środa, 15 kwietnia 2015

17. Prawda bywa ciężka...

*Emma*
Dziś był ostatni dzień pobytu na Gran Canarii. Wieczorem mieliśmy samolot do Londynu. Tak do Londynu. Obiecałam sobie że zaraz po zakończeniu tych wakacji pojadę do rodziców i wszystko im wyjaśnię. Nadal wahałam się czy wizyta u rodziców w towarzystwie Jamesa jest dobrym Pomysłem. Nie przepadali zbytnio za nim a wieść że jestem z nim w ciąży totalnie ich skołuje. Postanowiłam że rozmowę z rodzicami odbędę sam na sam... Nie chciałam żeby podczas tej rozmowy poleciały słowa których możemy wszyscy żałować. Gdy powiedziałam o tym mojemu partnerowi nie spodobał mu się ten pomysł. Zaczął wymigiwać się samotnego powrotu do LA pod pretekstem tego że musi mnie pilnować, że może mi stać się coś stać ale ja byłam nieugięta. Koniec końców, po obiecaniu mu że zaraz po rozmowie z rodzicami wracam do Ameryki i że będę na siebie uważać zgodził się. 
Dziś, ostatniego dnia pobytu na słonecznej wyspie wybrałam się z Laurą na zakupy. Słońce cudownie świeciło ale nam to nie przeszkadzało. Po odwiedzeniu miliona sklepów i przymiarce milionów sukienek, butów, bluzek wybrałyśmy tylko połowę z zamierzonych. Oczywiście wydałam dużo. Za dużo. Wyobrażałam sobie minę Jamesa gdy będzie sprawdzał stan swojego konta ale po pierwsze sam obiecał mi te zakupy a po drugie to są niestety moje ostatnie takie zakupy. Od teraz będę już coraz grubsza i będę musiała kupować dwa razy większe bluzki, a potem zrzucać te zbędne kilogramy żeby móc znowu pójść na normalne zakupy do butiku a nie do sklepu dla ciężarówek więc to był dostateczny pretekst na wydanie tak dużej sumy pieniędzy. Po powrocie z zakupów i nadźwiganiu się kilku kilogramów ubrań byłam wykończona. Walnęłam się na łóżko i natychmiast zapadłam w sen. Nie było mi jednak dane zbyt długo rozkoszować się tą chwilą gdyż musieliśmy zdążyć na samolot, ja do Londynu a James do LA. Miałam samolot godzinę wcześniej ale oczywiście James uparł się że musi ze mną poczekać na lotnisku. Tak jego opiekuńczość była przesłodka ale przytłaczała mnie trochę. Przy odprawie nie obyło się bez pocałunków i zapewnień że już się tęskni. Oczywiście będę za nim tęsknić ale nareszcie będę mieć czas aby odetchnąć od tej jego nadopiekuńczości. Wreszcie wsiadłam na pokład samolotu. Jak zwykle, całą podróż przespałam. Gdy dotarłam do Londynu był tam wczesny ranek. Poszłam zameldować się na jedną noc do hotelu z uwagi na to że jutro obiecałam stawić się z powrotem w naszym nowym domu w Ameryce. W hotelu odłożyłam tylko walizkę i natychmiast wybrałam się w miasto. Była 10:00. Miasto tętniło życiem. Prawdę powiedziawszy nie było mnie tu kilka tygodni ale stęskniłam się za tą piękną londyńską panoramą. Postanowiłam zatelefonować do taty. Nie znałam jego stosunku na temat całej tej sytuacji, ponieważ nie miałam czasu aby z nim porozmawiać ale miałam nadzieję że jak zawsze ciepło mnie przywita. Niestety trochę się pomyliłam. Po odebraniu telefonu tato nie był dla mnie zbyt miły. Po moich usilnych prośbach zgodził się na to abyśmy się spotkali. Umówiliśmy się o 13:00 w willi moich rodziców. W moim rodzinnym domu. W domu w którym dorastałam, mieszkałam od najmłodszych lat, opłakiwałam moje niepowodzenia i zawody miłosne, w miejscu w którym oświadczył mi się Harry na romantycznej kolacji z całą rodziną. To ostatnie wydarzenie chciałam jak najszybciej wymazać z pamięci. Dlaczego ja ciągle ostatnio o nim myślę? Moje uczucia były teraz trochę niepoukładane ale nie! To niemożliwe abym nadal go kochała. Nie po tym jak mnie porwał, przetrzymywał i omal nie zabił mojego dziecka. Muszę przestać o nim myśleć!
