemię i że nie może karmić piersią przeraziłem się. Jej stan naprawdę nie był dobry. Kiedy w końcu się obudziła odetchnąłem z ulgą. Oczywiście wiedziała o wszystkim i była załamana jednak ja starałem się ją pocieszyć. Siedzieliśmy na łóżku a ja przytulałem ją do siebie. Czułem że powoli uspokaja się. Gdy opanowała swoje łzy, powiedziała: 
-Pójdziesz zobaczyć co z małym? Proszę. Martwię się o niego. 
-No pewnie. Zaraz wracam. 
Po tych słowa wyszedłem z sali. Skierowałem się na oddział noworodków. Tam pielęgniarki poinformowały mnie że za chwilę mały zostanie przewieziony do sali, w której leży Em. Ucieszyłem się niezmiernie i już po chwili mieliśmy przy sobie naszego maluszka. Moja ukochana była bardzo szczęśliwa. Obydwoje byliśmy. Emma wielokrotnie namawiała mnie na to abym potrzymał małego na rękach jednak ja broniłem się przed tym. Bałem się że coś mu zrobię, a nie potrafię być tak delikatny jak brunetka. Może z czasem się nauczę. 
-Czy co, zostajemy przy imieniu Max?- spytała Em, karmiąc malucha mlekiem z butelki. 
-Raczej tak, ale drugie imię będzie miał po mnie!- Od razu zaklepałem sobie, gdyż byłem pewien że dziadkowie będą się kłócić o to po którym ma je otrzymać. 
-No pewnie.O Boże, jaki on jest cudowny.- Uśmiechnęła się brunetka do maluszka.- Oczka ma po tobie.
Usiadłem obok niej na łóżku i przyglądałem się Maxowi. Faktycznie, oczy miał po mnie, ale nie tylko to. Był uderzająco do mnie podobny. Taki Maslow Junior. Gdy wreszcie mały skończył jeść, Em odstawiła butelkę na szafkę. Uśmiechnęła się do mnie promiennie, po czym zrobiła mi miejsce obok siebie. Usiadłem obok niej a ona podała mi na ręce małego. Na początku byłem spanikowany, jednak Em uspokoiła mnie: 
-Spokojnie, on wyczuwa stres i jest na niego wrażliwy.
Siedziałem tak z małym i kołysałem go na rękach. Nawet nie zauważyłem kiedy udało mi się go uśpić. Em uśmiechnęła się i pół żartem, pół serio, powiedziała: 
-No to teraz wiem, kto będzie codziennie małego usypiał.
-Z miłą chęcią.- Odpowiedziałem szczerze. 
-On jest taki słodki kiedy śpi.- Pogłaskała maluszka po rączce a ten przez sen chwycił jej palec, na co obydwoje uśmiechnęliśmy się promiennie. 
Spędziliśmy tak kilka godzin. Siedząc, tuląc się do siebie i komplementując naszą pociechę. Byliśmy najszczęśliwsi na świecie.
_________________________________
dziś bez trailera bo nwm co w nim napisać

Oki, skończyliście już rzygać tęczom? Ten rozdział był przesłodzony moim zdaniem, ale to już ostatni taaki. W następnych powieje grozą, czyli będzie ciekawiee.
 Wszyscy gratulujemy Jamesowi że został tatą, ciekawe czy Heri dopomni się o ''swoje''?
do wtorku lub środy, buziaki :* 

5 komentarzy:

  1. Juhuuuu! Jest! Malutki, kochany, słodki chłopczyk *-* takie małe Masełko *o*
    Czyli jednak James jest ojcem xd wiedziałam, że to on.
    Czrmu powieje grozą? Ejj :'( dałabyś im się troszke nacieszyc :P
    A Harry niech wypieprza, bo on już nic tu nie ma do gadania, ale jak znam zycie to on sie bd najwiecej odzywał *zniesmaczona*
    Superaśnie słodki i oczywiście czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Malow Junior... Ach! Słodziachnie :) A Harry niech sie wypcha. TO NIE JEST JEGO DZIECKO! Ej.. mówisz że bd chwilo grozy? Czemu mam wrażenie że on bd chcoał coś zrobić Maxowi?? Smuteczeg...
    Jak na razie sie radujmy a potem bd wyklinać i się smucić :D
    Super rozdzialicho i do kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzygam tęczą :D
    Wgl to czasem nie nadążam za Tobą. Chcę sobie znaleźć jakiś dzień do nadrabiania a ja tu patrzę, że nie tylko jeden rozdział jest do przeczytania.
    Syneczek i oczka po tatusiu :D Jak powieje grozą to co się stanie? Harry porwie bobasa???

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy rozdział haha maslow junior.... Jak zwykle czekam na kolejny rd ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hihihi słodkiee uwielbiam takie rozdziały, a zwłaszcza w twoim wykonaniu :* nwm dokładnie o co chodzi z tą grozą aleee...chce się szybko przekonać więc kochana do robotyy!! :)

    OdpowiedzUsuń