Nie mogłem spać w nocy. Więziłem Emme już tak od kilku dni.Wiem ze nie powinienem tak postepowac z Em ale nie zapanowalem nad tym. Wkurzyła mnie i to nieźle. Liczyła na to że pozwolę jej się pożegnać z Jamesem? Głupia idiotka. Przecież on by mi ją zabrał. Nie pozwoliłby mi się z nią spotykać, zgłosiłby porwanie na policje. O ile już nie zgłosił. A niech sobie zgłasza. Dziś wieczorem mnie i Emmy już tu nie będzie. Wylatujemy do Dubaju, mamy zmienione tożsamości, jednym słowem zaczynamy nowe życie. Teraz już na pewno szczęśliwe do końca będziemy razem. Ostatnimi dni, gdy tak trzymam Em u siebie jednak zaczynałem wątpić w perspektywę szczęśliwego życia razem. Ona cały czas myślała o Jamesie. Nieustannie prosiła mnie abym pozwolił jej z nim porozmawiać, spotkać się, pożegnać. Gdy widziałem łzy w jej oczach już miałem jej ulec jednak to byłoby lekkomyślne więc za każdym razem gdy mówiła o tym zmieniałem temat rozmowy lub po prostu radziłem sobie z tym przemocą. Nie powinienem jej bić ale to, ten szał w który wpadam gdy ona o nim mówi lub gdy mnie odtrąca jest silniejszy ode mnie. Jednak muszę skończyć z tą przemocą i zacząć nad sobą panować gdyż zauważyłem że Emme ostatnio strasznie boli brzuch. W sumie gdyby była w ciąży to cieszyłbym się. Nawet jeśli byłoby to dziecko Jamesa. Oczywiście pytałem ją za każdym razem czy nie potrzebuje jakichś tabletek przeciwbólowych lecz ona odrzucała moją pomoc i udawała twardą.
Dziś byłem umówiony z Amelią której załatwiłem kontrakt w Brazylii aby pomogła mi wywieźć Em z Los Angeles. Byliśmy umówieni na 11:00 nieopodal domku w którym tymczasowo mieszkałem razem z Em. Był on na uboczu w dość podejrzanej dzielnicy. O 10:50 powiedziałem Em że wychodzę. Ostatnio zyskałem do niej większe zaufanie, nie pytała już o Jamesa i nie namawiała mnie na spotkania więc nie zamykałem jej w pokoju za to drzwi do domu zamknąłem szczelnie. Aż tak to jej jeszcze nie ufałem. Na miejscu spotkania byłem punktualnie. Amela już na mnie czekała. Jak zwykle piękna i seksowna.
- Hej, Harry. Słyszałam że udało ci się upolować ptaszka do klatki. No gratuluję, podobno James od tygodnia nie wychodzi z domu.. Cały czas wierzy że jeszcze będą razem, naiwny..- powiedziała kpiąco rudowłosa.
-Elo, tak, udało się i nie ukrywam że jestem z siebie dumny. Młoda leży posłusznie jak suka. Tylko nie pozwala mi sie do siebie zbliżyć ale to kwestia czasu.
- No tak. Mówiłeś że mam ci w czymś pomóc. Co mam zrobić?
- No właśnie, ustylizujesz Emme tak żeby nikt jej nie poznał. Wiesz przefarbujesz włosy, zrobisz mocniejszy make-up, jakieś okulary czy coś. Tak żeby nikt jej nie poznał, mogę na ciebie liczyć?- spytałem.
- Po załatwieniu mi tego kontraktu zapomniałam ci już to że mnie odtrąciłeś, więc pomogę ci, ten ostatni raz.- powiedziała z uśmiechem a mnie kamień spadł z serca że mi pomoże.- No to idziemy? Pokażesz mi w jakim nasza księżniczka jest stanie.
- Ok chodźmy.- powiedziałem i ruszyliśmy w drogę do domu.
Nie było zbyt daleko ale po drodze zdążyłem jej powiedzieć jak udało mi się złapać Emme, o rozmowie z Jamesem i o wydarzeniu na lotnisku które miało miejsce w Londynie. Gdy doszliśmy do domu zamarłem tak samo jak Amelia. Drzwi były otwarte. Uciekła. Co za szmata. Przecież je dobrze zamykałem. Podbiegłem do drzwi i zobaczyłem obok nich jakiś drut. Nie no nie wierze.
