wtorek, 17 marca 2015

4.To nie miało tak być...

  *Harry*
Wieczorem przyszła do mnie Amelia. Świętowaliśmy jej kontrakt w Dubaju, który odstąpiła jej Emma. Dowiedziałem się że Em wyjezdża z Jamesem do Ameryki. W tamtej chwili nie interesowało mnie to. Kilka kieliszków szampana sprawiło że moje zainteresowanie Amelą wzrosło. Wylądowaliśmy razem w łóżku. Było mi z nią dobrze, jednak we wszystkim u niej szukałem podobieństwa do Em. Rano Amelia obudziła mnie pocałunkiem.
- Co sie wczoraj właściwie stało?- spytałem zaspany.- Kuźwa, znowu film mi się urwał.
- Jak to co, kochanie... Przespaliśmy sie ze sobą i było cudownie.- zaczęła rozpływać się Amelia.
- Posłuchaj Amelia, nie zrozum mnie źle ale ja...- próbowałem jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
- Co ty?
- Ja nie wiedziałem co robie, byłem pijany, ja nadal kocham Emmę i chce ją odzyslać za wszelka cene... Nigdy nie bedziemy razem... Jeżeli dałem ci jakieś złudne nadzieje to przepraszam... Możemy być przyjaciółmi ale para nie będziemy... zacząłem.delikatnie tłumaczyć.
- Wiesz co jesteś okropny. Jesteś taki sam jak wszyscy. Zniszcze cie! Zniszczę ciebie i ta twoja zasrana Emme! - wykrzyczała mi ubierajac sie po czym wybiegła z mojego mieszkania.
- Amelia poczekaj, to nie miało tak zabrzmieć...- próbowałem zatrzymać ją tylko po to aby nie próbowała spełniać swoich gróźb.
Nie posłuchała mnie. Trzasnęła drzwiami. Byłem załamany. Jeżeli spełni swoje groźby może zagrozić nie tylko mi ale glównie EMMIE. Mojej ukochanej Em. Musze ja ostrzec, może dzieki temu zrozumie że to ja chce z nią być i ją chronić a nie James. Tylko nie wiedziałem jak dowiedzieć sie czy już wyjechała. Postanowiłem zadzwonić do mojego znajomego z branży który był dobrym kolegom James i zapytać czy może James mu nic nie wspomniał. Zacząłem szukać telefonu. Po kilkominutowym poszukiwaniu znalazłem go na szafce w salonie. Wybrałem numer i nie musiałem czekać długo nim John odebrał telefon. Pod pretekstem przekazania Jamesowi ważnych wiadomości dowiedziałem sie że wylatują dzisiaj o 13:00 z lotniska w centrum Londynu. Była 9:50. Spokojnie zdąże sie umyć, ogolić a potem pojechać po kwiaty i najdroższy pierścionek dla Emmy. Byłem zdeterminowany, wiedziałem że muszę ją odzyskać. Najpierw wziąłem ożywiający prysznic, wysuszyłem włosy, ogoliłem się i ubrałem tak jak ona lubiłam. Następnie pojechałem do jubilera i wybrałem pierścionek z diamentem, najdroższy jaki był dostępny. Wydałem wszystkie pieniądze jakie miałem na karcie. Nie interesowało mnie to w tamtej chwili. Miłość Emmy była dla mnie najcenniejsza. Następnie za ostatnie pieniadze które miałem w portfelu kupiłem kwiaty. Byłem spłukany ale przecież za niedługo zaczynamy pracować z chłopakami nad nowym teledyskiem więc na bank zarobie kupę hajsu. Pojechałem na lotnisko. Była 11:10. Zaraz na pewno się zjawią. Nie pomyliłem się o 11:30 do budynku weszli James z Emmą. Trzymali się za ręce i patrzyli na siebie z czułością. Musiałem jakoś zareagować. Moja zazdrość przybrała gdy odłożyli walizki i zaczęli się namietnie całować a James zaczął ściskać jej tyłek. Wtedy postanowiłem że podchodzę. Nie mogłem na to dłużej patrzeć.
                           *James* 
Obudziłem się rano około 10:00. W moim łóżku spała naga Emma. Dziś dzien wylotu do LA. Cieszyłem się bardzo. Zaczynamy nowe życie. Razem. Teraz wszystko musi się udać. Obudziłem Emme pocałunkiem w usta po czym ubraliśmy się, zjedliśmy śniadanie i zadzwoniłem po taksówkę. Na lotnisko dotarliśmy pół godziny przed wylotem. Trzymając się za ręcę zmieerzaliśmy do odprawy. Gdy odłożyliśmy walizki zaczęliśmy się namiętnie całować.
- Ciesze się że zaczynamy nowe życie- powiedziała szczęśliwa Em w przerwie między pocałunkiem.
- A nawet nie wiesz jak bardzo ja się ciesze.- Mamy jeszcze sporo czasu, chodź idziemy na kawę.- zaproponowałem.
Gdy zmierzaliśmy do barku, zastąpił nam drogę nikt inny jak HARRY STYLES we własnej osobie. Jak ten gość mnie wkurwia, kiedy w końcu odczepi się od nas? Kiedy zostawi Em w spokoju?
- Hej kotku...- zaczął
- Czego chcesz?- warknęła wściekła Emma chowając się dyskretnie za mną.
- Jak to czego, stęskniłem się za tobą... Wróć do mnie skarbie- i powiedziawszy to wyciągnął małe czerwone pudełeczko. Wszyscy mogliśmy się domyślić co znajduje się w srodku. PIERŚCIONEK. Tak. Teraz po raz kolejny zamierza się jej oświadczyć. Musiałem jakoś zareagować bo widziałem ze Emma szuka pomocy u mnie.