Dla odstresowania wybrałam się na zakupy, do fryzjera i kosmetyczki. Na koniec poszłam na obiad do mojej ulubionej restauracji. Po wyjściu najpierw skierowałam się do hotelu aby zostawić torby a następnie do rodzinnego domu który znajdował się poza miastem. Na jego widok uśmiechnęłam się. Nie miałam niestety kluczy więc zadzwoniłam dzwonkiem. W progu pojawił się tato. Na mój widok jego mina złagodniała. Otworzył mi furtkę, podszedł i przytulił. Poczułam wielką ulgę że tato mnie nie odtrącił i że być może choć w nim będę mieć sprzymierzeńca. 
-Witaj w domu córeczko.- powiedział promiennie mój ojciec.
-Cześć tato, nawet nie wiesz jak stęskniłam się za tym miejscem.- odpowiedziałam szczerze.
-Zawsze możesz zostawić tego całego Jamesa i wrócić do nas.- powiedziała dobitnie mama która właśnie w tym momencie pojawiła się w progu domu. 
Po jej minie wywnioskowałam że nie jest zadowolona z mojego powrotu ale mimo wszystko zaprosiła mnie do domu. W domu jak zwykle panowała przytulna atmosfera mimo moich napiętych relacji z rodzicami. Gosposia zrobiła nam herbaty, podała szarlotkę i zaczęliśmy rozmawiać.
-Jak ci jest tam w tym Los Angeles?- zapytała szczerze zaciekawiona mama.
-A dziękuję, dobrze. Właśnie wróciłam z wakacji na Gran Canarii, musiałam odpocząć po pobycie w szpitalu, nabrać sił, zrelaksować się.
-To ty byłaś w szpitalu? Kochanie, dlaczego nam nic nie powiedziałaś? Przecież odwiedzilibyśmy cię. Co ci się stało?- zaniepokoiła się moja rodzicielka. 
-No i właśnie to jest ta trudna część tej rozmowy. Harry mnie porwał, pod pretekstem tego że chce do mnie wrócić i siłą chciał mnie zmusić do tego abym wyjechała z nim do Dubaju. Bił mnie.- wyznałam rodzicom.
Na wieść o tym dość nieprzyjemnym wydarzeniu zrzedły im miny. Moja mama czule mnie objęła a ojciec mówiąc coś pod nosem cały czas spacerował po salonie. 
- Nie wierzę, jak on mógł? Harry? Jesteś tego pewna? Przecież on cię tak kochał? Musiało ci się coś pomylić...- moja mama jak zwykle próbowała zaprzeczać rzeczywistość lecz niestety fakty były inne.
-Mamo, nie wymyśliłam sobie tego, tak to był na pewno Harry, na Gran Canarii też go spotkałam, on mnie prześladuje. Naprawdę boję się o nas...
- O nas?- zapytał nie dowierzając ojciec.- A więc jesteś nadal z Jamesem. 
- Tak, ale mówiąc nas nie miałam na myśli tylko siebie i Jamesa...- powiedziałam a po tych słowach zapadła martwa cisza.
Moi rodzice wpatrywali się we mnie oczekując wyjaśnienia moich ostatnich słów. Wzięłam głęboki oddech po czym wyznałam:
-Jestem w ciąży. Będziecie dziadkami. 
Zapadła grobowa cisza. Nie wiedziałam jakiej reakcji rodziców mam się spodziewać. Oni popatrzyli się tylko po sobie, po czym tato powiedział udając szczęśliwego:
-Super. Naprawdę fajnie. Zawsze marzyliśmy o wnukach. Powiedz który to miesiąc?
- Drugi, dopiero. A ty się nie cieszysz mamo?- spytałam niepewnie.
Moja mama spojrzała na mnie nieco zatroskaną miną i powiedziała:
-Emmo wiesz, to jest twoje życie. Ale ty jesteś modelką. Po ciąży trudno ci będzie powrócić do tej figury...- urwała.- Ale najważniejsze że ty się cieszysz. Rozumiem że ojcem dziecka jest Harry? Wrócicie do siebie prawda?
Po tych słowach coś we mnie wybuchło. Jak moja mama mogła uważać że po tym co zrobił mi Harry do niego wrócę? Przecież to było śmieszne. Pewna siebie i swojej racji powiedziałam, chcąc się odgryźć:
-Nie, ojcem tego dziecka jest James.
- Córeczko, to nie jest dobra decyzja. Wróć do Harrego..-zaczęła mnie przekonywać mama.
- Nie, nie wrócę do niego! Nie kocham go! Nie zaufałabym mu po tym co mi zrobił! Przez niego prawie straciłam dziecko! A wy przestańcie wreszcie ustawiać mi życie! Sama sobie poradzę! Jeżeli zmienicie zdanie to zadzwońcie, mam nadzieję że numer znacie.- wyrzuciłam z siebie i wybiegłam z domu. Szybko zamówiłam taksówkę. Złość nadal się we mnie kotłowała. Oni nadal po tym wszystkim próbują go usprawiedliwiać... Nie mogła w to uwierzyć. Zamiast cieszyć się z mojego szczęścia oni próbują mi wetknąć jakieś udawane i podrabiane gówno! Miałam tego dość. Gdy znalazłam się w hotelu jedynym moim marzeniem było zadzwonić do Jamesa i opowiedzieć mu o wszystkim. On jedyny umiał mnie uspokoić.