- Chodźmy, poszukajmy jej nie mogła przecież uciec daleko.- zaproponowała Amelia.
- Dobry pomysł. Jak ją znajdę to nie wiem co jej zrobię..- warknąłem rozwścieczony.
Moja złość buzowała we mnie niczym gorąca lawa. Byłem wściekły na to że nie umówiłem się z Amelią w domu tylko na jakimś uboczu. Przecież wtedy miałbym ją na oku. Szliśmy a ja nerwowo kopałem kamień rozglądając sie po bokach. Przeszliśmy chyba z 5 kilometrów a ja traciłem wiarę że ją odnajdziemy. Nie mogła pójść inną drogą. To jedyna droga w okolicy która prowadziła do miasta. Wróciliśmy do domu. Pożegnałem się z Amelią i postanowiłem poszukać wokoło domu. Może zemdlała gdzieś nieopodal. Przecież po ostatnim ostrym kopniaku ode mnie w brzuch cały czas zwijała się z bólu. Muszę ją odnaleźć.
*Emma*
Moje prośby w końcu zostały wysłuchane. Udało mi się uciec z domu. Biegłam drogą prowadzącą do miasta a z każdym metrem mój brzuch bolał mnie jeszcze bardziej. Po mojej nodze zaczęła lecieć stróżka krwi. Starałam się tym nie przejmować i biegłam dalej choć krwi było coraz więcej a moje nogi po wewnętrznej stronie były całe we krwi. W końcu nie wytrzymałam, upadła i zaczęłam się zwijać z bólu. Zamroczona bólem zauważyłam że podeszła do mnie jakaś starsza kobieta i coś mówiła jednak ból głowy nie pozwalał mi na zinterpretowanie tego co do mnie powiedziała ani tym bardziej na żadną odpowiedź. Jak przez mgłe usłyszałam tylko wycie karetki i głosy ratowników. Po chwili gdy zabrali mnie na nosze całkiem osunęłam się z ciemność. W myślach po raz kolejny od kilku dni prosiłam Boga aby nic mi nie było. Gdy znalazłam się na łóżku szpitalnym odzyskałam przytomność lecz na bardzo krótka. Usłyszałam głos lekarza stojącego nad moim łóżkiem i interpretujący moje badanie usg które przed chwilą mi zrobił z innym lekarzem.
- To cud że żyje... Straciła dużo krwi. Musimy podłaczyć jej krew, kroplówkę...- wymieniał lekarz.
- Są silni. Przeszli dużo, dadzą radę- powiedział drugi lekarz.
Nie miałam pojęcia o czym on mówił... Jacy my? Przecież nie byłam w... Nie to niemożliwe. Nie mogłam być w ciąży. Nie miałam zbyt dużo czasu na zastanowienia ani na powiedzenie niczego się gdyż znów straciłam przytomność. Miałam piękny sen. Śniło mi się że James jest przy mnie. Że trzyma na rękach nasze dziecko. Dziewczynkę. Że oboje jesteśmy szczęśliwi... Siedzimy na łące na pikniku i nagle nie wiadomo skąd pojawia się Harry z bronią w ręku. Ostatnie co widzę to tylko krew, słyszę płacz dziecka i czuję ból w klatce piersiowej. To był najgorszy sen w moim życiu. Na szczęście a może raczej na nieszczęście obudziłam się. Poczułam że leżę na czystym łóżku. W zupełnie pustej sali. Jestem poprzypinana do różnych kabelków i aparatur. Mam podłączoną kroplówkę. Leżę i nagle czuję że zaczyna mi się kręcić w głowie oraz że zaraz zacznę wymiotować. Podbiega do mnie pielęgniarka z jakimś naczyniem. Załatwiam to co ma załatwić wycieram twarz chusteczką i w tym momencie do sali wchodzi lekarz.
- Dzień dobry, jak się pani czuje?- pyta
- Dziękuję, lepiej, choć kręci mi się w głowie i jest mi niedobrze.- odpowiadam
- To jest zupełnie normalne w tym stanie. Zapomniałem zapytać, jak się pani nazywa.
- Mam na imię Emma, Emma Hope... Przepraszam bardzo w jakim stanie?- pytam zdziwiona
- Siostro proszę przyprowadzić tu usg.- nakazuje lekarz pielęgniarce.- Zaraz się pani przekona.
Po chwili kobieta wprowadza do sali urządzenie.
- Proszę podwinąć bluzkę. Zbadam panią.- słyszę głos lekarza który wyrywa mnie z transu myśli.
Podnoszę bluzkę do wysokości piersi a lekarz pokrywa mój brzuch żelem i rozpoczyna badanie. Po kilku minutach patrzenia w monitor odwraca go bardziej w moją stronę i mówi:
- Proszę zobaczyć, ta malutka kuleczka to jest pani dziecko. Jest pani w 30 dniu ciąży.
- Czy wszystko z nim w porządku?- pytam zaniepokojona o życie mojego dziecka.
- Tak wszystko dobrze. Jest silne, straciła pani dużo krwi i mogła pani poronić ale ono dzielnie walczy.- powiedział lekarz kończąc badanie i podając mi ręcznik abym obtarła brzuch.
- Panie doktorze, mam pytanie. Czy ten wynik badania co do dnia ciąży może być błędny?- pytam.
- Tak, ten wynik zazwyczaj może pomylić się o jakieś kilkanaście do 24 godzin. Ale proszę się teraz nie martwić. Odpoczywać i dbać o siebie i o dziecko. Mam może kogoś zawiadomić?- pyta doktor gdy już ma wyjść z sali
- Nie dziękuję na razie nie.- odpowiadam wymijająco po czym zostaję sama w sali.
Zaczynam liczyć dni. To niemożliwe. Z jednej strony jestem szczęśliwa że zostanę matką ale z drugiej strony jest pełna obaw czyje to dziecko jest. W głębi duszy mam nadzieję że Jamesa. Po wyliczeniu wychodzi na to że jest to dzień mojego pamiętnego wieczoru panieńskiego lub poranek. Przecież noc przed wieczorem spędziłam z Harrym. Co ja mam teraz robić? Jak powiedzieć o tym Jamesowi i Harremu że jestem z którymś z nich w ciąży? Setki pytań i żadnej odpowiedzi... A może nie powiem nic Harremu. Uznam że to jest dziecko Jamesa. Tak będzie najlepiej. Tylko dla kogo najlepiej? Przecież jeżeli to maleństwo nie jest Jamesa to wcześniej czy później wyjdzie to na jaw... Muszę powiedzieć Jamesowi całą prawdę. Na pewno mnie zrozumie.
*James*
Nie widziałem Emmy już od kilku dni. Traciłem nadzieję że kiedykolwiek ją zobaczę. Styles z pewnością wywiózł ją na drugi koniec świata. Przez ten czas zobaczyłem kilka zwłok młodych dziewczyn podobnych do Em. Kilka razy w nocy otrzymywałem telefon w policji że dziewczyna podobna do mojej ukochanej leży w szpitalu. Za każdym razem jechałem tam z nadzieją że to jest ona i że nic jej nie jest. Za każdym razem także wracałem z tego szpitala tak samo zdołowany. Jedynym plusem w tej całej sytuacji było to że poznałem kto jest moim prawdziwym przyjacielem. Przez cały ten czas Carlos z Alexą byli przy mnie. Pomagali mi, pocieszali, dodawali otuchy gdy jechałem zobaczyć zwłoki dziewczyn oraz nadziei gdy wracałem zawiedziony ze szpitali. Była też Laura. Nie wiem czy mogę nazwać ją przyjaciółką ale bardzo mi pomogła w tamtym czasie. Gdy w nocy załamywałem się a nie chciałem budzić Carlosa i Alexy którzy siedzieli przy mnie przez całe dnie dzwoniłem w właśnie do niej. Ona mnie wysłuchiwała, pocieszała i opierniczała że nie mogę tak myśleć że Emma na pewno się znajdzie. Starałem się mieć cały czas nadzieje że jeszcze zobaczę moją ukochaną całą i zdrową jednak z każdym dniem coraz bardziej traciłem nadzieję. W tym czasie miałem jedną niechcianą wizytę. Była to moja była dziewczyna, Kate. Przyszła i liczyła na to że wrócimy do siebie. Oczywiście odtrąciłem ją. Być może zraniłem jej uczucia bo powiedziałem wtedy wiele przykrych słów jednak wtedy nie mogłem inaczej. Interesowało mnie wtedy tylko to co dzieję się z Emmą i czy ją jeszcze zobaczę. Kate nachodziła mnie wiele razy jednak za każdym razem gdy przychodziła nie otwierałem. Wydzwaniała do mnie, pisała słodkie sms'y jednak na mnie to nie działało. Ignorowałem to.
Wszystkie moje dni od zniknięcia Em wyglądały tak samo. Rano wstawałem. Brałem prysznic podczas którego wspominałem piękne chwile z moją ukochaną. Następnie jadłem śniadanie. Później przychodzili do mnie przyjaciele. Rozmawiali, próbowali pocieszyć, jednak nic to nie dawało. W chwilach gdy mnie pocieszali miałem ochotę wyrzucić ich z mojego mieszkania jednak nie mogłem tego zrobić. To były jedyne osoby których interesowało to co się ze mną dzieje, którzy mi pomagali i choć denerwowały mnie te ich teksty typu ''musisz się ogarnąć'' ,,wszystko się ułoży'' to jednak wiem że bez nich byłoby mi o wiele ciężej radzić sobie z tym wszystkim. Już prawie do końca straciłem nadzieję gdy wieczorem po wyjściu moich przyjaciół około godziny 22 zadzwonił mój telefon. To był ktoś z policji. Z każdym jego słowem moja nadzieja wchodziła na coraz wyższy poziom. Miałem nadzieję że tym razem to nie jest pomyłka.
- Proszę jeszcze raz podać mi adres- poprosiłem policjanta ubierając buty i wychodząc w mieszkania...
_________________________________________________________
Co Emma zrobi w tej sytuacji? Jak zachowają się panowie gdy dowiedzą się o ciąży? A może Harry nie dowie się o tym?
Hej :) :)
Taki jakiś ten rozdział krótki ale następny będzie dłuższy. Pomyślicie teraz że ja nie mam co robić tylko ciągle pisze.No w sumie troche racji w tym jest. Ostatnio tyle rzeczy ''spadło'' mi z głowy że czuję się lżej. Obiecałam pewnej osobie nowy rozdział więc jest :)
Kolejny będzie w sobotę :) Miłego czytania :)
do soboty
buźka :* :* :*
Haha!!! ZWIAŁA! Dobrze Em, jestem dumna :D Wiedziałam ,że jest w ciąży i oby to było dziecko Jamesa <333 Oni muszą być razem szczęśliwą rodziną :) Ktoś z policji? Wydaje mi się, że chodziło o Em i James po nią jedzie. Amelia jest głupia i powinna gnić w piekle, a Harry przejść terapię.
OdpowiedzUsuńSupereściaściaściniusiński rozdział i czekam na nn :D
Z Harrym do więzienia!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że to Jamesa dziecko :)
Mam nadzieję, że tym razem na prawde w tym telefonie chodziło o Em
Mam nadzieję, że Em szybko wyzdrowieje i wszystko wróci do normy :)
Bisty rozdział xD do soboty
The Unforgiven
Ja też teraz mnóstwo piszę. Wykorzystuję to, że mam trochę czasu. Zauważyłam, że tytułu rozdziału brak. Ktoś go zjadł czy ukradł? Jeśli chodzi o ciążę to lepiej byłoby żeby powiedziała babka, że jest w pierwszym miesiącu ciąży czy też w czwartym tygodniu, bo na dni to nie wiem czy to sie da tak przejrzeć. Ale się tylko czepiam, bo mam taki dzień. I chce mi się już spać, więc dobranoc. I rozdział super i do sobotki :* PS Harry do drań, dupek i prostak.
OdpowiedzUsuńdopiero po twoim komentarzu kapłam sie że nie ma tytułu, spostrzegawcza jestem XD ale nie było go tylko dlatego że nie miałam pomysłu na niego ale teraz już jest :)
Usuń