- Czy ty nie potrafisz zrozumieć że Emma cię zostawiła? Że cie nie kocha, bo kocha mnie? Ona już nigdy do ciebie nie wróci! Jest teraz ze mną i jest szczęśliwa. Ja jestem dla niej dobry nie to co ty. Ja spędzam z nią mnóstwo czasu a ty znajdowałeś czas wieczorem i wtedy tylko po to żeby ją przelecieć!- zacząłem krzyczeć, nie potrafiłem panować nad swoimi emocjami.
- Emma, słoneczko, posłuchaj mnie tylko przy mnie możesz być bezpieczna, ze mną nic ci nie grozi. - Harry zaczął podchodzić do mojej ukochanej która zaczęła się cofać.
- Nie mów do mnie słoneczko, wynoś sie z mojego życia raz na zawsze.Nie chce twojej ochrony. Przez ciebie straciłam rok mojego życia. Rok przez który mogłam być szczęśliwa z Jamesem...- do oczu mojej ukochanej zaczęły napływać łzy.
- A ze mną nie byłaś szczęśliwa?- spytał zawiedziony Harry.
- Nie!. Teraz dopiero zrozumiałam że to co do ciebie czułam nie było miłością... Daj mi w końcu spokój...- powiedziała błagalnie Em z oczyma pełnymi łez.
- Ty suko, jak mogłaś- syknął Harry po czym rzucił się na Emme.
Już miał ją uderzyć gdy do akcji wszedłem ja. Odciągnąłem go od skulonej w kącie Em i przycisnąłem do ściany.
- Ty skurwielu!- krzyczałem- Jeżeli jeszcze raz zbliżysz się do niej zniszczę cie!- wykrzyczałem po czym uderzyłem go pięścią w twarz. Z jego nosa polała się krew. Podbiegł do mnie i rzucił się na mnie jednak szybko go unieruchomiłem. Po kilku minutach naszej przepychanki przybiegła ochrona i wyprowadziła tego wariata z budynku lotniska.
- Jeszcze cię zniszczę! Zniszczę was oboje! Nie pozwolę na to abyście długo byli razem!- odgrażał się Styles, wyprowadzany z lotniska.
Podszedłem do skulonej w kącie Em i przytuliłem ją. Zaczęła płakać mi w ramie i mówić jak bardzo boi się o siebie i o mnie.
- Nie bój się skarbie. Ten idiota już nigdy nie zbliży sie do ciebie. Dopilnuję tego. Przy mnie jesteś bezpieczna. Nie płacz, kochanie- zacząłem uspokajać Em.
Zostawiłem na chwile Emme samą i przyniosłem jej kubek wody, żeby się napiła. Po kilku minutach znacznie uspokoiła się. W tym momencie usłyszeliśmy komunikat że za chwile wylatuje nasz samolot. Podeszliśmy do odprawy podaliśmy paszporty, po czy udaliśmy się do samolotu. Zajęliśmy miejsca daleko od ludzi. Potrzebowaliśmy troche spokoju. Gdy maszyna wzniosła się w górę a my uwolniliśmy się z pasów bezpieczeństwa Em przytuliła się do mnie. Pocałowałem ją w czoło po czym zacząłem głaskać ją po głowie. Wiedziałem że zaraz zaśnie. Głaskanie po głowie zawsze pomagało gdy chciałem ja uspokoić. W końcu zasnęła a ja odpłynąłem w świat myśli. Myślałem o tym jak dolecimy do LA. Miałem nadzieje że tam nic nie zakłóci naszego szczęścia. Chciałem ożenić się z Emmą, mieć z nią dzieci, piękny dom, parę psów. Przypomniało mi się jak na moich osiemnastych urodzinach, obiecaliśmy sobie że gdy będziemy po 30-tce i nie będziemy mieć nikogo to ożenimy się. I proszę, teraz nawet nie muszę doczekiwać trzydziestki. Moje marzenia miały się spełnić już za niedługo. Po pięknych myślach, niestety, jak to zawsze zaczęły przychodzić te czarne. Przypomniały mi sie groźby Harrego z lotniska op tym że nas zniszczy. Zacząłem się naprawdę zastanawiać nad tym jak chronić Em. Przeciez ten idiota o mało co nie pobił jej na lotnisku. Może znowu chcieć zrobić jej krzywdę. Gdyby jej coś zrobił złego to chyba bym go zabił. Patrzyłem tak na moją ukochaną i uśmiechałem się do siebie. Jest taka piękna gdy śpi. W tym momencie w mojej głowy odpłynęły wszystkie złe myśli. Wiedziałem ze tak mocnego uczucia, jakie jest między nami nie jest w stanie nikt zniszczyć...
____________________________________________
Nie no, rozdział miał być w sobotę a tu znowu jest wcześniej. oczywiście w sobotę też będzie. Jednak pewna osoba wie jak mnie zmotywować i właśnie dzieki jej motywacji dziś pojawił się rozdział, bo byłby najwcześniej w czwartek zapewne...
Czy Harry i Amelia spełnią swoje groźby? Czy nasi zakochańce mają się czego bać? Czy marzenia Jamesa spełnią się szybciej niż mu się wydaje? O tym w kolejnych rozdziałach :)
i kolejny rozdział zakończony w miarę dobrze (oprócz tej sytuacji z Harrym), nie nudzą was te happy endy?
Ja lecę, do zobaczenia w sobotę :*