*Harry*
Byłem już tak bliski zrealizowania mojego idealnego planu aż tu nagle wszystko się spieprzyło. Emma wyjechała a ja nie wiedziałem co mam dalej zrobić. W Los Angeles raczej trudno będzie mi się z nią spotkać w cztery oczy i jakoś sprytnie jej to podrzucić. Muszę na nowo zyskać jej zaufanie, które było mi do zrealizowania mojej zemsty niezwykle potrzebne. Muszę jak najszybciej znaleźć się w Ameryce. Włączyłem laptopa i sprawdziłem loty. Niestety najbliższy był dopiero jutro wieczorem a czas w tym wypadku działał na moją niekorzyść. Zarezerwowałem bilet po czym spojrzałem na tabletki leżące na szafce. W tym momencie moje sumienie dało o sobie znać. Przecież ja zabiję niczemu niewinne dziecko.  Czułem się z tym okropnie jednak perspektywa utraty mojej prawdziwej i jedynej miłości była okropna. Postanowiłem tyle nie myśleć o moralnym zachowaniu i poszedłem pobiegać. Biegłem chodnikiem wiodącym wzdłuż plaży, z słuchawkami w uszach a moje myśli jeszcze bardziej dawały o sobie znać. To było okropne. Z jednej strony serce które podpowiadało mi że muszę zawalczyć o swoją miłość a z drugiej strony mózg i sumienie które mówiły mi że nie powinienem tak postępować i że mój plan może się wydać a wtedy jestem skończony. Nagle poczułem wibracje w mojej kieszeni. Wyciągnąłem telefon i oniemiałem na widok osoby która do mnie dzwoni. Była to mama Emmy. Zaczynałem się zastanawiać czego ona może ode mnie chcieć. Odebrałem i usłyszałem rozhisteryzowany głos kobiety:
- Harry, czy to prawda że ty porwałeś Emmę?
PO tym pytaniu ścięło mnie z nóg. Skąd ona o tym wie? Emma jej powiedziała? A może James? Nie miałem bladego pojęcia co jej odpowiedzieć. W końcu postanowiłem skłamać:
- Nie! Nigdy bym nie porwal osoby którą kocham! Nigdy bym jej nie skrzywdził.
- Uff, to dobrze, uspokoiłeś mnie, zawsze wierzyłam że jesteś dobrym człowiekiem... Czy ty wiesz o tym że Emma jest w ciąży?
- Tak wiem.- odpowiedziałem niechętnie, z uwagi na ostatnią rozmowę, jaką przeprowadziłem z Jamesem.
- Harry, to niemożliwe że ten James jest ojcem!  To ty jesteś ojcem tego dziecka! Walcz o nie!- namawiała mnie a w mój umysł wstępowały nowe nadzieje.
- Oczywiście że będę o nie walczył! Nie pozwolę aby James odebrał wam wnuka. On na pewno nie zgodzi się na to abyście się widywali z dzieckiem.- zacząłem zapewniać.
Nagle do głowy wpadł mi szatański plan. Uśmiechnąłem się tylko pod nosem i powiedziałem:
- Ja wiem przez kogo Emma trafiła do szpitala. James ją bije. Znęca się nad nią. Emma jest mu potrzebna tylko do seksu i zarabiania pieniędzy. On nie traktuje pani córki poważnie!
- Harry, przepraszam cię, muszę kończyć. Zdzwonimy się jeszcze.- powiedziała poddenerwowana i natychmiast się rozłączyła.
Teraz pewnie zadzwoni do Emmy. Zacznie biadolić z kim związała się jej córka a następnie każde jej zerwać z tym psychopatą. Emma zawsze czuła respekt do matki i na pewno jej posłucha. Wtedy do akcji wkroczę ja. Zagarnę ją dla siebie a James zostanie całkowicie sam z opinią damskiego boksera. Mój pomysł był idealny... Jeszcze lepszy niż ten poprzedni. Jednak zabijanie dziecka nie będzie konieczne...
______________________________________________
Czy rodzice Emmy uwierzą w to że James bije Emme? Czy Em faktycznie poczuje ten 'respekt' do matki i rzuci Jamesa? Co zrobi Harry? O tym w kolejnych rozdziałach.
Ha, teraz to dowaliłam... Sama zastanawiam się co moja wyobraźnia każe mi pisać dalej, ale na pewno będzie ciekawie gwarantuje! Następny rozdział w piątek/sobotę
+ wiem, w wymyślaniu tytułów jestem miszczem! Jakoś tytuły sprawiają mi największą trudność, wiem że one są tak denne że aż żal, postaram się poprawić :)
buziaki :*

5 komentarzy:

  1. JA PRZEPRASZAM BARDZO, ALE TA RODZINA JEST JAKAŚ POPIERDZIELONA. CEBULA! BURACTWO!
    Bosz Emma powiedziała im wszystko. To co Harry jej zrobił i te ciąże też wyznała. A jej matka to przeszła samą siebie! No mózg rozjebany, sorry. To się w mej głowie nie mieści. świetny rozdział.

    PS Jak to nie dodałam koma pod poprzednim? Pamiętam jak go pisałam chyba, ze to był mój sen, ale przeciez go czytałam! A może byłam tak zmęczona, że miałam urojenia? A może kom został magicznym cudem w spamie? Usunał się? Boffe...

    OdpowiedzUsuń
  2. matka Em to suka! Jak ona mnie wkurza... ! Czemu ona wierzy temu sukinsynowi zamiast właśnej córce?? Popieprzona baba. I nie ogarniam czemu James nie mógł polecieć z Em do Londynu, Przecież i tak meldowała sie w hotelu. Mogli by tam byc razem. Ach te gwiazdy, Takie nieporadne :D
    super rozdział. I wcale nie miał dennego tytułu. Mi nadawanie tytułów też często sprawia problem. Wiem co ro znaczy ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta baba głupia niech spierdoli w chuj daleko, bo jej za długo nie wytrzam... Patologia. I już opisana rodzinka. Po co ona tam szła? I jeszcze ten Heri... On ją porwał, chciała zabić jej dziecko, bił ją, a tu nagle to Jamesa wina? Heriego popierdoliło. TA MATKA JEST IDIOTKĄ.Nie wierzy własnej córce... Ona jej matką i chyba widzi, kiedy córka mówi prawdę, tp na chuj słucha Heriego. Tzn. Heri ma fajny głos i 1D mają super po piosenki, ale w innym kontekście to słucha. PATOLA, PATOLA, MAŁA OLA POSZŁA DO PRZEDSZKOLA I OPIERDOLIŁA PAŁĘ KAROLA! PATOLA! Jak to się bd tal dalej ciągnąć to to dziecko bd miało przesrane... A rodzice stresują córkę, jak ta by poroniła to by zobaczyli... JESIEŃ ŚREDNIOWIECZA !
    Twoje tytuły są super, ale nadawanie ich już nie, bo trza ruszyć muskiem, a poza szkołą to się nie chce.... w szkole w sumie też.
    Supereściaściaściniusiński rozdział i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Matka Emmy jest chora!!! Powinna słychać swojej córki i jej ufać, bo ma (chyba) ją tylko jedną do cholery jasnej!
    Harry łysa pała mnie wkurwia, ejj serio .. Nie nawidze jego płytkiego mózgu (y) jeszcze bd pierdolił kurwa na biednego Jamesa no -,- fuck you !
    Emma miała odwage i powiedziała rodzicom, brawka xd
    Ojciec Emmy jest nawet spox, przynajmniej tak sie wydaje :) ale jak on i tak jej matka uwierzą, że to James, to ja chyba pierdolne.
    Emma nie poczuje respektu do matki yolo i nie zostawi Jamesia na pastwe losu :)))
    Świetne i czekam na nn ;)
    The Unforgiven

    OdpowiedzUsuń
  5. fajny rozdzialik :(
    rodzina Em to jakas patologia! Nie wierzy corce, co to za matka ???
    lubie Harrego wiec w sumie bym wolała zeby Em byla z nim ale nie lubie klamstwa wiec Harry ma u mnie minusa
    czekam na kontynuuacje

    OdpowiedzUsuń