3 komentarze:

  1. kobieto szalejesz. Masz tyle weny ze uhuhu :)
    rozdział super. Ten odgrażający sie harry.. W końcu dostał w pysk. Ha ha! A i Amelia poczuła jak to jest być wykorzystaną. Dobrze tak tej suce! Wszystko jest git jak na razie. Ciekawe co tam pomieszasz później. Czyżby tamtym dwóm psycholom chciało się za nimi lecieć do L.A.? Zemsta aż tak bardzo ich satysfakcjonuje? Ciekawe... Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow :D Harry dostał w morde i dobrze mu taj
    James i Emma powinni być w końcu szczesliwi :) wydaje mi snextay przybedzie nam małe Masełko? *-*
    Nie przeszkadzają mi te happy endy bo ja je lubie i ciesze się ze rozdział jest tak szybko j czekam na nexta :)
    Weronika

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, dobra. Jestem już. Miałam dużo roboty na studiach. Mniej teraz czytam niż kiedyś. Ale najważniejsze, że jestem :P
    Zemsta to jedne z wątków, które najbardziej lubię czytać, więc do boju! Chcę zemstę. Mnie nie nudzą happy endy, bo wystarczy już, że przed oglądałam pll i się poryczałam ze złości. Hueee nieważne. Nikt tego nie widział :D Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń